Eksdziennikarka i posłanka PiS Joanna Lichocka w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl skarży się na rzekome ograniczanie wolności dziennikarzy przez "niemieckich nadzorców" w mediach należących do koncernu Axel Springer. OKO.press pamięta, że posłanka sama w tych mediach pracowała, chwaliła w nich Kaczyńskiego i "dobrą zmianę" i na nadzór nie narzekała wcale
Wywiad, którego udzieliła posłanka Joanna Lichocka portalowi wPolityce.pl, nawiązuje oczywiście do projektów "repolonizacji" mediów oraz wspierającej ją kampanii propagandowej, prowadzonej przez media sprzyjające PiS.
Rozpoczęła ją rzekoma "instrukcja" (która, jak analizowaliśmy w OKO.press, wcale nie była instrukcją) szefa szwajcarsko-niemieckiego koncernu Ringier Axel Springer Polska Marka Dekana dla dziennikarzy pracujących w jego polskich mediach. Dekan pisał wówczas o wspólnych wartościach naczelnych dla mediów koncernu, takich jak „wolność, rządy prawa, demokracja i zjednoczona Europa”.
To nie spodobało się politykom PiS i dało im pretekst do przyspieszenia prac nad ustawą o "dekoncentracji" i "repolonizacji" mediów, która ma trafić do Sejmu przed wakacjami 2017 r.
W wywiadzie posłanka Lichocka – która, zanim przeszła do formalnej pracy w PiS, była sympatyzującą z tą partią publicystką – mówi o polskich mediach należących do niemieckiego właściciela:
Mam wrażenie, że to właśnie wydawnictwa dyktują granice wolności słowa i jak widać po obyczajach w Ringier Axel Springer, za bardzo się z tą wolnością nie patyczkują.
Zarzuca tym mediom, że "współgrają z racją stanu Niemiec, nie Polski", a dziennikarze takich gazet, jak należący do RASP "Fakt" kłamią, że nie ma na nich żadnych nacisków – ponieważ boją się utraty pracy. Lichocka mówiła: "Dziennikarze „Faktu” i szef działu politycznego tej gazety zaprzeczają, że otrzymują jakieś instrukcje od tego pana. Nie dziwię się, że zaprzeczają tym doniesieniom. Żaden z nich nie może tego publicznie potwierdzić, jeżeli chce dalej pracować w tym wydawnictwie".
OKO.press nie może nie zauważyć, że posłanka Lichocka obraża w ten sposób kolegów i koleżanki z wydawnictwa, w którym sama ładnych parę lat przepracowała, Insynuuje im tchórzostwo i brak kręgosłupa.
Czytelnik z wywiadu nie dowie się jednak o bogatym dorobku posłanki w mediach niemieckiego koncernu, w którym polityczni nadzorcy łamią dziennikarzom kręgosłupy. Dziwnym trafem ani samej Lichockiej, ani dziennikarzowi, który robił z nią wywiad, udało się o tym nie wspomnieć.
Przypominamy: Joanna Lichocka pracowała w "Dzienniku" (w latach 2006-2007) i w "Newsweeku" (2009).
Czytelnikom OKO.press nie pamiętającym dobrze czasów sprzed dekady, przypominamy, że wydawany przez koncern Axel Springer "Dziennik" - redagowany wówczas przez Roberta Krasowskiego – miał stać się najważniejszą polską gazetą opiniotwórczą. Aktywnie wspierał rząd PiS, drukując m.in. takie dzieła, jak reportaż Michała Karnowskiego (dziś "wSieci", "wPolityce") o podróży Jarosława Kaczyńskiego po Polsce, w którym wychwalał go jako „kanclerza”. Ten tekst do dziś przerabiają studenci dziennikarstwa - ucząc się, jak pisać nie należy.
"Dziennik" drukował wówczas m.in. artykuły Zdzisława Krasnodębskiego, braci Karnowskich, Piotra Zaremby i innych tuzów prawicowego dziennikarstwa, przeplatając je atakami na Adama Michnika i "Gazetę Wyborczą", w których specjalizował się wtedy Cezary Michalski.
Sam Michał Karnowski bronił wówczas reputacji niemieckiego pracodawcy jak niepodległości. Pisał o „upartym i haniebnym podnoszeniu rzekomej niemieckości obu gazet”:
„Szokujące próby grania na nacjonalistycznej nucie, zupełnie abstrahujące od faktu, że tytuły te powstają całkowicie w Polsce, redagowane przez niezależnych redaktorów i dziennikarzy.
Pomijające milczeniem oczywistość, jaką jest powszechna obecność kapitału zagranicznego w większości mediów w Polsce. Obecność wspierana przez część środowisk medialnych, ale tylko do czasu, gdy nie zaczęła być dla nich realnym wyzwaniem zawodowym” – pisał Karnowski.
Pisywała tam także Joanna Lichocka. W 2007 r. zrobiła np. głośny wywiad z poetą i pisarzem Jarosławem Markiem Rymkiewiczem – naturalnie o rządach PiS i Jarosławie Kaczyńskim – który ukazał się pod tytułem "Polska jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa".
Lichocka rozpoczęła go od pełnego troski pytania: "Chybaśmy się nieco zakałapućkali? Tak jak rok temu było wszystko dość jasne, niemal jak w PRL – "precz z komuną” i już – tak teraz chyba nic nie jest jasne?"
I grzecznie kiwała głową, kiedy poeta mówił: "Ja jestem sprzymierzeńcem braci Kaczyńskich. Zawsze sprzyjałem temu, co robią, ale muszę też powiedzieć, że polityka to jest taka gra, w której trzeba mieć wielkie pomysły".
Niemiecki nadzorca drukował wtedy te teksty bez wahania.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze