0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

Opublikowany 26 lipca 2021 roku raport Głównego Urzędu Statystycznego „Ludność. Stan i struktura oraz ruch naturalny w przekroju terytorialnym w 2020 r." podsumowuje naszą sytuację w 2020 roku. COVID 19 przyniósł tragiczne żniwo:

zmarło o prawie 68 tys. osób więcej niż w 2019 roku.

To jeden z najwyższych wskaźników w Unii Europejskiej: jesteśmy w smutnej czołówce wraz ze Słowenią, Włochami i Hiszpanią. W całej UE zmarło o 11,9 proc. więcej osób niż w latach 2016-2019 (tak liczy się nadmiarowe zgony wg metodologii Eurostatu). W Polsce według tej metodologii było to ponad 18 proc.

[video width="700" height="700" mp4="https://oko.press/images/2021/07/Sequence-01_2.mp4"][/video]

Coraz nas mniej, a przez pandemię drastycznie mniej

31 grudnia 2020 roku liczba ludności Polski wyniosła 38 mln 265 tys., czyli o prawie 118 tys. mniej niż w końcu 2019 roku. To o 0,3 proc. mniej niż 31 grudnia 2019 roku. Oznacza to, że na każde 10 tys. osób ubyło 31. Dla porównania różnica pomiędzy 2018 i 2019 rokiem to 0,07 proc.

Jak pisze GUS, współczynnik śmiertelności na 1000 mieszkańców był najwyższy od 1951 roku. O ponad 100 tys. przekroczył średnią: 477 tys. w porównaniu do 364 tys.

„Najwięcej osób zmarło w IV kwartale 2020 roku - było to o ponad 60 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Szczególnie krytyczny okazał się 45. tydzień roku (przypadający na dni od 2 do 8 listopada), w którym odnotowano ponad 16 tys. zgonów" - czytamy w raporcie. Druga fala koronawirusa rzeczywiście okazała się tragiczna, bo po spokojnym lecie zastała Polskę nieprzygotowaną: brakowało miejsc w szpitalach i personelu, karetki krążyły godzinami po kraju, próbując gdzieś „upchnąć" pacjentów. Miało to dramatyczne skutki, i dla tych zakażonych wirusem, i dla innych potrzebujących pilnej pomocy.

Jeszcze jedna liczba, która pokazuje rozmiar straty:

Tygodniowa średnia zgonów w 2020 roku wyniosła ponad 9 tys., natomiast w 2019 - niespełna 8 tys.

Co ciekawe, spadek liczby ludności dotyczy wyłącznie miast. Liczba ludności wiejskiej wzrosła o ponad 10 tys., do 15 mln 360 tys. W miastach zmniejszyła się o 128 tys. do 22 mln 905 tys. To w dużej mierze skutek rozlewania się miast na sąsiadujące gminy wiejskie, ale także większej śmiertelności w skutek COVID-19 w miastach niż na wsi, gdzie drugi rok z rzędu odnotowuje się ujemny przyrost naturalny.

Nie jest żadną niespodzianką, że nasze społeczeństwo się starzeje, a liczba mieszkańców zmniejsza - to trend obserwowany już od lat (w skali całego kraju przyrost naturalny jest ujemny od 2013 roku). Ale pandemia tylko go pogłębiła, bo umarło znacznie więcej ludzi, a także mniej się urodziło – wiele osób przekładało plany założenia czy powiększenia rodziny z jej powodu. Liczba urodzeń spadła o prawie 20 tys. w porównaniu do poprzedniego roku.

W 2020 roku liczba urodzeń (335 309) była niższa od liczby zgonów (477 335) o ponad 122 tys. (w 2019 roku o 35 tys., czyli prawie trzy i pół raza mniej). Współczynnik przyrostu naturalnego (urodzenia minus zgony na 1000 mieszkańców) wyniósł -3,2; rok wcześniej -0,9 promila.

Przeczytaj także:

Jeszcze więcej covidowych śmierci

Pod koniec czerwca GUS opublikował również informację o umieralności i zgonach w 2020 roku według przyczyn zgonów (dane wstępne). Wynika z niej, że na COVID-19 zmarły 41 442 osoby (z tego 1419 przypadków nie było potwierdzonych testem laboratoryjnym, ale lekarz wpisał taką przyczynę zgonu na podstawie np. zdjęcia rentgenowskiego płuc, bo testu nie zdążono przeprowadzić).

Jeśli jednak zsumować liczby osób zmarłych podawane codziennie przez Ministerstwo Zdrowia na bazie danych spływających do powiatowych i wojewódzkich Sanepidów, to w 2020 roku zmarły z powodu COVID-19 28 592.

Tymczasem GUS podaje liczbę większą prawie o jedną trzecią (dokładnie o 12 850)

Skąd ta rozbieżność? Lekarze musieli raportować zgony z powodu COVID-19 podwójnie – na części statystycznej karty zgonu do GUS, a poza tym w ciągu 24 godzin zgłosić zgon z powodu choroby zakaźnej do Sanepidu. Być może część z nich, przytłoczona w pandemii obowiązkami, tego nie robiła, albo też uznawała – błędnie – że COVID nie był wyjściową przyczyną zgonu, czyli początkiem łańcucha zdarzeń prowadzącego do śmierci. Takie błędy poprawiają GUS-owscy lekarze koderzy, którzy weryfikują wszystkie karty zgonu.

