0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.plFot. Dominik Gajda /...

Media informacyjne odgrywają kluczową rolę w demokracjach, ale dziennikarstwo, które próbujemy ocalić, to dziennikarstwo z końca XX wieku. Za mało dyskutuje się o bardziej demokratycznym i sprawiedliwym dziennikarstwie przyszłości – uważa Konrad Bleyer-Simon z Centre for Media Pluralism and Media Freedom przy Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji.

W specjalnym raporcie Archiwum Osiatyńskiego zapytało ekspertki i ekspertów o to jak poprawić wolność mediów i słowa w Polsce. Zapraszamy do debaty i polemik.

Przeczytaj także:

Wyniki dorocznego badania Monitor Pluralizmu Mediów, które prowadzimy w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim, wskazują na kilka trendów w państwach Unii Europejskiej:

  • rosnącą koncentrację rynku mediów,
  • nagminne przypadki nękania dziennikarzy
  • i nadużywanie do tego prawa.

Nic więc dziwnego, że polityka medialna zajmuje ważne miejsce w unijnej agendzie politycznej i regulacyjnej. UE niedawno przyjęła Europejski Akt o Wolności Mediów i Dyrektywę przeciwko strategicznym działaniom prawnym zmierzających do ograniczenia debaty publicznej, tak zwanym SLAPP-om.

To ważne regulacje, które powstały przy wsparciu społeczeństwa obywatelskiego, społeczności dziennikarskiej i szerokiej koalicji europejskich polityków. Chociaż wypełniają poważną lukę w polityce publicznej UE, wyznaczają jedynie minimalne standardy, a ich wpływ na wolność i pluralizm mediów będzie zależał od lokalnych uwarunkowań w państwach członkowskich.

W działaniach UE widać też koncentrację na ochronie mediów takimi, jakie były w przeszłości, jakby lata 90. XX wieku były złotym wiekiem dziennikarstwa, a nie na wspieraniu tworzenia bardziej demokratycznego i sprawiedliwego środowiska medialnego.

Postępowi politycy, dziennikarki, badaczki i aktywiści mają prawo wypowiadać się przeciwko zawłaszczaniu mediów, kontrolowanym przez państwo mediom publicznym, nadużywaniu reklam państwowych do pośredniego finansowania mediów, rozprzestrzenianiu dezinformacji i dominacji platform internetowych na rynku reklamowym.

Jednak proponowane rozwiązania tych problemów w najlepszym przypadku sprawią, że będziemy mieli dawne scentralizowane i elitarne środowiska medialne – z mniejszą publicznością.

Zapominamy, że zachodzące w wielu państwach przejmowanie mediów informacyjnych wynika w dużej mierze z niezdolności tych mediów do przemawiania do dużych segmentów potencjalnych odbiorców.

Do kogo mówią media

Badaczka mediów Nikki Usher zauważyła, że w Stanach Zjednoczonych obecny model biznesowy mediów informacyjnych odpowiada na oczekiwania i potrzeby „białych liberałów z (wyższej) klasy średniej”: to oni mogą sobie pozwolić na zakup subskrypcji, to im reklamodawcy chcą sprzedawać towary, to ich stać na opłacenie dzieciom studiów dziennikarskich.

Oczywiście, w takim układzie możliwa jest ograniczona różnorodność treści w mediach, ponieważ osoby finansujące, tworzące i odbierające media pochodzą z tych samych warstw społecznych.

Tego problemu nie rozwiąże dziennikarska obiektywność (a nawet „obiektywizm”): bez względu na to, jak dobre są intencje, homogeniczność społeczności dziennikarzy wpłynie na wybór tematu, źródła informacji i perspektywy publikowanych treści. Do tego część dziennikarzy jest w oczach zmarginalizowanych społeczności niewiarygodna i posądzana o stronniczość.

Zamiast próbować ratować media, jakie znamy, musimy wymyślić, jak stworzyć sferę publiczną, która będzie bardziej inkluzywna i angażująca różne grupy społeczne, a jednocześnie pozwoli wystarczająco wielu instytucjom czy inicjatywom na odgrywanie roli „strażników”.

Nowa era

Może to zabrzmieć naiwnie, ale większość składników inkluzywnej sfery publicznej jest na stole. W ciągu ostatnich trzech dekad zniknęło wiele dawnych barier wejścia na rynek dziennikarski. Rozpoczęcie działalności w mediach internetowych niekoniecznie wymaga ogromnych inwestycji. Nie trzeba konkurować z innymi o ograniczoną liczbę licencji.

Teoretycznie każdy, kto ma dostęp do komputera czy smartfonu, może dziś założyć własne media.

Mamy wiele przykładów na to, że dzięki nowym formatom i technologiom media stały się bardziej interaktywne, umożliwiły różnym społecznościom wyrażenie własnego głosu, a dziennikarzom pozwoliły na eksperymentowanie z nowymi formami szukania informacji i publikacji treści.

Wyzwaniem dla utrzymania takich mediów jest konieczność zapewniania adekwatnych sposobów dotarcia do odbiorców, wysokiej jakości treści i prowadzenia działalności w zrównoważony sposób. A to dziś trudne do osiągnięcia.

Monopole i dezinformacja

Koncentracja i monopole w różnych częściach rynku mediów jest dziś większa niż pod koniec XX wieku. Części rynku, które generują zyski, są kontrolowane przez niewielką liczbę firm medialnych i technologicznych gigantów. Wpływa to na to, czy nowi twórcy mediów będą mieli szansę na zdobycie wpływów, osiągnięcie rentowności, a tym samym na profesjonalizację.

Rynek mediów jest kształtowany przez zasady, które ustalają monopoliści. W rezultacie na platformach należących do technologicznych gigantów rozprzestrzenia się dezinformacja.

Nieprawdziwe treści produkuje się szybko i łatwo. Bez problemu można je opakować w sposób przyciągający kliki i reakcje użytkowników mediów społecznościowych. To, czy ktoś czyta udostępniane artykuły, nie ma znaczenia, bo platformy rosną i są monetyzowane na podstawie zaangażowania użytkowników.

Z tego systemu korzysta niewielkie grono twórców, którzy uzyskują dostęp do niewielkiej części przychodów generowanych przez platformy.

Wysokiej jakości mediom informacyjnym trudno konkurować w takim środowisku. Dobre dziennikarstwo opiera się na często długim procesie zdobywania informacji, które są prezentowane w sposób zgodny z prawdą, choć często nie tak „klikalny”, jak „fake newsy”. Media, które zgodnie z logiką platform zajęły się klikalnymi tytułami i przepakowywaniem treści, które wytworzył ktoś inny, krótkoterminowo odnotowały zyski. Ale w dłuższej perspektywie media oparte na takim modelu tracą zaufanie odbiorców, a ich model biznesowy jest niestabilny.

Nowa sfera publiczna

Co tego wynika? Ekspertki i ustawodawcy powinni zrozumieć, jak wykorzystać zalety nowego środowiska medialnego w celu budowania nowej sfery publicznej: demokratycznej, integracyjnej i interaktywnej, ale także bezpiecznej i przejrzystej, a zarazem zapewniającej odbiorcom informacje potrzebne do korzystania z ich praw w ramach demokracji.

Oczekiwania są duże, ale nie niemożliwe do spełnienia. W ostatnich latach UE przyjęła wiele aktów prawnych dotyczących mediów i usług cyfrowych. To pierwszy krok w kierunku zapewnienia minimalnych standardów i częściowego nadrobienia braków regulacyjnych z ostatnich dekad.

Potrzeba jednak czegoś więcej. Powinno się wspierać dziennikarstwo w nowych formach i formatach, a także podejmować działania zmierzające do zwiększenia inkluzywności mediów, na przykład wspierać nieuprzywilejowane grupy społeczne w zdobywaniu wiedzy i umiejętności prowadzenia własnych mediów. Nie powinno się zapominać o popularyzowaniu wysokiej jakości dziennikarstwa informacyjnego i śledczego, które pełni rolę „czwartej władzy”.

Działania nakierowane na ochronę wolności i pluralizmu mediów powinny wychodzić z założenia, że wysokiej jakości treści mogą tworzyć nie tylko dziennikarze w mediach z tradycjami, a dziennikarstwo coraz bardziej przenosi się do mediów społecznościowych.

W nowej rzeczywistości medialnej nie może się skupiać wyłącznie na poziomie państw. Media lokalne, regionalne i krajowe będą nadal ważne, ale w świecie, w którym problemy wykraczają poza granice państw, istotne będą też media transnarodowe, na przykład ogólnoeuropejskie. Ważne, żeby nie były one kontrolowane jedynie z najsilniejszych państw UE, ale aby umożliwiały prawdziwą europejską debatę.

Przeczytaj więcej o tym, jak poprawić wolność mediów i słowa w Polsce w specjalnym raporcie Archiwum Osiatyńskiego.

Działania organizacji w latach 2022-2024 dofinansowane z Funduszy Norweskich w ramach Aktywni Obywatele – Program Krajowy.

Czarno-białe logo
Czarno-białe logo
;
Na zdjęciu Konrad Bleyer-Simon
Konrad Bleyer-Simon

analityk w Centre for Media Pluralism and Media Freedom przy Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji.

Komentarze