Transfobia jest częścią bolesnej historii igrzysk olimpijskich. Dotykała kobiet, które nie wpisywały się w stereotypowe kanony. „Zachwiane” proporcje biustu, pasa, bioder czy masy ciała miały sugerować, że to „mężczyzna udający kobietę” chcący zabrać medal konkurentkom
„Tak naprawdę na gorszy wynik ma wpływ bardzo wiele czynników, na przykład braki koncentracji, skupienia, nieprzespana noc czy niewłaściwe przygotowanie psychofizyczne. Trudno przyznać się do tego, że winni jesteśmy my sami, łatwiej szukać kozła ofiarnego” – mówi w rozmowie z OKO.press Milena Lachowicz, psycholożka kliniczna i seksuolożka.
Jakub Wojtaszczyk: Wiele transfobicznych komentarzy wywołał występ w igrzyskach olimpijskich pięściarek Algierki Imane Khelif i Tajwanki Lin Yu-Ting, które de facto transpłciowe nie są. Mimo to kwestionuje się ich płeć. Część polskich mediów grzmi, że to „Koniec kobiet”. Gdzie szukać początku tego hejtu?
Milena Lachowicz*: Każdy człowiek ma w swoim organizmie testosteron, ale jego podwyższony poziom nie świadczy o tranzycji.
Warto zaznaczyć, że źródłem transfobicznych komentarzy na temat Khelif i Yu-Ting jest ich dyskwalifikacja z poprzednich mistrzostw świata na podstawie „testu płci”. Media czerpią informacje o tych wynikach od Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu (IBA), którego szefem jest Umar Kremlev, mający na koncie afery korupcyjne i powiązania z Putinem.
Jakie są wytyczne Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOI) w sprawie dopuszczenia udziału transpłciowych sportowców i sportowczyń?
Należy jasno podkreślić, że od Igrzysk Olimpijskich w Tokio zasady współzawodnictwa dla osób trans zostały doprecyzowane. Istotnym warunkiem jest poziom testosteronu, który w wypadku trans kobiet musi utrzymywać się poniżej 10 nanomoli na litr krwi (nmoli/L) przez co najmniej 12 miesięcy przed zawodami oraz w ich trakcie.
Natomiast odpowiedzialność za ustalenie zasad kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w danym sporcie leży po stronie międzynarodowych federacji. Dotyczy to także polityki w zakresie dotyczącej sportowców transpłciowych.
Przykładowo, zgodnie z przepisami Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) zawodniczka transpłciowa, która chce rywalizować z kobietami biologicznymi, ma obowiązek przedstawić pisemne oświadczenie o swojej tożsamości. Musi też wykazać, że poziom testosteronu utrzymuje się na poziomie niższym niż 5 nanomoli na litr przez okres 12 miesięcy.
Niektóre federacje w swoich wytycznych określają dopuszczalny poziom testosteronu w surowicy krwi w zakresie pomiędzy 2,5-10 nmol/l. Pojawiają się głosy, że niższy poziom tego hormonu powinien utrzymywać się przez 6 miesięcy, inni mówią o minimum 12 miesiącach.
Z kolei trans mężczyźni mogą konkurować w kategorii męskiej bez potrzeby regulacji poziomu testosteronu. Są też federacje, które całkowicie wykluczają udział transpłciowych zawodników.
Dlaczego federacje nie mogą dojść do konsensusu?
Wydaje mi się, że to wciąż kwestia postępu w badaniach naukowych, a także polityki. Zróżnicowane są poglądy dotyczące możliwości uczestnictwa osób transpłciowych w zawodach sportowych.
Niewątpliwie możliwość uprawiania sportu przez osoby musi być skonfrontowana z prawem do uczciwej rywalizacji opartej na równych szansach. Jasne jest, że każdy sport różnicują fizjologiczne czynniki determinujące wynik sportowy, co może mieć wpływ na względy bezpieczeństwa. Dlatego każda federacja sportowa powinna dokonać indywidualnej oceny w zakresie inkluzywności, uczciwości i bezpieczeństwa.
A brak akceptacji?
Nie można jej wykluczyć. Dlatego postawy akceptacji i tolerancji powinny być kształtowane od najmłodszych lat. W tym przypadku to również kwesta wypracowania konkretnych standardów i wytycznych.
Jakie są oficjalne wymogi klasyfikowania zawodników i zawodniczek?
Każda międzynarodowa federacja sportowa powinna opracować szczegółowe wytyczne dotyczące swojego sportu. Takie są rekomendacje MKOl.
W przypadku tegorocznych igrzysk przypomina się też o zespole Swyera, czyli o kobietach z kariotypem 46 XY. Kobiet z tym zespołem w sporcie zawodowym jest 100 razy więcej niż w populacji. Jednak kariotyp to za mało, by powiedzieć „kto jest mężczyzną, a kto kobietą”, prawda?
Poziom testosteronu zawodniczek i oznaczenie ich chromosomów to informacje poufne. Stąd pojawiające się spekulacje i opinie, że niektórzy sportowcy są interpłciowymi kobietami, czyli takimi, których ciało nie pasuje do binarnego podziału ludzi na mężczyzn i kobiety.
Mogą zdarzyć się też osoby z hiperandrogenizmem, czyli nadprodukcją androgenów. Albo kobiety z zespołem policystycznych jajników. Tutaj też mogą wystąpić zaburzenia poziomu hormonów. Paradoksalnie nasz organizm oraz nasza płeć nie są sprawami prostymi, które da się ustawić i zdefiniować pod linijkę, to naprawdę bardzo złożona kwestia.
Gdy spojrzymy wstecz, transfobia była częścią bolesnej historii igrzysk olimpijskich. Dotykała kobiet, które swym wyglądem nie wpisywały się w klasyczne, stereotypowe kanony.
„Zachwiane”, według krytyków, proporcje biustu, pasa, bioder czy masy ciała zawodniczek sugerowały, że to „mężczyzna udający kobietę” chcący zabrać medal konkurentkom.
Mamy przecież polski przykład lekkoatletki Stanisławy Walasiewicz, której nietypowy, niewpisujący się w standardy kobiecego sportu wygląd budził wiele emocji, dyskusji i pomówień.
Znamy też przypadki pływaczek z NRD, które otrzymywały „wsparcie” w postaci sterydów (androgenów), co nie pozostawało bez wpływu na ich zdrowie, wygląd, poważnie zagrażało prawidłowemu funkcjonowaniu organizmu. Dopiero po upadku „żelaznej kurtyny”, światło dziennie ujrzały tajemnice stojące za wynikami i sukcesami sportowymi pływaczek, jednocześnie ukazały poważne konsekwencje, jakie odcisnęły na zdrowiu psychicznym i fizycznym zawodniczek.
Warto przypomnieć, że w latach 1958–1992 wszystkie zawodniczki przechodziły obowiązkowe testy weryfikujące płeć przed startem w zawodach Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF).
Była to tzw. weryfikacja ciałek Barra przeprowadzana poprzez pobranie próbek z wewnętrznej strony policzka w celu znalezienia dowodów na obecność chromosomów XX. Taki test został przeprowadzony po raz pierwszy przez IAAF w 1967 roku podczas zawodów lekkoatletycznych Pucharu Europy w Kijowie.
Zawodniczki, które przeszły testy i zostały „zweryfikowane” jako kobiety, otrzymywały certyfikaty kobiecości. Mogły go używać podczas wszystkich kolejnych zawodów międzynarodowych. Tego rodzaju testów nie przechodzili jednak mężczyźni.
W tym roku pod kątem wyglądu, a co za tym idzie – płci, oceniano meksykańską dżudoczkę Priscię Awiti Alcaraz. Robiono to tylko dlatego, że nie wpisywała się w stereotypową wizję kobiecości.
Dokładnie tak. Dlatego świetnie, że na hejt skierowany w stronę Alcaraz zareagowała po przegranej z nią nasza zawodniczka, Angelika Szymańska. W mediach społecznościowych napisała, żeby dać koleżance po fachu spokój, że się znają, że taka nagonka jest po prostu obrzydliwa.
Angelika przegrała co prawda walkę, ale nie z insynuowanych powodów. Jednocześnie pokazała, jak ważne są zasady równości, fair play i etyki sportowej.
Szukanie odpowiedzi tylko w biologii jest mylnym podejściem. Pływaczka Lia Thomas, trans kobieta, choć przeszła terapię blokowania testosteronu, była wyższa od przeciwniczek, ma 185 cm, dłuższe ramiona i szersze barki. Z kolei Otylia Jędrzejczak ma 187 cm. Gdy wygrywała wyścigi olimpijskie, była wyższa, miała dłuższe ramiona i szersze barki nie tylko od większości przeciwniczek, ale też od setek milionów mężczyzn. W przypadku Polki kontrowersji nie było.
Wiele opinii ma swoje umocowania w interfobii [nieuzasadniony lęk przed osobami interpłciowymi – red.]. Oczywiście, sporty różnią się swoimi prawami. W niektórych dyscyplinach istnieją kategorie wagowe, należy odpowiednio zredukować lub nabrać masy mięśniowej przed zawodami. Natomiast nikt nie określa poziomu wzrostu, długości kości strzałkowej, czy piszczelowej… To jest sport, rywalizacja, ciężka praca i dyscyplina.
Zwykle jest tak, że nawet jeśli zawodniczka osiągnie sukcesy, to zostanie porównana do sportowca płci męskiej. Przykładem jest multimedalistka Simone Biles, którą nazwano Michaelem Phelpsem [pływak – red.], czy Usainem Boltem [biegacz – red.] w gimnastyce. W drugą stronę podobne porównanie się nie pojawia.
Według danych MKOl udział kobiet w igrzyskach olimpijskich aż do 1976 roku nie przekraczał 20 proc. liczby zawodników. W kolejnych latach stale rósł, a 2021 roku w Tokio osiągnął poziom prawie 48 proc. Dziś to już połowa. Czy dążenie do parytetu pogłębiło podziały?
Tu chodzi o równe szanse, wyeliminowanie podziałów i wszelkich nierówności. Siła sportu i tym samym jego potężne oddziaływanie na społeczeństwo, zwłaszcza podczas igrzysk, może przyczynić się do wykreowania nowych, silnych, pozytywnych wzorców do naśladowania oraz promowania zrównoważonego relacjonowania i uczciwego przedstawiania sportowców w całej ich różnorodności – bez względu na płeć, rasę, religię, orientację seksualną, czy status społeczno-ekonomiczny.
Jesteś psycholożką kliniczną i sportową, działasz w Komisji ds. różnorodności, równości i integracji w Polskim Związku Żeglarskim. Jak z twojego punktu widzenia hejt wpływa na zawodniczki i zawodników?
Osoba, która startuje w igrzyskach ma zwykle za sobą minimum czteroletni okres przygotowawczy, okupiony restrykcjami, dietą, bardzo ciężkimi obciążeniami treningowymi, wyrzeczeniami, często rezygnacją z wielu elementów życia codziennego. W końcu spełnia swoje marzenie, zdobywa kwalifikację olimpijską i jedzie walczyć o medal.
Gdy jednak zawodnikowi czy zawodniczce nie udaje się zdobyć medalu, bardzo często w mediach pojawia się hejt, powstają liczne memy. W przypadku zawodniczek trans materiały zazwyczaj kwestionują ich tożsamość lub płeć, zaczynają się protesty dotyczące ich udziału w kolejnych etapach.
Co dzieje się z psychiką takiego człowieka? Tutaj widzę ogromną rolę sztabu trenerskiego i wspomagającego, który na co dzień jest z zawodniczką. Ważne jest wzmacnianie w sportowcach poczucia własnej wartości, umiejętności skupienia się tu i teraz, koncentracji na zadaniu i wyznaczonych celach. To naprawdę nie jest łatwe zadanie.
Szef MKOl Thomas Bach potępił mowę nienawiści wymierzoną w Khelif i Yu-Ting, stwierdzając, że to prowadzona przez Rosję „kampania oszczerstw” przeciwko igrzyskom w Paryżu podsyca kontrowersje.
Dobrze, że Bach zabrał głos w tej sprawie, bo mowa nienawiści nie może mieć miejsca. Nie można zapominać o zasadzie fair play, którą igrzyska od starożytności stoją. Tak, jak nie podkładamy nikomu nogi w biegu przez płotki, tak nie używamy nienawistnych komentarzy w stosunku do konkurenta czy konkurentki…
Na igrzyskach w starożytnej Grecji zaprzestawano działań wojennych. Dziś to jest nie do pomyślenia…
Możemy postarać się ratować to, na co mamy największy wpływ. Zasada fair play zajmuje kluczową pozycję w strukturze wartości nowożytnego olimpizmu. To czysta, uczciwa gra, prowadzona nie tylko w sposób zgodny z przepisami, to również wychowanie poprzez sport, kształtowanie postaw moralnych zawodników.
Dlatego niewyobrażalne jest, że zawodniczka czy zawodnik po zakończonej rywalizacji obraża, poniża czy też traktuje konkurentów bez szacunku. Poszanowanie drugiego zawodnika to norma. Własne poglądy zachowuje się dla siebie, bo najważniejszy jest duch sportu. Poza tym igrzyska cały czas ewoluują. Być może zwiększenie liczby osób trans w następnych edycjach to tylko kwestia czasu.
Wydaje się, że hejt pojawia się wtedy, gdy osoby wyłamujące się ze stereotypowego wyglądu lub osoby trans, zaczynają wygrywać.
Otóż to! Wspomniana Lia Thomas rozpętała burzę, gdy znalazła się na podium. Tak naprawdę na gorszy wynik ma wpływ bardzo wiele czynników, na przykład braki koncentracji, skupienia, nieprzespana noc czy niewłaściwe przygotowanie psychofizyczne. Trudno przyznać się do tego, że winni jesteśmy my sami, łatwiej szukać kozła ofiarnego…
Tymczasem, jeśli zaczniemy wykluczać jedną grupę, bardzo szybko możemy zacząć tworzyć kolejne „wytyczne”, które nie pozwolą startować kolejnym osobom. Może warto zatem wykorzystać igrzyska do promowania równości płci i tożsamości, akceptacji różnorodności? Przecież to święto sportu mające na celu promowanie zaszczytnych zasad.
*Dr Milena Lachowicz, psycholog kliniczny i sportowy, seksuolog, kierownik Zakładu Psychologii w Katedrze Nauk Społecznych Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. Adiunkt w Katedrze i Klinice Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Przewodnicząca Komisji ds. Różnorodności, Równości, i Integracji PZŻ.
pisarz i dziennikarz. Autor „Cudownego przegięcia. Reportażu o polskim dragu” (Wydawnictwo Znak). Współpracuje z m.in. Vogue.pl, magazynem „Replika”, portalem Kultura u Podstaw.
pisarz i dziennikarz. Autor „Cudownego przegięcia. Reportażu o polskim dragu” (Wydawnictwo Znak). Współpracuje z m.in. Vogue.pl, magazynem „Replika”, portalem Kultura u Podstaw.
Komentarze