"Jego działanie stanowi niedopuszczalną ingerencję w działania konstytucyjnych organów oraz prowadzić może do chaosu i anarchii" - tak resort Ziobry tłumaczy odwołanie z delegacji sędziego Juszczyszyna, który zastosował się do wyroku TSUE. "To propaganda. Sędzia musi sprawdzać, czy sąd niższej instancji był właściwie obsadzony" - mówi prof. Marcin Matczak
"Minister Sprawiedliwości, korzystając z przysługujących mu uprawnień, odwołał z delegacji do Sądu Okręgowego w Olsztynie sędziego Sądu Rejonowego w Olsztynie Pana Pawła Juszczyszyna" - czytamy w komunikacie na stronie resortu we wtorek 26 listopada 2019.
Jako pierwsi napisaliśmy, że odważny sędzia, który zastosował się do wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada, będzie musiał wrócić na niższe stanowisko w Sądzie Rejonowym. Ministerstwo sprawiedliwości poinformowało o tym w poniedziałek 25 listopada, faksem. Nie podało powodu, a jedynie podstawę prawną.
W środę 27 listopada w Olsztynie odbyła się pierwsza demonstracja w obronie sędziego. Kolejne, w całej Polsce, zaplanowane są na niedzielę, 1 grudnia. OKO.press będzie relacjonowało przebieg manifestacji w Warszawie pod budynkiem ministerstwa sprawiedliwości o 16.00.
Tymczasem resort Zbigniewa Ziobry w oficjalnym komunikacie tłumaczy się z powodów wycofania delegacji.
"[Sędzia Juszczyszyn - red.] w toku postępowania w sposób nieuprawniony podważył on status powołanego przez Prezydenta RP sędziego. W ocenie Ministerstwa [...] takie działanie stanowi niedopuszczalną ingerencję w działania konstytucyjnych organów oraz prowadzić może do chaosu i anarchii. Żaden sędzia nie ma prawa oceniać statusu innego sędziego, wykorzystując do tego celu postępowanie dowodowe w konkretnej sprawie" - czytamy na stronie ministerstwa.
"To prawnicza propaganda ministerstwa sprawiedliwości" - komentuje w rozmowie z OKO.press prof. Marcin Matczak z WPiA UW.
"Sędzia sądu wyższej instancji zawsze musi sprawdzać, czy sąd niższej instancji był właściwie obsadzony. To wymóg, który obowiązywał w polskim prawie jeszcze zanim zapadł wyrok TSUE. A wyrok ten wyraźnie instruuje polski Sąd Najwyższy. Na mocy skutków tego wyroku każdy sąd w Polsce i za granicą może, a wręcz musi, oceniać sposób powołania sędziów. To wyraźna instrukcja" - dodaje.
"Sędzia nie może samowolnie stawiać się ponad władzę ustawodawczą, wykonawczą i ponad Prezydenta RP. Tego typu działania nie są związane z niezawisłością sędziowską" - pisze resort Zbigniewa Ziobry.
Profesor Matczak jest zdania, że to niebezpieczny argument.
"»Samowolnie stawiać się« to szkodliwe sformułowanie. Sugeruje, że sędziowie są anarchistami, dokonują zamachu stanu. Ministerstwo wykorzystuje nieznajomość prawa opinii publicznej w tak złożonym aspekcie, jakim jest relacja prawa międzynarodowego do prawa polskiego" - tłumaczy.
I dodaje, że sędziowie stosują się do wyroku TSUE i działają na mocy polskiej Konstytucji.
"Konstytucja mówi, że prawo międzynarodowe ma pierwszeństwo przed polskimi ustawami, jeżeli nie da się z nimi pogodzić. Nie ma mowy o stawianiu się ponad władzą ustawodawczą. Sąd wykonuje wolę tej władzy. Tej, która przyjęła Konstytucję i prawo UE jako nasze wewnętrzne prawo" - podkreśla Matczak.
Ministerstwo w komunikacie próbuje zatrzeć złe wrażenie, jakie zrodziło ekspresowe odwołanie sędziego Juszczyszyna.
„Sędzia delegowany do orzekania w innym sądzie może być odwołany z delegacji w każdym czasie” - przypomina resort Ziobry.
To kuriozalne tłumaczenie, bo problemem nie jest tu brak podstawy prawnej. A fakt, że do odwołania doszło zaraz po niekorzystnej z punktu widzenia władzy decyzji sędziego, bez podania powodu.
„Kluczowe dla oceny wskazanej sytuacji jest to, że mimo odwołania z delegacji, sędzia Paweł Juszczyszyn jest zobowiązany do zakończenia wymienionej sprawy, jak też wszystkich innych przydzielonych mu spraw w Sądzie Okręgowym w Olsztynie” - tłumaczy się ministerstwo.
Informacja, że sędzia będzie mógł zakończyć przydzielane mu dotychczas sprawy, to marna pociecha.
Historię olsztyńskiego sędziego Juszczyszyna, który niezwłocznie zastosował się do wyroku TSUE z 19 listopada, opisaliśmy w OKO.press jako pierwsi.
Sędzia postanowił samodzielnie zbadać, czy nowa KRS, której członków-sędziów po „reformie” PiS powołała w marcu 2018 roku sejmowa większość, jest gwarantem niezależnego sądownictwa.
W tym celu wnioskował do Kancelarii Sejmu o udostępnienie mu:
Dokumenty te stanowią jeden z najlepiej strzeżonych sekretów „państwa PiS". Choć Naczelny Sąd Administracyjny nakazał ich ujawnienie, wykonanie wyroku w lipcu 2019 wstrzymał nominowany przez partię Kaczyńskiego prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Na pomoc wezwano także TK.
Niedługo po złożeniu wniosków sędzia Juszczyszyn został odwołany z delegacji w olsztyńskim Sądzie Okręgowym. Jak mówił, spodziewał się tego. Podczas konferencji prasowej nazajutrz po odwołaniu powiedział, że prawo stron do rzetelnego procesu jest dla niego ważniejsze od jego sytuacji zawodowej.
„Sędzia nie może bać się polityków, nawet jeśli mają wpływ na jego karierę” - podkreślił.
Sędzia Juszczyszyn zwrócił się do Kancelarii Sejmu na podstawie przełomowego wyroku TSUE z 19 listopada.
Jak pisaliśmy w OKO.press unijny Trybunał odniósł się w nim do pytań prejudycjalnych Izby Pracy SN. Pytania dotyczyły statusu Izby Dyscyplinarnej SN, której wszystkich członków rekomendowała nowa KRS. TSUE nakazał SN samodzielnie zbadać niezależność ID i niezawisłość jej sędziów.
W tym celu podał szereg szczegółowych kryteriów. To na ich podstawie SN powinien dokonać swojej oceny.
TSUE potwierdził tym samym, że organizacja sądownictwa podlega ocenie z niewygodnego dla władz punktu widzenia: czy ma wpływ na niezależność i niezawisłość sądów. Dotyczy to także organów powołujących sędziów, czyli np. KRS.
W wyroku TSUE wymienił główne wątpliwości dotyczące statusu Rady:
Zdaniem 13 organizacji broniących praworządności w Polsce - konsekwencje wyroku są jednoznaczne.
Każdy sąd powszechny i administracyjny w Polsce powinien odmówić stosowania przepisów, które skutkowałyby rozpoznaniem spraw przez sędziów nominowanych przez neo-KRS.
Tak właśnie postąpił sędzia Juszczyszyn, badając apelację w sprawie cywilnej, która trafiła do Sądu Okręgowego w Olsztynie. Chodziło o sprawę konsumencką, w której zastosowanie ma prawo UE. Sędzia który wydał wyrok w pierwszej instancji był rekomendowany przez neo-KRS.
Ale wtorkowy komunikat to nie koniec medialnej ofensywy ministerstwa sprawiedliwości. W czwartek 28 listopada w poranku radia TOK FM wystąpił wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. Komentował oświadczenie Prezesa Izby Cywilnej SN wydane poprzedniego dnia.
W OKO.press podaliśmy je jako jedni z pierwszych. Prezes Dariusz Zawistowski również postanowił zastosować się do wyroku TSUE i napisał, że
do czasu orzeczenia SN na podstawie wyroku TSUE z 19 listopada, osoby rekomendowane przez neo-KRS do zarządzanej przez niego Izby nie będą wyznaczane do składów orzekających.
„Ten wyrok jest adresowany do wszystkich sądów w Polsce, [...] zatem do wszystkich osób powołanych na stanowiska sędziowskie z udziałem obecnej KRS” - napisał Zawistowski.
„Pan sędzia Dariusz Zawistowski został powołany przez Radę Państwa PRL. Jego działania są bezprawne i kuriozalne” - denerwował się Sebastian Kaleta w rozmowie z Dominiką Wielowieyską.
Sędzia Zawistowski trafił do Sądu Najwyższego w 2005 roku. 30 sierpnia 2016 prezydent Andrzej Duda powołał go na stanowisko prezesa SN kierującego Izbą Cywilną.
Argumenty Kalety odpiera w rozmowie z OKO.press profesor Matczak.
„Minister Kaleta próbuje wmówić opinii publicznej, że wyrok TSUE za jedyny dowód zależności politycznej sędziów powołanych przez KRS uznaje sposób powołania KRS. A to nieprawda, to jeden z elementów. Trybunał mówi o całokształcie, także o późniejszej działalności Rady. O tym, jak ten organ się zachowuje, dlaczego nie staje w obronie sędziów. To wszystko razem decyduje o wadliwym powołaniu sędziów” - tłumaczy.
„Idąc drogą tego rozumowania, należałoby zapytać, czy pan sędzia Zawistowski obawia się Wojciecha Jaruzelskiego. Czy generał ma na niego wpływ? Czy może go zdegradować? Wytyczyć mu dyscyplinarkę? Czy Rada Państwa decyduje wciąż o awansach sędziów?
To absurd. Nawet jeżeli Rada Państwa PRL powoływała sędziów kiedyś, to nie ma żadnego wpływu na ich orzekanie dzisiaj. A neo-KRS i minister Zbigniew Ziobro ten wpływ mają. To podstawowy problem"
- podkreśla Matczak.
Sądownictwo
Władza
Sebastian Kaleta
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Sąd Najwyższy
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze