Do sprawców Holokaustu nigdy nie zalicza się Żydów, nawet żydowskich kolaborantów, Polaków też raczej nie. Sprawcami Zagłady byli naziści i ew. wspierające ich formacje litewskie, ukraińskie czy białoruskie. Ktoś nie uprzedził Pana Premiera, że tych pojęć używa się inaczej - tłumaczy prof. Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego
W studiach nad Zagładą powszechnie używa się trzech pojęć zaproponowanych przez Raula Hillberga: sprawcy [perpetrators], ofiary [victims] i świadkowie [bystanders] - przypomina prof. Żbikowski w rozmowie z OKO.press.
Dlaczego od kilku dni tym się zajmujemy? Bo 16 lutego izraelski dziennikarz zapytał premiera Morawieckiego na konferencji w Monachium, czy w myśl nowej ustawy o IPN popełni przestępstwo jeśli powie, że polscy sąsiedzi donosili w czasie wojny na jego rodzinę. Odpowiedź premiera RP zszokowała cały świat, brzmiała ona bowiem: „To wyjątkowo ważne, żeby zrozumieć przede wszystkim, że
nie będzie karane ani postrzegane jako przestępstwo twierdzenie, że byli polscy sprawcy [perpetrators] tak samo jak byli żydowscy sprawcy, rosyjscy sprawcy czy ukraińscy sprawcy, a nie tylko niemieccy sprawcy”.
Zamiast załagodzić kryzys, Morawiecki wywołał globalny skandal. Uwagę mediów z całego świata przykuł bowiem fakt, że według premiera Polski do sprawców Holokaustu należeli także… Żydzi.
Jak tłumaczy OKO.press prof. Andrzej Żbikowski z Żydowskiego Instytutu Historycznego:
"W studiach nad Zagładą powszechnie używa się trzech pojęć zaproponowanych przez Raula Hillberga: sprawcy [perpetrators], ofiary [victims] i świadkowie [bystanders].
Za sprawców uznawani są zaś zasadniczo naziści, ewentualnie współpracujące z nimi jednostki czy formacje, na przykład litewskie, ukraińskie, białoruskie. To wyrażenie nie odnosi się do ani do Żydów, ani do Polaków.
Ofiarami Zagłady byli Żydzi, ale też Romowie, a świadkami w każdym kraju kto inny, czyli na przykład Polacy. To jest kanoniczny podział, wszyscy odnoszą się do tych trzech kategorii.
Żydów nigdy nie zalicza się do sprawców, nawet żydowskich kolaborantów czy członków Żydowskiej Służby Porządkowej.
Nawet te osoby zalicza się do ofiar, chociaż oczywiście to jest bardzo skomplikowana sytuacja, bo Żydzi byli mordowani w różnych sytuacjach i w różny sposób. Wypowiedź Morawieckiego to nie faux pas, to jest po prostu błąd. Ktoś nie uprzedził Pana Premiera, że tych pojęć używa się inaczej.
Co więcej, również zaliczenie Polaków do sprawców - co zrobił premier Morawiecki w tym zdaniu - to nieporozumienie. Polacy mieszczą się generalnie w kategorii świadków Zagłady, choć oczywiście niektórzy Polacy współdziałali z Niemcami czy na własną rękę zabijali Żydów. Ale w ogólnym podziale nie mieszczą się w kategorii sprawców, nawet jeśli przyczynili się do tysięcy czy dziesiątków tysięcy zgonów, ponieważ nie działali w sposób instytucjonalny.
Owszem, niektórzy Polacy popełniali mordy - więc byli mordercami - ale to nie znaczy, że byli sprawcami Zagłady. Do sprawców zaliczamy nazistów i przedstawicieli instytucji współpracujących w dziele Zagłady, głównie w Europie Wschodniej.
Trudno wymagać od Premiera, choć jest historykiem, by studiował Raula Hillberga. Ale w jego ekipie zabrakło wiedzy. Jest już pewien przyjęty sposób opowieści o Zagładzie i to się bardzo źle kojarzy, kiedy nagle zmienia się te zasady" - konkluduje prof. Żbikowski.
Słowa Premiera wywołały skandal. Premier Izraela Benjamin Netanjahu nazwał wypowiedź Morawieckiego "oburzającą" i stwierdził, że „jest problem niezrozumienia historii i braku wrażliwości na tragedię naszych rodaków”. Zdecydowane oświadczenie wydał też Światowy Kongres Żydów, federacja gmin żydowskich z ponad 100 krajów. Kongres domaga się przeprosin ze strony polskiego rządu i zaznacza, że „Polski premier wykazał przerażającą ignorancję(...) włączanie Żydów do sprawców tego horroru i oskarżanie ofiar zamiast zabójców, to parodia, która cofa nas do najciemniejszych momentów historii ludzkości”.
Również naczelny rabin Polski Michael Schudrich skrytykował wypowiedź Morawieckiego, wskazując, że stawianie w jednym zdaniu „sprawców żydowskich i polskich” obok niemieckich to sugerowanie, że były to sytuacje w jakimś sensie podobne.
Nic nie wskazuje jednak na to, by premier Morawiecki miał wycofać się ze swoich niefortunnych słów. Rzeczniczka PiS Beata Mazurek napisała na Twitterze prowokacyjne oświadczenie:
„PMM w Monachium powiedział prawdę, która jest trudna do przyjęcia przez stronę izraelską. Nie przeczymy, że dochodziło do indywidualnej współpracy z okupantem z różnych stron, dlatego za mówienie prawdy nie ma potrzeby przepraszać.”
Wygląda więc na to, że rząd PiS, zamiast przeprosić za błąd, postanowił iść w zaparte.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Komentarze