Dotarliśmy do zarządzenia biskupa diecezji łowickiej w sprawie opłat nałożonych na podległych mu księży. O daniny przekazywane biskupom zapytaliśmy także kapłanów z innych diecezji. Na tej podstawie policzyliśmy, ile pieniędzy parafie muszą oddawać biskupom. Kwoty idą w miliony złotych.
Z naszych ustaleń wynika, że:
- kuria zapewnia biskupowi utrzymanie i pensję na własne wydatki – miesięcznie od niespełna 3 do nawet 10 tys. zł;
- dodatkowo przynajmniej raz w roku księża przekazują koperty „do dyspozycji biskupa” – w środku może być nawet kilka tysięcy złotych;
- średniej wielkości parafia w diecezji łowickiej rocznie przekazuje kurii kilkadziesiąt tysięcy złotych;
- biskupi mają wolną rękę w ustalaniu opłat, które muszą wnosić księża z ich diecezji;
- księża nie mają wyjścia – muszą płacić (w przeciwnym razie kuria nakłada na nich karne odsetki, nie mają co marzyć o dobrej parafii i awansie);
- pieniądze płyną do kurii także z wynajmu nieruchomości, działalności gospodarczej oraz państwowych i unijnych dotacji.
Biskup dekretuje, ile chce zarabiać
Każdy hierarcha dostaje z kurii, czyli niejako od samego siebie, miesięczną pensję. Wynosi ona zwykle około 5 tys. zł, choć niektórzy biskupi mówią o mniejszych kwotach. Mirosław Milewski, biskup pomocniczy diecezji płockiej, powiedział, że dostaje na rękę 3,7 tys. zł. Henryk Hoser, gdy był jeszcze arcybiskupem warszawsko-praskim, mówił o 3,5 tys. zł. Kardynał Kazimierz Nycz przyznał się do 2,7 tys. zł, nie wspomniał jednak o dodatkowej pensji kardynalskiej od Watykanu. Gdy kard. Henryk Gulbinowicz został w procesie kanonicznym ukarany za molestowanie Karola Chuma, dowiedzieliśmy się, że kardynalska pensja to 5 tys. euro, czyli około 25 tys. zł.
Biskup może także jednym podpisem zadekretować sobie dodatkowe pieniądze. Jak mówi nam jeden z księży diecezji łowickiej, tak było w przypadku zmarłego w 2019 roku biskupa Alojzego Orszulika, poprzednika obecnego ordynariusza bp Andrzeja Dziuby.
„Odchodząc na emeryturę w 2004 roku, wydał dekret, że do końca życia diecezja łowicka będzie mu wypłacać co miesiąc dodatkową emeryturę w wysokości 10 tys. zł.
Biskupa Dziubę roczne utrzymanie dziadka kosztowało 120 tys. zł plus całe funkcjonowanie rezydencji przy ul. Długiej w Łowiczu, czyli rachunki, jedzenie i opieka dwóch sióstr zakonnych. Dziś rezydencja stoi pusta i czeka na bp. Dziubę” – mówi nam ksiądz.

Nie jest jednak pewne, czy bp Andrzej Dziuba także zasłuży sobie na równie luksusową emeryturę. Trwają jeszcze śledztwa watykańskie i prokuratorskie w sprawie zarzutów o tuszowanie przez niego przestępstw seksualnych księży, o których pisaliśmy w OKO.press.
Druga pensja biskupa
Pieniędzy z pensji biskup nie ma specjalnie na co wydawać. To trochę jak z prezydentem RP, który praktycznie za nic nie musi płacić z własnej kieszeni. Mieszkanie, jedzenie, transport – wszystko ma zapewnione za darmo. Podobnie jest z biskupem.
Cały jego dwór utrzymywany jest z pieniędzy kurii, więc wszystkie dodatkowe pieniądze może zaoszczędzić. A jest tego sporo.
Oprócz pensji, każdego roku biskup dostaje od kilkuset złotych do kilku tysięcy od każdego proboszcza za udzielanie bierzmowania w jego parafii. W Polsce jest 10 356 parafii, śrdnio 252 na diecezję. Ale to nie koniec.
„Są różne »okazje«, przy których proboszczowie sami »wspierają« biskupa: awans, lepsza i większa parafia, nadanie tytułu kanonika czy prałata” – mówi nam jeden z księży. We wszystkich tych przypadkach tylko cienka granica dzieli „wsparcie” kurii od łapówki za powierzenie księdzu dobrej parafii czy awansowanie go w kościelnej hierarchii.
„Duża część nominacji, awansów, przechodzenia z parafii do parafii, jest związana z jakąś formą korupcji” – mówi nam jeden z księży.
„Kiedy zbliża się czas przenoszenia księży z parafii na parafię, ksiądz, który chce trafić na dobrą, bogatą placówkę musi zapłacić. Na naszego poprzedniego biskupa sposób był taki: ksiądz zapraszał go na kolację i dawał kopertę. Półżartem mówiło się, że koperta ma być tak gruba, żeby stała na stole. Wtedy ksiądz dostawał dobrą parafię” – opowiadał nam jeden proboszczów.
Jak mówią nam księża, wręczając kopertę często używa się zwrotu „do dyspozycji księdza biskupa”. Można też powiedzieć: „na biedne dzieci w Afryce”.
Poza tym co pięć lat biskup wizytuje każdą parafię w swojej diecezji. To też dobra okazja do złożenia „daniny”.
„Przed wyjazdem przekazuje się kopertę biskupowi, jego kierowcy albo kapelanowi. Nie ma ustalonych stawek. Ktoś da tysiąc, ktoś dwa. Ale jeśli proboszczowi ewidentnie na czymś zależy, przekaże 5 tysięcy” – mówi nam ksiądz z innej diecezji.
Biskup nie musi nigdzie ewidencjonować darowizn. Nie zobowiązuje go do tego ani prawo świeckie, ani kościelne. Kościół nie wypracował dotąd żadnych procedur antykorupcyjnych.
Niektórzy biskupi pieniądze zebrane od proboszczów i księży oddają swojej archidiecezji, przekazują zakonowi lub Caritas. Inni wpłacają na prywatne konta. Kilka lat temu słynna stała się, warta kilka milionów złotych, rezydencja abp. Leszka Sławoja Głódzia w Bobrówce. Jak pisał “Newsweek”, okazały pałac wypełniają meble w stylu ludwikowskim, a na terenie 20-hektarowej posiadłości pasą się daniele.
Prywatny majątek gromadził jednak nie tylko abp Głódź. Według naszych źródeł, wielu biskupów zarobione w Kościele pieniądze inwestuje w luksusowe domy i apartamenty, które mieszczą się w nieruchomościach kurii, na przykład na terenach domów księży emerytów lub placówek Caritasu.
Ile płaci proboszcz
Każda z 41 diecezji w Polsce osobno ustala opłaty, które muszą ponosić należący do niej księża. Regulują to diecezjalne synody zwoływane co kilka lub kilkanaście lat, w których pracach biorą udział duchowni i świeccy.
„Nie przeceniajmy jednak kościelnej kolegialności. Nad synodem stoi biskup i to on podejmuje decyzje. Także te dotyczące finansów” – mówi nam jeden z księży.
Siatka płac i ich wysokość wygląda inaczej w każdej diecezji. Niektóre nakazują przesyłanie „tac” z wybranych niedziel, inne obliczają sztywny ryczałt od mieszkańca parafii.
Udało nam się dotrzeć do zarządzenia dotyczącego opłat obowiązujących w 2021 roku w diecezji łowickiej, której ordynariuszem jest bp Andrzej Dziuba. Pismo z dokładnym wykazem rocznych opłat, przeznaczenia pieniędzy z konkretnych tac oraz szeregu innych oczekiwań finansowych rozesłane do wszystkich podległych mu księży.
Główną opłatą, jaką parafia wnosi do kurii jest tributum. Liczona jest od wszystkich tzw. aktów (czyli chrztów, ślubów i pogrzebów) które parafia miała w poprzednim roku.
Na potrzeby tekstu wyobraźmy sobie średniej wielkości parafię X w diecezji łowickiej. Z tego, co mówią nam księża, w takiej parafii jest ok. 100 aktów rocznie.
Załóżmy, że w 2020 roku w parafii X było 25 chrztów, 25 ślubów i 50 pogrzebów. Zgodnie z zarządzeniem łowickiej kurii, opłata od każdego aktu wynosi odpowiednio: 5, 12 i 12 złotych miesięcznie. A więc łączna suma za 100 aktów to 1025 zł. Takie tributum parafia X musi płacić co miesiąc biskupowi w 2021 roku. Roczne daje to zatem 12,3 tys. zł.
Jak czytamy w zarządzeniu:
- 50 proc. z tej kwoty idzie na utrzymanie kurii,
- 35 proc. na seminarium
- i 15 proc. na fundusz diecezjalny.
Jak czytamy w zarządzeniu, parafie, które wpłacą tributum przed czasem, mogą liczyć na rabaty (do 4 proc. całej kwoty), za opóźnienia w płatnościach kuria nalicza karne odsetki.
Połowę tributum płaci proboszcz z pieniędzy parafialnych (np. zebranych z tacy), a drugą połowę z osobistych dochodów. Jeśli w parafii proboszcz ma wikariusza, to dwie trzecie opłaca proboszcz, a jedną trzecią wikariusz (o przychodach parafii i zarobkach księży wkrótce napiszemy osobno).
Taka zasada podziału pieniędzy między proboszczem a wikariuszem (dwie trzecie do jednej trzeciej) obowiązuje też przy wynagrodzeniu księży, np. z 900 złotych za odprawiony pogrzeb 600 zł dostaje proboszcz, a wikariusz 300 zł. Ten podział to tzw. iura stolae, prawo stuły.
Taca pod kontrolą
Osobną daniną są tace i puszki zbierane w wyznaczone przez kurię dni roku. Prawie wszystkie z tych dni to niedziele lub dni świąt kościelnych.
5 tac i 4 puszki w roku parafia przeznacza na cele pozadiecezjalne, a kolejne 8 tac i 2 puszki na cele diecezji.

Czym różni się zbiórka na tacę od puszki? Z tacą księża lub ministranci w trakcie mszy przechadzają się po kościele, co zachęca do wpłat. Puszki albo stoją w wyznaczonych miejscach w kościele, albo przed kościołem kwestują z nimi wolontariusze. Proboszcz informuje o tym w ramach ogłoszeń, ale ma to mniejszą siłę perswazji niż obserwujący wszystkich ministrant z tacą.
Diecezja łowicka z tac opłaca m.in. budowy i remonty kościołów (4 tace), Dom Księży Emerytów (2 tace) i „środki społecznego przekazu”, czyli diecezjalne media katolickie. Po jednej puszce zbiera dodatkowo na diecezjalny Caritas i na zakony klauzurowe.
Cele pozadiecezjalne, na które diecezja przekazuje tace i puszki, to m.in. działalność misyjna Kościoła (2 tace) i daniny wobec Watykanu (3 tace). Dwa razy datki do puszek zbierane są na Katolicki Uniwersytet Lubelski, raz na „Kościół na świecie”, raz na „Kościół na Wschodzie”.
Datki z pozostałych tac zasilają budżet parafii. Opłacane są więc z nich koszty utrzymania kościoła i plebanii, ale nie wynagrodzenia księży.
Ile udaje się zebrać z tacy w jedną niedzielę?
„W jednej z najmniejszych parafii w diecezji łowickiej jest to kwota ok. 300 zł, czyli w miesiącu 1200 zł. W większych parafiach miejskich są to kwoty ok. 3 tys. zł, a sięgają nawet do 5 tys. zł. W obecnym czasie tace znacznie się zmniejszyły, ponieważ fizycznie nie ma ludzi w kościołach, choć zdarza się, że wielu parafian, przelewa datki na konta parafii” – mówi nam proboszcz z diecezji łowickiej.

Trzeba jednak pamiętać, że diecezja łowicka nie jest reprezentatywna dla całego polskiego Kościoła. Jak co roku pokazują mapy publikowane przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, odsetek parafian uczęszczających na niedzielne msze (tzw. dominicantes) jest bardzo zróżnicowany w zależności od regionu i wielkości miejscowości.
W 2019 roku średni odsetek dominicantes dla całej Polski wyniósł 36,9 proc. 30-procentowa frekwencja w diecezji łowickiej jest poniżej średniej, ale to i tak niezły wynik w porównaniu z niecałymi 24 procentami diecezji łódzkiej.
Na drugiej stronie skali są diecezje południowego wschodu Polski: przemyskiej (58,5 proc. frekwencji), rzeszowskiej (62,1 proc.) oraz tarnowskiej (70,8 proc.).
W 2012 roku KAI w raporcie o finansach Kościoła pisała: „W małej, liczącej niespełna tysiąc osób wiejskiej parafii w diecezji tarnowskiej, przeciętna wysokość niedzielnej tacy to 487 zł, w 3-tysięcznej parafii w diecezji bielsko-żywieckiej 2,3 tys. zł, w 8-tysięcznej parafii w archidiecezji lubelskiej – około 3 tys. zł, w dużej miejskiej parafii w archidiecezji katowickiej – do 4 tys., podobnie jak w małej, znajdującej się w centrum Warszawy”.
Procent od biznesu, procent od ziemi
Część proboszczów musi dodatkowo oddać kurii odpowiedni procent przychodów lub dochodów z parafialnych nieruchomości i biznesów. W zależności od źródła przychodu kuria pobiera od 25 do 50 procent.
Wyjątkiem jest 10-procentowa danina od opłat cmentarnych, ale tylko w większych parafiach. Jak słyszymy od księży, mniejsze, wiejskie cmentarze zysków nie przynoszą, bo zjadają je opłaty za utylizację śmieci.

Parafie wiejskie zwykle mają co najmniej kilka hektarów gruntów, które dzierżawią rolnikom. Na tzw. ziemiach odzyskanych każdej parafii przysługuje 15 hektarów od Skarbu Państwa na utworzenie gospodarstwa rolnego. Zdarza się, że te grunty warte są miliony złotych, jak na przykład pozyskana w ten sposób przez Kościół słynna działka odsprzedana potem Mateuszowi Morawieckiemu i działki pod czterogwiazdkowy hotel kurii warmińskiej.
Niektóre parafie miejskie oprócz terenu, na którym stoi kościół, posiadają dodatkowe działki i budynki. Czasem to tylko jedno pomieszczenie wynajmowane np. na sklep z dewocjonaliami. W dużych miastach wartość parafialnych nieruchomości może jednak sięgać milionów złotych. Na przykład Bazylika Mariacka w Krakowie, dzięki Komisji Majątkowej odzyskała dwie działki warte 9,5 mln zł i siedem kamienic w Rynku Głównym i jego najbliższej okolicy. „W jednej z nich urządziła trzygwiazdkowy hotel Wit Stwosz z siedemnastoma pokojami, w pozostałych są mieszkania i lokale usługowe. Parafia ma jeszcze kawiarnię i sklep z dewocjonaliami. Zyski to średnio 200-300 tys. zł rocznie” – pisała „Polityka” w 2004 roku.
„Im wyżej w hierarchii, tym więcej pieniędzy i mniej kontroli”
Kolejna opłata nakładana na parafie to ofiara na Dom Kapłana Seniora (DKS). Jak pisaliśmy, po skardze jednego z księży, Watykan zakazał biskupowi Dziubie pobierania 30-procentowego „podatku” od wynagrodzenia szkolnych katechetów. Dziuba szybko wydał więc dekret o znacznych podwyżkach opłat na DKS.
Proboszczowie będą musieli płacić na ten cel 35 złotych od jednego aktu (chrzcin, ślubu, pogrzebu). Nasza przykładowa parafia X, mając sto aktów, będzie zatem musiała zapłacić w 2021 roku 3,5 tys. złotych.
Księża emeryci przebywający w DKS muszą z kolei oddawać kurii 20 proc. swojej emerytury lub renty.
Parafie wnoszą także opłaty:
- na Fundusz Chorego Kapłana (proboszcz wpłaca 300 zł rocznie, wikariusz i pozostali duchowni po 250),
- na Fundację św. Józefa, która wspiera ofiary przestępstw seksualnych (150 zł),
- za oleje święte (200 zł parafia z wikariuszem, 100 zł bez wikariusza),
- za dyspensy, misję kanoniczną i inne opłaty kancelaryjne (30 zł),
- za ubezpieczenia (dokładna kwota jest trudna do oszacowania – ubezpieczenie OC oraz od nieszczęśliwych wypadków to w sumie 80 zł. Do tego dochodzi ubezpieczenie za pomoce duszpasterskie oraz ubezpieczenie parafii liczone wg. stawki 60 groszy za każdego mieszkańca parafii. Jeśli założymy, że nasza parafia X ma 3 tys. mieszkańców, to ubezpieczenie będzie kosztować 1,8 tys. zł)
Parafia musi także przekazać na seminarium 20 proc. tego, co księża uzbierają w czasie kolędy. Jak mówią nam księża, nawet w małych i średnich parafiach zbiera się kilkadziesiąt tysięcy złotych. „Wiele parafii, to dzięki pieniądzom z kolędy podejmuje jakiekolwiek inwestycje” – mówi nam ksiądz z diecezji łowickiej.
Przyjmijmy więc, że nasza parafia X zebrała w czasie kolędy 30 tys. zł, a posłuszny proboszcz – zgodnie z rozporządzeniem – oddał do kurii 20 proc. tej kwoty, czyli 6 tys. zł.
Podsumowując opisane wyżej – podkreślmy jeszcze raz – mocno szacunkowe opłaty, nasza parafia X musi w 2021 roku wpłacić do kurii prawie 25 tys. złotych.
A liczymy tutaj tylko podstawowe zobowiązania oraz uznajemy, że nasza parafia X nie ma cmentarza, nie dzierżawi gruntów, ani nie czerpie zysków z nieruchomości.
Według danych z 2017 roku w diecezji łowickiej było 167 parafii. Gdyby każda z nich wpłaciła po 25 tys., do kurii wpłynęłoby w sumie ponad 4 mln zł z samych parafii.
W przypadku kolęd, tak jak pieniędzy z tac i puszek, ciężko stwierdzić, czy przewidziana w zarządzeniu biskupa część jest rzeczywiście kurii przekazywana. Biskup wie, jakiego rzędu kwot może spodziewać się po danej parafii, ale nie ma go przy liczeniu zebranej przez proboszcza gotówki.
„Nie ma się też co dziwić tej chciwości księży” – mówi nam jeden z księży. – „Jeśli żyjesz w feudalnym świecie, gdzie silniejszy stanowi prawo, to musisz robić zapasy na czarną godzinę, choćby po to, by dać łapówkę. Biskupi nie boją się wyciskać gotówki, bo sądzą, że proboszczowie oszukują ich na tacy i innych opłatach. To system oparty na wzajemnym niezaufaniu. Im wyżej jesteś w hierarchii, tym lepszy masz dostęp do pieniędzy i tym mniejszej kontroli podlegasz”.
Zobacz z jakich jeszcze źródeł, poza parafiami, dostają pieniądze kurie
Pieniądze nie tylko z parafii
Gotówka, którą wpłacają parafie to z pewnością lwia część dochodów kurii. Ale konto diecezji zasila jeszcze wiele innych źródeł:
Wynajem nieruchomości. W Łowiczu należą do niej m.in. budynki w zabytkowym centrum miasta. Podobnie jest w wielu innych stolicach biskupich. Według ustaleń „Polityki” z 2004 roku, do Kościoła i zakonów należało wtedy w Krakowie 658 hektarów ziemi; wśród nieruchomości były parcele pod osiedlami, a także grunty rolnicze wokół Krakowa, kamienice z biurami, sklepami, mieszkaniami, a także instytucjami użyteczności publicznej.
Kurie inwestują także pieniądze w kupno i budowę nowych obiektów. Raport Katolickiej Agencji Informacyjnej z 2012 roku podaje przykład archidiecezji poznańskiej, która według jej ówczesnego ekonoma, otrzymywała z najmu 3,5 mln zł rocznie. Na drugim biegunie jest diecezja tarnowska, której ekonom zapewnia, że opłaty za wynajem kurialnych nieruchomości starczają jedynie na ich utrzymanie.
Działalność gospodarcza. Kurie prowadzą swoje wydawnictwa, ośrodki lecznicze, hotele, muzea, sklepy z pamiątkami i dewocjonaliami. Według raportu KAI – która powołuje się na ekonoma archidiecezji warszawskiej – dochody z działalności gospodarczej tej archidiecezji pochodzą „ze spółek, w których ma ona udziały”. Chodzi przede wszystkim o spółki wynajmujące powierzchnie biurowe. Wiadomo, że archidiecezja ma swój biurowiec Centrum Jasna i udziały w Roma Office, a także w wieżowcu Roma Tower (zwanym Nycz Tower), który dopiero ma powstać.
Dotacje od instytucji samorządowych, państwowych i unijnych. Na przykład w 2014 roku kuria łowicka dostała z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ponad 2 mln zł dotacji i 3,1 mln zł pożyczki na termomodernizację 11 budynków użyteczności publicznej.
Raport KAI podaje zestawienia przychodów i wydatków diecezji poznańskiej i ełckiej. Pierwsza z nich zadeklarowała, że w 2010 roku miała ponad 12,6 mln zł przychodu i przeszło 11,2 mln zł wydatków. Najwięcej kuria wydawała na pensje (prawie 3,7 mln zł) i „inwestycje w budynki” (3 mln zł). Utrzymanie domu księży emerytów kosztowało 800 tys. zł, seminarium duchownego 600 tys. zł, a rezydencji biskupa – 100 tys. zł. Dużo mniejsza diecezja ełcka zadeklarowała, że jej przychody i wydatki diecezji w 2010 roku sięgały ok. 1,4 mln zł.
Fot. KAI
„Najbardziej boję się ludzi małych, niezdolnych, nieutalentowanych. (…) Sądzę, że każdy może znaleźć swoje miejsce, że może się spełnić w swoim życiu. Otóż najbardziej boję się tych, którzy nie mając predestynacji, zajmują stanowiska, do których nie są powołani. Bo w tych ludziach małych rodzi się właśnie nikczemność, rodzi się największy obszar nikczemności. (…)”
Jakiej predestynacji, o czym Ty bredzisz stary
Rozbawiło mnie to pytanie bo przypomniało mi kabaret który ostatnio oglądałem w TV. Facet jedzie z żoną samochodem. Ta marudzi i facet się denerwuje. Żona: żyłka ci się rusza na czole, pewnie jakiegoś pasożyta masz. Facet: tak, siedzi koło mnie. Żona: a nie, ty nie znasz znaczenia słów głuptasie, to się nazywa pasażer a nie pasożyt.
ojej, biedni księża 🙁
Wiara w Boga nie potrzebuje administracji, która by dostatnio i dobrze żyła, robi wszystko, by kasa się zgadzała. Zgadzała z nawiązką.
O ewangelicznym ubóstwie, o którym z ambon tak chętnie pouczają, nie może być mowy, bo to by oznaczało samorozwiązanie się tej organizacji.
Oprócz tego luksus celibatu, za którym można wszystko intymne ukryć.
Na szczęście to ukrywanie już nie idzie tak jak założono dawniej. W XXI w. informacje na temat przestępców tzw. "zastępców Chrystusa" są dostępne na kliknięcie.
Jak przestępczy moloch który w swej megalomanię uznał się za głównego i nieomylnego przewodnika świata miałby się obejść bez kasy?. Tu nie wystarczy jej ich pozbawić,. Pranie mózgów w dzisiejszej dobie spowodowało nie tylko bezmyślną uległość, ale i coś o wiele gorszego a mianowicie przeświadczenie niektórych wyedukowanych jednostek iż powinny one wykorzystując własne zdolności i możliwości do realizacji twz ' boskiego planu'. Właśnie tacy ludzie są częstokroć wspierani nie tylko duchowo ale i finansowo w swych rojeniach. Stanowią też wręcz idealną bazę broniącą status quo hierarchów KK.
Przepływ kasy jak we włoskiej mafii 😉 Od razu skojarzyło mi się z filmem "Chłopcy z ferajny" (Goodfellas) Martina Scorsese, tylko, że tu system nieco bardziej złożony.
No i chlopcy z ferajny nie gwalcili malych dzieci i mieli jakies zasady…
O JEJKU, DAJĄ SIĘ DOIĆ NIECH ICH DOJĄ FLACHA GŁÓDŹ – 0'7 L DZIENNIE a to kosztuje
Kilkanaście lat temu skopiowałem ten wpis:-
"Odprawa jak dla monarchy.
Jednym z bogatszych księży w Polsce jest z pewnością biskup Sławoj Leszek Głódź –
emerytowany biskup polowy Wojska Polskiego. Jeszcze jako udzielający się w wojsku biskup
otrzymywał wcale niemałą pensję z wojska: w 2004 roku było to ponad 9 tys. zł. W tym
samym roku przeszedł na wojskową emeryturę. Ale najpierw otrzymał odprawę w wysokości
360 proc. kwoty ostatnio należnego uposażenia, dodatkowe uposażenie roczne za 10
miesięcy służby wojskowej w 2004 r. oraz gratyfikację urlopową i ekwiwalent za
niewykorzystane przejazdy w roku zwolnienia. Jak wyliczyli dziennikarze – wyszło ok. 136 tys.
zł. Ponadto w związku ze zwolnieniem z zawodowej służby wojskowej jako generał dywizji
biskup Głodź skorzystał również z przysługującego mu prawa do jednorazowego pobrania
uposażenia należnego co miesiąc przez rok po zwolnieniu (art. 18 ust. l ustawy z 17 grudnia
1974 r. o uposażeniu żołnierzy zawodowych, w brzmieniu obowiązującym do 30 czerwca
2004 r. Czyli 12 razy 9.271,18 zł.) Z tego tytułu wyszło dodatkowo ponad 110.000 zł.
Podsumujmy: w chwili odejścia ze służby biskup jednorazowo otrzymał ponad 246 tys. zł. Co
zrobił z tymi pieniędzmi? O tym milczy. Oto szlak bojowy biskupa – 21 stycznia 1991 r.
mianowany przez Ojca Świętego Jana Pawła II trzecim Biskupem Polowym Wojska
Polskiego. 23 lutego 1991 r. w Bazylice Jasnogórskiej przyjął sakrę biskupią. 18 kwietnia
1991 r. mianowany przez Prezydenta RP na stopień generała brygady, a 11 listopada 1993 r.
na stopień generała dywizji.-do 17 lipca 2004 r ( 13,5 lat i jakim prawem emerytura po tak
krótkim okresie służby )"
Sprawa dotyczy stanu diecezji gdańskiej po tzw. aferze Stella Maris. Mianowicie po skandalicznym wykorzystywaniu możliwości odpisów podatkowych zespół firm m.inn. barona SLD p. Jendykiewicza i wielu innych płacił prowizje biskupom za korzystanie z ulg w podatkach. Kiedy sprawa wyszła na wierzch rezydencja biskupa w Oliwie i jej wyposażenie została "ostemplowana" przez komornika. Zmarł b.T. Gocłowski i nastał b S. Głódź. Dlaczego on. Bo to gość dla którego nie ma drzwi. Nałożył na wszystkie parafie w diecezji 50% kontrybucję. Urządził sobie nową rezydencję na gruncie i budynkach za 1 % na ul. Brzegi. I parafianie spłacili długi biskupów, a biskup chlał i śpiewał o actimelkach.
Rada Miasta Gdańska z poduszczenia Prezydenta Miasta podjęła uchwałę o zakazie darowizn na cele kościelne, bo sam Adamowicz( ministrant u Jankowskiego przypomnę) nie dawał sobie rady z tupetem, chamstwem Flaszki. Tyle na szybko.
,,Im wyżej jesteś w hierarchii, tym lepszy masz dostęp do pieniędzy i tym mniejszej kontroli podlegasz,, , te ostatnie zdanie jest ciekawe ale wykazuje że pod względem kasy wszędzie jest podobnie. W każdym cywilnym korpo jest podobnie , czyli na dole jest wyzysk, zapieprz , zamordyzm i ścisła kontrola, a na górze kasa, władza oraz zero odpowiedzialności
Choć jestem niewierzący, wielokrotnie czytając ten artykuł wykrzyknąłem "O Jezu". Trochę to mówi o indoktrynacji, którą trudno wykorzenić chociażby ze słownika, a trochę o skali korupcji w tej instytucji.
W całej historii kościoła rzymskiego, wszyscy którzy w różny sposób próbowali uporządkować czy uzdrowić w nim kwestie finansowe, zostali mówiąc kolokwialnie zgnojeni (wszak podważali podstawę bytu tej instytucji), początkowo chciałem przytoczyć kilka przykładów, poprzestanę na zacytowaniu zwięzłej encyklopedycznej definicji: "Pasożytnictwo– forma antagonistycznego współżycia dwóch organizmów, z których jeden czerpie korzyści ze współżycia, a drugi ponosi szkody."
Dlaczego Grzegorz Ropczyński i Karol Katolicki nic tu nie skomentowali?No dalej panowie,wypowiedzcie się.
Rzygac się chce. To odrażająca instytucja.
Pamietać należy że poza KK jest tylko nihilizm …
Najstarsza franczyza
Brawo za materiał pełen konkretnych treści. Sporo statystycznej pracy, dziękuje!
Tylko w tym aspekcie (kasa) można próbować coś zmienić w kościele (relację wiernych do instytucji). Płaszczyzna $$ jest jedyną która możne jednogłośnie przemówić do podzielonych Polaków.
o ile bylibysmy bogatsi, nie tylko materialnie, gdyby kościół w Polsce działał na podobnych zasadach i przejrzystych finansach, jak kościoły za Odrą.
Tam nie widać w kościołach katolickich takiego przepychu i bizancjum, jak w naszych parafiach; w skromnych w dekoracje i polichromie (właściwie kompletny ich brak) budynkach kościoła żaden polski ksiądz nie chciałby być proboszczem; czułby się zubożony i gorszy.
Nie jestem wierzącą od 12 roku życia; czuję się oszukana, bo od ponad pięćdziesięciu lat moje podatki zasilają tę kastę czarnosukienkowych sępów. Nikt mnie nie pyta o zgodę, nie ma w tych darowiznach żadnego mojego udziału
Przepraszam wierzących, ale czy sami nie czujecie się oszukani i oszukiwani przez księży, własnych proboszczów? Kościół zagarnia wszystko, za darmo, za ćwierć dolara, za jeden promil lub procent wartości kupuje grunty, nieruchomości.
Dlaczego? dlatego, że może, że choć w Konkordacie nie ma o tym mowy, że Państwo ma dać, że się należy, nikt w urzędujących nie odmówi kościołowi gruntu pod jeszcze jedną parafię, a potem dodatkowe 10 ha za ćwierć darmo na utrzymanie tej parafii, tzn. natychmiastowe jej wydzierżawienie lub sprzedaż.
A potem okazuje się, że rządzi w Polsce Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym…a my na to pracowaliśmy…
Bydlaki