Polska niestety przoduje w tzw. kodach śmieciowych przy określaniu przyczyny śmierci. Nieodpowiednio przeszkoleni lekarze (lub inne osoby) wypisują karty zgonu w niewłaściwy sposób, uniemożliwiający ustalenie wyjściowej przyczyny, która ostatecznie doprowadziła do śmierci (np. pacjent zmarł w wyniku ostrej niewydolności oddechowej, ale tę niewydolność wywołało zapalenie płuc, a te z kolei spowodował COVID-19 wywołany zakażeniem wirusem SARS-CoV-2). W 2019 roku kody śmieciowe stanowiły 27,4 proc. wszystkich i można sobie wyobrazić, że pandemiczny chaos wprowadził tu w 2020 roku jeszcze więcej bałaganu.

Ostateczna liczba zmarłych na COVID-19 może więc jeszcze ulec zmianie w końcowym raporcie GUS o przyczynach zgonów.

Nadmiarowe zgony

Z danych GUS wynika, że o 7 proc. mniej osób zmarło w 2020 roku z najbardziej rozpowszechnionych przyczyn, czyli chorób układu krążenia i nowotworów. Jak widać, nie ma jednak powodów do radości, bo tę pozorną obniżkę skonsumowała epidemia – zgony na COVID-19 stanowiły 9 proc. wszystkich, a najprawdopodobniej jeszcze więcej.

przyczyny zgonów w 2020 roku
źródło: Główny Urząd Statystyczny

Skoro bowiem na COVID-19 w 2020 roku zmarło 41,4 tys. osób, a nadmiarowe zgony w stosunku do roku poprzedniego to 68 tys., to skąd wzięło się prawie 25 tys. pozostałych nadmiarowych zgonów? Problem w tym, że nie wiemy, ile naprawdę jest ofiar epidemii. „Koronasceptycy", którzy nie wierzą w epidemię czy w szczególną zjadliwość wirusa twierdzą, że ten nadmiar jest wynikiem utrudnienia dostępu do przychodni i szpitali chorym na inne schorzenia. Z dowodów anegdotycznych wiemy jednak o wielu ludziach ewidentnie chorych na COVID-19, którzy jesienią 2020 roku umierali w karetkach albo w domu, nie mogąc doczekać się pomocy (zdarzały się oczywiście również przypadki, że pomocy na czas nie uzyskały osoby z zawałem czy z udarem).

Ustalenie realnego odsetka zmarłych na COVID wymagałoby dokładniejszych analiz, a i tak będą to szacunki, nie twarde dane. Nie da się bowiem wytropić wszystkich przypadków zmarłych z powodu zakażenia, którym lekarz tej przyczyny nie wpisał do karty zgonu.

Analitycy z Ministerstwa Zdrowia opublikowali na początku 2021 roku raport o nadmiarowych zgonach w 2020 roku, z którego wynikało, że aż 27 proc. nadmiarowych zgonów dotyczyło osób, które niedawno przeszły COVID-19. Śmierć większości z nich byłaby więc wynikiem powikłań po zakażeniu – ale nie jest klasyfikowana w statystykach.

Co jeszcze widać na wykresach?

To, że pandemia w większym stopniu dotknęła mężczyzn i mieszkańców miast. Według wstępnych danych

  • współczynnik zgonów na 100 tys. ludności z powodu COVID-19 dla mężczyzn wyniósł 129,1, a dla kobiet 88,3;
  • dla mieszkańców miast 115,5, a dla mieszkańców obszarów wiejskich 96,9.

Tak znacząco wyższa śmiertelność mężczyzn z jednej strony jest związana z tym, że ciężej niż kobiety przechodzą oni zakażenie koronawirusem, z drugiej – jak pisze GUS, „gorszą kondycją zdrowotną mężczyzn w Polsce, którzy bardzo często zaniedbują badania profilaktyczne i obarczeni są licznymi, nieleczonymi schorzeniami".

Większa śmiertelność w miastach to zaś prawdopodobnie skutek większej gęstości zaludnienia i większej ilości kontaktów międzyludzkich, które zwiększają możliwość zakażenia.

Najwięcej zgonów w liczbach bezwzględnych było w grupie wiekowej 80-84 lata – 7 231. Żadnej śmierci nie zanotowano w grupie 10-14 lat. COVID-19 był główną przyczyną zgonu czworga dzieci w wieku 0-4 lat i trojga w wieku 5-9 lat.

Mimo w 2020 roku roku zmarło o 10 proc. mniej najmłodszych (0-14 lat) niż w 2019 roku.

Można to tłumaczyć lepszą opieką nad pozostającymi głównie w domu dziećmi, mniejszą ilością wypadków i innych niż COVID-19 chorób zakaźnych.

W pozostałych grupach wiekowych zanotowano wzrosty: największy, 20-procentowy w przypadku osób w wieku 70-84 lat, i 15-procentowy wśród osób jeszcze starszych. To kolejne potwierdzenie, że wirus SARS-CoV-2 najgroźniejszy jest dla seniorów.

zgony w 2020 roku

źródło: Główny Urząd Statystyczny

2021 przebił już 202o

Już wiemy, że bieżący rok będzie jeszcze tragiczniejszy niż poprzedni. Według danych miesięcznych z Rejestru Stanu Cywilnego w pierwszej jego połowie zmarło ponad 60 tys. osób więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego – kiedy już przecież śmiertelność zaczynała wzrastać w stosunku do poprzednich lat. To zapewne przede wszystkim wynik wiosennej fali koronawirusa.

Zgony związane z tym, że podczas pandemii nie mogliśmy na czas zareagować na niepokojące sygnały związane z naszym zdrowiem albo zadbać o profilaktykę będą najprawdopodobniej powodować zwiększoną umieralność jeszcze długo po jej wygaśnięciu. Z drugiej strony wirus zabrał w krótkim czasie tysiące starszych, schorowanych osób, co może ujemnie wpłynąć na ten wskaźnik – ludzi, którzy umarliby za rok lub dwa już z nami nie ma.

;

Udostępnij:

Miłada Jędrysik

Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".

Komentarze