W kwietniu inflacja roczna jest mniejsza niż miesiąc temu. Ceny rosną wolniej, ale spadać nie chce inflacja bazowa. Przed NBP i RPP twardy orzech do zgryzienia, jeśli nie chcemy na długi czas zostać z inflacją w okolicach 10 proc.
Inflacja w kwietniu w Polsce według GUS wyniosła 14,7 proc. To nieco mniej, niż przewidywali ekonomiści – konsensus prognoz wynosił 15 proc. Można jednak uznać, że scenariusz ścieżki inflacyjnej jest zgodny z przewidywaniami specjalistów.
Źródło wykresu: GUS
Nie do końca realizuje się natomiast scenariusz, który roztaczał tydzień temu przed mieszkańcami Gorzowa Wielkopolskiego premier Mateusz Morawiecki, gdy mówił:
„Za moment — myślę, że już od kwietnia — właśnie w tych dniach, w których teraz żyjemy, zobaczymy mocne obniżenie inflacji, mocny spadek inflacji”.
Wskaźnik inflacji spadł z 16,1 proc. w marcu do 14,7 proc. w kwietniu, choć w połowie maja GUS może jeszcze zrewidować ten wynik, natomiast mogą to być korekty rzędu 0,1-0,2 punktu procentowego. W zeszłym miesiącu mieliśmy korektę o 0,1 punktu procentowego w dół.
Ale spadek ten nie jest nadzwyczajny, inflacja rzędu 15 proc. to wciąż bardzo dużo.
I pamiętajmy – spadek wskaźnika inflacji nie oznacza, że spadają ceny. Oznacza on tylko, że wzrost w kwietniu 2023 w stosunku do tego samego miesiąca rok wcześniej jest nieco mniejszy niż w marcu. Ceny wciąż rosną. I nie musimy polegać na domysłach, GUS publikuje również wskaźnik cen w stosunku do wcześniejszego miesiąca. Czyli od marca 2023 ceny wzrosły o 0,7 proc. Gdyby rosły tak co miesiąc, roczna inflacja wyniosłaby około 9 proc. A dzisiejsze dane oznaczają, że od początku roku ceny wzrosły już o 5,6 proc.
To też wciąż bardzo wysoka inflacja. Szczególnie że efekty wojny i pandemii w inflacji ustępują. Paliwa tanieją. Gdy premier i wszyscy politycy PiS są pytani o inflację, powtarzają słowa o "putinflacji". Czyli – nie ma w tym naszej winy, to wszystko przez szantaże energetyczne Putina. I duża część pierwotnego wzrostu cen była tym spowodowana. Dzisiaj te efekty ustępują, tymczasem ceny rosną z miesiąca na miesiąc o 0,7 proc. Z każdym miesiącem słowa o putinflacji mają coraz mniejsze umocowanie w faktach.
Wystarczy zajrzeć w dokładniejsze dane. Jak zwykle na koniec miesiąca, GUS daje nam ograniczony wgląd w kategorie towarów i usług, które rosną. Ale mamy trzy podstawowe kategorie, które dobrze podsumowują najnowsze trendy.
W ciągu roku:
Natomiast w ciągu miesiąca:
Wniosek jest prosty – szok energetyczny ustał. Ceny rosną za to dalej.
„Bardzo optymistycznym wynikiem jest 0,5 proc. w żywności i napojach” — komentuje dla OKO.press dr Wojciech Paczos, ekonomista z Cardiff University — „inflacja w tym sektorze w ostatnich miesiącach była — w mojej ocenie — już tylko i wyłącznie wynikiem pesymistycznych oczekiwań, a nie realnych kosztów. I zawsze przewyższała średnią inflację (głównie dlatego, że taniała energia i paliwa). Teraz energia i paliwa dalej tanieją, i wreszcie żywność przestaje rosnąć w tak wysokim tempie.
Swoją drogą, skoro 3 najważniejsze kategorie są poniżej średniej, to znaczy, że coś musiało mocno zdrożeć. Jeszcze nie wiemy co” – zauważa dr Paczos.
Rzeczywiście, z danych wynika, że wzrosty cen żywności są w dużej mierze opanowane.
Żywność podlega sezonowym skokom z oczywistych względów – zbiory mają miejsce przede wszystkim latem i jesienią. Co roku na początku wiosny widzimy artykuły o dramatycznie wysokich cenach truskawek. Tymczasem na zbiory lokalnych truskawek trzeba poczekać do czerwca, wówczas ceny będą spadały. Czyli – rosnące ceny żywności w kwietniu to nic dziwnego. Poza trendem był natomiast wzrost zeszłoroczny – na poziomie czterech procent. Wynik z kwietnia 2023 nie różni się już jednak znacząco od wyników z ostatnich lat, co widać na wykresie.
Analitycy ekonomiczny mBanku zwracają uwagę, że z pełną oceną danych na temat żywności warto poczekać do połowy miesiąca.
„Z niecierpliwością czekamy na informacje dotyczące kompozycji zmian cen w koszyku żywności. Jeśli niski wzrost to efekt zmian sezonowych (warzywa, owoce) to sygnału tu raczej nie ma. Jeśli odpuszcza żywność przetworzona, to będzie spora, pozytywna zmiana” – piszą na Twitterze.
Wróćmy jednak do ogólnego wskaźnika.
„Myślę, że można coraz śmielej mówić o trendzie spadkowym, choć bardzo powolnym” – mówi dr Wojciech Paczos -„0,7 proc. w skali miesiąca to jest dobry odczyt. Zdecydowanie lepszy niż marcowe 1,1 proc. To było niepokojące. Wygląda na to, że mamy taki rollercoaster, na zmianę, jednego miesiąca wynik dobry, a następnego niepokojący. Oceniam, że trend wskazuje na powolny spadek inflacji, do 10-11 proc. na koniec roku. Może się tak stać pod warunkiem utrzymania spadków inflacji — czyli coraz niższych kolejnych odczytów miesięcznych (w maju około 0,6 proc., czerwcu 0,5 proc. itd...). Natomiast ryzyka są głównie w górę — że w końcu ten wynik będzie wyższy, a nie niższy”.
Dr Paczos zgadza się, że kwietniowe dane potwierdzają, że efekty szoków (pandemia, szantaż energetyczny Putina) już wygasły. „Zostało już tylko sprzątanie po szokach” – potwierdza.
To nie będzie łatwe. Inflacja bazowa – tradycyjna miara do oszacowania trwałości inflacji – jest bardzo wysoka. Nie znamy jeszcze jej dokładnej wysokości, ale ekonomiści potrafią ją oszacować. Wciąż jest to ponad 12 proc. – czyli zdecydowana większość całego wskaźnika.
Źródło wykresu: https://twitter.com/ING_EconomicsPL
Można to też powiedzieć inaczej – wpływ żywności, paliw i energii w inflacji spada. Inflacja bazowa natomiast pozostaje od kilku miesięcy na podobnym poziomie. To znaczy, że jeśli bank centralny będzie działał zgodnie z dotychczasowym podejściem, obniżki stóp procentowych są w tym roku skrajnie nieprawdopodobne.
Wysoka inflacja bazowa oznacza ciągłe podwyżki w codziennych towarach i usługach. Taka inflacja może spaść na przykład, gdy przychodzi spowolnienie gospodarcze lub recesja. Polskie wyniki gospodarcze w tym roku nie będą imponujące. Ale dane o koniunkturze i konsumpcji są mieszane, nie są jednoznacznie negatywne. Dlatego optymizm prezesa Glapińskiego z początku roku co do tego, że w grudniu zobaczymy 6-8 proc. inflacji, będzie coraz trudniejszy do utrzymania.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze