Przy okazji 40. rocznicy powstania „Solidarności” Andrzej Gwiazda - w PRL opozycjonista, dziś bliski PiS - zaatakował Lecha Wałęsę. Powiedział, że w 1989 roku Kiszczak, szef bezpieki, i Wałęsa, przywódca „S”, należeli do „jednej drużyny”. To nieprawda. Przypominamy, jak było
W rozmowie z portalem wPolityce.pl Andrzej Gwiazda, zasłużony opozycjonista i jeden z organizatorów strajku w stoczni w 1980 roku - od lat skłócony z Lechem Wałęsą - nie przepuścił okazji, aby zarzucić Wałęsie powiązania z bezpieką w PRL.
„Chcę zwrócić uwagę, że w 1980 roku siedliśmy przy stole prostokątnym. Po jednej stronie siedzieli przedstawiciele Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a po drugiej przedstawiciele rządu. To nie był okrągły stół. Przy okrągłym stole zasiada jedna drużyna. Przy Okrągłym Stole [w 1989 roku] zasiadł Kiszczak z Wałęsą, bo to była jedna drużyna. Nie należy się dziwić, że Okrągły Stół otworzył drogę do zniszczenia polskiej gospodarki”.
Zostawmy na boku ocenę Gwiazdy, czy Okrągły Stół „otworzył drogę do zniszczenia polskiej gospodarki” - to temat na osobny tekst (dziś polski PKB na mieszkańca jest trzy razy wyższy niż w 1990 roku - według danych Banku Światowego, liczony w dolarach z 2017 roku wg parytetu siły nabywczej, z drugiej strony społeczny koszt gwałtownej transformacji gospodarki był ogromny, zwłaszcza w przypadku robotnic i robotników wielkoprzemysłowych oraz osób pracujących w państwowych gospodarstwach rolnych).
Zajmiemy się opinią, że Okrągły Stół - negocjacje z władzą prowadzone w 1989 roku przez środowiska opozycyjne skupione wokół Wałęsy - był przedsięwzięciem agenturalnym.
To nie był okrągły stół. Przy okrągłym stole zasiada jedna drużyna. Przy Okrągłym Stole [w 1989 roku] zasiadł Kiszczak z Wałęsą, bo to była jedna drużyna.
Najpierw podstawowy fakt: Okrągły Stół doprowadził do częściowo wolnych wyborów 4 czerwca 1989 roku, wygranych przez opozycję, oraz bezkrwawego przejęcia przez nią władzy.
Do zwolenników Okrągłego Stołu należeli także bracia Jarosław i Lech Kaczyńscy, którzy zresztą brali udział w jego obradach (Lech był wówczas ważniejszą postacią, ale pojawił się przy nim także Jarosław). Szybko jednak popadli w konflikt z Lechem Wałęsą, w którego kancelarii pracowali na początku lat 90. Od 1992 roku Kaczyńscy dołączyli do grona polityków kontestujących ustalenia podjęte przy Okrągłym Stole i rozpowszechniających spiskowe teorie na temat transformacji ustrojowej. Lustracja i dekomunizacja, czyli ujawnienie agentów SB oraz odsunięcie od władzy dawnych komunistów, stały się sztandarowymi postulatami tego środowiska.
Do dziś politycy PiS mają dwuznaczny stosunek do Okrągłego Stołu - trudno im go krytykować jednoznacznie, bowiem zasiadał przy nim (i bronił go do końca życia) Lech Kaczyński. Przyszły prezydent pił nawet z władzą wódkę w Magdalence. To właśnie tam, podczas nieoficjalnych rozmów, przygotowywano rozmowy przy Okrągłym Stole, a picie wódki z komunistami stało się dla prawicy symbolem zdrady (z której dzisiejsi propagandziści PiS wyłączają naturalnie Lecha Kaczyńskiego; miał tylko udawać, że pije, albo pić wodę).
Z drugiej strony, chętnie jednak wracają do teorii spiskowych, głoszących, że transformację ustrojową przygotowała władza razem ze swoimi tajnymi agentami w szeregach opozycji. Te teorie spiskowe obszernie omawialiśmy tutaj:
W lutym 2019 roku socjolog i polityk PiS, prof. Andrzej Zybertowicz zacytował właśnie Gwiazdę jako autorytet w sprawach Okrągłego Stołu, co potem przysporzyło Zybertowiczowi kłopotów. Socjolog podczas licealnej debaty, na której był jurorem, mówił:
„Do dzisiaj wielu obserwatorów i komentatorów Okrągłego Stołu nie uświadamia sobie, jak głęboka prawda była w komentarzu Andrzeja Gwiazdy, gdy powiedział - podczas Okrągłego Stołu władza podzieliła się władzą ze swoimi własnymi agentami”.
Oburzyło to wielu działaczy opozycji, którzy zarzucili mu kłamstwo (w istocie agentów na szczytach opozycji władza miała bardzo niewielu i Zybertowicz powiedział nieprawdę). O „zaprzestanie nieustającego nękania”. Zybertowicza procesami przez obrażonych opozycjonistów apelowała wówczas publicznie jego żona Katarzyna Zybertowicz. OKO.press pisało o tym:
Gwiazda w ostatniej wypowiedzi - że „Wałęsa i Kiszczak byli jedną drużyną” - wypowiedział się ostrożniej niż w 2019 roku. Po pierwsze, nie odnosił się do całej opozycji, tylko do Wałęsy. Po drugie, nie mówił wprost, że Wałęsa był agentem, tylko to sugerował - mówił, że Kiszczak i Wałęsa „byli jedną drużyną”, co jest niejasne i może znaczyć różne rzeczy (jest oczywiście też nieprawdą, ale o tym za chwilę).
Jak więc było?
Rzeczywiście specjaliści - tacy jak profesor Andrzej Friszke - nie kwestionują już współpracy Lecha Wałęsy z SB. (Friszke mówił o tym m.in. w wywiadzie dla “Wyborczej” z 25 lutego 2016). Wcześniej sprawa wcale nie była oczywista, a Wałęsa konsekwentnie zaprzeczał, że w latach 70. współpracował z SB.
Przełomem w sprawie było ujawnienie dokumentów przez wdowę po generale Czesławie Kiszczaku w 2016 roku. Przechowywane przez generała w domu akta zawierały m.in. doniesienia agenta "Bolka" i pokwitowania przyjmowanych pieniędzy.
Co z tych akt wynika? Że Wałęsa miał krótki - trwający od grudnia 1970 do maja 1972 roku - epizod współpracy z SB (odmówił ostatecznie współpracy w październiku 1973 roku). Nie był wówczas znanym działaczem, tylko zwykłym robotnikiem. Później był już wrogiem władzy - i traktowany był jak wróg, a rządzący starali się go zniszczyć. Od sierpnia 1980 był niekwestionowanym przywódcą opozycji i głównym przeciwnikiem reżimu.
Obszerny artykuł naukowy prof. Jana Skórzyńskiego, historyka (i autora współpracującego z OKO.press) omawiający kwestię współpracy Wałęsy można znaleźć tutaj.
Politycy i historycy sprzyjający władzy długo szukali - i być może nadal szukają - dowodów, że Wałęsa współpracował z komunistami także w latach 80. Bezskutecznie.
W 2017 roku prof. Andrzej Friszke opublikował w OKO.press obszerny artykuł, w którym - opierając się na dokumentach archiwalnych - dementował teorie spiskowe, mówiące np. o dowiezieniu Wałęsy przez SB motorówką na teren stoczni w czasie strajku (żeby przejął nad nim kontrolę jako agent). To fałsz, niepoparty żadnymi historycznymi źródłami. Z dokumentów m.in. wynika, że władze były zaskoczone zarówno wybuchem strajku, jak i udziałem w nim Wałęsy, którego Biuro Polityczne chciało „wyłączyć” (to cytat z dokumentu).
Andrzejowi Gwieździe - któremu niechęć do Wałęsy nie pierwszy raz przysłania historyczne fakty - polecamy serdecznie tę lekturę. Powiedzmy więc na koniec: nie, Wałęsa i Kiszczak w 1989 roku nie „grali w jednej drużynie”, cokolwiek to znaczy. Byli przeciwnikami - i Wałęsa wygrał, bowiem kierowana przez niego opozycja odsunęła PZPR od władzy.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze