Wskaźnik inflacji spadł o 2,2 punktu procentowego. To stosunkowo duży spadek, wszystko wskazuje na to, że szczyt za nami. Ale spadki w kolejnych miesiącach mogą nie być równie szybkie, niepokoi wysoka inflacja bazowa
Mamy w końcu zauważalny, wyczekiwany spadek inflacji. Według szybkiego szacunku GUS w marcu ceny były wyższe niż w marcu 2022 o 16,2 proc. Miesiąc wcześniej, w lutym, wskaźnik wynosił 18,4 proc. Jest więc to krok w dobrym kierunku, ale ceny wyższe o kilkanaście procent niż miesiąc wcześniej to nie jest powód do wielkiej radości. Szczególnie że ceny wyraźnie wzrosły również w porównaniu do poprzedniego miesiąca – o 1,1 proc.
Dla porządku podajmy jeszcze, jak wzrosły poszczególne kategorie produktów, choć w szybkim szacunku na koniec miesiąca te dane są ograniczone tylko do trzech kategorii:
Warto też spojrzeć na te same kategorie w ciągu miesiąca:
Ceny paliw spadają, co widać na stacjach benzynowych. Niestety ceny żywności wciąż rosną bardzo szybko. W porównaniu ze styczniem 2021 podniosły się już o aż 36 proc. Na razie wzrost cen żywności idzie podobną ścieżką, co w zeszłym roku.
Wróćmy jednak do ogólnej statystyki.
Spadek nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Tym razem ekonomiści nie byli zgodni co do przewidywanej wartości inflacji w marcu, ale wszyscy byli zgodni, że zobaczymy spadek. Prognozy miały duży rozrzut i mieściły się między 15,5 a 17,7 proc., ale większość z nich mieściła się w dolnej części tego przedziału.
Duży wzrost z lutego wynikał w dużej mierze z efektów statystycznych. Rok temu rząd obniżył podatki pośrednie, m.in. na żywność, paliwa, gaz, ciepło. Dlatego w lutym 2022 ceny spadły, a inflacja miała lokalne minimum – 8,5 proc. Efekt trwał krótko, już w marcu 2022 inflacja skoczyła do 11 proc. Gdy porównujemy więc dzisiejsze ceny z marcem 2022, wzrost musiał być niższy niż w zeszłym miesiącu.
To też tak zwany efekt bazy. Podstawowy wskaźnik cen odnosi się do tego samego miesiąca rok wcześniej. Rok w rozchwianej gospodarce to sporo. Dużo może się zmienić. Rok temu baza była niska, w pierwszej połowie 2021 roku ceny nie rosły szybko. Więc wzrosty inflacji w 2022 roku były wyraźne. Dziś ceny rosną dalej, ale wskaźnik będzie coraz niższy, bo inflacja była wysoka już rok temu.
16,2 proc. to najniższa inflacja od sierpnia 2022. I w kolejnych miesiącach ten wskaźnik najpewniej będzie dalej spadał. Problem w tym, że wzrost z miesiąca na miesiąc o 1,1 proc. to wciąż dużo. Gdyby taki poziom utrzymywał się przez cały rok, w grudniu 2023 mielibyśmy ceny wyższe o 14 proc. niż w grudniu 2022. A to oznacza niewiele niższy poziom inflacji niż teraz.
Od początku 2022 roku tylko cztery razy wzrost cen w ciągu miesiąca był mniejszy niż 1 proc. Tymczasem, żeby inflacja zmieściła się w górnej granicy celu inflacyjnego (3,5 proc.), średni miesięczny wzrost musiałby się utrzymywać w okolicach 0,3 proc. przez cały rok.
Pójdźmy dalej. Od początku roku ceny wzrosły już o 4,9 proc. Aby do końca roku inflacja spadła do jednocyfrowych poziomów, miesięczne wzrosty cen nie mogą być od teraz większe niż 0,5 proc. To nie jest niemożliwy scenariusz, ale z każdym miesiącem, z każdym odczytem zbliżonym do dzisiejszego, będzie coraz mniej prawdopodobny. Tymczasem w lutym na comiesięcznej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że jego prywatnym zdaniem w grudniu zobaczymy już inflację w okolicach 6 proc. Model NBP z lutego pokazuje 8 proc. w ostatnim kwartale tego roku jako najbardziej prawdopodobny scenariusz.
W szybkim szacunku na koniec miesiąca GUS nie podaje wartości inflacji bazowej, ale na podstawie dostępnych danych można ją oszacować. W tym miesiącu ta wartość wynosi około 12 proc. Przypomnijmy – inflacja bazowa to wzrost cen po wyłączeniu cen paliwa, energii i żywności.
Ceny energii i paliwa w ujęciu rocznym rosną już stosunkowo wolno. Gdy w połowie roku ustabilizują się ceny żywności, będziemy mieli do czynienia głównie z czynnikami bazowymi. To wzrosty cen usług i towarów, niebezpośrednio zależne od wzrostu kosztów takich jak właśnie energia.
Głównym narzędziem Narodowego Banku Polskiego w walce z taką inflacją są stopy procentowe. Te od miesięcy zatrzymały się na poziomie 6,75 proc. Z wypowiedzi prezesa Adama Glapińskiego na jego konferencjach prasowych wynika, że wprawdzie nie zapowiada jeszcze obniżek, ale chciałby też, by nastąpiły jak najszybciej.
W dzisiejszej sytuacji trudno sobie to wyobrazić w kolejnych kilku miesiącach – tak wynika z komentarzy ekonomistów po dzisiejszym odczycie. Chyba że prezes ponad walkę z inflacją postawi na przykład na ulżenie kredytobiorcom na chwilę przed wyborami, by pomóc środowisku politycznemu, z którego się wywodzi. Choć byłoby to wbrew mandatowi NBP – to instytucja, której najważniejszym zadaniem jest trzymanie inflacji w celu (2,5 proc.). W tej chwili jesteśmy od niego bardzo daleko, i możemy go nie zobaczyć jeszcze przez dwa lata.
Szczególnie że ludzie dalej spodziewają się stosunkowo wysokiej inflacji. Oczekiwania inflacyjne to miara tego, jakiej inflacji spodziewamy się w niedalekiej przyszłości. Jeśli są wysokie, oznacza to między innymi, że jest przestrzeń do podwyżek cen, bo konsumenci się ich spodziewają i najpewniej je zaakceptują. To jednak wartość trudna do ujęcia liczbowo, ponieważ ludzie zawsze inflację przeszacowują – a wskaźnik cen to złożona miara, która obejmuje wszystkie najważniejsze produkty i usługi. Do 2015 roku taki wskaźnik podawał NBP. Obliczenia go podjęli się ekonomiści mBanku. Z opisem metody kalkulacyjnej można zapoznać się tutaj. W tym momencie ważne dla nas jest to, że według ich obliczeń spodziewana przez konsumentów inflacja za rok mieści się w przedziale 10-15 proc. A to oczywiście bardzo dużo.
Pytanie, czy oczekiwania nie zostaną w najbliższych miesiącach zduszone słabnącą koniunkturą konsumencką. Jeśli będzie ona spadać w najbliższym czasie tak, jak w lutym, to przestrzeń do podwyżek cen dla sprzedawców i usługodawców może się skurczyć. Jeśli jednak unikniemy scenariusza recesyjnego, inflacja może przez długie miesiące utrzymywać się na bardzo wysokim poziomie.
Koniec miesiąca to też moment, w którym otrzymujemy dane ze strefy euro. Uwaga! Eurostat korzysta z nieco innego koszyka konsumpcyjnego, który ułatwia porównania między wszystkimi krajami Unii. Dlatego wyniki te nie są w pełni porównywalne z dzisiejszym wynikiem GUS, bo zwykle nieco się różnią. Dla przykładu – w lutym inflacja w Polsce według metodologii GUS wynosiła 18,4 proc., według Eurostatu – 17,2 proc. A dane dla Polski i innych krajów spoza strefy euro ukażą się w Eurostacie dopiero w połowie kwietnia.
Z tymi zastrzeżeniami, możemy spojrzeć na trendy wśród 20 krajów strefy euro.
W całej strefie mamy spory spadek, większy niż się spodziewano – z 8,5 proc. na 6,9 proc. Problemem jest natomiast inflacja bazowa. Ta wzrosła z 5,6 do 5,7 proc. A to oznacza, że czynniki poza bazowe powoli z inflacji w strefie euro znikają. Dlatego bardzo możliwe, że Europejski Bank Centralny podniesie jeszcze stopy procentowe. To duży kontrast między ECB a NBP. Pomimo dwa razy większej inflacji bazowej w Polsce, tylko w strefie euro spodziewane są podwyżki stóp procentowych.
Wzrost widzimy tylko w jednym kraju – w Słowenia ponownie przekroczyła 10 proc.
Mamy dwa spektakularne spadki w Hiszpanii i Holandii. W pierwszym przypadku z 6 do 3,1 proc., w drugim z 8,9 do 4,5 proc. Inflacyjny szczyt oba kraje mają już dawno za sobą – Hiszpania w lipcu, Holandia we wrześniu. Na Łotwie, liderce strefy, spadek o prawie 3 punkty procentowe, do 17,1 proc. Estonia, na którą długo patrzyliśmy z przerażeniem, gdy przekraczała 25 proc., zeszła do 15,6 proc. Polska być może już teraz będzie miała wyższy wskaźnik niż Estonia, a jeśli nie – najpewniej stanie się tak w kolejnych miesiącach.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze