Zamach terrorystyczny, w którym zginęło 27 osób, zaognił stosunki między dwoma sąsiadami. Oba państwa posiadają broń atomową, ale ryzyko wojny nuklearnej jest bardzo odległe. Indie znalazły natomiast nową broń – dostęp do wody
22 kwietnia 2025 terroryści zaatakowali turystów zwiedzających popularną dolinę w okolicy miasta Pahalgam na terytorium związkowym Dżammu i Kaszmiru w Indiach. Liczba ofiar to 27 osób. Zginęli obywatele Indii i jeden obywatel Nepalu.
To doprowadziło do sporej eskalacji w stosunkach między Indiami i Pakistanem. Indie ostro oskarżyły Pakistan o wspieranie terrorystów, którzy przeprowadzili atak. W efekcie w ciągu ostatniego tygodnia Indie wydaliły pakistańskich dyplomatów ze swojego terytorium, wycofały indyjskich dyplomatów z Pakistanu, zawiesiły wydawanie wiz, zamknęły granicę i wycofały się z Traktatu o Wodach Indusu. Pakistan ostro odrzucił zarzuty. W odpowiedzi na działania Indii odpowiedział ograniczeniami handlowymi, zamknięciem przestrzeni powietrznej i przejść granicznych oraz zawiesił traktat pokojowy między oboma krajami z 1972 roku.
27 kwietnia dziennikarze „New York Times’a” po rozmowach z wieloma dyplomatami napisali, że Indie wcale nie starają się dążyć do deeskalacji i próbują raczej zbudować pretekst do ataku na swojego sąsiada.
Czy idziemy więc stronę otwartej wojny pomiędzy dwoma krajami posiadającymi bombę atomową i których wspólna populacja to dziś około 1,65 mld osób?
Zacznijmy od jak najzwięźlejszej pigułki historycznej. Oba państwa powstały w 1947 roku na fali powojennej dekolonizacji. Podział na dwa państwa wymusił ogromne przesiedlenia – około 15 milionów ludzi przemieszczało się w obie strony – muzułmanie na zachód do Pakistanu, Hindusi na wschód do Indii. W wyniku tej chaotycznej i wymuszonej migracji zginęły setki tysięcy osób. Oba kraje przez dekady toczyły kilka wojen, większość z nich zaczynała się właśnie z powodu napięć w himalajskim Kaszmirze.
Oba kraje posiadają dziś broń masowego rażenia (Pakistan uruchomił swój program w 1972 roku, Indie w 1967). To w dużej mierze powstrzymywało eskalacje napięć, a jedyna wojna od pół wieku w 1999 roku była prowadzona w ograniczonym zakresie.
Kaszmir podzielony jest dziś pomiędzy Indie (około połowy terytorium), Pakistan (1/3 terytorium) i Chiny. W części indyjskiej mieszka ponad 12 mln osób, w pakistańskiej ponad 4 mln. Przed podziałem było to terytorium zdominowane przez muzułmanów. Do 2019 roku Dżammu i Kaszmir były pełnoprawnym stanem Indii z autonomią. Od sześciu lat jest to terytorium związkowe, rządzone centralnie z Delhi, by stolica mogła silniej wpływać na sytuację bezpieczeństwa. Jeszcze w zeszłym roku premier Indii Narendra Modi chwalił się znaczną jej poprawą. Nowe Dżammu i Kaszmir miały być oazą dla turystów. W zeszłym roku region odwiedziło 3,5 mln osób. Zamach jest więc poważną skazą na prowadzonych w ostatnich latach działaniach Indii w Kaszmirze.
Dziś mamy do czynienia z przewartościowaniem stosunków międzynarodowych na dużą skalę. Czy w sytuacji, gdy USA nie chcą już odgrywać roli światowego policjanta, a traktaty międzynarodowe są coraz mocniej deptane, Indie mogą zdecydować się na pełnoskalową wojnę z Pakistanem?
O to, czy obecne napięcia różnią się od tych z przeszłości, pytamy dr. Krzysztofa Iwanka, adiunkta na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku, indologa.
„Najważniejszą różnicą między tym, co działo się w ostatnich dekadach, a dzisiejszymi napięciami jest zawieszenie przez Indie traktatu o wodach Indusu” – tłumaczy naukowiec – „Poza tym mamy atak terrorystyczny dokonany przez bojowników przybyłych z terenu Pakistanu i mamy zapowiedź odwetu ze strony Indii. To widzieliśmy już wiele razy, choćby w niedawnym 2019 roku. Indie i Pakistan spór graniczny prowadzą właściwie od początku, od osiągnięcia niepodległości. Cicha wojna toczy się tutaj właściwie cały czas, bo co roku mamy jakąś wymianę ognia, co roku ktoś z powodu tego sporu ginie”.
Dr Iwanek przekonuje, że traktat o wodach Indusu był przez lata „wyspą spokoju” w burzliwych stosunkach między sąsiadami.
„Był to wyjątkowy obszar, w którym Indie i Pakistan potrafiły się dogadać dla dobra swoich obywateli. Mieliśmy tutaj nienaruszalny od dekad kompromis. Teraz jednak Indie szukają nowego narzędzia nacisku na Pakistan, by zmusić swojego sąsiada, by powstrzymał wspierane przez siebie grupy terrorystyczne przed wkraczaniem do indyjskiego Kaszmiru. W 2019 roku też mieliśmy do czynienia z dużym zamachem. Indie zbombardowały wówczas Pakistan i miało to posłużyć powstrzymaniu dalszych zamachów. Przez moment wydawało się, że to zadziałało. Aż do 22 kwietnia tego roku, gdy w ataku zginęło 26 osób”.
Czy Indie słusznie oskarżają Pakistan o współudział w zamachu z 22 kwietnia? Dr Iwanek w rozmowie z OKO.press mówi, że istnieje sporo dowodów na to, że Pakistan szkoli, finansuje, wspiera te grupy terrorystyczne. Nie wszystkie — część z nich chce być niezależna od Pakistanu. Ale ekspert przekonuje, że Indie nie produkują tutaj zupełnie fałszywych pretekstów do uderzenia.
Nie znamy dokładnej tożsamości sprawców ataku. W pierwszej chwili przyznała się do niego grupa znana jako Front Oporu, związana z pakistańską organizacją Laszkar-i-Toiba. Później jednak grupa wycofała się z odpowiedzialności za zamach. Twierdzi, że padła ofiarą cyberataku. Indyjska armia zablokowała dostęp do wielu atrakcji turystycznych regionu i szuka sprawców. W poszukiwaniu terrorystów armia stosuje też odpowiedzialność zbiorową. Do 27 kwietnia wysadziła przynajmniej 9 domów osób, które podejrzewała o związki ze sprawcami.
Jednocześnie codziennie trwa ograniczona wymiana ognia wzdłuż granicy między Indiami i Pakistanem.
Dr Iwanek: „Moim zdaniem celem Indii nie jest wcale rozpętanie wojny, a Pakistan też jej nie chce. Najbardziej oczywistym powodem jest to, że obie strony mają broń atomową. Co więcej, myślę, że pomimo ostrej czasem retoryki, wcale już pakistańskiej części Kaszmiru nie chcą przejmować. Tam od kilku pokoleń mieszkają obywatele Pakistanu, którzy mają do Indii skrajnie negatywny stosunek. Po co więc przejmować terytorium, gdzie cała populacja jest wroga?”.
Zdaniem eksperta możemy zobaczyć powtórkę tego, co widzieliśmy w 2019 roku. 14 lutego tego roku doszło do ataku terrorystycznego, w wyniku którego zginęło 40 indyjskich policjantów. Do ataku przyznała się pakistańska grupa Dżajsz-e-Mohammad.
„Indie zbombardowały cele w Pakistanie, Pakistan odpowiedział i następnie dążono do deeskalacji. Oba państwa są świadome tego, że nie chcą wojny” – przekonuje dr Iwanek – „Ale w każdym państwie jest społeczeństwo, które oczekuje jakiegoś działania. Natomiast kiedy coś takiego się zaczyna, to zawsze istnieje ryzyko, że coś wymknie się spod kontroli”.
Indyjskie MSZ mówi wprost: Indie zawieszają uznawanie tego traktatu dopóty, dopóki nie uznają, że Pakistan przestał wspierać działających w obszarze granicznym terrorystów.
I bardzo możliwe, że obserwujemy dziś koniec traktatu o wodach Indusu.
W ciągu kilku lat Indie mogą wybudować dodatkowe zapory i stopniowo ograniczać Pakistanowi dostęp do tego źródła wody.
„Sytuacja z wodą z Indusu jest bardzo niesymetryczna. Rzeka Indus i jej dopływy prawie w ogóle nie płyną przez terytorium Indii, ale z niego wypływają. Indie mają więc bardzo dużo do powiedzenia na temat jej biegu. A woda z Indusu jest kluczowa dla Pakistanu”.
Na mocy podpisanego w 1960 roku traktatu trzy wschodnie rzeki dorzecza Indusu (Bjas, Rawi i Satledź, rocznie spływa nimi 41 mld metrów sześciennych wody) przypadły Indiom, rzeki zachodnie (Indus, Ćanab i Dźhelam, 99 mld metrów sześciennych wody rocznie) Pakistanowi.
Indus wpływa do Oceanu Indyjskiego na południe od ponad 20-milionowej aglomeracji Karaczi, największego miasta Pakistanu. Sytuacja z dostępem do wody w wielu miejscach tego megamiasta już dziś jest skrajnie trudna.
„Jeszcze cztery, pięć lat temu mieliśmy wodę w rurach co drugi dzień. Teraz pojawia się raz lub dwa w miesiącu, ale nawet wtedy jest zanieczyszczona i ma nieprzyjemny zapach. Używam jej tylko do sprzątania, mycia naczyń i prania ubrań. Do mycia, gotowania i po prostu do picia musimy kupować wodę na kanistry” – mówiła na początku 2025 roku mieszkanka Karaczi w reportażu Jagody Grondeckiej z Pakistanu dla OKO.press.
Dr Iwanek uważa, że powodem, dla którego traktat działał, mogło być to, że dla Indii ta kwestia nie była taka istotna. W momencie, gdy problem ataków grup terrorystycznych wciąż wraca a kwestia wody istotniejsza, Indie mogą jednak wykorzystać ją jako środek nacisku.
„A dziś kwestia dostępu do wody robi się bardziej paląca i przez to silniej polityczna. I w Indiach, i w Pakistanie bardzo dynamicznie rośnie populacja. Tymczasem wody jest tam coraz mniej, coraz trudniej jest z dostępem do wód gruntowych. A ludzi do wyżywienia coraz więcej. Z każdym dziesięcioleciem ten problem będzie coraz większy. Od lat słyszeliśmy, że mogą nas czekać wojny o dostęp do wody. Dokładnie taki konflikt rozwija się dziś między Indiami a Pakistanem.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.
Komentarze