„To efekt globalnego ocieplenia połączonego z suszą i burzą” – oceniał gubernator stanu Hawaje Josh Green. Na wyspie Maui wybuchł ogromny pożar, który strawił tysiące domów i całe miasto Lahaina. Trwa akcja ratunkowa
Hawaje doświadczyły właśnie pożaru stulecia. We wtorek, 8 sierpnia 2023, na wyspie Maui wybuchł pożar, wciąż do końca nieopanowany, który niemal w całości strawił miasto Lahaina. Spłonęło ponad 2 tysiące budynków – w większości były to domy mieszkalne. Straty szacuje się na ponad 5,6 miliardów dolarów.
Amerykańskie media podają, że w najnowszej historii Stanów Zjednoczonych nigdy nie było takiej tragedii. Dotychczas za najtragiczniejszy współczesny pożar uznawano ten, który zabił 86 osób w Kalifornii w 2018 roku. „Reuters” podaje, że więcej ofiar, niż po pożarze na Maui, zanotowano w historii tylko cztery razy: z czego trzy razy w XIX wieku i raz na początku XX. Do największej tragedii doszło w 1871 roku w stanie Wisconsin, kiedy zginęły 1152 osoby. Spłonęło miasto Peshtigo, słynące wtedy z przemysłu drzewnego.
Skalę tragedii na Hawajach będziemy poznawać powoli, w ciągu najbliższych miesięcy. Służby wciąż walczą z tlącym się ogniem, poszukując jednocześnie ofiar i zaginionych.
Na razie udało się przeszukać zaledwie 3 proc. terenu, który spłonął. Na miejscu pracują zespoły z psami tropiącymi. Wiadomo o 96 ofiarach (stan na 14 sierpnia, godz. 17:00), choć władze informują, że tragiczny bilans jeszcze wzrośnie.
Ponad tysiąc osób jest zaginionych. Mieszkańcy publikują w mediach społecznościowych dramatyczne apele: „Czy ktoś widział mojego brata?”, „Moja siostra była widziana ostatnio we wtorek, kiedy zaczynał się kataklizm”.
„New York Times” pisze: „Prawie tydzień po rozpoczęciu pożarów krewni otrzymują niewiele informacji, ponieważ poszukiwania i identyfikacja postępują powoli”. Magazyn podaje, że w sobotę 12 sierpnia udało się zidentyfikować zaledwie dwie ofiary.
Opisuje także historię 62-letniej Terri Thomas, która mieszkała sama w miejscowości Lahaina. Jej rodzina od wtorku 8 sierpnia czeka na informacje od służb. Przygotowują się na najgorsze, ale wciąż w napięciu czekają na jakikolwiek sygnał z Hawajów. Bezskutecznie. „To beznadziejne uczucie” – mówi siostrzenica Terri.
Mieszkańcy usiłują wrócić do swoich domów, żeby sprawdzić, czy cokolwiek z nich zostało. W większości przypadków znajdują jednak wyłącznie zwęglone fundamenty.
Gubernator Hawajów Josh Green powiedział na konferencji prasowej: „Odbudowa Lahainy zajmie wiele lat”.
Niewiele wiadomo na razie o przyczynach pożaru. Jeszcze przed jego wybuchem Hawaje na mapach zagrożenia pożarowego zaznaczone były czerwoną flagą. Ekstremalne ryzyko.
„Nie wiemy, co tak naprawdę wznieciło pożary. Narodowa Służba Meteorologiczna poinformowała nas jednak z wyprzedzeniem, że istnieje zagrożenie. Suche warunki utrzymywały się przez długi czas. To, razem z silnymi wiatrami, stworzyło idealne warunki dla wybuchu pożaru” – powiedział Kenneth Hara, dowódca generalny Gwardii Narodowej Hawajskiej Armii, cytowany przez stację CBS.
Josh Green w CNN mówił: "W mojej ocenie jest to efekt globalnego ocieplenia połączonego z suszą i burzą, podczas której huragan przeszedł kilkaset mil od brzegu, generując silne wiatry”. Mowa o huraganie Dora, który na początku sierpnia przemieszczał się nad Oceanem Spokojnym, setki kilometrów od Maui. Został zaklasyfikowany jako huragan kategorii czwartej (w pięciostopniowej skali). Choć nie dotarł na wyspę, to przyczynił się do silnych podmuchów wiatru przekraczających 60 mil (96 km) na godzinę, które przedzierały się przez Maui, zrywając linie energetyczne i niszcząc domy. Wiatr był tak silny, że uniemożliwiał start helikopterów, które miały wesprzeć akcję gaśniczą.
Amerykańskie media opisują dodatkową hipotezę, według której współwinna pożarom jest firma energetyczna Hawaiian Electric, która nie wdrożyła zapobiegawczych środków bezpieczeństwa. „Washington Post” podał, że dostawca nie odciął prądu w obszarach, w których spodziewano się silnych wiatrów. Firma temu zaprzecza, informując w oświadczeniu, że „ma solidny program przeciwpożarowy”. Program, według spółki, „został wdrożony” zaraz po tym, jak wiatr zaczął przybierać na sile.
We wtorek 8 sierpnia rano urzędnicy hrabstwa Maui zarządzili ewakuację obszaru na wschodnim krańcu wyspy. Niedługo później w mediach społecznościowych poinformowali jednak, że pożar został „w 100 proc. opanowany”. Przez następne godziny nie wydano żadnego nakazu ewakuacji.
Tymczasem ogień dotarł do Lahainy.
Wtedy w mediach prowadzonych przez władze hrabstwa pojawiły się ponowne wiadomości o konieczności ewakuacji. Wielu mieszkańców już w tym momencie uciekała z domów na własną rękę, szukając bezpiecznego schronienia. Jeden z mieszkańców relacjonował: „Nie dowiedziałbym się o konieczności ewakuacji, gdybym nie usłyszał, że ktoś krzyczy z przejeżdżającego samochodu: »uciekajcie!«”. „NYT” podaje, że wiele osób nie dostało żadnych ostrzeżeń.
„Na konferencji prasowej w czwartek wieczorem szef straży pożarnej Bradford Ventura powiedział, że pożar rozprzestrzenił się tak szybko, że prawie niemożliwe było wysłanie na czas przez urzędników zarządzania kryzysowego rozkazów ewakuacyjnych” – opisują dziennikarze.
Mieszkańcy relacjonują, że w momencie, kiedy płomienie zbliżały się do ich domów, nie rozległy się syreny alarmowe.
W niedzielę (13 sierpnia) zapytano o to Richarda Bissena, burmistrza hrabstwa Maui na Hawajach.
„Ogólnie rzecz biorąc, nie mamy syren na wypadek pożarów. Nie wiem, czy są w jakimkolwiek innym stanie. Syreny nakazują powrót do domu, włączenie telewizora i śledzenie wiadomości. Zwykle dotyczą ostrzeżeń przed tsunami i huraganami. Nie chcemy, by w przypadku pożarów ludzie wracali do domów i włączali telewizor. Wolimy, żeby podjęli działania zapobiegawcze. Myślę więc, że ludzie mogliby źle zrozumieć cel” – odpowiedział.
Media opisują, jak mieszkańcy musieli wskakiwać do oceanu, bo nie było innej drogi ucieczki przed płomieniami. „Padał deszcz ognia” – powiedział dziennikarzom „NYT” Ernesto Perez, mieszkaniec Maui. Czekał we wtorek na alarm, był gotowy do ucieczki. Syreny nie zawyły, udało mu się opuścić mieszkanie chwilę przed tym, jak objął je ogień.
Turyści uciekali z hoteli w samych strojach kąpielowych, zostawiając cały swój bagaż w pokojach. Dziennikarze RMF FM podali, że na Maui byli również turyści z Polski. „Po tym, gdy na Hawajach rozszalał się pożar, Polacy desperacko próbowali wydostać się z wysp. Ewakuacja prowadzona jednak była chaotycznie, sieci telefoniczne nie działały, a przebicie się przez płonące miasto było niemal niewykonalne” – podają dziennikarze.
Po kilku dniach koczowania na lotnisku turystom udało się wylecieć do Los Angeles. Stamtąd wrócą już do Europy.
Dziś po ewakuacji został symboliczny ślad: korek spalonych samochodów w Lahainie.
W czwartek 10 sierpnia prezydent USA Joe Biden ogłosił stan klęski żywiołowej na Hawajach. Zapowiedział również dotacje na tymczasowe zakwaterowanie i naprawy domów, a także tanie pożyczki na pokrycie nieubezpieczonych strat majątkowych.
„Fundusze federalne są również dostępne dla samorządów lokalnych oraz niektórych organizacji non-profit. Mogą być przeznaczone na usuwanie gruzu i awaryjne środki ochronne w hrabstwie Maui oraz pomoc w nagłych przypadkach” – czytamy w komunikacie Białego Domu.
„Każdy, kto stracił ukochaną osobę, lub którego dom został uszkodzony, lub zniszczony, natychmiast otrzyma wsparcie” – powiedział Joe Biden. Gubernator Josh Green mówił w CNN, że prezydent ogłosił wsparcie dla mieszkańców zaledwie sześć godzin po tym, jak władze stanu Hawaje zgłosiły się z prośbą o pomoc.
Jednocześnie prezydent jest mocno krytykowany za swoją postawę niemal tydzień po wybuchu pożaru. Media obiegło nagranie, jak grupa osób zaczepia wracającego z plaży blisko Delaware Bidena. Proszą o wypowiedź w sprawie tragedii na Hawajach. „Bez komentarza” – mówi prezydent i wsiada do samochodu.
Hawaje w ostatnich kilkudziesięciu latach zaczęły doświadczać długoterminowego spadku średnich rocznych opadów. Naukowcy z University of Hawaii i University of Colorado opublikowali raport, według którego od 1990 do 2015 roku opady deszczu w wybranych miejscach monitorowania zmniejszyły się o 31 procent w porze deszczowej i o 6 procent w porze suchej.
W 2019 roku hawajscy naukowcy opublikowali kolejną pracę naukową, według której 2016 rok na Hawajach był o 0,92 stopnia Celsjusza cieplejszy od średniej stuletniej.
Ocieplenie klimatu zmienia krajobraz Hawajów. Rosnące temperatury i mniejsza ilość opadów źle wpływają na hawajskie lasy deszczowe. Drzewa gubią liście, dzięki czemu promienie słoneczne łatwiej docierają do gleby, wysuszając ją.
Na Hawajach już zniknęła ta roślinność, która była słabo przystosowana do coraz częstszych pożarów. W okolicach Lahainy coraz trudniej było uprawiać trzcinę cukrową – ziemia jest zbyt sucha. Plantacje przestały działać w latach 90. – pisze „NYT”. W miejsce tej roślinności pojawiają się inwazyjne gatunki – w tym również trawy, które łatwo odrastają po pożarach, ale też bardzo łatwo zajmują się ogniem.
Hawaje nie są jedynym miejscem, w którym tego lata widzimy dramatyczne skutki zmiany klimatu. W OKO.press śledzimy je na bieżąco:
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze