To Rosja jest ofiarą "specjalnej wojennej operacji w celu obrony Donbasu”. Atak informacyjny na Rosję Amerykanie planowali już w 1945 roku. W celu ataku na Rosję wynaleźli też Covid. Na poparcie tej tezy propaganda wyciągnęła stalinowskie dokumenty i chyba nie sprawdziła, kto je podpisał
Pamiętacie jeszcze Państwo początek tej wojny? To, jak nie można było przespać kilku choćby godzin bez budzenia się i sprawdzania w telefonie, czy Kijów, czy Charków się trzyma? Tego zastanawiania się, jak pomóc, myślenia, przez co przechodzą ludzie w Ukrainie? Tych rozmów o tym, czym to się skończy?
Chyba już się przyzwyczailiśmy. Budzimy się rano i czytamy, że w nocy kolejne bomby spadły w sąsiednim kraju na szpital, na dom kultury, na wieżowiec. Ale Ukraina się trzyma. Oglądamy zdjęcia i filmiki, a potem jakoś jesteśmy w stanie zabrać się do robienia tego, co każdego dnia zrobić musimy.
Człowiek ma ograniczone możliwości przyswajania horroru – my już jesteśmy nim wypełnieni. Tymczasem propaganda rosyjska wpadła właśnie na nowy spin:
ofiar rosyjskich na tej wojnie jest więcej. Rosja cierpi bardziej. Rosja jest niewinna.
Tylko jak przekonać do tego ludzi, którzy o tej wojnie wiedzą więcej, niżby chcieli? Na świecie i w Rosji.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.
Spin propagandowy jest prosty: skoro Rosja tej wojny/operacji specjalnej nie wygrała przez trzy tygodnie, to znaczy, że przeciwnik jest silniejszy. Czyli to Rosja jest ofiarą.
Metodami konwencjonalnymi takiego spinu się jednak nie zrobi. Zresztą propaganda próbowała i rzeczywiście nic z tego nie wyszło. Chodziło o sprawę rakiety Toczka-U zestrzelonej w poniedziałek nad Donieckiem.
Rosjanie twierdzili, że wystrzelili ją Ukraińcy i że szczątki rakiety zabiły 20 osób. Ukraińcy mówili, że to nie oni. Jak było naprawdę, nie wiem, bo to jest wojna. Toczkę mogli - specjalnie lub niechcący - wystrzelić Ukraińcy, a mogli też - niechcący albo i specjalnie - Rosjanie.
Sprawa Toczki doskonale pokazała propagandzie, jaki ma problem: nie da się ludzi przekonać, że Rosja ma więcej ofiar, bo nikt już rosyjskim komunikatom z frontu nie wierzy. Wszyscy wysocy urzędnicy z Putinem na czele powtarzają od poniedziałku, że w Doniecku doszło do “ludobójstwa” i nic. Świata to nie rusza. Nikogo nie obchodzi, co Rosja ma w tej sprawie do powiedzenia – rzecz trzy tygodnie temu jednak niewyobrażalna.
Czy to działa tak samo w Rosji? Nie wiem. Ale i propaganda może tego nie wiedzieć – zakazała mówić o ofiarach i o wojnie w Ukrainie, więc nie dowie się od ludzi, co wiedzą.
Z innych oficjalnych komunikatów wynika jednak, że ludzie w Rosji sporo wiedzą. Więc zanim dojdziemy do tego, jak propaganda prowadzi wojnę na liczbę ofiar, zatrzymajmy się tu chwilę.
O skali oporu wobec wojny/operacji specjalnej opowiedział wczoraj sam Putin w nerwowym i chaotycznym wystąpieniu do przedstawicieli władz centralnych i lokalnych na temat nadciągającego nad Rosję kryzysu gospodarczego.
Putin mówi tam m.in.. o “zdrajcach”, którym przeszkadza brak takich luksusów jak “foie-gras”. Zachód chce „postawić na tak zwaną piątą kolumnę, na zdrajców”. Ale naród rosyjski, "zawsze będzie w stanie odróżnić prawdziwych patriotów od szumowin i zdrajców, i po prostu ich wypluje ich jak muszkę, która przypadkowo wleciała do ust". Putin wyraził też przekonanie, że takie naturalne i konieczne samooczyszczenie społeczeństwa tylko wzmocni kraj.
Słowa szefa próbował rozjaśnić dziś nieco jego rzecznik Dmitrij Pieskow: „bardzo wielu ludzi okazało się zdrajcami”. „W tak trudnych czasach i w tak odpowiedzialnych sytuacjach, z ludzi wychodzi ich prawdziwa natura”. Ale „oni sami znikają z naszego życia.
Jedni podają się do dymisji, odchodzą z pracy, inni wyjeżdżają z kraju, jeszcze inni łamią prawo i ponoszą za to konsekwencje”
- doprecyzował Pieskow i wyjaśnił, że to właśnie Putin nazwał oczyszczeniem.
Nikt nie spytał Pieskowa, ile tych osób jest. Jakiś dziennikarz próbował dociec jednak, czy formą oczyszczania Rosji jest malowanie litery Z na drzwiach mieszkań osób sprzeciwiających się rosyjskiej “operacji specjalnej w Ukrainie”.
Zdaniem Pieskowa nie jest to dobry kierunek (za chwilę nie będzie wiadomo, czy Z oznacza poparcie czy sprzeciw wobec Putina?) „Teraz wszyscy bardzo emocjonalnie pokazują swój stosunek do tego, co się dzieje. Wiele osób chce nie tylko emocjonalnie, ale skutecznie wesprzeć prezydenta. Zdecydowana większość z nich tak działa” – podkreślił.
Trochę światła na to, ile zdjęć bombardowanych ukraińskich miast i ile informacji o ofiarach cywilnych w Ukrainie widzieli Rosjanie, rzuciła rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.
Otóż Ameryka zaatakowała Rosję przy pomocy swoich gigantów internetowych (czyli niezależna informacja nadal do Rosji dociera). Dlatego “rosyjskie sieci społecznościowe po prostu muszą zacząć działać”. „Trzeba budować nasze platformy”, które powinny być ciekawe, funkcjonalne, a jednocześnie działać zgodnie z prawem”. Trzeba chronić Rosjan przed „brzydką logiką” usprawiedliwiania przemocy i „odrzucania prawdy”.
Niestety ciekawych i zgodnych z prawem platform nie ma, a zatem młodzież dalej sprawdza informacje tam, gdzie nie powinna.
„Jak długo można czekać, dzwonić i prosić, aby krajowe sieci społecznościowe w końcu działały? - pyta Zacharowa i wyraża nadzieję, że nie zajmie to roku, ale miesiąc.
W takich okolicznościach nie da się jedną Toczką-U przekonać odbiorców, że to Rosja ma w tej wojnie/operacji gorzej. I co z tego, że sam Putin – ogłaszając wczoraj wojnę, w której stawką jest istnienie Rosji, powiedział, że w Donbasie od 2014 roku zginęło 14 tys. osób “w tym dzieci”.
Propaganda przygotowała więc dla nas coś dużo lepszego. Coś, do czego mimo trzech tygodni wojny, jeszcze nie jesteśmy przygotowani.
Otóż okazało się dziś, że w ukraińskich laboratoriach Amerykanie eksperymentowali z użyciem nietoperzy na koronawirusach. W laboratoriach tych badano też choroby, które występują endemicznie na terytorium Ukrainy i Rosji.
Zdaniem propagandy oznacza to (tak, zgadli Państwo), że to właśnie w Ukrainie Amerykanie wyprodukowali Covid-19 i stamtąd rozprzestrzenili go na cały świat.
Doprowadzili też w Rosji do epidemii ptasiej grypy a “szkody spowodowane wysoce zjadliwą ptasią grypą w Rosji przekroczyły 1,7 miliarda rubli, zniszczono 6 milionów głów drobiu”.
Dowodem na to jest... ujawniona dziś umowa o współpracy między amerykańskim departamentem zdrowia i ukraińskim ministerstwem zdrowia na kwotę 34 mln dolarów. Żaden świadek-pracownik laboratorium nie chciał potwierdzić rosyjskiej interpretacji tego dokumentu, ale to najprawdopodobniej dlatego, że “ukraińscy naukowcy nie wiedzieli, w czym biorą udział”.
"To, co jest teraz opublikowane, jest bardzo odkrywcze. Jeśli weźmie się pod uwagę, że projekt zakończył się 36 miesięcy temu, w październiku 2019 r., czyli przed rozpoczęciem pandemii COVID-19 – precyzyjnie policzył Igor Nikulin, rosyjski mikrobiolog i były członek komisji ONZ ds. broni biologicznej i chemicznej pełniący tu funkcję eksperta. “To ważny szczegół, ponieważ coraz więcej danych mówi o sztucznym pochodzeniu koronawirusa SARS-CoV-2, który spowodował pandemię, oraz o możliwej roli Stanów Zjednoczonych w tym procesie. Proszę zauważyć, że ogniska nowej infekcji koronawirusem powstały prawie jednocześnie w różnych częściach świata. Ale nie dzieje się to w naturze. Nowe dokumenty wskazują, że Stany Zjednoczone planowały rozszerzenie programu wojskowo-biologicznego na kraje trzecie", dodał cytowany przez agencje Nikulin.
I jak możemy się dziwić, że Władymir Putin jest tak silnie strzeżony przed covidem, a eksperci tak bardzo zalecają mu ostrożność - patrz zdjęcie z początku wojny ze spotkania Putina z ministrem obrony i szefem sztabu.
Z kolej Charkowski Instytut Medycyny Weterynaryjnej badał sposoby przenoszenia wysoce zjadliwej ptasiej grypy za pomocą dzikiego ptactwa. “To powinno być przedmiotem międzynarodowego śledztwa” - powiedział dziś generał broni Igor Kiriłłow, szef Sił Obrony Radiacyjnej, Chemicznej i Biologicznej rosyjskich Sił Zbrojnych.
Wychodzi więc na to, że do ofiar ukraińsko-amerykańskiej agresji na Rosję należy też doliczyć rosyjskie ofiary Covid-19.
Szach-mat.
Ja tylko dodam od siebie, że to nagły zwrot w historii o broni masowego rażenia, jaką dysponowała lub miała dysponować Ukraina. Najpierw była mowa o broni jądrowej (tej Ukraina nie miała, ale mogłaby chcieć ją mieć), potem o chemicznej i biologicznej. Były doniesienia, że ukraińskie laboratoria zbierały słowiańską krew i prowadzono tam eksperymenty nad nowymi patogenami, które będą atakować tylko Słowian. Aż okazało się, że - wedle dzisiejszego przekazu - w Ukrainie wynaleziono przede wszystkim choroby znane z tego, że są już bardzo znane. Covid i ptasią grypę.
To nie koniec rewelacji na dziś. Żeby Rosja zdobyła nagrodę w kategorii “Największa Ofiara”, trzeba jeszcze pozmieniać przeszłość i poprawić powody, dla których zaczęła się “wojenna specjalna operacja w obronie Donbasu” (wolno o niej mówić “wojenna” - sam Putin tak wczoraj powiedział).
Miała być to “denazyfikacja” i “demilitaryzacja”. Putin zaatakował Ukrainę w przeświadczeniu, że jest fałszywym, sztucznym państwem. Powstała jako błąd Lenina - więc teraz Ukrainę należy “zdekomunizować” (kpił tuż przed agresją Putin) i sprawić, by stała się częścią Rosji. Prof. Thimoty Snyder tłumaczy, że zdaniem Putina Ukraińcy są Rosjanami, tylko o tym nie wiedzą. Ten brak rosyjskiej świadomości to jest właśnie “nazizm” - "denazyfikacja” miałaby być zatem operacja na ukraińskiej świadomości.
Teraz w ogóle już nie ma o tym mowy.
Wczoraj Putin zapewniał, że wojny by nie było, gdyby tylko Ukraińcy wycofali się z Doniecka (łaskawie pominął szczegół granic tego “Doniecka” – skąd konkretnie mieliby się wycofać Ukraińcy). Powiedział też, że ”pojawienie się”/”występowanie” wojsk rosyjskich pod Kijowem “nie było związane z zamiarem zajęcia Ukrainy”.
Zapewniał, że celem Rosji nie jest okupacja Ukrainy.
Dziś rzeczniczka rosyjskiego MSZ posunęła się dalej: Rosja nie zamierza likwidować ukraińskiej państwowości ani wymieniać jej władz (jeszcze 10 dni temu Putin publicznie ogłaszał zastrzeżenia co do składu tego rządu): Specjalna operacja wojskowa Sił Zbrojnych Rosji nie ma na celu zniszczenia państwowości Ukrainy ani obalenia obecnego prezydenta kraju Władimira Zełenskiego.
„Podkreślę jeszcze raz to, czego ani zachodnie media, ani nawet zachodni establishment nie chcą widzieć: ta specjalna operacja nie jest skierowana przeciwko ludności cywilnej, nie ma na celu zagarnięcia terytorium kraju, zniszczenia jego państwowości, obalenia urzędującego prezydenta. Powtarzamy to jeszcze raz” – powiedziała rzaczniczka MSZ.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow podkreślił zaś, że Rosja szanuje naród ukraiński i nie zamierza naruszać interesów obywateli Ukrainy.
Jedyne, co w tej narracji się nie zmienia, to wina Ukraińców za ofiary cywilne. Nadal w Ukrainie Rosjanie tylko spacerują sobie z ciężką bronią, a ludzie giną przez złe decyzje władz Ukrainy. “Moskwa wzywa reżim Zełenskiego do przemyślenia losu Ukrainy i podjęcia odpowiednich decyzji” – powtarza MSZ Rosji.
Rosja stała się ofiarą także bezprecedensowego ataku informacyjnego. Dlatego Komisja Dumy ds. Bezpieczeństwa i Zwalczania Korupcji chciałaby powołania komisji do zbadania ingerencji obcych państw w sprawy wewnętrzne Rosji.
„Oszalała rusofobia Zachodu najwyraźniej nigdy nie dotrze do dna. Rozszerzenie NATO do naszych granic, wojna gospodarcza i informacyjna rozpętana przeciwko naszemu krajowi na wszystkich frontach, niekończące się groźby i zastraszanie, zaciekłe prześladowania naszych obywateli za granicą, to są przyczyny tego skrajnego pogorszenia się sytuacji międzynarodowej, którego obecnie doświadcza cały świat” – napisał były premier i prezydent Dmitrij Miedwiediew. Żeby to powiedzieć światu, specjalnie założył sobie konto w Telegramie. „Nasz kraj trzeba zepchnąć w kąt, rzucić na kolana i reedukować według wzorców świata anglosaskiego. Osłabić go i całkowicie podporządkować. Albo jeszcze lepiej - rozerwać” - wyjaśnił plany Zachodu wobec Rosji.
Ale prawda wyjdzie na jaw. Dziś na przykład na jaw wyszły dokumenty z 1945 roku.
„Przeciwnicy państwa rosyjskiego od wieków wykorzystywali techniki wojny informacyjnej, aby zdyskredytować nasz kraj i osłabić jego pozycję na arenie międzynarodowej” – podało centrum prasowe Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji (FSB).
Odtajniony dokument to memorandum szefa Głównego Zarządu Kontrwywiadu Smiersz Wiktora Abakumowa z tzw. „Teczki Specjalnej Smersz” z 1945 roku z Budapesztu. „Według danych, które otrzymaliśmy od agentów, amerykańska misja wojskowa w Budapeszcie otrzymała tajne polecenie zebrania i udokumentowania faktów dotyczących tak zwanych »rosyjskich okrucieństw« na Węgrzech. Ponadto misja amerykańska otrzymała tajny rozkaz zakazujący wydawania obywatelom węgierskim zezwoleń na przekroczenie linii demarkacyjnej strzeżonej przez Amerykanów”.
„Oczywiste jest, że już wtedy, na polecenie amerykańskich służb wywiadowczych, profesjonaliści z branży filmowej wymyślali i rozpowszechniali fałszywe historie o domach spalonych przez żołnierzy wyzwolicieli i poszkodowanej ludności cywilnej” - podkreśliła dziś FSB.
Osoba, która przygotowywała ten komunikat, na pewno nie sprawdziła, kim był Abakumow (jeszcze by ją kto posądził o posiadanie nielegalnego Instagrama).
Tymczasem to ten sam Abakumow, który odpowiada za aresztowanie Raoula Wallenberga – szwedzkiego dyplomaty, który w czasie wojny uratował tysiące ludzi.
W 1944 roku Abakumow był jednym z organizatorów deportacji ludów Północnego Kaukazu. Od 1946 roku był stalinowskim ministrem bezpieczeństwa państwowego, organizował kolejne zabójstwa i czystki. Oskarżony o brak dostatecznej aktywności w „sprawie lekarzy”, którzy planować mieli otrucie Stalina, został zdymisjonowany w 1951 roku. A po brutalnym śledztwie został uznany za winnego:
Rozstrzelano go w 1954 roku.
W 1994 wyrok został zamieniony na 25 lat pozbawienia wolności bez konfiskaty mienia. Kwalifikacja jego czynów została zmieniona na przestępstwo przeciwko zasadom pełnienia służby wojskowej.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze