0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.plFot. Adam Stępień / ...

Mamy w końcu zauważalny, wyczekiwany spadek inflacji. Według szybkiego szacunku GUS w marcu ceny były wyższe niż w marcu 2022 o 16,2 proc. Miesiąc wcześniej, w lutym, wskaźnik wynosił 18,4 proc. Jest więc to krok w dobrym kierunku, ale ceny wyższe o kilkanaście procent niż miesiąc wcześniej to nie jest powód do wielkiej radości. Szczególnie że ceny wyraźnie wzrosły również w porównaniu do poprzedniego miesiąca – o 1,1 proc.

Wykres inflacji od początku 2023 roku. Widać wzrosty od początku tego okresu i ustabilizowanie się inflacji na poziomie 16-18 proc. od drugiej połowy 2022 roku.
Źródło wykresu: GUS, źródło

Dla porządku podajmy jeszcze, jak wzrosły poszczególne kategorie produktów, choć w szybkim szacunku na koniec miesiąca te dane są ograniczone tylko do trzech kategorii:

  • Żywność i napoje bezalkoholowe – wzrost o 24 proc.,
  • Nośniki energii – 26 proc.,
  • Paliwa do prywatnych środków transportu – 0,2 proc.

Warto też spojrzeć na te same kategorie w ciągu miesiąca:

  • Żywność i napoje bezalkoholowe – wzrost o 2,3 proc.,
  • Nośniki energii – spadek o 0,6 proc.
  • Paliwa do prywatnych środków transportu – spadek o 1,8 proc.

Ceny paliw spadają, co widać na stacjach benzynowych. Niestety ceny żywności wciąż rosną bardzo szybko. W porównaniu ze styczniem 2021 podniosły się już o aż 36 proc. Na razie wzrost cen żywności idzie podobną ścieżką, co w zeszłym roku.

Przeczytaj także:

Wróćmy jednak do ogólnej statystyki.

Marzec: spodziewany spadek

Spadek nie jest dla nikogo zaskoczeniem. Tym razem ekonomiści nie byli zgodni co do przewidywanej wartości inflacji w marcu, ale wszyscy byli zgodni, że zobaczymy spadek. Prognozy miały duży rozrzut i mieściły się między 15,5 a 17,7 proc., ale większość z nich mieściła się w dolnej części tego przedziału.

Duży wzrost z lutego wynikał w dużej mierze z efektów statystycznych. Rok temu rząd obniżył podatki pośrednie, m.in. na żywność, paliwa, gaz, ciepło. Dlatego w lutym 2022 ceny spadły, a inflacja miała lokalne minimum – 8,5 proc. Efekt trwał krótko, już w marcu 2022 inflacja skoczyła do 11 proc. Gdy porównujemy więc dzisiejsze ceny z marcem 2022, wzrost musiał być niższy niż w zeszłym miesiącu.

To też tak zwany efekt bazy. Podstawowy wskaźnik cen odnosi się do tego samego miesiąca rok wcześniej. Rok w rozchwianej gospodarce to sporo. Dużo może się zmienić. Rok temu baza była niska, w pierwszej połowie 2021 roku ceny nie rosły szybko. Więc wzrosty inflacji w 2022 roku były wyraźne. Dziś ceny rosną dalej, ale wskaźnik będzie coraz niższy, bo inflacja była wysoka już rok temu.

Spory wzrost miesiąc do miesiąca

16,2 proc. to najniższa inflacja od sierpnia 2022. I w kolejnych miesiącach ten wskaźnik najpewniej będzie dalej spadał. Problem w tym, że wzrost z miesiąca na miesiąc o 1,1 proc. to wciąż dużo. Gdyby taki poziom utrzymywał się przez cały rok, w grudniu 2023 mielibyśmy ceny wyższe o 14 proc. niż w grudniu 2022. A to oznacza niewiele niższy poziom inflacji niż teraz.

Od początku 2022 roku tylko cztery razy wzrost cen w ciągu miesiąca był mniejszy niż 1 proc. Tymczasem, żeby inflacja zmieściła się w górnej granicy celu inflacyjnego (3,5 proc.), średni miesięczny wzrost musiałby się utrzymywać w okolicach 0,3 proc. przez cały rok.

Pójdźmy dalej. Od początku roku ceny wzrosły już o 4,9 proc. Aby do końca roku inflacja spadła do jednocyfrowych poziomów, miesięczne wzrosty cen nie mogą być od teraz większe niż 0,5 proc. To nie jest niemożliwy scenariusz, ale z każdym miesiącem, z każdym odczytem zbliżonym do dzisiejszego, będzie coraz mniej prawdopodobny. Tymczasem w lutym na comiesięcznej konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński przekonywał, że jego prywatnym zdaniem w grudniu zobaczymy już inflację w okolicach 6 proc. Model NBP z lutego pokazuje 8 proc. w ostatnim kwartale tego roku jako najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Niepokojąca inflacja bazowa

W szybkim szacunku na koniec miesiąca GUS nie podaje wartości inflacji bazowej, ale na podstawie dostępnych danych można ją oszacować. W tym miesiącu ta wartość wynosi około 12 proc. Przypomnijmy – inflacja bazowa to wzrost cen po wyłączeniu cen paliwa, energii i żywności.

Ceny energii i paliwa w ujęciu rocznym rosną już stosunkowo wolno. Gdy w połowie roku ustabilizują się ceny żywności, będziemy mieli do czynienia głównie z czynnikami bazowymi. To wzrosty cen usług i towarów, niebezpośrednio zależne od wzrostu kosztów takich jak właśnie energia.

Głównym narzędziem Narodowego Banku Polskiego w walce z taką inflacją są stopy procentowe. Te od miesięcy zatrzymały się na poziomie 6,75 proc. Z wypowiedzi prezesa Adama Glapińskiego na jego konferencjach prasowych wynika, że wprawdzie nie zapowiada jeszcze obniżek, ale chciałby też, by nastąpiły jak najszybciej.

W dzisiejszej sytuacji trudno sobie to wyobrazić w kolejnych kilku miesiącach – tak wynika z komentarzy ekonomistów po dzisiejszym odczycie. Chyba że prezes ponad walkę z inflacją postawi na przykład na ulżenie kredytobiorcom na chwilę przed wyborami, by pomóc środowisku politycznemu, z którego się wywodzi. Choć byłoby to wbrew mandatowi NBP – to instytucja, której najważniejszym zadaniem jest trzymanie inflacji w celu (2,5 proc.). W tej chwili jesteśmy od niego bardzo daleko, i możemy go nie zobaczyć jeszcze przez dwa lata.

Wysokie oczekiwania

Szczególnie że ludzie dalej spodziewają się stosunkowo wysokiej inflacji. Oczekiwania inflacyjne to miara tego, jakiej inflacji spodziewamy się w niedalekiej przyszłości. Jeśli są wysokie, oznacza to między innymi, że jest przestrzeń do podwyżek cen, bo konsumenci się ich spodziewają i najpewniej je zaakceptują. To jednak wartość trudna do ujęcia liczbowo, ponieważ ludzie zawsze inflację przeszacowują – a wskaźnik cen to złożona miara, która obejmuje wszystkie najważniejsze produkty i usługi. Do 2015 roku taki wskaźnik podawał NBP. Obliczenia go podjęli się ekonomiści mBanku. Z opisem metody kalkulacyjnej można zapoznać się tutaj. W tym momencie ważne dla nas jest to, że według ich obliczeń spodziewana przez konsumentów inflacja za rok mieści się w przedziale 10-15 proc. A to oczywiście bardzo dużo.

Pytanie, czy oczekiwania nie zostaną w najbliższych miesiącach zduszone słabnącą koniunkturą konsumencką. Jeśli będzie ona spadać w najbliższym czasie tak, jak w lutym, to przestrzeń do podwyżek cen dla sprzedawców i usługodawców może się skurczyć. Jeśli jednak unikniemy scenariusza recesyjnego, inflacja może przez długie miesiące utrzymywać się na bardzo wysokim poziomie.

W strefie euro spore spadki

Koniec miesiąca to też moment, w którym otrzymujemy dane ze strefy euro. Uwaga! Eurostat korzysta z nieco innego koszyka konsumpcyjnego, który ułatwia porównania między wszystkimi krajami Unii. Dlatego wyniki te nie są w pełni porównywalne z dzisiejszym wynikiem GUS, bo zwykle nieco się różnią. Dla przykładu – w lutym inflacja w Polsce według metodologii GUS wynosiła 18,4 proc., według Eurostatu – 17,2 proc. A dane dla Polski i innych krajów spoza strefy euro ukażą się w Eurostacie dopiero w połowie kwietnia.

Z tymi zastrzeżeniami, możemy spojrzeć na trendy wśród 20 krajów strefy euro.

W całej strefie mamy spory spadek, większy niż się spodziewano – z 8,5 proc. na 6,9 proc. Problemem jest natomiast inflacja bazowa. Ta wzrosła z 5,6 do 5,7 proc. A to oznacza, że czynniki poza bazowe powoli z inflacji w strefie euro znikają. Dlatego bardzo możliwe, że Europejski Bank Centralny podniesie jeszcze stopy procentowe. To duży kontrast między ECB a NBP. Pomimo dwa razy większej inflacji bazowej w Polsce, tylko w strefie euro spodziewane są podwyżki stóp procentowych.

Wzrost widzimy tylko w jednym kraju – w Słowenia ponownie przekroczyła 10 proc.

Mamy dwa spektakularne spadki w Hiszpanii i Holandii. W pierwszym przypadku z 6 do 3,1 proc., w drugim z 8,9 do 4,5 proc. Inflacyjny szczyt oba kraje mają już dawno za sobą – Hiszpania w lipcu, Holandia we wrześniu. Na Łotwie, liderce strefy, spadek o prawie 3 punkty procentowe, do 17,1 proc. Estonia, na którą długo patrzyliśmy z przerażeniem, gdy przekraczała 25 proc., zeszła do 15,6 proc. Polska być może już teraz będzie miała wyższy wskaźnik niż Estonia, a jeśli nie – najpewniej stanie się tak w kolejnych miesiącach.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze