0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Wyniki konkursów na granty ministra kultury budzą kontrowersje niemal co roku. Często wskazują na nie ci, którzy nie otrzymali dofinansowania swoich kulturalnych działań. W poprzednich latach wątpliwości skupiały się między innymi na politycznym ukierunkowaniu środków, które często wspierały organizacje katolickie, patriotyczne czy nacjonalistyczne. Po ponad roku od zmiany władzy twórcy mieli nadzieję na nowe otwarcie. Wokół wyników konkursu rozdzielającego pieniądze na działalność muzyczną znów niestety jest głośno.

Kolejny raz wątpliwości dotyczą podziału środków, choć teraz trudno wskazać na ideologiczny skręt resortu. Mimo to środowisko twórców i organizatorów wydarzeń muzycznych głośno protestuje. Pieniądze trafiły do bogatych, którzy bez problemu by sobie bez nich poradzili, a potężne kwoty znacznie przewyższające przypuszczalne koszty popłynęły do inicjatyw, z których potencjalną wartością można się kłócić. Tak zdecydowanego sprzeciwu wobec wyników naboru nie było przez całe osiem lat PiS-u.

„Niezal" protestuje

„Jako przedstawiciele środowiska muzyki niezależnej – elektronicznej, eksperymentalnej oraz działań interdyscyplinarnych opartych na sztuce dźwięku i swobodnej improwizacji – wyrażamy głębokie zaniepokojenie decyzją MKiDN i komisji eksperckiej, która pomija wiele istotnych inicjatyw reprezentujących całe sceny oraz gatunki muzyczne" – piszą w liście otwartym do ministry kultury Hanny Wróblewskiej i szefa Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca Lecha Dzierżanowskiego twórcy i organizatorzy wydarzeń. Pod listem podpisanych jest kilkadziesiąt nazwisk, w tym osoby stojące za krakowskim festiwalem Unsound i warszawską Ephemerą, białostockim Up To Date, trójmiejską inicjatywą Nowe Idzie od Morza i wrocławskim Avant Artem.

To wszystko wydarzenia i inicjatywy, które najczęściej nie mogą liczyć na wielkie pieniądze od sponsorów, starają się mimo inflacji nie podwyższać skokowo cen za bilety, a jednocześnie skupiają się na promowaniu artystów mniej znanych, nieatrakcyjnych dla mediów głównego nurtu. W dużej części chodzi o twórców muzyki eksperymentalnej i ambitnej elektroniki. Dzięki festiwalom mogą zaistnieć na scenie, pokazać się większej publiczności i koncertowym promotorom, a później kontynuować artystyczną karierę, pokazując swoją muzykę w innych miejscach.

W ten sposób wydarzenia te bez wątpienia działają „na rzecz rozwoju kultury muzycznej [...] w Polsce", co wpisane jest również w misję rozdzielającego rządowe środki Narodowego Instytutu Muzyki i Tańca. Mimo to w tegorocznym rozdaniu nie mogły liczyć na wsparcie. Podpisani pod apelem zwracają uwagę na jasny klucz, którym mogło kierować się ministerstwo, wykluczając niektóre nurty z możliwości uzyskania wsparcia. Regulamin grantowego naboru jasno wykluczał takie uprzedzenie.

Poważna jest tylko muzyka poważna?

„W punkcie 4 podkreślono, że »zadania [...] mogą reprezentować bardzo różnorodne gatunki i estetyki muzyczne – w tym zarówno tradycyjne formy przypisane do muzyki klasycznej, jak i różnorodne estetyki powstałe w XX i XXI w., również reprezentujące nurty eksperymentalne lub zaliczane do szeroko rozumianej muzyki popularnej.« Tymczasem dofinansowanie uzyskały niemal wyłącznie projekty związane z muzyką dawną, klasyczną, jazzem, w tym twórczością osób nieżyjących, przy całkowitym pominięciu żywych i cieszących się popularnością inicjatyw niezależnych. To efekt jednorodnego składu komisji eksperckiej, złożonej wyłącznie z przedstawicieli środowisk związanych z muzyką klasyczną" – wskazują podpisani pod apelem.

Czy resort celowo pomija więc elektronikę, czy muzykę alternatywną?

„Nie odnoszę wrażenia, że ktoś robi takie założenia, ale jednocześnie dostajemy dużą ilość dowodów na to, że muzyka elektroniczna nie jest brana na poważnie przez resort" – mówi OKO.press Jędrzej Dondziło, szef białostockiego Up To Date, a także DJ, na scenie przedstawiający się jako Dtekk.

„Doskonale widać, że aby dostać dofinansowanie z programu, najlepiej zajmować się muzyką klasyczną i ewentualnie jazzem lub bluesem” – mówi nam Michał Wieczorek, naczelny polskiej redakcji europejskiej platformy kulturalnej Arte.tv . – „Oczywiście nie jest to warunek wystarczający. Nie uważam też, że muzyka poważna ma nie być dofinansowywana przez państwo (wręcz przeciwnie), lecz, że komisja widzi lepiej na jedno oko i jest w swoich wyborach dość zamknięta i konserwatywna. Pomysłów na rozwiązanie tego problemu jest kilka – od stworzenia bardziej ukierunkowanych gatunkowo programów ministra po rozszerzenie składów komisji eksperckich" – mówi nam Wieczorek.

Przeczytaj także:

25 tys. za jeden podcast

Niektóre z wyborów komisji przyznającej granty mogą budzić zdziwienie. Łącznie 320 tysięcy złotych trafi do spółki STX Music Solutions, działającej między innymi w muzycznym marketingu. 150 tysięcy ma wesprzeć powstanie 6-odcinkowego podcastu, w którym osoby działające na rynku muzycznym. Mają oni zastanawiać się, „jakie działania należy podjąć, żeby zwiększyć popularność koncertów i słuchania muzyki na żywo". To 25 tysięcy złotych za jedną przeprowadzoną rozmowę. 170 tysięcy wesprze należącą do tego samego właściciela agencję w promocji playlist z polską muzyką na platformach streamingowych, takich jak Spotify czy Tidal.

Właściciel obu biznesów, Stanisław Trzciński, od lat obecny na rynku, jest synem kompozytora i założyciela nieistniejącego warszawskiego centrum muzycznego Fabryki Trzciny. Przez lata pracował przy wielu wydarzeniach muzycznych, między innymi przy gali Fryderyków. Oba granty przyznano jego firmom w trybie „rezerwy ministra", a więc jedynie decyzją szefowej resortu kultury, która samodzielnie dysponuje 15 proc. środków.

Temat podchwyciło już Prawo i Sprawiedliwość. Poseł ugrupowania i były wiceminister kultury Stanisław Kaleta wskazał na znajomość Stanisława Trzcińskiego i kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Polityk PiS nazwał wyniki konkursu „ordynarnym wałem" i zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury.

Niezależna kultura nie utrzyma się sama

Twórcy alternatywnej kultury nie podejrzewają ustawienia ministerialnego konkursu, jednak mówią wprost, że pieniądze mogłyby być wykorzystane inaczej. 320 tysięcy złotych, które przeznaczono na projekty Trzcińskiego, mogłyby uratować niejedno niezależne wydarzenie artystyczne – zauważa Jędrzej Dondziło.

„Taka kwota spłaciłaby nasze długi po pandemii„ – wyjaśnia DJ i animator kultury. „Również dzięki takiej kwocie moglibyśmy ustabilizować miejsca pracy przez cały rok dla zespołu, bez konieczności ciągłego poszukiwania zewnętrznego finansowania lub wykonywania przez zespół prac dorywczych. Moglibyśmy osiągnąć stabilność, dzięki której festiwal oraz wszystkie inne wydarzenia kulturalne, które organizujemy, mogłyby się rozwijać i rosnąć. Brak stabilizacji finansowej powoduje, że musisz skupiać się na ciągłym szukaniu rozwiązania dla problemów finansowych, a nie na rozwoju merytorycznym. Kultura zawsze wymaga dofinansowania. Proszę wskazać filharmonię, galerię sztuki czy operę, która będzie mogła się utrzymać jedynie z wpływów z biletów. Jakiego rodzaju koncerty by się jedynie odbywały, gdyby zabrakło wsparcia dotacyjnego? Jest spora różnica między kulturą niezależną a popularną i nie można do kultury niezależnej rozpatrywać pod kątem warunków rynkowych” – twierdzi Dondziło.

Setki tysięcy dla rynkowego giganta

Także samodzielną decyzją ministry Wróblewskiej pieniądze trafią do agencji Alter Art, organizatora największych i najdroższych z polskich letnich festiwali muzycznych, m.in. gdyńskiego Open'era. Wśród sponsorów wydarzenia znajdziemy operatora telefonii Orange i browar Heineken, wśród partnerów McDonald's i Netfliksa czy ekskluzywną markę odzieżową Yves Saint Laurent. Ceny karnetów przekraczają tysiąc złotych. Mimo to resort przeznaczył z rezerwy ministra 107 tysięcy złotych na zaproszenie niezależnych artystów na sceny Open'era.

„Czy największy komercyjny festiwal, z potężnymi sponsorami i poważnym wsparciem samorządu powinien ubiegać się o ministerialną dotację? Uważam, że tak. Czy nie mógłby sam urządzić przestrzeni dla niezależnych, polskich twórców? Jak najbardziej mógłby. Jednak do tej pory tego nie zrobił. Czy te pieniądze można było przeznaczyć na jakąś mniejszą inicjatywę? Jak najbardziej. Czy dotacje na festiwale takie jak Open’er powinny być z tej samej puli, co wspieranie małych, niezależnych przedsięwzięć? Nie" – mówi nam Michał Wieczorek.

„Dotacje powinny wspierać inicjatywy z potencjałem artystycznym, pokazujące bogactwo polskiej (i nie tylko) muzyki, tworzące specjalne projekty, które później mogą się rozwijać samodzielnie. O wadze muzyki jako ważnej części gospodarki już dawno przekonały się kraje zachodnie, które, jak Szwecja, Holandia, Kanada czy Francja mocno dotują trzeci sektor w kulturze, dając przestrzeń na wykuwanie się wartościowych inicjatyw, które nie zawsze przyciągną tłumy, bo też nie jest to ich celem. Wreszcie, musimy pamiętać, że kultura i muzyka (nie tylko akademicka) powinny być obecna również poza największymi ośrodkami, pobudzać tamtejsze życie społeczne i kulturalne" – twierdzi szef polskiego oddziału Arte.

„Proces przyznawania dotacji w ramach programów ministra będzie transparentny, efektywny, sprawiedliwy i dający możliwość realizacji ambitnych, wysokobudżetowych projektów przy zachowaniu równych szans dla mniejszych inicjatyw" – zapowiadała ministra Hanna Wróblewska, ogłaszając nabór na wnioski grantowe. Trzymamy kciuki, być może tę obietnicę uda zrealizować się w przyszłym roku.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze