0:000:00

0:00

Czwartek, godzina 17:00. Na facebookowej grupie „Sklep PGG. Jak kupić węgiel” ludzie zaczynają narzekać: „Poddaję się, to nie na moje nerwy. Trudno, mama będzie paliła szmatami”, „Kupić węgiel w PGG to jak wygrać milion w totka”, „Rzucają okruchy na pusty talerz”, „Polska śpi na węglu, a kupić się nie da”, „Mieszkam obok trzech kopalni, codziennie widzę z ogródka ciężarówki wyjeżdżające z węglem, a nie udało mi się kupić ani jednej tony”, „Kupujcie kufajki i grube pierzyny na zimę”.

Frustracja rośnie, lato się kończy, a stronę PGG odwiedzają dwa razy w tygodniu tysiące chętnych. Firma wrzuca węgiel na stronę w każdy wtorek i czwartek około godziny 16:00. Żeby ogrzać dom, potrzeba średnio 4-5 ton węgla. Do sklepu PGG każdorazowo trafia zaledwie 25-70 tysięcy ton opału.

NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

Musisz być szybkim gościem i tylko klikać, i klikać

Mój rozmówca Rafał jest czynnym policjantem z Mazur. Ma 30 lat, mówi, że siebie i najbliższą rodzinę zaopatrzył w węgiel już w marcu. – Podsłuchałem, jak kolega opowiadał znajomemu o sklepie PGG. Tłumaczył, że węgiel rzucają na stronę o 07:00 rano i trzeba być bardzo szybkim, bo po kilku minutach już znika. Sprawdziłem, faktycznie można było kupić węgiel w bardzo atrakcyjnej cenie. W styczniu była różnica kilkuset złotych na tonie. W PGG tona kosztowała około 800 zł, a na lokalnych składach, podobnej jakości węgiel kosztował 1400-1500 zł – mówi Rafał.

Przed pierwszymi zakupami zrobił research. Sprawdził sklep, przeczytał regulamin, znalazł fora z radami. – Na podstawie informacji, którymi dzielili się kupujący, zacząłem polowanie na węgiel. Pierwszą tonę kupiłem dość szybko, za drugim posiedzeniem. Za pierwszym razem byłem za wolny, ale poznawałem sklep, co trzeba kliknąć, co wpisać. To była taka szkoła. Podejrzałem, zobaczyłem, jak w to się gra – opowiada.

W skrócie: trzeba było zmieścić się z zamówieniem w około dwie minuty. – Na początku roku węgiel był wrzucany na stronę w różnych godzinach, między 06:00 a 14:00. Ale nie trzeba było siedzieć cały dzień przed komputerem i odświeżać strony. Wystarczyły proste wtyczki, które robiły to za ciebie i szybko udawało się wyłapać, kiedy dodali węgiel. A później musiałeś być tylko szybkim gościem, klikać, klikać i zamówienie złożone.

Rafał zamówił pięć ton dla siebie, a później jeszcze dla rodziców i teściów. – Od początku marca śpią spokojnie i nie przejmują się medialnymi doniesieniami o węglu. Zimą będą mieli ciepło. Ja mam już węgla na dwa sezony. Kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, ceny węgla poszybowały, nie było szans, żeby spadły, więc kupiłem od razu. Nie żałuję. Raz trafiłem nawet na okazję: 650 zł za tonę trochę drobniejszego węgla z dostawą do domu.

Kiedy bot kupuje ci węgiel

Zgodnie z aktualnymi zasadami Polskiej Grupy Górniczej, na jeden zarejestrowany piec można kupić do pięciu ton węgla. Przy zakładaniu konta na stronie PGG należy podać m.in. adres gospodarstwa domowego, w którym węgiel zostanie użyty oraz kopię deklaracji z Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. Zasady te wprowadzono dopiero 18 kwietnia.

- Do kwietnia węgiel na stronie PGG można było kupić znacznie łatwiej. Potężne ilości kupowali właściciele składów węgla i odsprzedawali go dwa, a nawet trzy razy drożej. Później działały też boty, które uniemożliwiały zakupy zwykłemu Kowalskiemu – tłumaczy mi Rafał.

O boty zapytałam Cezarego Dziekońskiego, programistę z Warszawy. – To rodzaj aplikacji, która służy do automatyzacji zakupów. Program wykonuje specjalny algorytm zawierający kolejne kroki zakupów – od logowania, przez dodanie do koszyka, aż do złożenia zamówienia. Ludzie używają botów do kupowania produktów, które są sprzedawane w ograniczonym zakresie albo kiedy cena zmienia się znacząco i chcą dostać coś w tej najniższej występującej okresowo. Bot pomaga być szybszym, niż kiedy ręcznie klikamy w sklepie. Zakup jest błyskawiczny, nie jest ograniczony naszym refleksem.

Polska Grupa Górnicza zdała sobie jednak sprawę z problemu i wprowadziła dodatkową weryfikację klientów.

Na nieuczciwych zakupach złapano kilkoro oszustów. Wśród nich byli m.in. właściciel i dwaj pracownicy składu opałowego z Małopolski.

Kupowali węgiel wykorzystując dane byłych klientów i fałszowali dokumenty potrzebne do odbioru opału. W ten sposób mieli kupić nawet kilkaset ton. Teraz mogą trafić do więzienia nawet na osiem lat.

Przeczytaj także:

Pomogę polować na węgiel. Tanio!

Mimo wprowadzonych przez PGG ograniczeń, zakup węgla na stronie i tak graniczy z cudem. Szczególnie dla osób wykluczonych cyfrowo lub tych, które zwyczajnie tracą cierpliwość po kilku miesiącach nieudanych prób. Fora „węglowe” pełne są więc ogłoszeń o „odpłatnej pomocy”.

- Pod koniec marca powiedziałem znajomym, że udało mi się kupić tanio węgiel. Na początku nie było dużego zainteresowania, bo dopiero skończył się sezon grzewczy. Ale dwie osoby poprosiły o pomoc. Powiedziałem, że nie daję gwarancji, ale że moim zdaniem to kwestia dwóch-trzech sesji i węgiel będzie u nich w domu za dwa tygodnie. Od tego się zaczęło – mówi Rafał. Akurat ma wolną chwilę, żeby porozmawiać, jest z synem na rybach.

Opłatę za „polowanie na węgiel” odbiera dopiero po udanych zakupach. Za tonę zdobytego węgla liczy sobie 150 zł. – Cena z moim pośrednictwem to dla klienta około 1600 zł. Jak na dzisiejsze realia to okazja. Dużo taniej niż na składach. To nie wymaga ode mnie dużo pracy. Dwie godziny w tygodniu przy komputerze. Przełączam się na zakładkę PGG i zaczynam polowanie. Każdy tydzień to zamówienie, zawsze coś wchodzi – tłumaczy.

Policjant przyznaje, że czasem poluje w pracy. Zabiera laptopa, zdarzyło mu się też sfinalizować zakup węgla w telefonie. Miesięcznie dorabia na węglu około 4 tysięcy złotych, ale wie, że są grupy, które węgiel zamawiają zawodowo. – Mają większą wiedzę ode mnie, w grę wchodzą dużo wyższe sumy. Myślę, że gdybym się ogłosił, codziennie dostawałbym kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt telefonów. Ale działam na zasadzie poczty pantoflowej. Sąsiad pochwali się sąsiadowi, że przywieźli mu węgiel dzięki mojemu pośrednictwu i zgłaszają się kolejni. Staram się nie odmawiać, przesuwam tylko na dalsze terminy. Ale nigdy też niczego nie obiecuję. Tłumaczę, że to w zasadzie loteria i wymaga czasu. A staram się też po prostu edukować ludzi, żeby sami kupowali na stronie PGG, bo nie jestem w stanie zaopatrzyć wszystkich, którzy się do mnie zgłaszają – mówi.

Rafał zna takich, którzy „nie wytrzymali presji” i kupili tonę węgla za ponad 3 tysiące złotych.

– Miałem nawet klienta, który zadzwonił i powiedział, że zamówił już ten drogi węgiel ze składu. Poradziłem mu, żeby to zamówienie anulował. Mieliśmy dużo szczęścia, dwie tony taniego ekogroszku zamówiłem mu przy pierwszej sesji. Dziękował mi przez tydzień.

Rafał miał też starszą klientkę, która zastanawiała się, czy bank udzieli jej kredytu na węgiel. – Była się, że nie ogrzeje domu i zimą będzie nosiła kilka swetrów i grube rękawice. Kupiłem jej pięć ton taniego węgla luzem. Popłakała się ze szczęścia – wspomina.

Policjant denerwuje się, kiedy pytam, czy węglowe pośrednictwo nie jest czymś nieetycznym i sprzecznym z jego zawodem. – Przecież pomagam ludziom! Nie ogłaszam się publicznie. Poza tym ceny w PGG poszły w górę, a ja swoją prowizję zostawiłem na tym samym, niskim poziomie. Te osoby potrzebują pomocy i nie mają problemu, żeby mi zapłacić za poświęcony czas. Rozliczamy się gotówką do ręki i tyle.

Cierpliwość, instrukcja i dobra przeglądarka, nazwy nie zdradzę

Rafał tłumaczy, że za udanymi zakupami w sklepie PGG stoi kilka zasad. – Po pierwsze odpowiednia przeglądarka. Nie zdradzę jaka, bo to moja tajemnica handlowa, ale jeśli ktoś bardzo będzie chciał, to na pewno znajdzie jej nazwę. Dziesiątki otwartych jednocześnie zakładek działały jeszcze w kwietniu, ale teraz otwierajcie jedno, maksymalnie dwa okienka. No i trzeba dobrze przeczytać instrukcję, unikniemy błędów, które wyskakują wielu kupującym – tłumaczy.

Wśród najczęstszych błędów, jakie robią klienci sklepu PGG, Rafał wymienia: niedokładne uzupełnienie profilu, niepodanie deklaracji CEEB i brak cierpliwości. – Widziałem, jak denerwowali się moi znajomi. Trzeba się po prostu obyć ze sklepem, złapać połączenie z serwerem i do koszyka! Jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami węgla! – mówi.

Policjant ostrzega, że na facebookowych grupach jest wielu oszustów, zakładają nieprawdziwe konta, biorą zaliczkę, a potem znikają. Płacić powinniśmy dopiero, gdy węgiel uda się zamówić. I uważać, komu podaje się swoje dane. Myślę, że każdy ma sąsiada lub kogoś w rodzinie, kto zamówił węgiel na stronie PGG. Mają już odpowiednią wiedzę i może się nią podzielą. Na pewno nie warto czekać na pomoc od rządu. Jestem pewien, że nie wszyscy kupią węgiel na PGG i będą w stanie zimą ogrzać dom – dodaje Rafał.

Polaku, przykręć ogrzewanie

PGG chwali się na swojej stronie, że od początku sprzedaży węgla luzem dostępnego w swoich kopalniach, obsłużyło 136 887 klientów, do których trafiło 684 435 ton w atrakcyjnej cenie. (Stan na 22 sierpnia 2022). Kolejne tony w najbliższych tygodniach kupią zaznajomieni z najnowszymi sztuczkami lub bardzo szybcy internauci. Reszta będzie skazana na dużo wyższe ceny lub przykręcenie ogrzewania zimą.

Premier Mateusz Morawiecki przekonywał w lipcu, że „węgla w Polsce nie zabraknie, a statki z węglem z importu płynęły, płyną i będą płynąć”, ale specjaliści nie są tak optymistyczni jak politycy.

Dominik Brodacki, analityk ds. energetycznych Polityki Insight: - Zwróciłbym uwagę na dodatkowy aspekt, o którym wspominał już były prezes PKP Cargo Czesław Warsewicz. Import węgla to jedynie 1/3 sukcesu, dowiezienie go na granicę teoretycznie nie jest wielkim problemem. Dużo poważniejsze kłopoty może sprawić rozwiezienie go po kraju, to kolosalna sprawa. Trzeba przestawić cały łańcuch dostaw i zbudować na nowo sposoby dystrybucji tego surowca i to w tempie ekspresowym. Polityka informacyjna rządu w tej sprawie nie jest zbyt pomocna, a usprawnienie tego procesu wymaga zdecydowanych, szybkich działań, których, póki co, nie widać – mówi analityk.

Zdaniem Brodackiego jest ryzyko, że luka w przypadku węgla opałowego wyniesie około 2,5-3 mln ton.

- Nie jesteśmy w stanie dokładnie powiedzieć, ile węgla opałowego będą potrzebowały w tym roku gospodarstwa domowe. Możemy jedynie szacować, że będzie to około 10-11 mln ton, jak w ubiegłym roku. Te historyczne dane pomagają nam tylko częściowo, bo wielu Polaków zostanie po prostu zmuszonych do zmniejszenia zużycia i przykręcenia ogrzewania w domach w związku z wysokimi cenami tego surowca. [Od ubiegłego roku węgiel podrożał nawet o 300 proc. W 2021 roku kosztował ok. 800-1000 zł za tonę, dziś 2000-3000 zł – red.] Wzrost importu spowodował co prawda, że luka węgla opałowego wykorzystywanego przez gospodarstwa domowe zmalała do 2,5-3 mln ton, ale to nadal około 25 proc. zapotrzebowania w tej grupie odbiorców – mówi Brodacki.

Ile jest wart dodatek węglowy?

Na otarcie łez rząd proponuje dodatek węglowy. Ustawę w tej sprawie podpisał 11 sierpnia prezydent Andrzej Duda. Wsparcie w wysokości 3 tysięcy złotych przysługuje wszystkim gospodarstwom domowym, które ogrzewają się węglem lub paliwem węglopochodnym, które zawiera co najmniej 85 proc. węgla kamiennego.

- Ten ruch odpowiada na potrzeby Polaków, ale jedynie częściowo. Nie zagłębiając się już w skutki pozawęglowe, jak inflacja, to przecież trzeba przede wszystkim założyć, że ten surowiec w ogóle będzie na składach. Bo co z tego, że ktoś ma do dyspozycji kilka tysięcy złotych, jeśli węgla nie ma gdzie kupić – tłumaczy Dominik Brodacki.

A sytuacja wielu składów węgla jest dramatyczna. „Rzeczpospolita” alarmowała, że w niektórych opału nie było już od kwietnia. „Sprawa jest poważna, a właściciele już zamykają biznesy albo zaraz to zrobią. Mamy obecnie krajowego monopolistę (PGG), który stara się zbudować nową sieć autoryzowanych sprzedawców węgla” – powiedział dziennikowi Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. Już pod koniec lipca PGG rozwiązała dotychczasowe umowy z autoryzowanymi sprzedawcami, a wcześniej miała nie wywiązywać się z zawartych kontraktów i po prostu nie dostarczać surowca. I choć przedstawiciele Polskiej Grupy Górniczej przekonują, że nie rezygnują z pośredników, a chcą wyłącznie zawrzeć z nimi „nowe umowy”, odświeżona sieć dystrybucji ma powstać dopiero za kilka tygodni. „Rzeczpospolita” zwraca też uwagę, że warunki udziału w nowej sieci mają być wyśrubowane i dotyczyć m.in. stosunkowo wysokiego zabezpieczenia finansowego.

Na razie wielu Polaków jest więc skazanych na zakupy w sklepie PGG. – Wszelkie pośrednictwo w tym zakresie może budzić kontrowersje i wielkie ryzyko wyłudzenia danych czy oszustwa, ale z drugiej strony: wyobrażam sobie 80-letnią panią z podlaskiej wsi i nie wiem, w jaki sposób ma zapewnić sobie węgiel. Przecież ani nie dojedzie do niej pociągiem, ani nie kupi go w sklepie internetowym, a to właśnie tam PGG przekierowało znaczną część wydobycia – przyznaje Dominik Brodacki.

Ale dlaczego pani tak oczernia?

Sprawdzam oferty z facebookowej grupy „Sklep PGG. Jak kupić węgiel”.

„Sprzedam pięć ton ekogroszku, cena 1200 tona” – pisze Ryszard. Jego konto na Facebooku istnieje od 30 minut, bo pół godziny przed publikacją wpisu na forum dodał jedyne zdjęcie i jednego znajomego. Ale pod jego ogłoszeniem błyskawicznie pojawiają się dziesiątki komentarzy.

Oferuje odbiór osobisty w okolicach Zamościa lub dowóz. Martwię się, czy dostarczy mi węgiel na Mazury. „Mam kolegę, który ma swój transport i dowiezie bez problemu. Wtedy 6500 zł za całość” – pisze. Właściciel drogocennego ekogroszku dodaje, że potrzebna będzie przedpłata 1000 zł blikiem. „Ale tylko na bankomat, na numer telefonu nie da rady, bo nie mam konta bankowego” – uściśla.

Kiedy dzwoni, by ustalić ze mną szczegóły, tłumaczy, że może podjechać za chwilę do bankomatu, a ja mam tylko wygenerować kod blik, podać mu go i zatwierdzić wypłatę. I wtedy spełni się moje węglowe marzenie, ekogroszek dostanę w sobotę, zafoliowany na paletach.

„Kupiłem w zeszłym roku ponad 10 ton, a później zmieniłem ogrzewanie na gaz i zostało mi 5 ton, leżą zaworkowane w piwnicy. Nie będę sprzedawał drożej, jestem uczciwym człowiekiem. Dostałem go w lokalnym punkcie koło Zamościa za około 1200 zł, a najtańszy teraz jest za 2700 zł. Więc sama pani widzi, dobra okazja” – rozwiewa moje wątpliwości Ryszard. Kiedy dopytuję, czy nie stracę tysiąca złotych, denerwuje się. – Ale dlaczego pani tak oczernia? Można przyjechać, zobaczyć, odebrać – deklaruje. Niestety ani zdjęcia węgla w piwnicy, ani adresu Ryszarda, nie dostaję. Miały przyjść w wiadomości zaraz po naszej rozmowie.

Następne ogłoszenie. „Pomogę zamówić węgiel na PGG. Tylko orzech lub kostka! Pisz na priv, nie odpisuję na komentarze”. Piszę więc priv.

Chcę zamówić 5 ton węgla dla rodziców. Przyznaję, że mam z tym kłopot od wiosny i powoli kończą mi się pomysły, a zakupy w sklepie PGG przerastają moje możliwości. „Mogę pomóc. Mam ostatnie wolne miejsca na ten tydzień. Cena za pomoc 700 zł, płatne tylko jak się uda” – odpisuje Maja z pustym kontem na Facebooku. Nie chce podać swojego numeru telefonu, woli rozmowę przez Messengera i tłumaczy, że potrzebuje mojej deklaracji CEEB, numeru konta bankowego i numeru PESEL. „To są informacje, jakich wymaga PGG. Może mi pani też dać hasło do utworzonego już konta, ale i tak ściągnę z niego tylko dane, a na potrzeby zamówienia stworzę nowe” - dodaje.

Kiedy dopytuję, jaka jest gwarancja, że uda się złożyć zamówienie, Maja odpisuje, że ma „dużą skuteczność”. Wszystko ma zależeć od rodzaju węgla i ograniczeń, jakie podam. „Jak zamówię, to informuję i wysyłam zdjęcie, i proszę o przelew błyskawiczny dla mnie. Wtedy daję dane do konta, gdzie jest zamówienie na węgiel” – wyjaśnia Maja.

O oszacowanie ryzyka proszę Cezarego Dziekońskiego. – Pomijając fakt, że takie zachowania są niezgodne z regulaminem sklepu, udostępnianie swoich danych jest bardzo ryzykowne. Z konkretnym numerem PESEL można założyć w PGG tylko jedno konto. Warto też pamiętać, ze osoba, która zapewnia, że prześle nam zrzut ekranu po zakupie, nie daje nam żadnej pewności, że tego zakupu rzeczywiście dokonała. Bardzo prawdopodobne jest, że jedynie spreparuje zdjęcie. To dziecinnie proste, polega na edycji zawartości strony w przeglądarce. Co więcej, tacy nieuczciwi pośrednicy mogą założyć konto na nasze dane (jeśli im je udostępnimy), pobrać od nas prowizję za swoją „pomoc”, a dodatkowo uniemożliwić nam zakup węgla w przyszłości. Moim zdaniem w sytuacji, gdy poruszanie się po sklepie PGG sprawia nam trudności, jedynym sposobem jest poproszenie o rady kogoś z rodziny lub bliskich znajomych – tłumaczy specjalista.

Na potwierdzenie swoich słów wysyła mi zrzut ekranu rzekomych zakupów z moim imieniem i nazwiskiem. Stworzenie fejkowego zdjęcia zajęło mu mniej niż minutę.

Udostępnij:

Ewa Walas

Dziennikarka z wykształcenia i zamiłowania. Pisze i wydaje w serwisach lifestylowych Gazeta.pl. Wcześniej związana z Wirtualną Polską i Dziennikiem Bałtyckim. Lubi reportaż, koty i małe miasteczka.

Komentarze