Zwolennicy Konfederacji lekceważą epidemię, wyborcy PiS wierzą, że rząd ma sytuację pod kontrolą. Nic nowego pod słońcem. Ale kiedy zapytaliśmy w naszym sondażu, komu z Państwa zmarł na COVID ktoś bliski, i kto przeszedł już zakażenie, wyniki okazały się frapujące
Rozkręca się niestety trzecia fala epidemii: w ubiegłym, ostatnimi tygodniu lutego zanotowaliśmy największe wzrosty zakażeń w tym roku: średnia z ostatnich siedmiu dni zbliża się już do 10 tys. wykrytych przypadków.
Znów coraz więcej chorych trafia do szpitali – już prawie 15 tys., a także niestety pod respirator.
Mamy również kolejny dowód na to, że brytyjski wariant koronawirusa B.1.1.7, który jest o 50 proc. bardziej zaraźliwy niż ten, który dotychczas dominował w naszym kraju, już praktycznie wyeliminował poprzedników. W próbkach przebadanych w Gdańsku występuje w 77 proc. z nich. Wcześniej podobne rezultaty uzyskało laboratorium olsztyńskiego sanepidu.
Tymczasem – przynajmniej sądząc po komentarzach na forach społecznościowych – jesteśmy już tym wszystkim bardzo zmęczeni. Szczepienia jak na razie idą powoli, dzieci i młodzież wciąż uczą się zdalnie i nie można wyskoczyć na piwo z przyjaciółmi (nie licząc podziemia klubowo-restauracyjnego).
W lutowym sondażu, który przeprowadził dla nas Ipsos, postanowiliśmy więc zapytać o stosunek Polek i Polaków do epidemii koronawirusa. Przeglądając komentarze pod naszymi raportami z epidemii można odnieść wrażenie, że przytłaczająca większość z nas nie wierzy, że sytuacja jest groźna, a w ekstremalnych przypadkach – że to wszystko wymysł rządu, który ma jakieś swoje wraże cele. A co Państwo o koronawirusie myślą naprawdę?
Tylko 7 proc. respondentów uważa, że nie ma żadnej epidemii, a aż 68 proc. jest zdania, że epidemia jest bardzo groźna. Czy coś się zmieniło w porównaniu do naszego poprzedniego sondażu z listopada zeszłego roku, gdzie zadaliśmy takie same pytania?
I tu niespodzianka – tyle samo, czyli 7 proc. ankietowanych uważało, że żadnej pandemii nie ma. Najwyraźniej jest to twardy „plandemiczny" elektorat. Za to nieco więcej osób, bo 71 proc. uważało, że epidemia w Polsce jest groźna. O 12 punktów procentowych spadła zaś w stosunku do listopada liczba osób, których zdaniem wymyka się ona spod kontroli.
Ten spadek akurat nie dziwi, bo listopad 2020 roku, kiedy przeprowadzaliśmy poprzedni sondaż, był najgorszym miesiącem epidemii – szczytem fali, ale także szczytem zgonów z powodu COVID-19, a także nadmiarowych zgonów. Według danych z Rejestru Stanu Cywilnego zmarło wtedy prawie 64,5 tys. osób. Według Eurostatu było to 97,2 proc. więcej niż średnio w latach 2016-2019.
Media, także te społecznościowe, codziennie donosiły o dantejskich scenach przed izbami przyjęć i karetkach krążących z pacjentami, dla których nie było miejsca w żadnym szpitalu. Coraz więcej przypadków zachorowań, hospitalizacji i śmierci zdarzało się także w naszym bezpośrednim otoczeniu.
Zapytaliśmy respondentów także o preferencje polityczne i tu wyniki nie przyniosły żadnych zaskoczeń. Aż 72 proc. wyborców Konfederacji uważa, że epidemii nie ma albo jest niegroźna. 69 proc. głosujących na Prawo i Sprawiedliwość jest za to przekonanych, że rząd ma epidemię pod kontrolą. Największy rozrzut poglądów jest wśród potencjalnych wyborców Polski 2050 Szymona Hołowni, który przyciąga rozczarowanych dotychczasowym układem sił politycznych z prawa, z lewa i ze środka.
Poglądy na epidemię pokrywają się z tymi z innego pytania sondażowego: o szczepienia. Nie chce się zaszczepić 74 proc. osób, które chciałyby głosować na Konfederację. Wyborcy PiS i PO szczepić się będą, a sympatycy Hołowni są podzieleni.
W otoczeniu piszącej te słowa co najmniej kilkanaścioro znajomych na zawsze pożegnało rodziców i przyjaciół. Także w naszej redakcji są osoby, które straciły najbliższych. Dlatego wydawało się nam, że podobne doświadczenie dzielimy z innymi Polkami i Polakami. Sprawdziliśmy więc, jak to wygląda w całym kraju.
Okazuje się, że 61 proc. osób nie znało nikogo, kto zmarł na COVID-19, a tylko 5 proc. straciło członków najbliższej rodziny. Zgodnie z oficjalnymi danymi mamy już 43,6 tys. przypadków śmiertelnych ze stwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2, a są przesłanki, że duża część z nadmiarowych ok. 70 tys. zgonów w roku ubiegłym jest również jego wynikiem, np. wyniku pogorszenia się stanu zdrowia po przechorowaniu albo śmierci w domu bez testu i bez możliwości uzyskania pomocy.
W tym kontekście może trochę dziwić, że prawie dwie trzecie mieszkańców Polski nie znało nikogo, kto zmarł na COVID, nawet wśród dalszych znajomych – z mediów społecznościowych czy tzw. znajomych znajomych. Jak pokazują wykresy powyżej, Polacy nie negują gremialnie pandemii. Takie poglądy ma tylko 7 proc. ankietowanych. Może więc chodzi o to, że większość zmarłych to były osoby starsze, już schorowane, czyli z wieloma chorobami współistniejącymi. Ich śmierć nie jest przez rodziny i bliskich postrzegana jako śmierć z powodu koronawirusa. Także ci, którzy w naszym sondażu uważają, że epidemia jest faktem, ale nie jest groźna – a jest ich 21 proc. jest bardziej skłonna uważać, że śmierć bliskich była spowodowana innymi przyczynami niż „przereklamowany" wirus.
Sprawdziliśmy też, jak mają się eksperckie szacunki na temat tego, kto już w Polsce przeszedł zakażenie – i ma przeciwciała przeciw SARS-CoV-2 do naszych doświadczeń z zakażeniem i chorobą.
Aż 9 proc. respondentów twierdzi, że zachorowało na koronawirusa, co zostało potwierdzone wynikiem testu. 9 proc. ludności Polski to 3,44 mln, tymczasem w rządowych rejestrach mamy 1,7 mln osób z dodatnim testem w kierunku SARS-CoV-2 – połowę tej liczby. Jak to możliwe? Jedyne wytłumaczenie, że część z respondentów robiła sobie potem test na przeciwciała, no i granica błędu statystycznego. Część z Państwa wierzy w to, że rząd celowo zaniża liczby zakażeń, ale byłoby to działanie niemające większego sensu, bo prawdziwe rozmiary pandemii i tak wychodzą na jaw w liczbie hospitalizacji, zgonów oraz zgonów nadmiarowych.
Na pewno jednak osób, które przeszły zakażenie, jest wielokrotnie więcej niż tych, które miały dodatni wynik testu – czy stwierdzającego trwające zakażenie (PCR, antygenowy), czy też przebyte (serologiczny).
Tak dzieje się w przypadku każdej choroby zakaźnej, bo nie jest możliwe wykrycie wszystkich nosicieli wirusa. Jeśli chodzi o SARS-CoV-2 jest ich więcej niż nosicieli wykrytych: 40-45 proc. zakażonych nie ma żadnych wyraźnych objawów, poza tym wiele osób z symptomami nie robi sobie testów – nie mając siły na wycieczkę do punktu wymazowego albo chcąc uniknąć kwarantanny dla członków rodziny.
W naszym sondażu 73 proc. respondentów powiedziało, że nie przechodziło zakażenia. Skoro można przejść zakażenie bezobjawowo, część z nich na pewno nie wie o tym, że je przeszła. A ci, którzy nie wierza w pandemię, mogą uważać, że zmogła ich np. grypa. A ile osób naprawdę się w Polsce zaraziło? Nie ma niestety prowadzonych na szeroką skalę badań na ten temat.
Z analizy Narodowego Instytutu Zdrowia – Polskiego Zakładu Higieny, który przeprowadził badanie w kilku regionach Polski wynika, że przeciwciała na koronawirusa miało w połowie grudnia ubiegłego roku około 16,5 proc. mieszkańców naszego kraju.
To wciąż zbyt mały odsetek, żeby mógł w znaczący sposób wpłynąć na przebieg epidemii, nawet jeśli dodamy do tego ponad 5 proc. mieszkańców Polski już zaszczepionych. Na poprawę sytuacji będziemy mogli liczyć najprawdopodobniej pod koniec lata – jeśli wszystko dobrze pójdzie, firmy farmaceutyczne dostarczą zamówione szczepionki, rządowe agendy poradzą sobie z logistyką a punkty szczepień ze szczepieniami. No i jeśli będzie chciała się zaszczepić wystarczająca ilość osób.
Sondaż Ipsos zrealizowany metodą telefoniczną (CATI) 10-12 lutego 2021 roku. Badanie na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1014. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i kategorii wielkości miejscowości.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze