Iran i Afganistan walczą o jeden z najcenniejszych, a jednocześnie najbardziej zagrożonych niedoborem zasobów: wodę. Eksperci ostrzegają, że wraz z postępowaniem zmian klimatu polityczna niestabilność będzie się nasilać, a coraz więcej osób cierpieć głód i pragnienie
Najpierw doszło do słownej przepychanki. Później padł martwy talibski żołnierz, a jego towarzysze otworzyli ogień do irańskich pograniczników. Zginęło także dwóch spośród nich. Do incydentu doszło w maju na przejściu granicznym pomiędzy Iranem a Afganistanem w dystrykcie Kang prowincji Nimruz.
Oba państwa zawrzały i wzajemnie oskarżały się o sprowokowanie strzelaniny. Nie była to pierwsza tego rodzaju sytuacja. Odkąd talibowie doszli do władzy, pomiędzy Afganistanem a jego sąsiadami regularnie dochodziło do starć na granicach. Takie potyczki zostały udokumentowane przy granicy z Pakistanem, Iranem, Uzbekistanem, a nawet Tadżykistanem.
Według Ibrahima Raisiego, analityka International Crisis Group, stoi za tym kilka przyczyn. – Te incydenty zwykle wynikają z nieprofesjonalizmu talibskich służb granicznych. Czasami inni talibowie przychodzą na przejścia graniczne, co prowadzi do nieporozumień i skutkuje walkami. Zdarzało się też, że irańscy pogranicznicy otwierali ogień do przemytników, a talibowie im odpowiadali. W niektórych przypadkach złe traktowanie afgańskich uchodźców sprawiało, że lokalne talibskie oddziały postanowiły wziąć sprawy we własne ręce i walczyć z irańską strażą graniczną.
Choć eksperci są zgodni co do tego, że przyczyn napięć pomiędzy Iranem a rządzonym przez talibów Afganistanem może być wiele, do incydentu na granicy doszło w specyficznym momencie. Niecałe dwa tygodnie wcześniej irański prezydent Ibrahim Raisi odwiedził Sistan i Beludżystan, ciężko doświadczoną przez susze prowincję na granicy z Afganistanem, gdzie oznajmił: “Ostrzegam rządzących Afganistanem, by natychmiast dali mieszkańcom Sistanu i Beludżystanu ich prawo do wody (...) Nie pozwolimy, by prawa naszych ludzi były łamane”.
Raisi wezwał także, by eksperci zbadali poziom wody w rzece Helmand. Nie bez powodu –
zimna wojna o turkusowe wody Helmandu trwa między sąsiadami od dawna.
Najdłuższa rzeka Afganistanu, licząca ponad 1000 km i stanowiąca 40 proc. afgańskich zasobów wód powierzchniowych, ma swoje źródło u stóp Hindukuszu, jednak kończy swój bieg w Iranie. Po obu stronach granicy rozciągają się mokradła Hamun. Na ich terenie znajdują się trzy jeziora: Hamun-e Helmand, położone w Iranie, Hamun-e Sabar na granicy i Hamun-e Puzak, w większości po stronie afgańskiej. Życiodajny Helmand jest podstawowym źródłem wody pitnej wykorzystywanej do uprawy roli czy rybołówstwa po obu stronach granicy.
Oba kraje wielokrotnie podejmowały próby uregulowania wodnej gospodarki transgranicznej. Pierwsze negocjacje dotyczące rzeki odbyły się już w latach 70. XIX wieku, gdy Afganistan znajdował się pod kontrolą brytyjską, a oficer Frederick Goldsmith wyznaczył wówczas granicę wzdłuż głównej odnogi tej rzeki. Pierwszy dwustronny traktat w tej sprawie podpisały rządy Rezy Szacha Pahlawiego i Mohammada Zahira Szacha w 1939, jednak stronie afgańskiej nigdy nie udało się go ratyfikować. Nieco ponad dekadę później, w roku 1950, powstała Komisja ds. Delty Rzeki Helmand, której zadaniem było zmierzenie przepływu wody i wyznaczenie, jaka jej ilość powinna przypadać obu państwom. W następnym roku komisja opublikowała swój raport z rekomendacją, by do Iranu trafiały 22 metry sześcienne na sekundę – i taki zapis pojawił się w traktacie, który państwa podpisały w 1973 roku.
Teheran oskarża jednak władze w Kabulu o niedotrzymywanie umowy. Irański ambasador w Kabulu, Hassan Kazemi Ghomi oświadczył w wywiadzie dla Tasnim News Agency, że jego kraj otrzymuje jedynie 4 proc. należnej mu wody. Jej przepływ reguluje tama Kajaki, jeden z flagowych projektów USAID w Afganistanie w latach 50., zbudowana przez tę samą spółkę, co amerykańska tama Hoovera. Amir-Abdollahian, szef irańskiej dyplomacji, w rozmowie ze swoim afgańskim odpowiednikiem Amirem Chanem Mutakkim wezwał władze w Kabulu do otwarcia tamy, “by zarówno ludzie w Afganistanie, jak i Iranie mogli być nawodnieni”.
Z pustego nie naleją jednak i talibowie. Nawid Rasuli, inżynier hydrolog i ekspert ds. gospodarowania wodą zwraca uwagę, że dorzecze Helmandu jest dotkliwie dotknięte skutkami kryzysu klimatycznego. – Ten region to punkt zapalny zmian klimatu. Doznał znaczących zmian w swoim cyklu wodnym i zmaga się z całą serią problemów środowiskowych, jak susze, powodzie i obniżenie zdolności do przechowywania wody – wyjaśnia.
– Traktat określa przepływ wody dla “normalnego roku wodnego”, zdefiniowanego jako rok, kiedy całkowity przepływ przez tamę Kajaki wynosi lub przekracza 5561 milionów metrów sześciennych pomiędzy 1 października a 30 września następnego roku. Ten termin nie ma już racji bytu ze względu na skutki zmian klimatu – tłumaczy Rasuli.
W ostatnich latach przygraniczne regiony po obu stronach cierpiały z powodu przedłużających się, nawracających susz. Hamid, rolnik z dystryktu Musa Qala w prowincji Helmand, wysyła zdjęcie kamienistego, wyschniętego koryta rzeki. – Dawniej było tu tyle wody, że ludzie musieli przeprawiać się przez nią łódkami – mówi. – Teraz wygląda to tak.
Choć Musa Qala, jak i cała prowincja, stanowią narkotykowe zagłębie Afganistanu, Hamid kilka lat temu odszedł od uprawy maku na rzecz drzewek migdałowych i owocowych. Ich hodowla wymaga jednak o wiele większych nakładów wody. – Dystrykty Musa Qala, Kajaki, Nawzad cierpią z powodu niedoboru wody.
Zebraliśmy w tym roku tylko połowę zbiorów.
Resztę tego, co zasialiśmy, zniszczyła susza – przekazał OKO.press w wiadomości via Whatsapp.
– Do suszy w Afganistanie, Iranie i Azji Środkowej zwykle prowadzi La Niña. 2023 to trzeci rok z rzędu, gdy występuje to zjawisko, co poskutkowało suszami w całym regionie. Dodatkowo wysokie temperatury wywołane przez La Niñę zimą i w kwietniu sprawiły, że już i tak znikający śnieg stopniał dwa miesiące wcześniej. W konsekwencji mniej wody zostało na miesiące letnie – mówi Assem Mayar, hydrolog z Uniwersytetu we Frankfurcie.
Cierpią skrajnie zależni od wody parający się rolnictwem czy rybołówstwem mieszkańcy po obu stronach granicy. Afgańskie ministerstwo rolnictwa podało, że ze względu na dotkliwe susze tegoroczne plony są o 45 proc. niższe niż w poprzednim roku. Według danych USAID jedynie 42 proc. Afgańczykow ma dostęp do czystej wody pitnej. W Sistanie i Beludżystanie wskutek suszy kurczy się jezioro Hamun i postępuje proces pustynnienia. W prowincji, gdzie żyją przeszło dwa miliony osób, wyludniają się całe wioski, gdy brakuje wody, by uprawiać ziemię czy hodować zwierzęta. Coraz większe obszary stają się niezdatne do życia, co zmusza mieszkańców do migracji.
Nik Kowsar, irański dziennikarz i analityk ds. gospodarki wodnej, ostrzega: wiele regionów w Iranie nie ma zasobów na przyjęcie wewnętrznych przesiedleńców, a legalny wyjazd z kraju jest bardzo trudny. – To może doprowadzić do problemów wzdłuż granic, a jeśli nowa grupa imigrantów dotrze do Europy, to do kolejnego kryzysu w Unii Europejskiej – prognozuje.
23 czerwca grupa ponad 200 irańskich parlamentarzystów opublikowała list otwarty, w którym bije na alarm: zasoby wodne prowincji mogą wyczerpać się jeszcze przed połową września. Deputowani zwracają się w nim do afgańskich władz o zapewnienie przepływu wody. – Jeśli w ciągu trzech miesięcy woda nie dotrze do Sistanu i Beludżystanu, będziemy mierzyć się z katastrofą humanitarną na wschodzie kraju – ostrzegają.
Wielu Irańczyków winą za swoją fatalną sytuację obarcza rząd.
Nie bez powodu – od czasów rewolucji w 1979 roku kolejni decydenci nie radzili sobie z prowadzeniem gospodarki wodnej, co prowadziło do erupcji gniewu. W ostatnich latach mieszkańcy roponośnej prowincji Chuzestan masowo wychodzili na ulice w serii protestów, którą media okrzyknęły “powstaniem spragnionych”. W ślad za nimi poszły największe irańskie miasta jak Teheran czy Isfahan. Liczne badania wskazują, jak wyczerpywanie się zasobów wodnych podkopuje bezpieczeństwo wewnętrzne.
– Kiedy rolnicy i ich rodziny tracą wodę i swoją ziemię, nie zostaje im nic więcej. Nie zawahają się przed walką przeciwko tym, których postrzegają jako winnych swojemu nieszczęściu, czyli irańskiemu reżimowi. Niestety, będą to walki krwawe – mówi Kowsar.
Eksperci zauważają też, że Iran problem gospodarki wodnej rozgrywa na dwóch poziomach: wewnętrznym i zewnętrznym. – Z jednej strony władze starają się uspokoić swoich obywateli, którzy cierpią z powodu kryzysu klimatycznego i są niezadowoleni z działań rządu. Na poziomie regionalnym Iran wywiera presję na talibów, by renegocjować traktat. Teheran zdaje sobie sprawę, że historycznie Iran otrzymywał więcej wody, niż przypadało mu na mocy postanowień umowy, a teraz zapotrzebowanie jest jeszcze większe. Uważa, że to dobry moment, by za pomocą presji handlowej czy migracyjnej zmusić talibów do dodatkowych ustępstw – tlumaczy Nawid Rasuli.
Podobnie jak reżim w Teheranie, talibowie także stąpają po cienkim lodzie. Z jednej strony ostatnie, czego potrzebuje toczony kryzysem gospodarczym i obłożony sankcjami rząd to konflikt z sąsiadem. Na władcach Afganistanu ciąży jednak presja ze strony swoich obywateli. W przeszłości grupa czerpała korzyści ze sporów o wodę, a nawet aktywnie w nich uczestniczyła, przeprowadzając ataki wymierzone w tamy na płynących do Iranu rzekach. W ten sposób łatwiej było im rekrutować pozbawionych wody, a tym samym środków do życia, rolników. – Teraz muszą jednak zabezpieczyć odpowiednią dla nich ilość wody. Wiedzą, że ich poparcie nie jest dane raz na zawsze – przypomina Nik Kowsar.
W połowie maja talibowie wydali oświadczenie, w którym wyrażają poparcie Afganistanu dla traktatu z 1973 roku, ale nie w tych warunkach: “Zważywszy, że w Afganistanie i całym regionie w ostatnich latach występowały susze i poziom wody spadł, prowincje w kraju cierpią z powodu jej niedoboru. W tej sytuacji żądania Iranu uważamy za nieodpowiednie”. Nieco mniej formalny komunikat postanowił przekazać Irańczykom jeden z talibskich dowódców, Mobin Chan. Social media obiegło nagranie, na którym kpi z prezydenta Raisiego, jednocześnie nabierając do plastikowego baniaka wody z rzeki. “Nie atakujcie nas. Nie boimy się” – mówi na koniec (jego performens nie cieszył się jednak popularnością wśród władz, bo nieco ponad dwa tygodnie później został wezwany do Kabulu i aresztowany).
Pewne jest jedno – nie widać wyjścia z sytuacji.
– Kryzys klimatyczny stanowi poważne zagrożenie dla dorzecza. Biorąc pod uwagę skutki zmian klimatu i zwiększające się zapotrzebowanie na wodę, przewiduję nasilanie się konfliktu o zasoby Helmandu – prognozuje Rasuli. – W idealnej sytuacji rozwiązanie przyszłoby przez negocjacje, stosunki dyplomatyczne, ustanowienie nowej komisji ds. dorzecza, ustanowienie profesjonalnych grup roboczych, pomiar danych. Niestety, zważywszy na obecną sytuację zarówno w Afganistanie, jak i Iranie, jest to obecnie niemożliwe.
„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.
Na zdjęciu: rybak na rzece Helmand, 23 maja 2006
Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.
Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.
Komentarze