Po wykonaniu wyroku TSUE przez sędziego Pawła Juszczyszyna z Olsztyna, w prawicowych mediach zaczęły wyciekać informacje z jego prywatnego życia, stare orzeczenia, a nawet dawna historia z przekroczeniem prędkości. To ma pokazać sędziego jako członka zdemoralizowanej „kasty”, z którą walczy minister Ziobro i rząd PiS. OKO.press sprawdziło te informacje
"Dwa oblicza sędziego Juszczyszyna”, „Sędzia Paweł Juszczyszyn: bohater czy nowy Mateusz Kijowski?”, „Decyzja sędziego Juszczyszyna zrujnowała rolnika. Krewna opowiada o dramacie i śmierci”. To tylko niektóre z tytułów artykułów „demaskujących” sędziego, który jako pierwszy w Polsce wykonał wyrok TSUE dotyczący legalności Izby Dyscyplinarnej i nowej KRS.
Przypomnijmy: sędzia zażądał od Kancelarii Sejmu list poparcia kandydatów do nowej KRS, w tym dla Macieja Nawackiego, prezesa jego macierzystego Sądu Rejonowego w Olsztynie i członka nowej KRS.
Juszczyszyna spotkał za to grad represji. Minister Zbigniew Ziobro odwołał go z delegacji w sądzie okręgowym, rzecznik dyscyplinarny, nominat Ziobry, zrobił mu dyscyplinarkę, a prezes sądu Maciej Nawacki (też z nominacji Ziobry oraz członek nowej KRS) zawiesił go w obowiązkach sędziego. Za Juszczyszynem stanęli jednak murem sędziowie i obywatele w całej Polsce, zbierając się na demonstracjach.
Prawicowe media zaczęły natomiast publikować artykuły „demaskujące” Juszczyszyna. Celował w tym olsztyński portal „Debata”, którego jednym z autorów był poseł PiS Michał Wypij (wiceprzewodniczący klubu PiS w Sejmie), a inny autor przedstawia się tak: „Inkwizytor, chory z nienawiści lustrator nękający biednych kapusiów i poczciwych dziadków z SB. W wolnych chwilach od prześladowania TW pisze bloga”.
To co napisała o sędzim „Debata” podchwytywał w mig portal TVP Info, a potem inne prawicowe media. A za nimi politycy PiS. Zaś w czwartek 5 grudnia materiał o Juszczyszynie zrobiły „Wiadomości” TVP, przedstawiając go m.in. jako bohatera opozycji.
Do tej pory niepokornemu sędziemu wyciągnięto cztery sprawy, które mają się kłaść cieniem na jego sędziowskiej postawie i mają odbrązawiać jego wizerunek jako obrońcy niezależności wymiaru sprawiedliwości. OKO.press sprawdziło te informacje i na podstawie własnych ustaleń rekonstruujemy podstawowe fakty.
To zarzut natury moralnej. „Debata” napisała, że sędzia Juszczyszyn spiera się o 500 plus z byłą żoną, z którą ma dwójkę dzieci. Sędzia wystąpił do miejscowego ośrodka pomocy społecznej, by pieniądze na dzieci były dzielone na byłą żonę (w większej części) i na niego (w mniejszej części). Tłumaczył, że naprzemiennie zajmują się dziećmi, które są u niego po kilka, kilkanaście dni w miesiącu.
Portal wytknął, że Juszczyszyn jako sędzia dobrze zarabia, a jego żona jest urzędniczką, nie dodając jednak, że na kierowniczym stanowisku. Takie zastawienie ma sugerować, że sędzia jest pazerny na część 500 plus, kosztem żony.
OKO.press ustaliło, że owszem sędzia spiera się w urzędach o podział 500 plus. Chciał te środki przeznaczać na kieszonkowe dla dzieci. Sędzia przekonywał, że w trakcie rozwodu podpisał z żoną porozumienie o opiece naprzemiennej. A prawo zezwala w takiej sytuacji na podział 500 plus, pomiędzy małżonków.
Urzędy stanęły jednak na stanowisku, że opieka naprzemienna powinna być określona w wyroku rozwodowym, a nie w porozumieniu. I odmówiły sędziemu. Juszczyszyn zaskarżył to do wojewódzkiego sądu administracyjnego, ale ostatecznie tam przegrał.
Z informacji OKO.press wynika, że sędzia nie jest w sporze z żoną. Wręcz przeciwnie - gdy sprawę opisała „Debata”, dostał od niej wsparcie. Po prostu wkręcił się w prawniczy spór z urzędem o interpretację prawa i zachował się jak prawnik. W dzieci to nie uderzyło.
W 2015 roku w Wilkasach pod Giżyckiem – w obszarze zabudowanym – patrol drogówki zatrzymał samochód jadący 101 km/h. Tyle pokazywał radar. Za kierownicą siedział Paweł Juszczyszyn. Nie przyjął mandatu. Powiedział, że jest sędzią. Zaś Kolegium Sądu Okręgowego w Olsztynie uznało, że wykroczenie drogowe nie jest na tyle rażącą obrazą przepisów, by wszczynać postępowanie dyscyplinarne.
Ale policja uruchomiła procedurę odebrania prawa jazdy i sędzia je chwilowo stracił. Decyzję o tym uchyliło jednak Samorządowe Kolegium Odwoławcze, bo sędzia nie został ukarany za wykroczenie.
Sędzia odwołał się do SKO, bo radary mogą mieć błąd w odczytach w granicach 3 procent. W tej sprawie było to ważne, bo jeśli radar zawyżył prędkość o kilka kilometrów, to sędzia nie kwalifikował się do odebrania prawa jazdy. Choć oczywiście przekroczenie prędkości było ewidentne.
„Debata” pisała, że Juszczyszyn jechał przez Wilkasy brawurowo i że jest piratem drogowym.
Z naszych informacji wynika, że sędzia został złapany przez drogówkę na początku miejscowości. Mogło być tak, że wjeżdżając do Wilkas wytracał prędkość. Nie naraził nikogo na niebezpieczeństwo.
To poważny zarzut wobec sędziego, bo uderza w jego zawodową rzetelność i renomę. Postawił go zastępca rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Michał Lasota. Dotyczą one „podania nieprawdy co do okoliczności faktycznych złożonych wniosków o wyłączenie go [Juszczyszyna – red.] od udziału w dwóch postępowaniach karnych”. O co chodzi, napisała „Debata”.
Według portalu sędzia nie chciał sądzić sprawy kilkunastu policjantów oskarżonych o znęcanie się nad zatrzymanymi i składał niezasadne wnioski o wyłącznie go z tej sprawy.
Czym miał zawinić sędzia? Portal pisze, że sędzia tłumaczył, że przeszkodą w prowadzeniu przez niego tego procesu jest znajomość z sekretarz sądową, z którą rozmawiał o sprawach prywatnych.
Sekretarz sądowa była zaś żoną jednego z oskarżonych policjantów. Portal nie dodał, że sekretarz sądowa to osobista protokolantka sędziego, z którą wychodził na salę sądową od kilku lat.
Według portalu tłumaczenia sędziego obaliła protokolantka. Miała ona zeznać, że nie miała z sędzią bliższych relacji i że nie rozmawiała z nim o sprawach prywatnych. I dlatego Juszczyszyn dostał zarzuty dyscyplinarne.
"Debata" kwitowała: „Dlaczego sędzia Juszczyszyn za wszelką cenę chciał się uwolnić od prowadzenia tej sprawy? - pytam w sądzie innych sędziów. Powód mógł być prozaiczny. To ciężka sprawa, jest 12 oskarżonych, będzie się bardzo długo toczyć, więc sędzia miałby dużo pracy - usłyszałem, - a nie lubi się przemęczać”.
OKO.press ustaliło, że faktycznie sędzia w 2018 roku składał wnioski o wyłączenie. Sprawa policjantów najpierw trafiła do wydziału karnego. Ale tam wszyscy sędziowie się wyłączyli, bo wcześniej prowadzili procesy, w których osoby pokrzywdzone w sprawie przeciwko policjantom mieli status oskarżonych w sprawach narkotykowych.
Potem prezes sądu Maciej Nawacki zarządził losowanie sędziów z pozostałych wydziałów, za wyjątkiem siebie i jednego z wiceprezesów. I wylosowano Juszczyszyna, który od lat sądzi sprawy cywilne.
Wtedy sędzia złożył wniosek o wyłączenie z uwagi na znajomość z protokolantką. Sędzia we wnioskach o wyłączenie tłumaczył, że często z nią rozmawiał na prywatne tematy, w tym o kłopotach jej męża związanych z oskarżeniem.
Prezes Nawacki skierował wniosek do rozpoznania przez wydział gospodarczy, w którym sam orzekał. Sędzia, która rozpoznała go negatywnie, orzeka teraz w sądzie okręgowym. Nominację od prezydenta dostała w czerwcu 2019.
Juszczyszyn złożył jednak drugi wniosek o wyłączenie. Znowu trafił on do wydziału gospodarczego. Kolejna sędzia, która znowu rozpoznała go negatywnie, ma już rekomendację nowej KRS, do awansu do sądu okręgowego.
Sędzia nie odpuszczał. Złożył trzeci wniosek o wyłączenie i znowu trafił on do wydział gospodarczego. Trzeci sędzia, który rozpoznał go negatywnie, trafił potem na delegację w ministerstwie sprawiedliwości.
W końcu Juszczyszyn skierował sprawę do Sądu Najwyższego, by ten wyznaczył sąd właściwy do rozpoznania sprawy policjantów i Sąd Najwyższy wskazał sąd w Ostródzie. Przyznał też rację Juszczyszynowi, że były błędy w losowaniu sędziów, co uderzało w prezesa sądu Macieja Nawackiego.
Potem Juszczyszyna zaczął sprawdzać rzecznik dyscyplinarny. Zażądał jego akt personalnych. Interesował się wnioskami o wyłączenie. Zażądał też dostępu do akt jednej ze spraw prowadzonych przez sędziego wiele lat temu. O jaką sprawę chodzi piszemy w opisie zarzutu IV.
Portal „Debata” sugerował, że Juszczyszyn wiedział, że będzie miał dyscyplinarkę i dlatego wykonał orzeczenie TSUE, by było o nim głośno. Sędzia nie wiedział jednak o dyscyplinarce. Rzecznik nie żądał od niego wyjaśnień. W sądzie wiedziano było jedynie, że interesuje się nim rzecznik dyscyplinarny.
Ten zarzut wydaje się najpoważniejszy i jest najmocniej eksploatowany przez prawicowe media.
Wiele lat temu Juszczyszyn prowadził sprawę egzekucji przeciwko zadłużonemu rolnikowi. Rolnik miał kredyty w kilku bankach na ponad 50 tys. zł (bez odsetek). Miał mieć problemy z ich spłatą, bo spadły ceny jajek, które sprzedawał z hodowli kur.
W efekcie do sprawy wkroczył komornik. W 2006 r. doszło do licytacji jego gospodarstwa z 13 hektarami ziemi. Sędzia Juszczyszyn to zatwierdził. Kilka lat temu reportaż o tym zrobiła telewizja TTV. W sprawie rolnika interweniowała też posłanka Lidia Staroń.
Prawicowe media zarzucają teraz sędziemu, że zgodził się na sprzedaż gospodarstwa za zaledwie 29 tys. zł, choć było ono warte kilkaset tysięcy złotych. Padają też oskarżenia, że rolnik przez to popadł w jeszcze większe długi – przez narastające odsetki - i żył w nędzy. Sprawa jest delikatna, bo rolnik już nie żyje.
Według informacji OKO.press sprawa nie jest jednak tak prosta i nie jest tak, że sędzia zgodził się na sprzedaż gospodarstwa za grosze. Choć faktem jest, że zrobił błąd w tej sprawie.
Jak wynika z naszych informacji, zanim doszło do egzekucji rolnik nie zgadzał się na oszacowanie wartości gospodarstwa przez biegłego wynajętego przez komornika. Nie wpuszczał go na posesję. Więc po kilku nieudanych próbach – trwało to przez pięć lat - biegły dokonał wyceny, stojąc za płotem. Był rok 2005. Z tej wyceny wynikało, że całe gospodarstwo jest warte ponad 326 tys. zł.
Wyznaczono licytację, ale nikt się nie zgłosił. Wyznaczono drugą licytację, obniżając cenę gospodarstwa do 217 tys. zł - z tym samym skutkiem. Wtedy firma będąca wierzycielem rolnika, wystąpiła do sądu o zgodę na przejęcie gospodarstwa za 217 tys. zł, z czego miała potrącić swój dług – ponad 60 tys. zł (połowa to odsetki).
Sędzia Juszczyszyn w listopadzie 2006 roku zgodził się, by firma na takich warunkach przejęła gospodarstwo. I tu sędzia popełnił błąd. Bo zatwierdził przejęcie gospodarstwa tylko za część wierzytelności firmy tj. 29 tys. zł. Było to niedopatrzenie w dokumentach. Ale przez ten błąd firma nie wpłaciła reszty pieniędzy.
W 2011 roku po interwencji Lidii Staroń, Juszczyszyn naprawił swój błąd i wezwał firmę do zapłaty pozostałej kwoty za gospodarstwo. Firma ją wpłaciła, ale rolnik nic nie dostał, bo spłacono z niej pozostałych wierzycieli, głównie banki.
Potem rolnik pozwał Skarb Państwa, komornika i wynajętego przez niego biegłego rzeczoznawcę. Zażądał od nich odszkodowania. Kwestionował wycenę swojego gospodarstwa. Prokuratura sprawę umorzyła, bo nie dopatrzyła się przestępstwa.
W 2017 roku Sąd Okręgowy w Ostrołęce przyznał jednak rolnikowi 23 tys. zł odszkodowania (chciał 106 tys. zł). Orzekł, że komornik i biegły popełnili błędy przy szacowaniu wartości gospodarstwa. Uznał, że powinni na pomoc wezwać policję i siłowo wejść na oględziny nieruchomości.
Sąd przyznał też, że rolnik nie odwoływał się od tej wyceny komornika. Biegły sądowy powołany w tym procesie cywilnym wyliczył zaś, że gospodarstwo w 2006 było warte 362 tys. zł, czyli tylko o 36 tys. zł więcej niż wyliczył komornik.
Apelację od tego wyroku złożyli pozwani. W 2018 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku uchylił prawomocnie korzystny dla rolnika wyrok. Sąd Apelacyjny orzekł, że przede wszystkim sprawa się już przedawniła. Ale odniósł się też do niej merytorycznie. Uznał, że komornik nie może wkraczać z policją w celu oszacowania wartości nieruchomości, a biegły mógł wykonać oględziny zza płotu, bo rolnik nie chciał go wpuścić.
Rolnik złożył kasację do Sądu Najwyższego, ale SN nie zdążył jej rozpoznać przed jego śmiercią.
Z informacji OKO.press wynika, że przed wakacjami akta właśnie tej sprawy oglądał w Sądzie Najwyższym rzecznik dyscyplinarny – nominat ministra Ziobry. Czy wykorzysta ją, by postawić Juszczyszynowi kolejne zarzuty?
Sprawą represji, jakie spotkały sędziego Juszczyszyna za wykonanie wyroku TSUE, żyje całe środowisko sędziowskie. W środę 4 grudnia dwoje zastępców prezesa Sądu Rejonowego w Olsztynie Macieja Nawackiego złożyło rezygnacje z tej funkcji. Nawacki wziął to za dobrą monetę, tłumacząc, że wiceprezesi mieli dość hejtu na niego.
Ale z naszych informacji wynika, że rezygnacje to raczej gest solidarności z Juszczyszynem i olsztyńskimi sędziami, którzy stanęli za nim murem i zażądali dymisji Nawackiego.
O represjach olsztyńscy sędziowie chcieli porozmawiać na zebraniu w sądzie. Chcieli również poprzeć wiceprezesów, którzy złożyli rezygnacje oraz ponownie wezwać Nawackiego do dymisji. Spotkanie zablokował jednak Nawacki, powołując się na przeszkody proceduralne.
To nie koniec. Na Nawackiego trafiło zawiadomienie do prokuratury. Złożył je emerytowany olsztyński adwokat, który kwestionuje decyzję o zawieszeniu Juszczyszyna w obowiązkach sędziego.
Jak wynika z informacji OKO.press, Kolegium Sądu Apelacyjnego w Białymstoku podjęło zaś uchwałę o skierowaniu sprawy zawieszenia sędziego przez Nawackiego do rzecznika dyscyplinarnego.
Jak to się stało, że Juszczyszyn jako pierwszy wykonał wyrok TSUE i zakwestionował legalność nowej KRS? Prawicowe media zarzucają mu, że jest bohaterem opozycji. Oraz że chciał zabłysnąć.
Jednak sędzia Juszczyszyn ma w sądzie olsztyńskim opinię bardzo odważnego. I nie pokazał tej odwagi dopiero teraz, lecz od początku ataku PiS na sądy.
W ostatnich miesiącach w wielu sądach w Polsce, w tym w Olsztynie czekano na ostatni wyrok TSUE dotyczący legalności nowej KRS oraz Izby Dyscyplinarnej. Sędziowie wstrzymywali się z decyzjami w sprawach, w których orzekali sędziowie powołani przez nową KRS.
Również sędzia Juszczyszyn po wyroku europejskiego Trybunału wrócił do takiej sprawy i zażądał od Kancelarii Sejmu list poparcia do KRS.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze