Inflacja spadła z 11,5 proc. w czerwcu do 10,8 proc. w lipcu. Mówi się, że 10 proc. inflacji to „psychologiczna bariera”, ale w praktyce nic to nie znaczy – 10 proc. to wciąż bardzo dużo. Inflacji w celu NBP (2,5 proc.) możemy nie zobaczyć przez następne dwa lata
Inflacja w lipcu wyniosła 10,8 proc. Dla niektórych jest to powód do dumy i radości.
„To może nie jest dobra wiadomość dla opozycji – ale na pewno dobra dla Polski!” – napisał na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
Można mu oddać, że odnosił się do pozytywnie sformułowanego tytułu z portalu gazeta.pl, który brzmiał:
„Inflacja znowu w dół. Najniższa od 1,5 roku. Coraz bliżej spełnienia warunku obniżek stóp”.
Ewentualne obniżki stóp procentowych to oczywiście dobra wiadomość dla kredytobiorców, bo oznacza to niższe raty. Problem w tym, że obniżki powinny następować w momencie, gdy nie ma już wątpliwości co do tego, że inflacja jest opanowana. NBP podchodzi do tego problemu zupełnie inaczej niż Europejski Bank Centralny, o czym dokładnie pisaliśmy tutaj.
To, że inflacja jest najniższa od ponad roku (1,5 roku jest nieprecyzyjne, jest najniższa od marca 2022) to oczywiście dobra wiadomość. Ale pewne jest też to, że minister rządu nie powinien się cieszyć, gdy inflacja wynosi 10,8 proc. To wciąż bardzo dużo.
Aby przeanalizować problem, wróćmy najpierw na ziemię i sprawdźmy, co mówi nam najnowszy komunikat GUS.
Jak zwykle na koniec miesiąca otrzymujemy tak zwany szybki szacunek wskaźnika cen usług i towarów konsumpcyjnych, powszechnie znanego jako wskaźnik inflacji. Mówi nam on, że wskaźnik cen w stosunku do lipca 2022 wzrósł o 10,8 proc. Co jednak równie istotne, w stosunku do czerwca 2023 spadł on o 0,2 proc.
W najprostszym znaczeniu oznacza to, że koszt naszego koszyka konsumpcyjnego miesiąc do miesiąca spadł. To nieco precyzyjniejsze sformułowanie niż gdyby powiedzieć, że spadły ceny. Dlaczego to istotne rozróżnienie? Bo nie oznacza to, że ceny wszystkich produktów są niższe. Lipiec, pierwszy pełny letni miesiąc zwykle oznacza spadki cen żywności ze względu na sezonowy kalendarz rolniczy. Warzywniaki są pełne świeżych produktów. A skoro jest ich dużo i są powszechnie dostępne, spadają ceny.
Według komunikatu GUS produkty w kategorii żywność i napoje bezalkoholowe były w lipcu tańsze o 1,2 proc. niż w czerwcu. Ale jednocześnie były droższe o 15,6 proc. niż rok wcześniej, w lipcu 2022 roku.
Tymczasem spadek cen żywności w lipcu miesiąc do miesiąca jest naturalnym zjawiskiem. Spójrzmy na wykres:
Ogólny spadek inflacji w lipcu jest na poziomie z lat 2016-2019. Spadek cen żywności jest spory, ale nie różni się bardzo od 2020 i 2016 roku. To oczywiście dobrze, że wracamy do normalności. Warto jednak pamiętać o tych niuansach, gdy rządzący będą mówić, że ceny spadają i jest to fantastyczna informacja. A z pewnością skorzystają z dzisiejszych danych, by dokładnie w ten sposób chwalić się rzekomymi osiągnięciami w walce z inflacją.
Wynik 10,8 proc. jest niższy, niż przewidywali analitycy, ale niewiele – średnia prognoz mówiła o 11 proc. Spada też inflacja bazowa. Dokładne dane zobaczymy w połowie miesiąca, ekonomiści szacują, że wynosi 10,5-10,8 proc.
Spada też tempo jej wzrostu. Przypomnijmy – to miara, która wyłącza ceny energii, paliw i żywności, które są najbardziej chwiejne. W ten sposób możemy zobaczyć, jaka część inflacji jest trwała i może zostać z nami dłużej. Trzeci miesiąc z rzędu miesięczny wzrost inflacji bazowej wynosi około 0,5 proc. To oznacza roczną dynamikę w okolicach 6 proc. To lepiej niż dzisiejsze wartości, ale wciąż za dużo, by można było mówić o niskiej inflacji i pełnym powrocie do normalności.
Koniec miesiąca to także nowe dane ze strefy euro. Niestety, nie możemy ich w pełni porównać z danymi z Polski, bo Eurostat używa nieco innego koszyka konsumpcyjnego, by móc porównywać zmiany i wartości między krajami. Zwykle wskaźnik inflacji Eurostatu dla Polski jest nieco niższy niż w danych GUS. Tę wartość poznamy jednak dopiero w połowie miesiąca.
Tak czy inaczej, warto spojrzeć na lipcowe trendy w strefie euro. Inflacja spadła tam średnio z 5,5 proc. do 5,3 proc. Uwagę przyciąga spadek w Estonii, gdzie w zeszłym roku inflacja przekraczała 20 proc. Dziś kraj jest już bardzo blisko średniej unijnej z wynikiem 6,3 proc. (spadek z 9 proc. w czerwcu). W sierpniu 2022 roku Estonia miała ponad 10 punktów procentowych wyższą inflację niż Polska (25,2 proc. vs. 14,8 proc.).
Estonia, kraj strefy euro, szybko dąży do normalnych i akceptowalnych wartości inflacji. Oczywiście porównywanie Estonii i Polski jest karkołomne – to bardzo różne kraje pod względem wielkości i struktury gospodarki. Ale latem 2022 roku politycy PiS (i Adam Glapiński) chętnie przywoływali kraje bałtyckie jako przykład wyższej inflacji niż Polska. W domyśle leżała sugestia, że w Polsce nie jest tak źle. Możliwe, że w lipcu już wszystkie kraje strefy euro mają inflację niższą niż Polska. Jedynie w Słowacji może okazać się wyższa (w lipcu – 10,1 proc.).
Druga połowa roku może jednak oznaczać małe wzrosty w niektórych krajach strefy euro. Bo po wakacjach przestaną silnie działać proste efekty statystyczne – w zeszłym roku mieliśmy do czynienia z rekordową inflacją, dzisiejsze wyniki odnoszą się natomiast do ówczesnych wyników. W lipcu w Hiszpanii inflacja wzrosła z 1,6 proc. do 2,1 proc., w Grecji z 2,8 proc. do 3,4 proc. To wciąż znacznie niższe poziomy niż w Polsce.
W ujęciu miesiąc do miesiąca mamy duży rozstrzał. Na Cyprze, w Holandii i Chorwacji ceny wzrosły o ponad jeden procent, w Grecji i we Włoszech spadły o ponad jeden procent. Odczyty miesięczne mogą być jednak mylące, warto poczekać jeszcze chwilę, by obwołać w tych krajach trend w jedną lub drugą stronę. Pod tym względem najgorzej wygląda sytuacja w Chorwacji, gdzie z ostatnich czterech miesięcy trzy to wzrost o ponad jeden procent. Natomiast średnia w strefie euro w lipcu to spadek o 0,1 proc.
Nie uspokaja to Europejskiego Banku Centralnego, który dalej obawia się uporczywości inflacji. Na ostatnim posiedzeniu 27 lipca ECB zdecydował o podniesieniu stóp procentowych o 0,25 punktu procentowego. ECB pokazuje, że jest zdeterminowany, by zdusić inflację do celu, czyli do 2 proc. Tej determinacji nie widać w NBP.
Według ostatniej prognozy NBP prawdopodobieństwo, że inflacja znajdzie się poniżej 3,5 proc. w czwartym kwartale 2025 roku to 53 proc. To oznacza, że jest prawie 50 proc. szans, że tak się nie stanie i inflację w celu NBP zobaczymy dopiero w 2026 roku.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze