Zachód mści się dziś na Rosji za klęski pod Połtawą, Borodino, Stalingradem i Berlinem. Polska zaś, pogardzany pachołek Zachodu, omotała ten Zachód, żeby wspólnie z nią najechał Ukrainę i urwał dla niej kawałek. Rosję może uratować tylko jedność rządu, armii i społeczeństwa
Zwykły urobek propagandy rosyjskiej w ostatnich dnia jest taki: wyjątkowo obficie cytuje ona komunikaty rosyjskiego ministerstwa obrony o zniszczonym ukraińskim sprzęcie wojskowym, pokazuje “wyzwolone” Pieski pod Donieckiem (nie ma tam ani jednego całego domu), pokazuje szczątki pocisków twierdząc, że “tak celnych ostrzałów nie można przypisać Ukrainie”, bo Ukraina nie jest w stanie wyprodukować tak doskonałej broni. Bo to Rosja ma najlepszą broń na świecie (tyle że w facie prototypów). Przekonywał o tym w poniedziałek Putin na Forum Armia 2022.
Dużo miejsca propaganda poświęca europejskim rozważaniom, by zakazać Rosjanom wjazdu do Unii (zastanawiająco dużo miejsca, jeśli pamiętamy, że większość mieszkańców Federacji Rosyjskiej nigdy nie wyjeżdżała i nie wyjedzie za granicę).
Propaganda pokazuje też kolejki samochodów wyjeżdżających do zarządzanej przez Rosję części Zaporoża (główne zdjęcie tekstu). Twierdzi, że kierowcami tych samochodów kieruje miłość do Rosji oraz głęboka tęsknota (a nie pogarszająca się militarna sytuacja).
Zatłoczone polne drogi do Zaporoża mają pewnie przykryć rzecz straszniejszą - korki na moście krymskim. O tym jednym propaganda nie mówi ani słowa. Ani o zniszczeniu rosyjskiej bazy wojskowej na Krymie, w Nowofedoriwce, ani o panicznej ucieczce turystów z Krymu.
Nie padło o tym np. słowo w dwuipółgodzinnym podsumowaniu tygodnia w telewizyjnych “Wiestiach” w niedzielę (a znalazło się miejsce dla wielu archiwalnych materiałów, jak np. zdjęcia nagiego syna prezydenta Bidena – w związku z informacją, że towarzyszy on ojcu w podróży).
Nowofedoriwka w przekazie nie istnieje.
Ale widać, że odbiorcy propagandy musieli o Krymie usłyszeć, stąd ten dziwny przekaz-komentarz, że wojska rosyjskie “też” niszczą dużo sprzętu, a wyjeżdżający są “nie tylko” na Krymie. Oraz że Ukraińcy sami z siebie nie są w stanie "tak precyzyjnie uderzać".
Wszystkie te informacje z frontów spaja jedna myśl: propaganda przekonuje, że Rosja toczy od nowa wszystkie swoje wojny z przeszłości. Zachód mści się dziś bowiem na Rosji za klęski: pod Połtawą (1709), Borodino (1912), Stalingradem (1942) i Berlinem (1945) - podkreślają “Wiesti” z 14 sierpnia.
Wydarzenie historyczne zawsze może być pretekstem do debaty o teraźniejszości. Rosja Putina preferuje jednak inny model – traktuje teraźniejszość jako rekonstrukcję przeszłości. Putin jeszcze raz wygrywa zwycięskie wojny, ale – dodatkowo – koryguje rosyjskie klęski. Znowu jest rok 1709, 1812, 1914, 1941...
(Warto zauważyć, że propaganda Kremla, w przeciwieństwie do propagandy PiS, która wszędzie widzi Niemców, podkreśla, że armia Hitlera była wielonarodowa, tak jak armia Karola XII i Napoleona).
Putin obiecywał poddanym “ruch do przodu”. Mogli to rozumieć jako obietnicę lepszego życia. I tak na początku najazdu na Ukrainę rozumiała to propaganda: czołgi wjadą do Ukrainy i na wakacje na Krymie wygodnie pojedziemy nowymi autostradami.
Jednak od pół roku czołgi jadą do przodu, a jakby są w tym samym miejscu. Propaganda zaczyna więc zmieniać znaczenie "ruchu do przodu". Chodzi w nim o wzmożenie moralne i duchowe, które pozwoli ponownie przeżyć przeszłość i naprawić jej błędy (najlepiej mówi o tym mistrz propagandy Kremla patriarcha Cyryl: „Ruch do przodu jest najbardziej niezbędnym wymiarem życia duchowego człowieka i ogólnie jest bardzo ważnym wskaźnikiem rozwoju osobowości człowieka. Jeśli nie ma ruchu, następuje stagnacja, a stagnacja jest cofaniem się. To jest dobrze znane z dziejów naszej ojczyzny, kiedy ruchowi naprzód towarzyszyła potem stagnacja, wycofywanie się na inne stanowiska, co niekiedy prowadziło do wielkich trudności w życiu politycznym i gospodarczym ludzi”).
Znaczenie tak rozumianego "ruchu do przodu" podkreślił szef wywiadu Siergiej Naryszkin w rocznicę przystąpienia Rosji do I wojny światowej (1 sierpnia 1914). To jest kolejny komunikat, w którym odniesieniem dla Rosji Putina jest Rosja carów.
“Zwycięstwo nad wrogiem w bitwach można osiągnąć tylko wtedy, gdy rząd, armia i społeczeństwo są zjednoczone i nie ulegają destrukcyjnym wpływom z zewnątrz – dla Rosji jest to lekcja sprzed ponad stu lat. Ironia historii polega na tym, że oddając miliony istnień za zwycięstwo Ententy [Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji], Rosja nigdy nie weszła w krąg zwycięskich mocarstw, a ponadto została zmuszona do podpisania upokarzającego traktatu brzeskiego”.
“Nie ostatnią rolę w tym odegrała propaganda nacjonalistyczna, celowo prowadzona z zagranicy przez przeciwników Rosji. Ponadto pierwsze uzbrojone oddziały ukraińskich nacjonalistów zostały w pełni sformowane na terytorium Austro-Węgier. A później niektóre siły polityczne w kraju kontynuowały nacjonalistyczną propagandę. A dzisiaj, po stu latach, nadal zbieramy gorzkie owoce ich zasadniczo przestępczej, antypaństwowej i antyspołecznej działalności”.
“Jestem przekonany, że doświadczenie udziału Rosji w I wojnie światowej pozwala wyciągnąć najważniejszy historyczny wniosek, że armia rosyjska jest niezniszczalna, jeśli armię, rząd i społeczeństwo łączy wspólny cel – zwycięstwo nad wrogiem.
Zawsze tak było.
Dziś, kiedy totalitarno-liberalny Zachód próbuje narzucić całej ludzkości globalną wojnę, bardzo ważne jest, aby wyciągnąć właściwą lekcję z kolosalnego historycznego doświadczenia Rosji".
Naryszkin mówi poddanym Putina, że historia się powtarza i trzeba ją poprawnie odczytać. I wojna światowa nie jest wstępem do największego sukcesu Rosji, rewolucji bolszewickiej (zapewne wielu mieszkańców Federacji Rosyjskiej pamięta taką wersję ze szkoły). Jest początkiem katastrofy, która może się powtórzyć także teraz.
Ale jest u Naryszkina więcej ciekawych rzeczy:
Opowiadając o I wojnie światowej sprzed 108 lat Naryszkin sprawnie blokuje dyskusję o obecnej wojnie w Ukrainie. W naryszkinowskiej wersji historii I wojny światowej nie ma miejsca na pytania.
Na przykład dlaczego wojskowi rosyjscy byli w 1914 roku tak bardzo przekonani o szybkim zwycięstwie nad Niemcami (że aż oficerowie wybierający się na front zastanawiali się, czy od razu brać galowy mundur na defiladę zwycięstwa w Berlinie), dlaczego nie było mechanizmów blokujących katastrofalnie głupie decyzje wojskowe i gospodarcze cara, dlaczego elity rosyjskie wierzyły, że wystarczy zadźgać doradcę carycy Rasputina, a wszystko będzie dobrze?
Zaś konstrukcja “a ponadto [Rosja] została zmuszona do podpisania upokarzającego traktatu w Brześciu [w 1918 roku]” - pominięcie w tym zdaniu, że to Lenin i bolszewicy zdecydowali się przerwać wojnę na niekorzystnych warunkach dla Rosji, by utrzymać władzę w Petersburgu –
nie pozwala porozmawiać o tym, jaką cenę są w stanie zapłacić rządzący w Rosji, by władzę utrzymać.
Odczytują na nowo - i poprawnie - lekcje z I wojny światowej Rosja zmienia jej przebieg. Przede wszystkim nie da się omamić Zachodowi (zwłaszcza że równolegle toczy z nim inne dawne wojny: północną ze Szwecją i napoleońską):
Jednak - tak jak w przypadku I wojny światowej - i ta toczona jest w słusznej sprawie. Trzeba było uderzyć na wroga, bo inaczej wzmocni się on za bardzo, Rosja musiała przystąpić do wojny - teraz chodzi tylko o to, by nie przegrać:
I teraz dochodzimy do miejsca i roli Polski. Z okazji święta 15 sierpnia zebrałam tu teorie propagandy Kremla na temat naszej roli w tej nowej I wojnie światowej Putina:
Otóż Polska znowu, jak przed stu laty, chce zagarnąć jak najwięcej terenów zachodniej części Imperium Rosyjskiego.
Teoria drugiej I wojny światowej czyni poniższe odkrycia propagandy bardziej zrozumiałymi. Przy kolejnym obrocie po okręgu wieczności I wojna światowa skończy się jakąś nową wersją bitwy warszawskiej w 1920 roku, ale taką, gdzie zwycięży Rosja.
Na ile "odkrywając" plany Polski propaganda odwołuje się do zbiorowej pamięci o wojnie w Ukrainie w latach 1918-1920, a na ile jest to zapis chaosu w kremlowskich elitach – nie wiem.
Widać jednak, że propaganda stara się wyjaśnić brak sukcesu w Ukrainie. Zbiera wszystkie strachy Rosji – od obcych najazdów po katastrofę jądrową (w elektrowni zaporoskiej).
Więc jedno jest pewne – na wojnie jest źle, a Moskwa każe poddanym brać pod uwagę wszystkie scenariusze. Bowiem - jak się właśnie okazało - Rosja nie zawsze w przeszłości wygrywała i jeśli się bardzo nie postara, to najnowsza powtórka z historii może zakończyć się klęską.
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
Dziś propaganda wyszła z pierwszego szoku wywołanego tym, że genialny plan Putina nie zadziałał, a Ukraina stawiła opór. Teraz przygotowuje Rosjan do długiej wojny powtarzając w kółko te same przekazy o złej Ukrainie i złym Zachodzie oraz dobrej Rosji Putina.
Nowe wątki pojawiają się coraz rzadziej. Ale tropimy je dla Państwa.
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze