0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto LOUAI BESHARA / AFPFoto LOUAI BESHARA /...

Po nieco ponad pół roku Syria rządzona przez Ahmada asz-Szar’ę może pochwalić się wieloma sukcesami w polityce międzynarodowej. I coraz trudniejszą sytuacją wewnętrzną.

Nie ma wątpliwości, że zdjęcie z Syrii międzynarodowych sankcji i uznanie dla nowego rządu ze strony niemal całego świata to ogromny sukces. Jeszcze rok temu asz-Szar’a był znany pod swoim wojennym pseudonimem al-Dżaulani, Amerykanie oferowali za informację, jak go złapać 10 mln dolarów.

Dziś syryjski przywódca może pochwalić się zdjęciami m.in. z Donaldem Trumpem i Emmanuelem Macronem.

Niestety dla asz-Szar’y spotkania z najważniejszymi politykami na świecie nie łatają podziałów w kraju, które mają źródła daleko w przeszłości. Ani nie budują dyscypliny w nowej armii kraju, która została utworzona na bazie ugrupowań rebelianckich wobec dyktatury Baszszara al-Asada. A były one w dużej mierze dżihadystyczne.

Brak kontroli

W marcu prorządowe oddziały dokonały wielu masakr Alawitów – to grupa etniczno-reigijna, z której wywodziła się rodzina Asadów. Rząd asz-Szar’y zapewniał, że winni zostaną ukarani, a państwowy raport na ten temat miał się ukazać 15 lipca. Termin ten upłynął wczoraj.

22 czerwca zamachowiec samobójca wysadził się w grecko-katolickim kościele w Damaszku podczas mszy, zabijając poza sobą 30 osób. Do zamachu przyznało się Państwo Islamskie.

Kolejny poważny sygnał, że rząd nie do końca panuje nad sytuacją wewnętrzną, pojawił się w ostatnich dniach.

Syria, choć przeważająco arabska, jest mozaiką mniejszości – wspomnianych już Alawitów, Kurdów na północy, Druzów na południu.

Przeczytaj także:

Druzowie

Nie jest też wciąż spójnym państwem – Kurdowie i Druzowie dotychczas odmawiali pełnej integracji z nowym rządem w Damaszku. Druzowie wyznają synkretyczną religię monoteistyczną i wywodzą się z islamu, ale się z nim nie identyfikują. W Syrii to około 700 tys. osób. Znaczna, ponad stutysięczna społeczność druzyjska, mieszka również w Izraelu.

Rząd w Damaszku dążył do integracji Druzów, była mowa o wstępnym porozumieniu. 1 maja wielu liderów społeczności ustnie deklarowało wierność rządowi w Damaszku. Nie zrobił tego wówczas jeden z kluczowych przywódców druzyjskich, Hikmat al-Hidżri.

Najnowsza eskalacja kryzysu na południu rozpoczęła się 11 lipca.

Porwania

Tego dnia grupa Beduinów porwała druzyjskiego sprzedawcę warzyw. Porwanie sprowokowało falę kolejnych porwań, ataków i przemocy. Jak mówi nam ekspertka Polskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych Sara Nowacka, grupy Druzów i Beduinów były dodatkowo konkurentami w działalności przestępczej w regionie, m.in. w przemycie narkotyków. To jeszcze bardziej zaogniało sytuację i wpływało też na irytację sąsiadów Syrii, np. Jordanię.

Armia rządu w Damaszku była więc zmuszona, by interweniować, choć sprawa była bardzo delikatna – Druzowie są dalecy od zaufania rządowi asz-Szar’y.

„Na początku armia przyjechała do Suwejdy – stolicy prowincji i tam rozmieściła swoje siły, ale nie wkroczyła do walki” – tłumaczy dla OKO.press Sara Nowacka. – „Siły syryjskiego rządu liczyły na to, że lokalni przywódcy będą w stanie się porozumieć. To się oczywiście nie udało. Kiedy armia zaczęła działać, druzyjskie milicje podeszły do armii nieufnie i m.in. porwały syryjskich żołnierzy, mordując ich, wyrzucając ciała przy drodze. To doprowadziło do eskalacji, doszło też do incydentów z udziałem żołnierzy wobec Druzów”.

Przemoc ze strony żołnierzy

W mediach społecznościowych pojawiło się sporo filmów z żołnierzami syryjskiej armii, którzy publicznie upokarzali druzyjskich mężczyzn, np. goląc im brody. Syryjskie Obserwatorium na rzecz Praw Człowieka zarejestrowało przynajmniej 21 cywilnych ofiar egzekucji ze strony sił rządowych. Biuro prezydenta asz-Szar’y wystosowało oświadczenie, w którym potępiło wszelkie „haniebne czyny” i zapowiedziało śledztwa w tej sprawie.

W sprawie poważniejszych wybuchów przemocy z udziałem sił rządowych wobec Alawitów z marca rząd zorganizował specjalną komisję śledczą. Jej raport miał zostać upubliczniony w połowie lipca. Na razie się to jednak nie wydarzyło.

Czy brak rozliczenia tamtych aktów przemocy i jednoczesny kolejny wybuch nie jest poważnym problemem dla legitymacji rządu asz-Szar’y? Pytamy o to Sarę Nowacką.

„Śledztwo w sprawie zbrodni na Alawitach wciąż trwa. Zginęło tam około dwóch tysięcy osób. Rząd zapowiedział rozliczenia. Dziś dla większości Syryjczyków problemem jest brak rozliczeń zbrodni poprzedniej władzy. W tym wypadku ofiar jest kilkaset tysięcy. Rząd nie zaproponował na razie żadnego systemowego rozwiązania w tej sprawie – ani w wypadku tych, którzy zbrodnie popełniali, ani tych, którzy z nich korzystali”.

Zdaniem ekspertki to właśnie brak rozliczenia zbrodni reżimu Asada jest poważniejszym problemem rządu w Damaszku.

„To prowadzi do samosądów, które wymykają się spod kontroli. Tymczasem wśród milicji druzyjskich, wśród zwolenników Hikmata al-Hidżriego mamy ważnych członków reżimu Asada. To też znacznie utrudnia rozmowy o przyszłości, o integracji”.

Izrael atakuje Syrię i wykorzystuje Druzów

Wsparcie dla Druzów deklaruje Izrael. 15 lipca izraelska armia przeprowadziła ataki na Suwajdę, na cele związane z armią rządu z Damaszku.

Sara Nowacka: „Izrael traktuje część druzyjskich przeciwników rządu w Damaszku jako własny zasób. Ogłasza się obrońcą Druzów, co jest wyłącznie pretekstem do sprawowania kontroli nad wszystkim, co dzieje się na południe od Damaszku.

Izrael próbuje teraz wywrzeć presję na syryjski rząd, by wycofał swoje siły z Suwajdy. To uderza w możliwość sprawnej transformacji i integracji kraju w momencie, w którym cały czas mamy w Syrii dużo organizacji paramilitarnych powiązanych z poprzednim reżimem, powiązanych z Iranem, z Hezbollahem i tak dalej.

Izrael działa tak od samego początku syryjskiej transformacji w grudniu 2024 roku. Na samym początku Izraelczycy uderzyli w wiele celów związanych z armią Asada z jasnym celem – by nie dostały się one w ręce nowego, islamistycznego rządu”.

16 lipca rano minister obrony Izraela Jisrael Kac oświadczał:

„Reżim syryjski musi zostawić Druzów w Suwejdzie w spokoju i wycofać swoje siły. Jak jasno stwierdziliśmy i ostrzegliśmy, Izrael nie porzuci Druzów w Syrii i będzie egzekwował politykę demilitaryzacji, którą zdecydowaliśmy się wprowadzić" – mówi Kac w oświadczeniu. „IDF będzie kontynuować ataki na siły reżimu, dopóki nie wycofają się z tego obszaru, i wkrótce zaostrzy swoje działania przeciwko reżimowi, jeśli przesłanie nie zostanie zrozumiałe”.

Jeszcze tego samego dnia izraelska armia przeprowadziła bezprecedensowy atak na Damaszek, m.in. na budynek syryjskiego Ministerstwa Obrony.

View post on Twitter

Zaledwie dzień wcześniej Amerykanie mieli prosić Izraelczyków, by powstrzymali się od ataków na cele w Syrii. A Izrael miał odpowiedzieć, że zakończy je we wtorek 15 lipca wieczorem. A następnie kolejnego dnia Izrael doprowadził do bezprecedensowej eskalacji.

Izraelczycy wiedzą, że na dziś rząd syryjski im nie zagraża i nie boją się konsekwencji swojego ataku.

Sara Nowacka mówi nam, że Izrael nie atakuje Damaszku po to, by zdobyć niewielki skrawek ziemi w południowej Syrii. Zdaniem ekspertki Izrael pokazuje raczej rządowi syryjskiemu, jakie są jego czerwone linie.

„Izrael chce mieć pod kontrolą południe Syrii, a także chronić swoje interesy, które realizuje rękami części druzyjskich milicji. Stąd skuteczne zwalczanie ich przez syryjski rząd wywołało reakcję Izraela. Syryjskie siły bezpieczeństwa dosyć skutecznie opanowały sytuację zaognioną przez druzyjskie milicje. Izrael pokazuje, czym takie działania grożą”.

Rząd asz-Szar'y nie ma jak odpowiedzieć Izraelowi

Ekspertka dodaje: „Atak na Ministerstwo Obrony jednego państwa na drugie może być uznany za wypowiedzenie wojny. Tylko co z tego, skoro Syria nie ma żadnych zasobów, by prowadzić wojnę z Izraelem. Przyszłość Syrii zależy też w dużej mierze od tego, by amerykańskie sankcje nie wróciły. Więc nawet gdyby Syria miała sprawną armię zdolną do prowadzenia wojny z południowym sąsiadem i tak musiałaby się zastanowić, czy może pozwolić sobie na atakowanie amerykańskiego sojusznika”.

Ataki na Syrię dają dziś Izraelowi poczucie kontroli nad sytuacją. Trudno jednak uznać je za faktyczne działanie na rzecz bezpieczeństwa i pokoju. Izrael antagonizuje w ten sposób rząd syryjski, dużą część syryjskiego społeczeństwa i jego międzynarodowych sojuszników, jak choćby Turcję. Cynicznie wykorzystując Druzów pod pretekstem ich bezpieczeństwa, faktycznie naraża ich na większe niebezpieczeństwa w przyszłości – bo antagonizuje Syryjczyków i Druzów, a do wszystkich Druzów przykleja łatkę agentów lub zwolenników Izraela.

Izrael miał w grudniu 2024 roku szansę, by budować stosunki z sąsiadem od nowa. Wybrał drogę siły i podporządkowania. Trudno wyobrazić sobie, jakie to może mieć pozytywne długofalowe konsekwencje dla kogokolwiek w regionie.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze