0:000:00

0:00

W poprzednich latach Putin orędzia miał już za sobą. Widać, że wersja zdarzeń na ten rok nie jest jeszcze ustalona. Pytany o orędzie rzecznik Putina Pieskow powiedział dziś (w czwartek 28 kwietnia), że nie zna terminu. Ale jeśli chodzi o wystąpienia Putina, to nie wolno lekceważyć takiego wystąpienia jak wczorajsze w Petersburgu.

Przeczytaj także:

Putin pogroził tam Zachodowi błyskawicznym uderzeniem, jeśli spróbują zaangażować się w Ukrainie: “Jeśli ktoś będzie chciał interweniować w sytuację na Ukrainie z zewnątrz i stworzyć strategiczne zagrożenie dla Rosji, to uderzenie będzie błyskawiczne. Rosja ma do tego wszelkie narzędzia, którymi nikt inny nie może się teraz pochwalić".

Propaganda straszy wojną atomową

Propagandyści Putina potraktowali to serio. Wszystkie medialne gwiazdy Kremla weszły w nastrój bojowy i zapowiadają trzecią wojnę światową, gdyż “nie można sobie wyobrazić, żeby Putin, Władymir Władymirowicz, mógł się poddać” (Margarita Simonian w programie Władymira Sołowiowa).

Być może propaganda oswaja Rosjan z najczarniejszym scenariuszem wojny atomowej. Ale — dopóki nie mamy terminu orędzia Putina — nie można być tego pewnym. W jego wczorajszym wystąpieniu był bowiem jeszcze jeden wątek: Putin ogłosił, że będzie bronił dziennikarzy w Rosji.

Putin straszy propagandę

W poniedziałek Putin ogłosił, że zapobiegł zamachowi na swoich czołowych propagandystów z Sołowiowem na czele (spiskowcy mieli się też zamachnąć na wspomnianą już szefową "Russia Today" Margaritę Simonian, Dmitrija Kisielowa, autora niedzielnych "Wiesti Tygodnia" oraz Olgę Skabajewą z Jewgienijem Popowem, prowadzących program publicystyczny "60 minut").

Spisek organizowało sześciu Rosjan w mieszkaniu, gdzie zbierali naboje, koktajle Mołotowa i montowali domowe ładunki wybuchowe. Przesłuchani przez FSB powiedzieli, że zabić Sołowiowa kazała im Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (w sądzie wszystko odwołali i do niczego się już nie przyznają).

Sołowiow zrozumiał, o co chodzi, i natychmiast oskarżył o organizację “zamachu” samego prezydenta Ukrainy Zełenskiego.

W środę jednak Putin wrócił do tematu. Powiedział, że będzie chronił dziennikarzy. Choć (uwaga!) nie może każdemu zapewnić osobistej ochrony. Propagandystom z listy Putina musiała ścierpnąć skóra. Putinowi wielu przypisuje organizowanie zamachów terrorystycznych w Rosji na przełomie tysiącleci po to, by mobilizować ludzi wokół siebie.

Propagandyści zapewne nie mogą wykluczyć, że nie zostanie im przeznaczony zaszczytny los "ofiary terroryzmu". Przekonują więc od wczoraj, że żywi nadadzą się Putinowi bardziej.

Takie wyjaśnienie wojennego zapału propagandy też powinniśmy brać pod uwagę. Przemawia za tym także ostatnia medialna aktywność Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Od kilku dni informuje co i rusz o odkryciu kolejnego "terrorystycznego spisku": komunikaty mówią o zatrzymaniu "zwolenników ukraińskich nazistów", którzy w mieszkaniu mieli broń i "nazistowską literaturę" (czyli cokolwiek). Wersja z "zamachem terrorystycznym" jest więc gotowa do odpalenia. I nikt nie będzie mógł oskarżyć FSB, że nie starała się przeciwdziałać terroryzmowi

Putin straszy, żeby uspokoić Rosjan

A wojenne groźby Putina mogą być efektem obaw, że Ukraińcy przy pomocy zachodniej broni zaatakują Rosję. Propaganda chce więc upewnić Rosjan, że Putin robi wszystko, by ich obronić.

Na taką interpretację naprowadza wypowiedź rzeczniczki MSZ Marii Zacharowej: “Kraje zachodnie otwarcie wzywają Ukrainę do ataku na terytorium Rosji przy użyciu broni, którą dostarczają do Kijowa”.

I dalej Zacharowa: "Przestępcza działalność Sił Zbrojnych Ukrainy na terytorium Federacji Rosyjskiej nie może pozostać bez odpowiedzi. Chciałabym, aby Kijów i zachodnie stolice poważnie potraktowały oświadczenia Ministerstwa Obrony naszego kraju, że dalsze prowokowanie Ukrainy do ataków na rosyjskie cele z pewnością doprowadzi do ostrej reakcji Rosji”.

Putin chce teraz rozbioru Ukrainy?

Tymczasem z Kremla płyną sugestie, że teraz Putinowi chodzi po głowie nie tyle wojna atomowa, co podział Ukrainy. Wątek ten pojawił się w depeszach agencyjnych kilka dni temu. Wczoraj wspomniał o nim Nikołaj Pietruszew, bliski Putinowi sekretarz Rady Bezpieczeństwa.

Dziś jednak mamy prawdziwą bombę.

„Według informacji otrzymanych przez rosyjską Służbę Wywiadu Zagranicznego, Waszyngton i Warszawa pracują nad planami ustanowienia ścisłej wojskowo-politycznej kontroli Polski nad »swoimi historycznymi posiadłościami« na Ukrainie" – ujawnił dyrektor Służby Siergiej Naryszkin.

Na zdjęciu u góry — ćwiczenia polskich żołnierzy. Screen z materiału "Wiesti", odpowiednika "Wiadomości", o tajnych planach Polski względem zachodniej Ukrainy.

"Według wywiadu rosyjskiego pierwszym etapem »zjednoczenia« będzie wkroczenie polskich wojsk do zachodnich regionów Ukrainy pod hasłem ochrony ich przed rosyjską agresją. Warszawa omawia warunki tej misji z administracją Bidena. Według wstępnych porozumień odbędzie się ono bez mandatu NATO, ale z udziałem »chętnych państw«" - demaskował knowania Zachodu Naryszkin.

„W tych częściach Ukrainy, w których zagrożenie bezpośredniego zderzenia z Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej jest znikome, planowane jest rozmieszczenie tzw. kontyngentu pokojowego. A priorytetem »misji bojowych« Wojska Polskiego będzie stopniowe przejmowanie kontroli nad strategicznymi obiektami od Gwardii Narodowej Ukrainy.

Według wyliczeń polskiej administracji prewencyjna konsolidacja na zachodzie Ukrainy z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do rozłamu w kraju. W tym samym czasie Warszawa w zasadzie otrzyma pod kontrolę terytorium, które obejmie za pomocą »polskich sił pokojowych«. W rzeczywistości mówimy o próbie powtórzenia »układu« historycznego dla Polski po I wojnie światowej, kiedy zbiorowy Zachód, reprezentowany przez Ententę, uznał prawo Warszawy do zajęcia najpierw części Ukrainy w celu ochrony ludności przed »bolszewikami«, a następnie włączenie tych terytoriów w skład państwa polskiego" — wyjaśnił Naryszkin.

"Polska od 2014 roku opracowuje scenariusz zajęcia zachodnich regionów Ukrainy" – powiedział RIA Nowosti doktor nauk politycznych, docent Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego na Wydziale Polityki Światowej Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego im. M.V. Łomonosow Aleksiej Fenienko.

Jego zdaniem NATO tylko zaaprobuje taką decyzję Polski, ponieważ utrzyma przynajmniej część Ukrainy pod kontrolą.

„Ten scenariusz został najpierw przygotowany na wypadek, gdyby Rosja zajęła Kijów. Potem, gdy stało się jasne, że Rosja wycofała wojska z Kijowa i Czernihowa, został tymczasowo przełożony, ale teraz, w związku z ostatnimi wydarzeniami w Donbasie, przygotowują się ponownie dla tego scenariusza” – podkreślił ekspert.

Putin tłumaczy: wszyscy chcą rozbiorów, nic złego nie robimy

Jest w tych "tajnych polskich planach" echo pomysłu Jarosława Kaczyńskiego ogłoszonego w Kijowie i dawno już zapomnianego. Ale — powiedzmy sobie szczerze — jest to odkrycie przygotowane pod odbiorcę wewnętrznego. Na logikę, jaki kraj planowałby z Polską wejść do Ukrainy, skoro wczoraj Putin obiecał straszliwą i błyskawiczną odpowiedź bronią, jakiej nikt nie ma.

Wieczorne "Wiesti" materiał o zaborczych planach Polski zaczęły od dementi Warszawy: nie ma takich planów. Ale następnie komentatorzy wyjaśnili, że Polacy zawsze marzyli o odzyskaniu Kresów, więc marzą nadal, bowiem Kresy zdobył dla Polski Kazimierz Wielki.

Następnie propaganda pokazała mapę Polski, ale nie z XIV a z XX wieku:

[caption id="attachment_492562" align="alignnone" width="2048"]

"Wiesti" tłumaczą rosyjskim widzom, o co chodzi z Kresami (screen, 28.04.2022)[/caption]

"Wiesti" podają nawet takie ustalenia wywiadu, że Iwano-Frankowsk przed II wojną nazywał się Stanisławów (screen)

Kombinacja z odzyskiwaniem przez Polskę “historycznych ziem” zgodna jest z myśleniem władców Kremla o polityce zagranicznej: masz interes historyczny, masz prawo interweniować (wspomniany tu Sołowiow kpił ostatnio z Polski, że taka jest niezależna, a przecież w Warszawie “my byli”; na takim poziomie odbywa się tam debata o wojnie — nikt nie przypomniał Sołowiowowi, że w Moskwie Polaczki “toże byli”, tylko w 1612 roku).

Pomysł z rozbiorem Ukrainy miał już w 2014 roku zmarły niedawno nacjonalistyczny rosyjski polityk Władymir Żyrinowski (ogłaszał to, czego wtedy Putinowi nie wypadało mówić). Te same wyobrażenia o historii i wynikających z niej praw ubrał w poniedziałek w wywód dyplomatyczny szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow:

„Odmawia się nam prawa do obrony własnych granic i terytoriów, na których mieszkają Rosjanie i którzy jako Rosjanie byli przez wiele lat uciskani, poddawani bombardowaniu, zastraszaniu, naruszaniu ich praw do języka, kultury, tradycji”.

Jeśli komuś – tak ja mnie* – wywód ten skojarzył się z wywodami Hitlera o konieczności pomocy Niemcom sudeckim, to ostrzegam: od niedzieli w Rosji wchodzi prawo karzące grzywną lub aresztem za publiczne porównywanie roli ZSRR i nazistowskich Niemiec w II wojnie światowej.

“Trzeba zrobić wszystko, aby zachować prawdę o Wielkim Zwycięstwie. Próby pisania historii na nowo muszą być poważnie stłumione” – przypomniał dziś przewodniczący Dumy Wiaczesław Wołodin.

*) Hitler: “Moja cierpliwość jest na wyczerpaniu... Decyzja należy do pana Beneša: pokój albo wojna. Albo przyjmie tę ofertę i odda nam Niemców, albo sami sobie wolność wywalczymy" (Allan Bullock, “Hitler i Stalin”, tom 2, s. 71, Warszawa 1994)

Od początku napaści Rosji na Ukrainę śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami? Nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziesz pod tym tagiem.

Grafika: rozbłysk a w srodku oko (Saurona?)
Rosyjska propaganda: rys. Weronika Syrkowska/OKO.press

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze