0:00
0:00

0:00

Ta sensacyjna decyzja zapadła w środku nocy - o godzinie 23:00 - w czwartek 22 kwietnia 2021 roku, po trwającym dwa dni posiedzeniu. Decyzję wydał jednoosobowo Adam Roch, były prokurator ze Śląska. To duże zaskoczenie, bo wszyscy spodziewali się, że zgoda na zatrzymanie sędziego jest tylko formalnością.

Adam Roch swoją decyzję uzasadniał ustnie aż 45 minut. To szczegółowy wywód prawny odnoszący się do praw międzynarodowych i Konstytucji. Sprowadza się do tego, że nie można zgodzić się na zatrzymanie Tulei, bo byłaby to zbyt nadmierna ingerencja w prawo do wolności w sytuacji, gdy Prokuratura Krajowa nie uprawdopodobniła, że popełnił on przestępstwo. Roch ocenił dowody na rzekomą winę i uznał, że nie potwierdzają oskarżeń prokuratury. Wręcz zasugerował jej umorzenie postępowania przeciwko sędziemu. Za tę decyzję dostał brawa od obrońców i zgromadzonych w Sądzie Najwyższym sędziów z Iustitii. O tym jak Roch uzasadniał decyzję piszemy w dalszej części tekstu.

Igor Tuleya nie był na rozprawie. Przez dwa dni stał cały czas pod SN. „Jestem zdziwiony, ale zadowolony, bo będę w końcu mógł się wyspać. Ale nie zmienia to faktu, że decyzję wydał nielegalny organ” - powiedział dziennikarzom sędzia Tuleya. I dodał: „ Przez te dwa dni pod SN narodziło się coś niesamowitego. Narodziła się więź między prawnikami, a obywatelami. Okazało się, że obrona praworządności nie jest żadnym wymysłem”. Tuleya liczy się też z tym, że Prokuratura Krajowa odwoła się od tej decyzji do składu trzy osobowego Izby, bo jest ona nieprawomocna.

Za co jest ścigany Tuleya

O zgodę na zatrzymanie i siłowe doprowadzenie przez policję wystąpiła Prokuratura Krajowa. Bo sędzia trzy razy zignorował jej wezwania na przesłuchanie w charakterze osoby podejrzanej i na postawienie mu absurdalnego zarzutu z artykułu 241 prf 1 kodeksu karnego. Mówi on, że „Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Prokuratura Krajowa, a dokładnie wydział spraw wewnętrznych, który PiS powołał do ścigania sędziów i prokuratorów, od kilku lat prowadzi śledztwo przeciwko Tulei za jego krytyczne wobec PiS orzeczenie z grudnia 2017 roku. Tuleya badał wtedy zażalenie posłów PO na umorzenie przez prokuraturę śledztwa dotyczącego głosowania przez PiS budżetu w Sali Kolumnowej Sejmu. Marszałek Sejmu przeniósł wtedy obrady, bo w Sali Plenarnej trwał protest opozycji przeciwko wykluczeniu z obrad posła Michała Szczerby i planowanemu ograniczeniu praw dziennikarzy w Sejmie. Pod parlamentem trwał wówczas gorący protest obywateli.

Po głosowaniu w Sali Kolumnowej, posłowie opozycji złożyli zawiadomienie do prokuratury. Pisali w nim, że ograniczono im możliwość wzięcia udziału w obradach i, że podczas głosowań mogło nie być kworum. Budżet mógł więc zostać uchwalony niezgodnie z prawem. Śledczy nie dopatrzyli się jednak żadnych uchybień i sprawę umorzyli.

Sędzia Tuleya uchylił jednak decyzję prokuratury i nakazał ponowne śledztwo. W uzasadnieniu do orzeczenia powoływał się na materiały ze śledztwa, w tym głównie zeznania posłów PiS, które cytował. Z zeznań posłanki Krystyny Pawłowicz wynikało, że PiS znacznie wcześniej planował przeniesienie obrad do Sali Kolumnowej, zanim jeszcze wyłączono z obrad posła PO Szczerbę, co popchnęło z kolei PO do blokady mównicy w sali plenarnej. Po co to planowano? By sprowokować, a potem skompromitować opozycję, zarzucając jej pucz? Czy też by szybko przepchnąć przez Sejm uchwalenie budżetu na 2017 rok oraz ustawę dezubekizacyjną, zapewniając sobie lojalność swoich posłów?

Z ujawnionych przez Tuleyę w uzasadnieniu orzeczenia zeznań wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS) wynikało, że:

* w Sali Kolumnowej specjalnie utrudniano pracę posłom opozycji, m.in. PO i Nowoczesnej. * Tak ustawiono krzesła, by nie mogli podchodzić do stołu i zgłaszać wniosków formalnych. * Niektórzy posłowie PiS celowo blokowali im przejście. * Protokoły z liczenia głosów były przerabiane. * Posłowie wchodzili i wychodzili z sali (mogło nie być kworum).

Sędzia Tuleya nakazał też prokuraturze, by oceniła, czy część posłów PiS jako świadkowie nie złożyła w śledztwie fałszywych zeznań. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Przeczytaj także:

Tuleya miał prawo do jawności

O orzeczeniu Tulei było głośno, bo pozwolił mediom nagrywać ustne uzasadnienie. I to nie spodobało się PiS i Prokuraturze Krajowej. Dlatego wystąpiła ona do nielegalnej Izby Dyscyplinarnej o uchylenie mu immunitetu, by go oskarżyć za jawność posiedzenia.

Sędzia prawa jednak nie złamał, bo kodeks postępowania karnego pozwala mu na samodzielną decyzję o jawności posiedzenia na którym oceniane jest zażalenie na decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa. Jawności nie sprzeciwiła się obecna na sali prokurator. Poza tym nie mógł on zaszkodzić śledztwu, bo było już zakończone. Za jawnością przemawiał też charakter sprawy - dotyczyła Sejmu, polityków i ważnego głosowania nad budżetem.

Początkowo Izba Dyscyplinarna w I instancji odmówiła w czerwcu 2020 roku uchylenia immunitetu podzielając te argumenty. Jacek Wygoda z Izby powoływał się na prawo sędziego do decyzji i prawo społeczeństwa do jawności spraw w sądach, co gwarantuje Konstytucja i prawo międzynarodowe. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Ale prokuratura się odwołała i w listopadzie 2020 roku trzy osobowy skład Izby: Piotr Niedzielak, Konrad Wytrykowski, Jarosław Sobutka (złożył zdanie odrębne), uchylił immunitet sędziemu i zawiesił go w obwiązkach służbowych.

Od tamtego czasu Prokuratura Krajowa trzy razy wzywała go, ale Tuleya ignoruje wezwania. Bo jak wielu sędziów nie uznaje legalności Izby Dyscyplinarnej i jej decyzji. To, że nie jest ona sądem wynika z orzecznictwa SN i TSUE, a niedawno potwierdził to Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekając, że Tuleya nadal jest czynnym sędzią. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Adam Roch: Tuleya nie złamał prawa

Na zatrzymanie Tulei prokuratura potrzebuje jednak odrębnej zgody Izby Dyscyplinarnej, ale w czwartek 23 kwietnia przed północą Adam Roch z Izby odmówił.

Roch, wbrew decyzji Izby o uchyleniu immunitetu, dokonał innej oceny decyzji Tulei o wpuszczeniu dziennikarzy na niekorzystne dla PiS uzasadnienie orzeczenia. Roch w uzasadnieniu swojego orzeczenia tłumaczył, że warunkiem wydania zgody na zatrzymanie sędziego jest nie tylko to, że uchyla się on od stawiennictwa w prokuraturze, ale również ocena, czy zostało uprawdopodobnione zarzucane mu przestępstwo.

Roch podkreślał, że trzeba to zbadać, bo pozbawienie wolności - jest nim też zatrzymanie - musi mieć mocne podstawy. Konstytucja zapewnia bowiem każdemu nietykalność i wolność osobistą. I można je ograniczyć tylko ustawą. Dlatego uznał trzeba też ocenić ogólną podstawę do zatrzymania, czyli uprawdopodobnienie popełnienie przestępstwa przez sędziego. Bo nie można zaakceptować pozbawienia wolności w sytuacji, gdy nie ma dowodów na jego rzekome sprawstwo czynu zabronionego. Zatrzymanie w takiej sytuacji byłoby nielegalne.

Adam Roch podkreślał, że nie ocenia decyzji Izby z listopada 2020 roku, która uchyliła immunitet sędziemu. Mówił, że ona obowiązuje. Ale na potrzeby swojej decyzji dokonał własnych ustaleń i oceny działań prokuratury, która ściga Tuleyę. Ocenił więc zasadność zarzutu karnego z artykułu 241 kodeksu karnego, który chce postawić Prokuratura Krajowa. I doszedł do wniosku, że sędzia wpuszczając dziennikarzy na orzeczenie nie złamał prawa.

Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej podczas wygłaszania uzasadnienia do decyzji o odmowie zgody na zatrzymanie Igora Tulei. Zdjęcie zrobione z ekranu monitora, bo z powodu epidemii dziennikarze mogli oglądać wygłoszenie decyzji w wersji online. Fot. Mariusz Jałoszewski

Roch: Społeczeństwo ma prawo do jawności spraw w sądach

Adam Roch dużo mówił o prawie społeczeństwa do jawności spraw w sądzie. Uznał, że jawne mogą też być posiedzenia dotyczące zażaleń na decyzję prokuratury o odmowie wszczęcia postępowania lub jego umorzeniu. Podkreślał, że kodeks postępowania karnego pozwala sędziemu na samodzielną decyzję w tym zakresie.

Uzasadniał, że społeczeństwo sprawuje kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości i robi to poprzez prasę. Rozważał czy uderza to w interes prokuratury, której celem jest sprawne postepowanie i ochrona śledztwa przed zbyt szybkim ujawnieniem materiałów. Tak, by nie spalić śledztwa.

Roch podkreślał, że w tej sprawie chodzi jednak o umorzoną sprawę przez prokuraturę. „Tu nie było więc uzasadnione wyłączenie jawności, bo prokuratura zaniechała ścigania w tej sprawie” - podkreślał Roch. Zaznaczał, że sprawa interesowała społeczeństwo i dotyczyła polityków oraz ważnej ustawy budżetowej. Więc dziennikarze mogli na niej być i tym samym rejestrować orzeczenie.

Prokurator Czesław Stanisławczyk z wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. To on ściga Igora Tuleyę. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Roch analizował, czy Tuleya mógł w uzasadnieniu orzeczenia ujawnić przed mediami zeznania posłów PiS, bo to głównie kwestionowała prokuratura. I doszedł do wniosku, że tak. „Nie jest możliwe limitowanie treści uzasadnienia w celu uniknięcia rozpowszechniania przez media części uzasadnienia [dotyczącego zeznań posłów PiS- red.] - uzasadniał Adam Roch.

Tłumaczył, że sąd w uzasadnieniu orzeczenia ma odnosić się do całości materiałów dowodowych. Ma też powiedzieć co ma zrobić prokuratura i dlaczego. Zaś ograniczenie uzasadnienia tylko do wybranych dowodów, na które zgodzi się prokuratura niweczyłoby sens jawności posiedzeń. Bo wtedy o tym, czy posiedzenie jest jawne, zawsze decydowałby prokurator, a nie sąd.

Roch sugeruje umorzenie sprawy

Adam Roch w swoim ustnym uzasadnieniu wytknął również Prokuraturze Krajowej błędy. Mówił, że formułując zarzuty karne przeciwko Tulei nie ustaliła, które ujawnione przez niego materiały ze śledztwa były według niej objęte tajemnicą. Podkreślał, że wiele dowodów sprawy, którą zajmował się Tuleya to dowody jawne, np. filmiki posłów opozycji z Sali Kolumnowej, które wiele razy były w mediach.

Zaś samo śledztwo dotyczyło wydarzeń wiele razy publicznie omawianych. „To było w mediach, więc nie można karać za rozpowszechnianie tego” - podkreślał Roch. Ponadto prokurator nie udowodnił jak ujawnienie dowodów z akt prokuratury przez Tuleyę miało zagrozić wcześniej umorzonemu śledztwu.

Roch podkreślał, że przesłuchana przez Prokuraturę Krajową jako świadek prokurator prowadząca sprawę głosowania w Sali Kolumnowej zeznała, że Tuleya nie utrudnił postępowania. Ponadto nie sprzeciwiła się ona jawności posiedzenia, na które wpuszczono dziennikarzy i na którym sędzia cytował zeznania posłów PiS. „Czyli nie było zagrożenia utrudnienia tego postępowania. To dekomponuje zarzucane mu czyny” - uzasadniał Roch. Czyli Tuleya nie ujawnił tajemnicy śledztwa.

Obrońcy Igora Tulei. Od prawej stoją: mec. Michał Zacharski, mec. Jacek Dubois i mec. Bartosz Tiutiunik, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

Roch przypomniał, że dla oceny przestępstwa ujawnienia materiałów ze śledztwa trzeba jeszcze ustalić czy czyn był szkodliwy społecznie. I uznał, że nie. Dowodził, że sędzia chciał pokazać motywy swojego orzeczenia w kontrowersyjnej sprawie, którą interesowało się społeczeństwo. I jeszcze raz podkreślił kontrolną rolę obywateli nad wymiarem sprawiedliwości oraz prokuraturą i, że sprawa dotyczyła osób publicznych. Dodał: „Jawność wzmacnia zaufanie do wymiaru sprawiedliwości”.

Na koniec uzasadnienia odmowy wydania zgody na zatrzymanie sędziego Adam Roch powiedział: „Na tym etapie nie zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, więc brak jest podstaw do zatrzymania i ingerencji w wolność jednostki. Impas w tej sprawie może przerwać Prokuratura Krajowa przez reasumpcję stanowiska [umorzenie sprawy przeciwko Tulei - red.] lub poprzez stawiennictwo Tulei”.

Prokuratura zastanowi się teraz nad zażaleniem. Tuleya zaś nadal będzie lekceważył wezwania na przesłuchania.

Jak obrońcę Tulei pozbawiono prawa do głosu

Zanim doszło do wydania decyzji przez Rocha posiedzenie w tej sprawie zajęło dwa dni i trwało w sumie 22 godziny. Roch nie zgodził się na jawność swojego posiedzenia, tylko na jawną decyzję. Nie zgodził się też na obserwatorów społecznych, przedstawiciela Naczelnej Rady Adwokackiej i zapasowych obrońców. Na sali było tylko trzech obrońców Tulei, czyli adwokaci Jacek Dubois, Michał Zacharski i Bartosz Tiutiunik oraz prokurator Czesław Stanisławczyk, który ściga sędziego.

Pierwszego dnia Roch oddalił wnioski obrony o jego wyłączenie ze sprawy - zarzut, że nie jest legalnym sędzią - oraz o wyłączenie prokuratora. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

W czwartek 23 kwietnia doszło do skandalu. Bo Roch po dwóch godzinach przerwał mowę obrończą mec. Duboisa. To utrudnianie obrony. Prawo nie limituje, ile obrona ma czasu na przemowę, ma ona tylko dotyczyć meritum sprawy. Dubois złożył więc wniosek o włączenie Rocha. Po kilku godzinach rozpoznał go odmownie inny członek Izby. Roch wrócił na salę i dał pozostałym obrońcom po dwie godziny na mowy.

Posiedzenie zakończyło się o godz. 22:30, a decyzję Roch zaczął ogłaszać o godz. 23:00 i skończył po 45 minutach. Przez te dwa dni Tuleyę pod SN wspierali prawnicy, niezależni sędziowie w tym z SN, politycy opozycji i obywatele. W czwartek był też Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który dziwił się, że UE nie interweniuje.

Przez dwa dni gmach SN był otoczony przez policję. Fot. Mariusz Jałoszewski

Mec. Dubois: Jestem szczęśliwy

Wszyscy sądzili, że zapadnie inna decyzja. Czyli że będzie zgoda na zatrzymanie sędziego. Dlatego obrońcy po wyjściu z sali rozpraw nie kryli zaskoczenia. „Jestem w pełni szczęścia. Izba Dyscyplinarna udowodniła, że jest prawo nad Wisłą. Mogę się podpisać pod tą decyzją. Przywrócono zasady. Tuleya może przystąpić do sądzenia, a Prokuratura Krajowa powinna umorzyć sprawę. Czeka nas jeszcze długa droga, ale zburzono mur oszczerstwa wobec sędziego” - mówił dziennikarzom mec. Jacek Dubois.

Dodał: „Zakładam, że do prokuratury wróci rozsądek. Jeśli nie ma podstaw do zarzutów wobec sędziego, to działanie prokuratury będzie oceniane jako przekroczenie uprawnień. Liczymy na opamiętanie”.

W sprawie Tulei będzie ciąg dalszy. Można spodziewać się zażalenia prokuratury, a nawet wydania zgody na zatrzymanie przez skład trzy osobowy Izby. Sędzia czeka też na decyzję stołecznego sądu, do którego złożył wniosek o przywrócenie do pracy. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze