0:000:00

0:00

Prof. Jan Żaryn to były dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN i wykładowca UKSW. W 2015 roku uzyskał mandat senatora z ramienia PiS. Uaktywnił się wtedy na polu polityki historycznej. Zasłynął m.in. pochwałą przedwojennego ONR (nazwał go „wspaniałą polską prawicą”) oraz wejściem do Rady Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku po przejęciu instytucji przez PiS. Wyborcy nie docenili jego osiągnięć, w 2019 nie utrzymał mandatu w Senacie.

Po wyborach otrzymał od rządu nowe stanowisko - stworzone specjalnie dla niego. 17 lutego 2020 roku minister kultury i dziedzictwa narodowego, Piotr Gliński powołał do życia Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego. Celem instytucji mają być studia nad "dziedzictwem myśli narodowej oraz chrześcijańsko-demokratycznej". Żaryn objął funkcję dyrektora.

Przeczytaj także:

Zastępcą dyrektora został dr hab. Paweł Skibiński, członek Opus Dei twierdzący, że współczesna ocena gen. Franco jest „w dużej mierze niesprawiedliwa”. Pieczę nad instytucją finansowaną ze środków publicznych powierzono więc skrajnej nacjonalistycznej prawicy. I to widać - już w pierwszych działaniach Instytutu.

Facebookowy profil Instytutu Żaryna i Skibińskiego, jak większość profili instytucji historycznych, regularnie przypomina o ważnych rocznicach. Instytut zaliczył do nich 30 listopada, rocznicę urodzin „jednego z najdzielniejszych dowódców AK i antykomunistycznego podziemia” - Romualda Rajsa ps. „Bury”.

Wpis składa się niemal wyłącznie z półprawd i manipulacji.

Zachował się jak trzeba?

Przypomnijmy, kpt. Romuald Rajs ps. „Bury” był oficerem III Wileńskiej Brygady AK, po wycofaniu się na Podlasie oficerem V Wileńskiej Brygady Armii Krajowej „Łupaszki”, a od września 1945 roku dowódcą III Wileńskiej Brygady Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Jako oficer NZW odpowiada za zamordowanie z powodów narodowościowych 79 białoruskich mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski w okresie 29 stycznia 1946 – 2 lutego 1946.

W opowieści Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej obraz „Burego” jest uproszczony za pomocą wybiórczo dobranych i nie poddanych jakiejkolwiek analizie faktów. Poniżej fragmenty wpisu wraz z naszym komentarzem.

„20 września 1945 r. mjr. Florian Lewicki »Kotwicz« wydał »Buremu« rozkaz uderzenia w agenturę UB na południowo-wschodnim terenie powiatu bielskiego oraz dokonania odwetowej pacyfikacji wsi stanowiących jej czynne oparcie i zdecydowanie wrogich niepodległościowemu podziemiu. Po kadrowym uzupełnieniu oddziału do wykonania rozkazu przystąpiono w końcu stycznia 1945 r. 29 stycznia oddział przebrany w sowieckie mundury dotarł do wsi Zaleszany, gdzie w wyniku podpalenia zabudowań śmierć poniosło 16 osób”.

Twierdzenie, że akcja „Burego” wymierzona w Zaleszany była konsekwencją rozkazu wydanego mu przez „Kotwicza” to wersja samego „Burego”. Rajs, po tym jak został aresztowany i usłyszał zarzuty pacyfikacji wsi i rozstrzelania wziętych do niewoli funkcjonariuszy UB we wsi Brzozowo-Antonie, zaczął zeznawać na niekorzyść swojego zastępcy Kazimierza Chmielowskiego ps. „Rekin”. Ten z kolei pisał w grypsie do jednego ze swoich towarzyszy broni: „Bury współpracuje z UB i wszystko zwala na mnie”, a do swojej przyjaciółki: „Zakopał mnie żywcem, zresztą nie tylko mnie”.

Prawdą jest, że „Kotwicz” wydał 20 września 1945 roku rozkaz przeprowadzenia akcji, która miała być wymierzona „nie tylko w siatkę agenturalną resortu bezpieczeństwa”, lecz także w „wrogą ludność do sprawy konspiracyjnej”. Brutalna pacyfikacja Zaleszan podczas której spłonęło żywcem m.in. kilkoro dzieci, w tym 14-dniowe niemowlę, miała jednak miejsce 29 stycznia 1946 roku.

„Kotwicz” mógłby więc podważyć związek tej pacyfikacji ze swoim rozkazem lub zeznać, że pisząc o akcji miał na myśli wyłącznie rabunek lub zniszczenie mienia. „Bury” złożył jednak zeznanie wiedząc o zatrzymaniu „Rekina” i straceniu „Kotwicza”. Zwolennicy tezy, jakoby „Rajs tylko wykonywał rozkazy” rozszerzają więc odpowiedzialność za pacyfikację na wyższy poziom dowództwa Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. A to jest dyskusyjne.

Bitwa z białoruskimi chłopami?

Dalej czytamy:

„31 stycznia w Puchałach Starych rozstrzelano 30 furmanów, którzy transportowali partyzantów. 2 lutego w pożarach wsi Zanie, Szpaki i Końcowizna życie straciło łącznie 31 mieszkańców (niektórzy uzbrojeni)”.

Wzmianka w nawiasie wskazuje, że niektórzy mieszkańcy wsi, którzy stracili życie w pożarach – wznieconych nie wiadomo przez kogo – byli uzbrojeni. Opowieść o „bitwie” „Burego” to twórczość dr. Kazimierza Krajewskiego z IPN i mec. Grzegorza Wąsowskiego – prawnika, generała Zakonu Rycerzy Jana Pawła II i eksperta Ordo Iuris.

Problem w tym, że powołana przez Powiatową Radę Narodową w Bielsku Podlaskim nadzwyczajna komisja, która 3 lutego 1946 roku spisała straty materialne i osobowe, nie stwierdziła, by ktokolwiek w Szpakach miał broń w chwili zdarzenia. Mieszkańcy Końcowizny natomiast opuścili swoje domy uchodząc z życiem.

Informacja o broni pojawia się tylko w meldunku organizacji konspiracyjnej Wolność i Niezawisłość i jest oparta o zasłyszane informacje. Broń była we wsi Zanie, gdzie jedna osoba oddała z niej kilka strzałów w stronę napastników, a następnie uciekła. Krajewski i Wąsowski uznali natomiast w oparciu o meldunek WiN (źródło z drugiej ręki) i zeznanie „Rekina” w charakterze oskarżonego, że „Można sądzić, że także inni mężczyźni z Zań posiadający broń – użyli jej” oraz, że „Partyzanci nie zawsze zastanawiali się, do kogo w ciemności strzelają (opisywane wydarzenia w Zaniach rozegrały się po zapadnięciu zmroku). Sytuacja ta przyczyniła się do powiększenia strat wśród mieszkańców”. Nie wspominają jednak dlaczego z rąk uzbrojonych mieszkańców wsi nie zginął żaden z napastników. Swoją wizję wydarzeń na Białostocczyźnie opisali na łamach periodyku „Glaukopis”. Jego naczelnym jest dr Wojciech Muszyński, historyk IPN, który fantazjował o mordowaniu członków partii Razem.

Jak pisze historyk z UMCS dr hab. Mariusz Mazur właśnie w kontekście prób reinterpretacji postaci "Burego": „w ostatnich latach coraz bardziej widoczne jest zjawisko, które interpretuję jako świadome tworzenie w historiografii fake newsów, celowo pomijających źródła i naukę, ale mających na celu wyprodukowanie konkretnego zasobu treści (publikacji), na które następnie będzie można się powoływać w przestrzeni publicznej jako na badania naukowe stanowiące »jedną z równoprawnych interpretacji«, już z pominięciem źródeł i rzetelnej wiedzy”.

Powyższy przykład idealnie wpisuje się w opisywany przez Mazura model.

Propaganda vs nauka?

Z wpisu Instytutu dowiadujemy się, że:

21 września 1949 roku w białostockim kinie »Ton« rozpoczął się proces pokazowy. Zeznawało 33 świadków - mieszkańców spacyfikowanych wsi. „Bury” przyznał się do wydania rozkazu pacyfikacji (spalenia zabudowań), ale decyzję o rozstrzelaniu furmanów tłumaczył samowolą podwładnych (nie był podówczas obecny w miejscu egzekucji). 1 października został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 30 grudnia 1949 w Białymstoku. Miejsce jego pochówku jej nieznane”.

Historia procesu pokazowego, stracenia i pochowania w miejscu nieznanym poprzedza tezę, że:

„Od 75 lat w komunistycznej i postkomunistycznej propagandzie kpt. Romuald Rajs uchodzi za symbol słusznie przeklętego »zbrodniarza-ludobójcy«. W sposób właściwy dla tej propagandy i niczym nieudokumentowany, przypisano »Buremu« intencję eksterminacji ludności białoruskiej i prawosławnej, która zamieszkiwała pacyfikowane wsie”.

Okazuje się więc, że Instytut Żaryna i Skibińskiego neguje istnienie śledztwa przeprowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej i to w czasach, gdy Żaryn był jego prominentnym urzędnikiem, pracownikiem Biura Edukacji Publicznej IPN, a rok po zakończeniu śledztwa dyrektorem BEP. W śledztwie przeanalizowano wszelki dostępny materiał, przesłuchano ostatnich światków i stwierdzono, że:

„zabójstwa, i usiłowania zabójstwa tych osób należy rozpatrywać jako zmierzające do wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej, a zatem należące do zbrodni ludobójstwa, wchodzących do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości. Na podstawie wszystkich dowodów nie może być wątpliwości, że sprawcą kierowniczym - osobą wydającą rozkazy był R. Rajs, »Bury«, a wykonawcami część jego żołnierzy”.

IPN stwierdził też, że „akcje »Burego« przeprowadzone wobec mieszkańców podlaskich wsi, wspomagały komunistyczny aparat władzy i to przede wszystkim poprzez obniżenie prestiżu organizacji podziemnych, dostarczenie argumentów propagandowych o bandytyzmie oddziałów partyzanckich”.

Próby rewizji powyższego stanowiska podjął się dr Michał Ostapiuk zatrudniony w olsztyńskiej delegaturze IPN po 2015 roku w książce „Komendant Bury”. Ta spotkała się jednak z negatywnymi recenzjami m.in. ze strony Piotra Gontarczyka, Magdaleny Semczyszyn i Mariusza Mazura. Podważyli oni ustalenia Ostapiuka i skrytykowali jego warsztat pracy.

Źródeł dotyczących oddziału „Burego” jest dużo. Te dalekie od propagandy komunistycznej jeszcze bardziej szkodzą wizerunkowi zarówno oddziału, jak i jego dowódcy, dlatego apologeci nie lubią się na nie powoływać.

Antoni Michalczuk „Szpak”, partyzant brygady „Burego” relacjonował wiele lat później: „Sam słyszałem strzały, jak likwidowali furmanów – Białorusinów (...). Jak staliśmy niedaleko Ciechanowca »Gołąb« przy mnie zastrzelił Żydówkę”. Z kolei Józef Pupławski „Gołąb” w swojej relacji opisał zastrzelenie gospodarza w miejscowości Czerwony Dwór, który zawinił tylko tym, że odmówił wydania partyzantom jedzenia. Franciszek Zalewski ps. „Kamień” opisywał gwałt na 25-letniej Niemce-Mazurce, którą wcześniej przymusili do sporządzenia sobie posiłku. Kobieta została zgwałcona za zachętą i pozwoleniem „Rekina”.

Kult „Burego”

Oddawanie czci Rajsowi to pokłosie przeprowadzonych w latach 90. procesów rehabilitujących antykomunistycznego podziemia zbrojnego. Były one motywowane ówczesnym dyskursem politycznym.

15 września 1995 roku Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego unieważnił wyrok śmierci „Burego” i „Rekina”, uzasadniając, że ich oddział „walczył o niepodległy byt państwa polskiego”, a wydając rozkazy, działał "w stanie wyższej konieczności, zmuszającym do podejmowania działań nie zawsze jednoznacznych etycznie". Owe „wyższe konieczności” to uwzględniona w prawodawstwie rehabilitacyjnym sytuacja domniemanego zagrożenia oddziału ze strony ludności cywilnej.

We wpisie na profilu Instytutu jest wzmianka o wyroku z 1995 roku, ale nie ma wzmianki o śledztwie IPN. Nie ma też słowa o tym, że Sąd Okręgowy w Białymstoku podtrzymał 18 listopada 2005 r. postanowienie IPN i uznał, że:

„zabójstwo członków określonej grupy narodowej i wyznaniowej, w tym kobiet i dzieci, choćby tylko pod pozorem uzyskania wyższych celów politycznych czy niepodległościowych – nie daje się usprawiedliwić żadną racją i jest zbrodnią ludobójstwa”.

Nowy Instytut powołany przez PiS podważa tym samym stanowisko IPN. Uznaje wyrok sądu z 1995 roku i bojkotuje ustalenie śledztwa IPN usankcjonowane dodatkowo wyrokiem sądu z 2005 roku.

Konsekwencje polityki historycznej gloryfikującej morderców widać od dłuższego czasu. Organizacje skrajnej prawicy zjeżdżają się do Hajnówki gdzie organizują marsz na cześć „Burego”. Na jednym z pierwszych pojawili się kibice Śląska Wrocław w koszulkach z Totenkopf (symbol trupiej czaszki używany m.in. przez oddziały SS) i skrótem „ŚWO” (Śmierć Wrogom Ojczyzny). Na jednym z ostatnich działacz skrajnej prawicy Piotr Rybak pozdrawiał mieszkańców Hajnówki tzw. „salutem rzymskim”.

Prawosławni mieszkańcy Podlasia są więc dziś terroryzowani przez zbiorowe oddawanie czci oprawców ich krewnych.

Autor jest współautorem książki „Wyklęci na Podlasiu: Bury, Łupaszka, Huzar” wydanej nakładem Fundacji Oratio Recta w 2019 roku.

Przeczytaj także:

Komentarze