0:00
0:00

0:00

To pierwszy taki ostateczny wyrok Izby Dyscyplinarnej SN w serii głośnych spraw dyscyplinarnych wytaczanych niezależnym sędziom za wydawane orzeczenia. Izba w środę 21 listopada choć skasowała skazanie sędzi Aliny Czubieniak i odstąpiła od jej ukarania, to uznała jednak, że źle zastosowała przepisy.

Skład orzekający na kanwie sprawy Czubieniak ocenił też, że wtorkowy wyrok TSUE określający kryteria niezależnego sądu jej nie dotyczy i nie musi się do niego stosować. Izba po raz kolejny też samozalegalizowała się jako pełnoprawny sąd, zgodny z Konstytucją.

Przeczytaj także:

Sędziowie w całej Polsce bronili sędzi Czubieniak

Sprawa dyscyplinarki dla sędzi Aliny Czubieniak to pierwsza sprawa dotycząca działalności orzeczniczej sędziego, która przeszła przez dwie instancje Izby Dyscyplinarnej i zakończyła się ostatecznym orzeczeniem.

Interesowało się nią całe środowisko sędziów i prawników w Polsce. Bo to był test dla Izby Dyscyplinarnej, którą powołał PiS i którą niekonstytucyjna KRS obsadziła głównie współpracownikami ministra Zbigniewa Ziobry.

Pisaliśmy w OKO.press o pikietach solidarnościowych z sędzią Czubieniak:

W środę na tę sprawę przyszli do Izby Dyscyplinarnej prof. Ewa Łętowska, prof. Mirosław Wyrzykowski, warszawscy sędziowie i prawnicy.

Od prawej siedzą prof. Mirosław Wyrzykowski, prof. Ewa Łętowska, sędzia Alina Czubieniak, sędzia Ewa Malinowska z Warszawy.

By ła też grupa Obywateli RP, z transparentem „Nie jesteście sędziami”, który trzymali podczas całej rozprawy.

Alina Czubieniak to sędzia z 35-letnim stażem, kilkanaście lat temu była prezesem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim. Obecnie jest przewodniczącą wydziału karnego w tym sądzie.

Rzecznik dyscyplinarnych dla sędziów działający przy Sądzie Apelacyjnym w Szczecinie zaczął ją ścigać, gdy podpadła resortowi ministra Zbigniewa Ziobry. Jak? Lokalna prasa pisała, że sędzia wypuściła na wolność groźnego pedofila. I resort napisał w tej sprawie do rzecznika. A ten potem postawił jej zarzuty dyscyplinarne.

Sędzia Czubieniak jednak niczym nie zawiniła, bo postąpiła słusznie. I nie wypuściła „groźnego pedofila”, tylko wzięła w obronę niepełnosprawnego chłopaka, który nie umie czytać i pisać.

W 2016r. trafiło do niej odwołanie od orzeczenia Sądu Rejonowego w Międzyrzeczu, który nakazał areszt dla 19-letniego chłopaka podejrzanego o molestowanie seksualne 9- letniej dziewczynki. Dziewczynka wyszła na spacer z psem, chłopak miał ją złapać, obmacywać, całować. Dziewczynka uciekła do domu i opowiedziała wszystko rodzicom, a ci zawiadomili policję. Chłopaka bez problemu zatrzymano.

Tutejsza prokuratura rejonowa postawiła mu zarzut innej czynności seksualnej z małoletnią i wystąpiła o tymczasowy areszt. Sąd Rejonowy w Międzyrzeczu uznał, że chłopak z uwagi na postawione zarzuty oraz groźbę popełnienia podobnych czynów w przyszłości, musi trafić do aresztu.

Do tego momentu chłopak nie miał żadnego obrońcy, nawet z urzędu, powołano go dopiero po wydaniu orzeczenia o areszcie. Obrońca szybko odwołał się do Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim. Sprawę dostała sędzia Czubieniak. Uchyliła areszt, o co zresztą wnioskował również obecny na tym posiedzeniu prokurator okręgowy, wbrew wcześniejszemu stanowisku prokuratora rejonowego.

Chłopak był niepełnosprawny intelektualnie

Sędzia Czubieniak szybko stwierdziła, że 19-latek jest niepełnosprawny intelektualnie. Nie umie pisać i czytać. Okazało się też, że jest znany lokalnej społeczności, wszyscy wiedzieli jak się zachowuje, że zdarzyło mu się też zaczepić starsze dziewczyny, które odrzucały jego zaczepki. Zresztą 19-latek na przesłuchaniu na policji do wszystkiego się przyznał. Podczas przesłuchania powiedział też, że nie umie ani czytać, ani pisać.

Gdy to wszystko zobaczyła sędzia Alina Czubieniak podjęła niepopularną decyzję i uchyliła mu areszt, mimo poważnego zarzutu czynu pedofilskiego. Sędzia uznała, że chora osoba powinna od samego początku — czyli już od momentu przesłuchania na policji — mieć obrońcę z urzędu. Tym bardziej że jest analfabetą.

Prokuratura ponownie wystąpiła o areszt, ale wtedy 19-latek miał już obrońcę. I finalnie chłopak trafił na ponad miesiąc do aresztu, ale nie zwykłego, tylko z oddziałem leczniczym.

Potem z uwagi na jego chorobę — biegli psychiatrzy stwierdzili, że w czasie napastowania dziewczynki był niepoczytalny — sprawa została umorzona. Chłopak został skierowany na terapię seksuologiczno-psychiatryczną, dostał też obowiązek noszenia elektronicznej obrączki.

Apelacja uchyla dyscyplinarkę

Decyzja sędzi Czubieniak odbiła się jednak echem w lokalnej prasie, która pisała, że sąd wypuścił pedofila. Wypowiadał się w niej prokurator rejonowy Sławomir Dudziak. To on prowadził sprawę 19-latka i wnioskował o areszt. W prasie oceniał, że decyzja sądu była błędna. Ostrzegał, że sędzia wypuściła na wolność niebezpieczną osobę.

I dlatego sprawą zainteresowało się ministerstwo sprawiedliwości. A rzecznik dyscyplinarny uznał, że sędzia Czubieniak dopuściła się przewinienia służbowego w związku z „rażącą obrazą przepisów”.

Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjny we Wrocławiu uniewinnił jednak sędzię z zarzutu dyscyplinarnego. Potwierdził, że osoba niepoczytalna od samego początku postępowania przygotowawczego powinna mieć obrońcę. A 19-latek był pozbawiony prawa do obrony.

Ministerstwo odwołuje się do Izby Dyscyplinarnej

Wyrok zakwestionował minister sprawiedliwości i zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Szczecinie. Obaj zaskarżyli go do nowo powołanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Obaj chcieli jego uchylenia.

W obu odwołaniach podnoszono to, że sędzia Czubieniak uchylając areszt, źle zastosowała przepisy kodeksu postępowania karnego. Alina Czubieniak uchylając areszt powołała się na artykuły 437 par. 2 i 439 par. 1 pkt 10 kodeksu postępowania karnego.

Mówią one, że sąd może uchylić orzeczenie gdy oskarżony w postępowaniu sądowym nie miał obrońcy lub obrońca nie brał udział w czynnościach, w których jego udział jest obowiązkowy. Artykuły te odsyłają do kolejnego przepisu tego kodeksu, czyli do art. 79 par. 1. A ten mówi, że oskarżony w postępowaniu karnym musi mieć obrońcę, jeśli jest niepoczytalny.

Dlatego sędzia Czubieniak uznała, że w tym przypadku obrońca powinien być od samego początku, czyli od momentu przesłuchania przez policję. Wszak sprawa dotyczy osoby chorej i niepiśmiennej.

Minister sprawiedliwości i rzecznik dyscyplinarny uznali jednak, że sędzia źle zinterpretowała przepisy. Przekonywali, że dotyczą one postępowania sądowego, czyli już po wniesieniu aktu oskarżenia, a nie postępowania przygotowawczego, czyli gdy trwa śledztwo.

Obrońca niekonieczny?

W ich ocenie posiedzenie w sprawie aresztu jest częścią postępowania przygotowawczego i udział obrońcy nie był konieczny. Na potwierdzenie tego powołali się na jedno z orzeczeń Sądu Najwyższego.

Zarzucili też sędzi, że naruszyła artykuł 249 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że przed wydaniem decyzji o tymczasowym aresztowaniu sąd lub prokurator muszą przesłuchać podejrzanego.

Przepis mówi też, że przy przesłuchaniu może być obrońca, „jeżeli się stawi”. Zawiadomienie obrońcy o przesłuchaniu jest nie obowiązkowe, chyba że poprosi o to podejrzany. Z tego wywodzili, że obrońcy przy przesłuchaniu 19-latka nie musiało być, więc sędzia nie miała podstaw do uchylenia aresztu.

Do tych zarzutów odniósł się wcześniej sąd dyscyplinarny we Wrocławiu w wyroku uniewinniającym sędzię. Uznał, że miała ona prawo do interpretacji przepisów kodeksu postępowania karnego na korzyść podejrzanego.

Ponadto sędzia Czubieniak nie orzekła o tym, że podejrzanego trzeba wypuścić na wolność, tylko że należy powtórzyć procedurę aresztową, ale już z udziałem obrońcy.

Izba Dyscyplinarna skazuje na upomnienie

W marcu 2019 r. powołana przez PiS Izba Dyscyplinarna SN uznała jednak sędzię za winną i ukarała ją karą upomnienia. Izba podzieliła stanowisko ministra sprawiedliwości, że sędzia źle zastosowała przepisy kodeksu postępowania karnego. Izba stwierdziła, że gdyby Czubieniak zastosowała artykuł 440 kodeksu postępowania karnego – pozwala sędziemu na uchylenie orzeczenia rażąco niesprawiedliwego – to dyscyplinarki by nie było. Pisaliśmy o tym wyroku w OKO.press.

Od tego wyroku odwołała się sędzia, jej dwóch obrońców i nowa, niekonstytucyjna KRS. Obrońcy Czubieniak, dwaj znani warszawscy adwokaci Radosław Baszuk i Jakub Wende, podnosili, że sędzia nie może odpowiadać za wykładnię przepisów i za to, że uchyliła areszt dla niepełnosprawnego.

Podnosili też, że Izba Dyscyplinarna nie jest legalnym sądem, zgodnym z Konstytucją. Domagali się uniewinnienia sędzii. Zaś nowa KRS w odwołaniu podnosiła, że jej czyn ma niską szkodliwość społeczną i chciała umorzenia sprawy.

Obrona kwestionuje legalność Izby

W środę 20 listopada odbyła się rozprawa. Na początku obrońcy sędzi Radosław Baszuk i Jakub Wende zażądali odroczenia sprawy do czasu ustalenia statusu Izby Dyscyplinarnej przez „stary”, legalny Sąd Najwyższy.

Sędzia Alina Czubieniak i obrońcy - od prawej stoi adw. Jakub Wende, za nim adw. Radosław Baszuk.

Powołali się na najnowszy wyrok TSUE z 19 listopada 2019, w którym wskazano, że legalność powołania Izby i zasiadających w niej osób ma ocenić Sąd Najwyższy. TSUE dał jednak jasne wskazówki jak to należy ocenić, co może w konsekwencji zdelegalizować Izbę.

Skład orzekający Izby Dyscyplinarnej – przewodniczący Ryszard Witkowski (były prokurator wojskowy), Paweł Zubert (były prokurator) i ławnik Marek Molczyk – nie uznał jednak tego wniosku.

Skład orzekający Izby Dyscyplinarnej - w środku przewodniczący Ryszard Witkowski, po lewej Paweł Zubert, po prawej ławnik Marek Molczyk

Skład stwierdził, że nie jest związany innymi orzeczeniami, tym bardziej, że wyrok TSUE dotyczy przechodzenia sędziów w stan spoczynku. Dodał, że jeśli w przyszłości Sąd Najwyższy orzeknie co do statusu Izby Dyscyplinarnej, to strony będą miały prawo do wznowienia postępowania.

Potem zaczęła się rozprawa. Pierwszy przemawiał rzecznik dyscyplinarny ze Szczecina Piotr Brodniak, który o dziwo poparł wniosek o odroczenie obrony. Co więcej rzecznik zgodził się też z zarzutem obrony, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem zgodnym z Konstytucją.

I domagał się uchylenia na tej podstawie skazującego sędzię wyroku i przekazania sprawy innemu sądowi, zgodnemu z Konstytucją. Czyli Izbie Karnej Sądu Najwyższego.

Rzecznik podtrzymał jednak swoje zarzuty dyscyplinarne, bo nadal uważa, że sędzia Czubieniak zrobiła błąd w orzeczeniu, podając zły przepis. Zapewniał, że zarzuty dyscyplinarne nie są za treść orzeczenia, ale za błędy w nim.

Podkreślał, że sędzia nie musiała uchylać aresztu, tylko mogła naprawić błąd sądu rejonowego. Jak? Sama mogła przesłuchać chłopaka i umieścić go w areszcie z oddziałem leczniczym. Zamiast wypuszczać na wolność osobę stwarzającą zagrożenie dla innych.

Baszuk pyta: czy chcemy ścigać sędziów za wyroki?

Płomienne i bardzo dobre wystąpienie miał mec. Radosław Baszuk. Zaczął od krytyki policji i prokuratora, którzy wiedząc, że chłopak jest niepoczytalny nie zapewnili mu od razu obrońcy z urzędu, tylko podsuwali do podpisania pliki dokumentów z pouczeniami.

Podkreślał, że Konstytucja gwarantuje podejrzanym prawo do obrony na wszystkich etapach postępowania. Gwarantują to też przepisy międzynarodowe oraz kodeks postępowania karnego (art. 79), który mówi o prawie do obrony dla niepoczytalnych w postępowaniu karnym.

Z orzecznictwa Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wynika, że obrona musi być już od etapu przesłuchania przez policję. Podobnie mówi dyrektywa Parlamentu Europejskiego z 2013 r. I tym bardziej prawo do obrony od początku ma osoba niepełnosprawna intelektualnie.

Adwokat dodał, że sędzia Czubieniak ten standard praw człowieka zastosowała, a jej orzeczenie było jedynym słusznym i nie może za nie odpowiadać dyscyplinarnie.

"Naprawdę będziemy karać za błędy i omyłki orzecznicze? Ludzi nam na to nie starczy. Błąd jest wpisany w system, od jego wychwytywania jest kontrola instancyjna, a nie rzecznik dyscyplinarny. Nie tędy droga. Tu nie ma jakiejkolwiek obrazy prawa" – mówił.

Dodał: "Jeśli dyscyplinować będziemy sędziów za orzeczenia, to praca sędziego przestanie mieć sens. Potencjalny błąd jest wpisany w tę pracę, ale tu błędu nie było. Jest spór co do podstawy prawnej orzeczenia".

Mec. Wende: Izba Dyscyplinarna to sąd na czas wojny

Drugi z obrońców, Jakub Wende, skupił się na zarzutach co do legalności Izby Dyscyplinarnej. Powołał się na art. 175 Konstytucji, który mówi, że sądami w Polsce są Sąd Najwyższy, sądy powszechne, sądy administracyjne i wojskowe. Artykuł ten mówi też, że tylko w czasie wojny można powołać sąd wyjątkowy.

Wende dowodził, że Izba Dyscyplinarna powołana przez PiS jest takim sądem wyjątkowym. Bo ma dużą autonomię w ramach Sądu Najwyższego (budżetową, decyzyjną i organizacyjną) oraz swojego prezesa, nienależnego od prezes SN.

Ponadto ma specjalnie uregulowane kompetencje i procedury postępowania przed nim. Izba może zmieniać wyroki uniewinniające, co jest sprzeczne z procedurą karną. A skoro Izba jest sądem wyjątkowy, to jest sprzeczna z Konstytucją.

Broniła się też sama Alina Czubieniak. Podkreślała, że sędzia ma wydawać sprawiedliwe orzeczenia, po rzetelnym postępowaniu. "Nie jest sprawiedliwe wysyłanie do więzienna człowieka, który nie umie pisać i czytać. To kpina z wymiaru sprawiedliwości". Podkreślała, że sędzia dokonała dopuszczalnej interpretacji przepisów, zgodnej ze standardami praw człowieka.

Izba: sędzia winna, ale bez kary

Skład Izby Dyscyplinarnej zmienił wyrok z marca 2019 r. w ten sposób, że zmienił opis czynu dyscyplinarnego zostawiając tylko zarzut błędu proceduralnego. Wyrzucono zarzut, że w wyniku orzeczeniem doprowadziła do tego, że chłopak wyszedł na wolność i stwarzał zagrożenie dla innych.

I za to uznała ją winną przewinienia dyscyplinarnego, ale odstąpiła od wymierzenia kary uznając jej czyn za tzw. przypadek mniejszej wagi.

Ten skład Izby też uznał, że sędzia mogła zastosować inne przepisy i np. kierując chłopaka do zakładu leczniczego. Izba przyznała, że naruszono prawo do obrony niepełnosprawnego.

Ale nie uniewinniła sędzi, ani nie umorzyła sprawy ze względu na niską szkodliwość czynu jak chciała nowa KRS. Bo uznała, że w pisemnych wyjaśnieniach złożonych u rzecznika dyscyplinarnego miała się przyznać, że źle zastosowała przepisy i, że zrobiła to świadomie.

Izba odrzuciła zarzuty, że jest sądem wyjątkowym. Przypomniała wcześniejsze uchwały tej Izby, w których ona sama się zalegalizowała.

Izba podkreślała, że sędziowie odpowiadają za błędną interpretację prawa. A Czubieniak w jej ocenie miała wypadek przy pracy, który nikomu nie zaszkodził. Dlatego jej nie ukarano. Wyrok jest ostateczny. Uznanie winy sędzi może mieć wpływ na jej przyszłe awanse w sądzie.

Będzie druga dyscyplinarka?

Sędzia Alina Czubieniak komentowała po wyroku: „Izba wyrwała moje słowa z kontekstu. Nie przyznałam się do winy i umyślnego działania przed rzecznikiem dyscyplinarnym. Powiedziałam tylko, że nie mogłam zastosować przepisów sprzecznych z Konstytucyjną”.

Sędzia Czubieniak może mieć drugą dyscyplinarkę za krytykę Izby po wydaniu pierwszego orzeczenia z marca 2019r. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Sędzia sądu rejonowego, który bez obrońcy orzekł areszt dla chłopaka, postępowania dyscyplinarnego nie miał. Zaś prokurator Sławomir Dudziak, który wystąpił o areszt i który krytykował w lokalnych mediach decyzję sędzi Czubieniak, został wybrany przez nową KRS na sędziego rejonowego w Międzyrzeczu.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze