W grudniu 2019 roku inflacja wzrosła do 3,4 proc. Przez rok żywność zdrożała aż o 7 proc. Wzrost cen najbardziej uderzy ubogich, więcej Polaków będzie żyć poniżej minimum egzystencji. Przy biernej postawie rządu
"Ceny eksplodowały", "Polacy łapią się za kieszenie" - zgodnym chórem donoszą media po publikacji danych GUS o inflacji. Wynika z nich, że ceny produktów i usług konsumpcyjnych w grudniu 2019 wzrosły o 3,4 proc. rok do roku — wobec 2,6 proc. w listopadzie. Tak drastycznego przyspieszenia inflacji nie odnotowano od października 2012 roku.
Podobne dane zebrali ekonomiści z Centrum Badań Analityczno-Ekonomicznych (CASE), którzy w badaniach uwzględniają również zmiany cen usług i produktów w internecie. W grudniu 2019 roku wzrost cen oszacowali na 0,6 pkt. proc. w stosunku do listopada.
Przewidywano, że do końca roku inflacja nie przekroczy 3 proc. Skąd ten niespodziewany wzrost?
"Głównie odpowiadają za nie podwyżki w transporcie, czyli wzrost cen paliw oraz niespodziewanie - żywności, która podrożała o 7 proc"
— tłumaczy OKO.press Adam Śmietanka ekonomista z CASE.
"Być może producenci chcieli odbić sobie straty, a wiedząc, że przed świętami ludzie nie oszczędzają, znacząco podnieśli ceny".
W 2020 roku inflacja dalej będzie rosła. Już w styczniu może wynieść 4 proc., bo zdrożeją m.in.: alkohol i tytoń (podwyżka akcyzy), a także ceny usług np. energii czy wywozu śmieci.
Według Adama Śmietanki tendencje z 2019 roku pokazują, że pierwszym wiarygodnym momentem weryfikacji inflacji będzie początek lutego. "W zeszłym roku dopiero po miesiącu obserwowaliśmy zmiany cennikowe. 6 stycznia 2020 odnotowaliśmy, że w stosunku do pierwszego tygodnia grudnia 2019, inflacja wzrosła o 0,5 pkt. proc." — mówi analityk.
W pierwszym kwartale można się więc spodziewać, że inflacja skoczy nawet do 4,5 proc., przekraczając tym samym o 2 pkt. proc. cel założony przez Narodowy Bank Polski (i o 1 pkt. proc. przewyższając górny limit odchyleń).
Czym to grozi? Wyższe ceny usług i produktów mogą prowadzić do znaczącego wyhamowania konsumpcji, co naturalnie przełoży się na kondycję całej gospodarki. Eksperci uważają, że w długiej perspektywie grozi nam obniżenie tempa wzrostu PKB i stałe podwyższenie wskaźnika cen.
Ale oddziaływanie inflacji na inne wskaźniki gospodarcze to nie wszystko.
Problemem, o którym się zapomina, jest wpływ wzrostu cen na ubóstwo. A to - jak pokazały dane - już wcześniej zaczęło rosnąć.
Pierwszym sygnałem, że po sukcesie 500 plus, trend się odwraca, były dane GUS z 2018 roku. Pełny obraz sytuacji ujawnił raport "Poverty Watch 2019" autorstwa Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (ang. EAPN - European Anti-Poverty Network). Wynika z niego, że w 2018 r.oku skrajne ubóstwo w Polsce wzrosło w każdej grupie społecznej:
Ogólnie w 2018 roku poniżej minimum egzystencji, wynoszącego dziś 503 zł na osobę w rodzinie, żyło 2,1 mln Polek i Polaków, czyli o 422 tys. więcej niż w 2017 roku.
Raport "Poverty Watch" pokazał też, że pierwszy raz od lat, wydatki 20 proc. najuboższych rosły szybciej niż dochody. To odwrócenie trendu, który obserwujemy w całym społeczeństwie - ogólnie bowiem wydatki spadały (w 2018 roku o 0,2 proc. w stosunku do roku 2017), a dochody wciąż dynamicznie rosły.
Relacja pomiędzy ubóstwem i inflacją jest prosta.
„Im wyższe ceny, tym wyższa granica minimum egzystencji czy minimum socjalnego, czyli
więcej gospodarstw domowych przy takich samych wydatkach jak w poprzednim roku spada pod kreskę i jest uznawanych za ubogie”
– tłumaczy OKO.press prof. Ryszard Szarfenberg z EAPN Polska i stowarzyszenia ATD Czwarty Świat.
W przypadku ubóstwa relatywnego ważna jest dynamika średnich wydatków wszystkich gospodarstw domowych, gdyż granicą ubóstwa jest połowa tej wielkości.
„Jeśli ceny rosną, a rodzina chce zapewnić sobie ten sam poziom życia, to musi wydawać więcej na swoje potrzeby. Pytanie co z dochodami? Jeśli zarobki wzrastają równo z inflacją albo szybciej, to inflacja ma mniejsze znaczenie dla poziomu ubóstwa relatywnego, ale w rodzinach ubogich zarobki mogą nie rosnąć lub mogą stanowić tylko niewielką część budżetu” – mówi prof. Szarfenberg.
Jeśli jednak rodzina utrzymuje się głównie ze świadczeń, które nie są zwiększane, to dochody zostają na tym samym poziomie i trudniej zwiększać wydatki.
„I tak właśnie jest w Polsce, gdzie świadczenia nie są waloryzowane” — dodaje analityk i zwraca uwagę, że ludzie ubodzy zawsze ponoszą większe koszty inflacji. „Bardziej odczuwają 7 proc. wzrost cen żywności niż osoby zamożne, bo więcej na nią wydają.
Dlatego przy waloryzacji minimum egzystencji i minimum socjalnego waga koszyka żywnościowego powinna być większa”.
Osuwanie się poniżej granicy skrajnego ubóstwa będzie największe w przypadku rodzin z dziećmi, które utrzymują się głównie ze świadczeń. „Już w 2018 roku skrajne ubóstwo dzieci wzrosło powyżej 1 pkt. procentowego z 4,7 do 6 proc.” – dodaje prof. Szarfenberg.
I nie ma się co dziwić. Od lat nie drgnęła bowiem wysokość zasiłku rodzinnego, który wynosi
95 złotych na dziecko poniżej 5 lat, 124 złote na dziecko w wieku 5-18 i 135 złotych na dziecko uczące się do 24 roku życia.
Takie kwoty nie pozwalają wyjść z ubóstwa.
Poza tym rodziny mogą korzystać z programu 500 plus, ale jak pisało OKO.press, na uwolnieniu dopłat na pierwsze dziecko zyskają głównie rodziny zamożne i klasa średnia. Powód? Większość rodzin ubogich już wcześniej pobierała takie świadczenie, bo mieściło się w progu dochodowym zawieszonym na poziomie 800 zł netto na osobę w rodzinie.
W przypadku osób starszych skrajne ubóstwo rośnie, choć nieznacznie. Za to widocznie powiększyła się grupa osób powyżej 65 roku życia, która żyje w sferze niedostatku.
Między 2016 a 2018 rokiem odsetek wzrósł o 3,5 pkt. proc. - z 33,8 do 37,3 proc. osiągając wyższy pułap niż w roku 2013.
W liczbach bezwzględnych: mamy o ponad 380 tys. więcej seniorów w niedostatku (z 2,1 mln do ok. 2,5 mln).
Osoby starsze korzystają głównie ze świadczeń emerytalnych, a rząd regularnie waloryzuje najniższą emeryturę.
„Oznacza to, że mogą nadążyć za wzrostem inflacji.
Problem ma jednak wciąż powiększająca się grupa seniorów, która żyje z groszowych pseudo-emerytur oraz ci, którzy nie mają prawa do emerytury i muszą korzystać z pieniężnej pomocy społecznej"
– mówi Szarfenberg.
I tłumaczy: "Programy społeczne dla rodzin z dziećmi są mocno eksponowane i hojnie finansowane przez rząd PiS, ale dla osób starszych, żyjących często samotnie, brakuje dobrych rozwiązań, które wychodziłyby naprzeciw problemowi pseudo emerytur albo dramatycznie niskiego zasiłku stałego. Wynosi on dla osoby samotnej maksymalnie 645 zł, ale odlicza się od niego zasiłek pielęgnacyjny, czyli po jego otrzymaniu sytuacja seniora się nie poprawia. Podobnie jest z dodatkiem mieszkaniowym. 645 zł to tylko 69 proc. najniższej emerytury netto, która i tak stanowi tylko około 76 proc. emeryckiego minimum socjalnego.
Zasiłek stały zapewnia więc poziom życia o połowę niższy niż wynosi minimalne zaspokojenie podstawowych potrzeb seniora”
Tych, którzy po zakończeniu pracy otrzymują emeryturę minimalną lub niższą, faktycznie przybywa. W 2013 roku było to 23 tys. osób, pod koniec 2018 roku - już 218,8 tys. W tej grupie aż 50 tys. osób dostaje mniej niż 600 zł.
Jedną z przyczyn przyspieszenia wzrostu liczby seniorów żyjących znacząco poniżej potrzeb jest obniżenie wieku emerytalnego. Ponad 1/3 osób starszych pobierających głodową emeryturę (ok. 18 tys.) nabyło uprawnienia właśnie w 2018 roku. I najpewniej od 1999 roku, gdy w życie weszła reforma emerytalna - główny winowajca niskich emerytur - z różnych powodów nie odprowadzili do ZUS ani jednej składki. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Negatywne skutki inflacji dla osób ubogich powinien amortyzować rząd. Jak może to zrobić? Przede wszystkim systematycznie waloryzując wysokość wsparcia pieniężnego dla rodzin z dziećmi.
Filarami tego wsparcia są program powszechny 500 plus oraz zasiłki rodzinne dla uboższych rodzin. Ale wraz z inflacją, spada realna wartość pomocy. 500 zł z 2016 roku waży o kilkadziesiąt złotych mniej w styczniu 2020 roku. W poprzednich latach:
Prof. Szarfenberg proponuje stworzenie automatycznego mechanizmu waloryzacji świadczeń. „Dziś w ustawie o wsparciu rodziny mamy miękko zapisane, że rząd może, jeśli zechce, podwyższyć wysokość świadczeń. A jeśli rząd postanowi, tak jak w 2009 roku, że ma problemy budżetowe, to może nie podnosić świadczeń nawet przez 6 lat. Zdarzały się też takie sytuacji, gdy określone zasiłki nie były podnoszone nawet przez kilkanaście lat.
W konsekwencji świadczenia są coraz niższe, spada ich wartość, a pomoc jest wciąż dramatycznie niewystarczająca”
– tłumaczy ekspert.
Do tego rząd powinien rozwiązać problem zbyt niskiego zasiłku stałego (również na zasadzie automatycznej waloryzacji) oraz wprowadzić systemowe rozwiązanie problemu groszowych pseudo emerytur.
Bez tego skrajne ubóstwo będzie stale rosnąć, spychając setki tysięcy osób w stan, który zagraża zdrowiu i podstawowemu funkcjonowaniu.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze