Bohaterem rosyjskich wiadomości telewizyjnych jest teraz zachodnia broń. Potrafi trafić do celu. Rosyjscy żołnierze opowiadający o wojnie mają zblurowane twarze (nawet jeśli mają maski, bo najwyraźniej maski nie przeszkadzają Ukraińcom w identyfikacji)
O tym, że Rosjanie znaleźli symbole czarnej magii w miejscu ukraińskiej obrony, pewnie wszyscy już wiedzą — tak odlotowa wiadomość rozeszła się błyskawicznie po sieci. Nie jest ona jednak aż tak odlotowa, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Wręcz przeciwnie, propaganda pracuje “po płanu” (zgodnie z planem) i wychodzi jej to lepiej niż wojskowym.
W poniedziałek i wtorek Moskwa wpuściła do obiegu wątek ciemnych sił, które sprzysięgły się przeciw Rosji. W tym celu naczelny dyplomata kraju Siergiej Ławrow w wywiadzie dla telewizji włoskiej ogłosił, że Hitler był Żydem. Tak samo jak prezydent Ukrainy Zełenski.
Ławrow w ten sposób ogłosił powstanie dwugłowego potwora: żydowskiego nazizmu. To on zaatakował Rosję. Wszystko to opisaliśmy we wczorajszym odcinku GOWORIT MOSKWA:
Co się dzieje, kiedy władza coś takiego ogłasza? W autorytarnym państwie, w którym praca w mediach zależy od widzimisię władzy, podobnie jak wparcie medialnych projektów biznesowych, taka wiadomość to sygnał, że trzeba się wątkiem zająć. Napisać depeszę. Skomentować, napisać post w Telegramie. Tak powstaje chmura propagandowych pocisków, które atakują ludzi.
Tak jest za każdym razem, kiedy władza zmienia kurs albo wytycza nowy cel do ataku. I autor depeszy RIA Novosti postąpił bardzo racjonalne: przygotował i twórczo rozwinął przekaz o żydowskim nazizmie dodając do niego czarną magię z filmów Hollywood. Ustalił bowiem, że tajemne znaki były połączeniem znaku SS oraz liter hebrajskich.
“To magiczna pieczęć sił ciemności, która łączy w sobie idee anarchii, broni i faszystowskich symboli”.
“Ślady praktykowania czarnej magii znaleziono w kwaterze głównej ukraińskich moździerzy na obrzeżach wsi Trechizbenka. »To magiczny symbol składający się z wielu przecinających się linii. Co to znaczy, trudno powiedzieć, widać w nim zarówno odwrócony znak anarchii, jak i część znaku SS, runiczny zig, jest to wyraźnie widoczne w skrajnym lewym sektorze koła, a hebrajska litera zain napisana po niemiecku, oznaczająca miecz lub broń«" – powiedziała RIA Novosti kulturoznawczyni Jekaterina Dajs.
Przed tego typu brednią nie ma się jak obronić. Nawet jeśli człowiek nie jest wyznawcą czarnej magii i nie wierzy w ciemne siły i podejrzewa, że istniejąca naprawdę kulturoznawczyni, niegdysiejsza publicystka "Niezawisimoj Gaziety" musiała skomentować znalezisko, bo putinowskiej agencji informacyjnej się nie odmawia, to i tak pomyśli, że wszystkie informacje są nic nie warte: wszyscy zmyślają, kłamią lub kręcą.
W sprawie ogłoszonej przez Rosję wojny światła i sił ciemności elegancki spór wiodą w mediach głowy rosyjskiej Cerkwi i Kościoła katolickiego, Cyryl i Franciszek. Oni też kręcą i to jak! A propaganda to pokazuje.
Panowie nie zdobyli się, jak wiadomo, na potępienie rosyjskiej agresji. Dla Cyryla to w ogóle nie jest agresja, a dla Franciszka – agresja jak inne i “wszyscy są winni”.
Cyryl postanowił ustosunkować się do najnowszego głośnego wywiadu Franciszka. Zasugerował, że Franciszek przyjął jego argumenty.
Ten propagandowy szczur został do debaty publicznej wpuszczony w postaci łagodnego dementi:
"Papież Franciszek podał w niewłaściwym tonie szczegóły swojej rozmowy z patriarchą Moskwy i Wszechrusi Cyrylem, co jest godne ubolewania” - ogłosił Departament Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego.
Chodzi o rozmowę odbytą 16 marca, wiele śmierci i gwałtów temu.
“Papież Franciszek w wywiadzie opublikowanym we wtorek przez gazetę »Corriere della Sera« powiedział, że patriarcha Cyryl podczas swojego internetowego spotkania »odczytał z papierem w ręku uzasadnienia« operacji specjalnej na Ukrainie”. Papież miał odpowiedzieć, że przywódcy duchowi „nie są urzędnikami państwowymi” i „nie mogą używać języka wojny”.
Tymczasem, wyjaśnia Cerkiew, “patriarcha powiedział papieżowi, że konflikt [Rosji z Ukrainą] rozpoczął się w 2014 roku wydarzeniami na Majdanie w Kijowie, które doprowadziły do zmiany władzy na Ukrainie. Zwrócił szczególną uwagę na tragiczne wydarzenia z 2 maja 2014 roku w Domu Związków Zawodowych w Odessie, kiedy w wyniku działań grup nazistowskich zginęła duża liczba pokojowo nastawionych obywateli rosyjskojęzycznych.
Ponadto, patriarcha Cyryl przypomniał, że pod koniec ery sowieckiej Rosja otrzymała zapewnienie, że NATO nie posunie się ani o cal na wschód. Jednak obietnica ta została złamana. W rezultacie rozwinęła się najbardziej niebezpieczna sytuacja: granice NATO znajdują się 130 km od Petersburga, czas lotu pocisków to zaledwie kilka minut. Rosja nie mogła i nie może do tego dopuścić” - podali ludzie Cyryla.
Dzień po tym, jak Franciszek opublikował swoje rozważania, że może to „ujadanie NATO pod drzwiami Rosji” sprowokowało rosyjskiego prezydenta do rozpętania konfliktu. „Trudno powiedzieć, czy ten gniew został sprowokowany, czy może ułatwiony”.
Wydaje się, że Cyryl załatwił dla Putina “sprawę Franciszka” i zneutralizował ewentualne zagrożenie z jego strony.
"Żydo-nazizm" i "ujadanie NATO" potrzebne są jako wyjaśnienie tego, co dzieje się w Ukrainie. A tu głównym bohaterem są transporty zachodniej broni.
Tak jak co dzień, propaganda ogłasza, że posuwa się naprzód i że celnie z dalekonośnej broni uderza w infrastrukturę wojskową Ukrainy (teraz to głównie sieci kolejowe, którymi zdaniem Rosjan jadą transporty z bronią).
Opowiadają o tym w telewizyjnych reportażach żołnierze. Od czasu, kiedy okazało się, że Ukraińcy potrafią ich natychmiast zidentyfikować, występują przed kamerami w maskach. Ostatnio maski nie wystarczają - twarz rozmówcy jest dodatkowo rozmazana na ekranie. Tylko głos pozostaje ten sam.
Dużo więcej jest też informacji o uderzeniach ukraińskich. Dziś np. w popołudniowych i wieczornych “Wiestiach” (rosyjskiej odmianie “Wiadomości” TVP) duży materiał na początku programu poświęcony był pożarowi magazynu paliwa w Makijewce pod Donieckiem.
Na miejsce pojechał reporter i pokazywał płomień wywołany ukraińskim precyzyjnym trafieniem (zdjęcie u samej góry). Gaszenie ciągle trwało. W ataku zginęli także cywile. Mieszkańcy okolicznych domów opowiadali, jaki to był huk i jak nie słychać było, że pocisk nadlatuje.
Ten materiał każde odbiorcy myśleć, że w Ukrainie Rosjanie wcale nie wygrywają. Najwyżej jest remis.
I to mimo nieustannych zachwytów propagandystów nad możliwościami rosyjskiej broni (jest taka potężna, że wywołana przez nią fala tsunami zniszczyłaby całe Wyspy Brytyjskie!). Może o to chodzi? O wniosek, że wobec sił zła użycie najstraszniejszej broni jest uzasadnione? Potem i tak życie powróci. Tak jak np. w zbombardowanym Mariupolu, gdzie w ruinach teatru miało (wedle AP) zginąć 600 osób.
A co na to Szojgu? "Spokojne życie wraca do Mariupola, dzieci jeżdżą na rowerach w pobliżu zniszczonego teatru".
Coraz częściej pojawia się też kolejne karkołomne uzasadnienie wojny w Ukrainie: ponieważ Zachód dostarcza teraz Ukrainie broń, to co by było, gdybyśmy Ukrainy nie napadli, a oni jednak tę broń dostali?
„Gdyby nie decyzje podjęte przez prezydenta Putina, na terenie naszego kraju byłyby prowadzone operacje wojskowe. Udało mu się zapobiec atakowi na Rosję” – obwieścił dziś szef parlamentu Wiaczesław Wołodin.
Z nowym przesłaniem do wojskowych i do Rosjan pojawił się w telewizji minister obrony Siergiej Szojgu: transporty z bronią NATO dla Sił Zbrojnych Ukrainy są uprawnionym celem ataku i zostaną zniszczone.
Propaganda wraca teraz nieustannie do marzenia o rozbiorach Ukrainy. Ten wątek - że Rosja weźmie, co jej się podoba - pojawił się nieśmiało w marcu. Dziś powtórzyła go rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa ("Strona ukraińska i inne państwa powinny uznać już ustalone realia terytorialne na Ukrainie") oraz były prorosyjski deputowany Ołeksij Żurawko (“południowe regiony nie mają miejsca w państwie ukraińskim, ponieważ zawsze historycznie należały do Rosji i ku niej ciążyły”).
Ale prawdziwe polityczne marzenie Kremla polega najwyraźniej na podzieleniu Ukrainy między Rosję, Polskę i Węgry. W zeszłym tygodniu rosyjski wywiad oskarżył Polskę o chęć zaboru zachodniej Ukrainy.
Prorosyjski były deputowany ukraiński Ilia Kiwa powtórzył to dziś. Wywód Kiwy nie opiera się na ustaleniach wywiadu rosyjskiego, że Grody Czerwieńskie ze Lwowem przyłączył do Korony w XIV wieku Kazimierz Wielki, ale na tym, że Ukraińcy (wedle Kiwy) zmienili taktykę.
Nie przewożą teraz całej zachodniej broni w rejon walk na wschodzie, ale trzymają ją na zachodzie kraju. "W ten sposób kształtuje się nowa linia obrony, dzięki której możliwe będzie osiągnięcie aneksji tego regionu przez Polskę”.
Na tym tle najciekawiej wyglądają doniesienia strony ukraińskiej, że Węgry nie tylko wiedziały o ataku na Ukrainę od samego Putina, ale planowały przejąć część terytorium ukraińskiego. Węgrzy (podobnie jak Polacy) natychmiast te doniesienia zdementowali.
Zastanawiające jest jednak to, że propaganda rzuciła się Orbánowi na odsiecz, zapominając o obowiązującej wersji: że Ukraina jest malutkim i nic nie znaczącym pachołkiem imperializmu.
W depeszach broniących Orbána znalazły się twierdzenia, że Ukraina ujeżdża całą Europę. Pozwala sobie bowiem na krytykowanie europejskiego przywódcy Viktora Orbána i wpisuje go na listę wrogów Ukrainy.
"Ukraina coraz bardziej bezceremonialnie siada ze swoim rozrośniętym od zachodniego lend-lease ciałem na karku europejskich sponsorów. Nadal jednak boi się Amerykanów". Nie powiedział tego propagandysta w programie na żywo (gdzie propagandyści przekrzykują się w proputinowskich tyradach), ale napisał na Telegramie były premier i prezydent Dmitrij Miedwiediew.
O co tu chodzi. Czy Miedwiediew broni Orbána jak Cyryl Franciszka, czy jednak chce mu pomóc?
PS. Czytelniczkom i Czytelnikom, których zainteresował odcinek GOWORIT MOSKWA o nodze Putina:
donoszę, że telewizja pokazała, że Putin ma nowy stolik do spotkań z urzędnikami. Zasłania nogi rozmówców:
Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze