0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Omar AL-QATTAA / AFPPhoto by Omar AL-QAT...

Zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem nie utrzymało się nawet dwa miesiące. Dziś w nocy izraelska armia wznowiła naloty na Strefę Gazy. W nocy uderzono w przynajmniej trzy miejsca, w każdej części terytorium: w Gazie na północy, w Dajr al-Balah w centralnej części i w Chan Junus na południu.

Większość Palestyńczyków w Strefie Gazy zaskoczył atak, nocne naloty zastały ich w trakcie snu. Trwające od 19 stycznia zawieszenie broni było kruche. Izraelczycy wykonywali pojedyncze ataki, przez te niemal dwa miesiące zginęło w Gazie około 150 osób. Liczenie ofiar najnowszych nalotów wciąż trwa, według strony palestyńskiej liczba ofiar przekracza już 400 osób.

W wywiadzie dla Sky News przebywający w Gazie amerykański chirurg Feroze Sidhawa powiedział, że wykonał w nocy sześć operacji, głównie na małych dzieciach. Dodał, że większość z nich najpewniej umrze. To, co się stało, określił mianem „kompletnej masakry” i dodał, że dokładnie to dzieje się za każdym razem, gdy zrzuca się bomby na namioty.

Izraelczycy przekazali, że w nalotach zginęło kilka ważnych postaci Hamasu oraz rzecznik prasowy Islamskiego Dżihadu.

Przeczytaj także:

Zakładnicy potępiają

Stowarzyszenie rodzin izraelskich zakładników napisało w oświadczeniu:

„Jesteśmy przerażeni, wściekli i przestraszeni z powodu intencjonalnego zniszczenia procesu powrotu naszych bliskich z okropnej niewoli Hamasu. Wznowienie walk przed powrotem ostatnich zakładników będzie nas kosztować życie 59 zakładników, którzy wciąż znajdują się w Gazie, którzy wciąż mogą zostać uratowani”.

Decyzję, by wznowić walki, krytykują też uwolnieni już zakładnicy.

„Czy usłyszeliście choćby jedno słowo z tego, co my, zakładnicy, którzy zostali uwolnieni w ostatniej fazie, mamy do powiedzenia? Czy w ogóle nas widzicie?” – powiedział uwolniony w lutym Omer Wenkert. – „To niebezpieczna decyzja, której brakuje jakiejkolwiek świadomości na temat wpływu na tych, którzy wciąż tam są. Właśnie teraz, gdy jestem już w domu, gdy tamten rozdział jest dla mnie zamknięty, najmocniej czuję, że zostaliśmy porzuceni”.

Decyzję o wznowieniu wojny potępił też uwolniony w lutym Jarden Bibas, mąż zamordowanej w Gazie Sziri i ojciec zamordowanych Kfira i Ariela. W oświadczeniu opublikowanym na Facebooku napisał, że presja militarna zagraża życiu zakładników.

Izraelski rząd jest przekonany, że z 59 izraelskich zakładników, którzy pozostają w Gazie, ponad połowa nie żyje.

„Nie mieliśmy wyjścia”

Decyzję o wznowieniu ataku izraelski minister spraw zagranicznych Gideon Saar uzasadniał brakiem postępu w rozmowach na temat dalszej fazy zawieszenia broni. Na konferencji prasowej mówił dziś (18 marca):

„Nie mieliśmy wyjścia, jak tylko wznowić ogień. Jeśli dałoby się osiągnąć te same cele w inny sposób, świetnie. Ale jeśli nie da się tego zrobić, wówczas wznawia się działania militarne”.

Izrael od października 2023 roku mówił, że ma dwa główne cele swoich działań w Strefie Gazy: pokonanie Hamasu i uwolnienie zakładników porwanych 7 października 2023 roku.

Część zakładników wróciła do Izraela niemal wyłącznie w ramach dwóch dyplomatycznych porozumień z Hamasem: z listopada 2023 roku i ze stycznia 2025 roku.

Walki z Hamasem trwały 15 miesięcy. Najnowsze szacunki mówią, że w tym czasie zginęło ponad 60 tys. osób. Wczoraj armia izraelska przekazała, że Hamas się przegrupował i dysponuje 25 tys. bojowników, a dodatkowo Islamski Dżihad – 5 tys. Jeśli armia mówi tutaj prawdę, oznacza to, że przez ponad rok brutalnej wojny nie udało jej się wystarczająco wstrząsnąć organizacją, z którą walczyła. A wszystko to przy dziesiątkach tysięcy cywilnych ofiar.

Hamas wciąż istnieje

Do pewnego stopnia przerwa w walkach pozwoliła się Hamasowi odbudować. Grupa wykorzystywała przekazanie kolejnych zakładników do demonstracji siły. Poprzedni amerykański sekretarz stanu jeszcze przed podpisaniem porozumienia w styczniu tego roku ostrzegał, że Hamas niemal uzupełnił już straty wojenne.

W dodatku brutalna kampania wojskowa Izraela, która zniszczyła znaczną część Strefy Gazy i w której wyniku zginęły dziesiątki tysięcy cywilnych ofiar – w tym tysiące kobiet i dzieci – popycha zdesperowanych mieszkańców Strefy w stronę radykalnych organizacji, jakimi są Hamas i Islamski Dżihad.

Szef MSZ Gideon Saar przekonuje, że rozmowy z Hamasem nie przyniosły rezultatu, dlatego trzeba było wrócić do działań. Takich samych, które wcześniej nie przyniosły pożądanych rezultatów.

Rozmowy na niby

Według porozumienia o zawieszeniu broni, które weszło w życie 19 stycznia, obecnie miała trwać druga faza, w której wszyscy izraelscy zakładnicy wróciliby do domu. By tak się stało, należało wynegocjować szczegóły drugiej fazy porozumienia. Wcześniejsza umowa dawała tutaj tylko ramowe ustalenia. Negocjacje na temat szczegółów drugiej fazy miały rozpocząć się 16 dni od rozpoczęcia pierwszej, czyli na początku lutego.

Rozmowy jednak nigdy nie rozpoczęły się na poważnie, nigdy nie byliśmy blisko porozumienia. Izrael domagał się zwolnienia wszystkich zakładników, chciał jak najszybszego odstąpienia Hamasu od rządów w Gazie. Hamas walczył o pełne wycofanie się Izraela ze Strefy Gazy, chciał utrzymać się przy władzy.

Pozycje obu stron były nie do pogodzenia. Izrael dysponuje znacznie większą siłą, a jego sponsor w Waszyngtonie najwyraźniej nie ma problemu z dalszymi zniszczeniami i cierpieniem cywili.

Sytuacja mieszkańców Strefy Gazy jest tragiczna, a z obu stron nie ma przy władzy ani jednego polityka, który potrafiłby zrobić krok do tyłu i uzgodnić plan na faktyczny, długofalowy pokój i współistnienie dwóch narodów.

Walka o koalicję

Od początku wojna w Gazie była też dla Netanjahu sposobem na utrzymanie pozycji na czele rządu. Podobnie jest w wypadku powrotu do ataków na Strefę Gazy. Do 31 marca izraelski rząd ma czas, by uchwalić najnowszy budżet. Przez ostatnie dwa miesiące rząd opierał się na najmniejszej możliwej większości 61 członków w 120-osobowym Knesecie.

To oznacza, że każda partia w koalicji ma możliwość, by ją zerwać i skończyć większościowy rząd Netanjahu. Najgłośniej o swoje walczy antyarabska Narodowa Partia Religijna – Religijny Syjonizm Becalela Smotricza z szóstką członków Knesetu. Smotricz od początku zawieszenia broni domagał się powrotu do walki. Został w rządzie i dostał to, czego chciał.

Swój stosunek do zakładników i ich rodzin Smotricz pokazał w Knesecie już po wznowieniu inwazji na Gazę. Kilka przedstawicielek rodzin zakładników weszło na konferencję z udziałem Smotricza, a ten uciszył je, powiedział, że są już wystarczająco słyszalne. I poprosił ochronę o wyprowadzenie ich z sali, mówiąc, że nie akceptuje anarchii w Knesecie.

Drugi ekstremistyczny odłam koalicji Netanjahu, Żydowska Siła Itamara Ben-Gwira (siedem osób w Knesecie), opuścił koalicję po podpisaniu porozumienia o zawieszeniu broni w styczniu.

Powrót Ben-Gwira

17 marca Ben-Gwir zapowiedział, że wstrzyma się w głosowaniu nad budżetem w odpowiedzi na „gest dobrej woli” ze strony Netanjahu. Gestem tym jest zwolnienie szefa kontrwywiadu, Szin Bet, Ronena Bara.

Chociaż ta decyzja wywołała wątpliwości prawne. Prokurator generalna Gali Baharaw-Miara podważa jej legalność i dymisja nie została jeszcze usankcjonowana prawnie.

Ale dla Ben-Gwira jest to wystarczający ruch. Dziś rano zapowiedziano, że wraca do koalicji. Netanjahu znów ma komfortową większość. Bo nie chodzi nawet o większość jako taką – do niej wystarczyła partia Smotricza. Netanjahu robił, co mógł, by ponownie wciągnąć Ben-Gwira do koalicji nie po to, by móc rządzić, ale by mieć większy komfort rządzenia.

Naloty na Gazę zostały wznowione między innymi po to, by izraelski premier miał większy margines błędu.

Co ciekawe, powrót Ben-Gwira do koalicji również próbuje zablokować Baharaw-Miara – jej zdaniem polityk nie może wrócić do rządu, dopóki nie zakończy się postępowanie w sprawie nielegalnego wydawania licencji na broń na polecenie Ben-Gwira. W ten sposób otwiera się kolejny front prawnej bitwy między Netanjahu a izraelskim wymiarem sprawiedliwości.

W drugiej fazie porozumienia z Hamasem izraelska armia miała w pełni wycofać się ze Strefy Gazy. A to byłoby nieakceptowalne dla ekstremistów w rządzie. Dlatego rząd Netanjahu przeciągał start negocjacji, wysyłał na rozmowy delegacje niskiego szczebla. Tuż po wygaśnięciu pierwszej fazy 2 marca zaczął ponownie blokować dostawę pomocy humanitarnej do Strefy Gazy.

Przeciągnięty proces

Obecny rząd Izraela może liczyć na pełne poparcie swoich działań ze strony administracji Donalda Trumpa. Amerykański prezydent kilkukrotnie apelował do Hamasu, by natychmiast uwolnili wszystkich zakładników. W przeciwnym razie – ostrzegał – „rozpęta się piekło”.

Wznowienie ataków na Strefę Gazy daje też Netanjahu bardzo wymierne, osobiste korzyści. Dziś izraelski premier miał kontynuować składanie zeznań w procesie, w którym jest oskarżony o korupcję w trzech różnych sprawach. W zeszłym tygodniu prokuratorzy odmówili przełożenia przesłuchań ze względu na budżetowe posiedzenia Knesetu i wizytę prezydenta Argentyny w Izraelu. Dziś jednak zgodzili się na odsunięcie spotkania ze względu na wznowienie wojny.

Sprawa ciągnie się już od pięciu lat, a proces może trwać aż do przyszłego roku.

W oczekiwaniu na głos z Białego Domu

Ehud Barak, były premier Izraela w latach 1999-2001, skomentował ostatnie posunięcia Netanjahu w mediach społecznościowych:

„[...] Netanjahu zajęty jest przywracaniem Ben Gwira, zwalnianiem Bara i odwracaniem uwagi od protestów. Premier poświęca zakładników [...]. Netanjahu stanowi wyraźne i bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, jego pozycji na świecie, jego wartości i przyszłości. Jedynie pokojowe obywatelskie nieposłuszeństwo wraz z wezwaniem do jego rezygnacji lub uznanie go za niezdolnego do sprawowania urzędu może nas uratować”.

Dzisiejsze działania rządu izraelskiego potępiły już między innymi Francja, Wielka Brytania, UE, Egipt i Katar. Najwięcej zależy jednak od gospodarza w Białym Domu w Waszyngtonie. Dotychczasowe pomysły Trumpa na rozwiązanie sytuacji w Gazie to groźby wobec Hamasu i plan budowy międzynarodowego kurortu bez udziału Palestyńczyków.

Dziś rano czasu waszyngtońskiego Trump nie zapostował nic na temat Izraela czy Hamasu na swojej platformie społecznościowej Truth Social. Dużo bardziej zajmuje go rozmowa telefoniczna z Władimirem Putinem.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze