0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Banka / Agencja GazetaBartosz Banka / Agen...

Kultura po wybuchu epidemii koronawirusa żyje w internecie, ale w przestrzeni wirtualnej zarabiać jej na siebie jest jeszcze trudniej niż zazwyczaj. Odwołane są koncerty, spektakle oraz inne imprezy, co dla aktorów, muzyków czy np. pracowników technicznych pracujących na umowach cywilnoprawnych oznacza często brak zarobków. Minister kultury, wicepremier Piotr Gliński zapowiada pomoc. Przyglądamy się jego zapowiedziom.

Gliński był w czwartek 19 marca gościem Radia WNET. "Polska gospodarka ma się świetnie, nie ma żadnego kryzysu" - powtarzał wicepremier, dodając jednak, że "jest poważna sytuacja i są koniecznie poważne kroki". Jednocześnie powołał się na autorytet... Donalda Trumpa, zapowiadając, że "kryzys będzie kryzysem krótkim" - a przynajmniej ma taką nadzieję.

Co na czas tego "krótkiego kryzysu" minister proponuje artystom?

Przeczytaj także:

Artyści jak przedsiębiorcy?

Gliński powtarza, że artyści, którzy prowadzą działalność gospodarczą, objęci będą tymi samymi programami pomocowymi, co inni przedsiębiorcy. W porządku. Ale spora część słabiej zarabiających artystów pracuje po prostu na umowach cywilnoprawnych.

I tutaj Gliński też zapowiada pomoc. Brak jednak na razie wielu konkretów - i wicepremier nie podał ich również w zaprzyjaźnionym radiu WNET, choć dziennikarz zapytał go nawet, ile z "tarczy antykryzysowej" Morawieckiego pójdzie na kulturę.

Minister twierdzi, że ci, którzy pracują - także w kulturze - na umowach cywilnoprawnych, będą mogli liczyć na rządowe dopłaty do wynagrodzeń jak pracownicy na etatach. Dopłaty takie - do wysokości połowy pensji - mają otrzymać pracodawcy, którzy popadli w kłopoty w związku z koronawirusem. Limit takiej dopłaty ma wynieść 40% przeciętnego wynagrodzenia za rok 2019 - byłoby to 1967 zł brutto.

"To jest dla wszystkich, czy dla aktora, czy dla tokarza" - tłumaczył Gliński.

Ale kryterium przyznania pomocy ma być spadek obrotów firm. Pytanie, jak będzie się tu podchodzić np. do prowadzących działalność statutową i utrzymujących się nie tylko z biletów, ale i dotacji, publicznych instytucji kultury.

Radiowe wystąpienie Glińskiego można rozumieć tak, że publicznych instytucji kultury program nie dotyczy, a ma być dla nich przeznaczony "specjalny tryb". Dopłaty do pensji mogłyby pomóc za to np. sieciom kin.

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wcześniej, że na "bezpieczeństwo pracowników" państwo w związku z epidemią ma wydać dodatkowe 30 mld zł.

Pakiet ratunkowy - ale jaki?

Gliński przypomina też, że ministerstwo kultury oferuje zapomogi artystom z Funduszu Promocji Kultury, pochodzącego z pieniędzy, które państwo zarabia na hazardzie. Można o nie aplikować od dawna - informacje są na stronie resortu, teraz wzrosnąć ma kwota na to przeznaczona. Do jakiej wysokości? Tego wciąż nie wiemy. Pytanie też, czy ministerstwo kultury gotowe jest na tysiąc, albo i więcej, takich wniosków.

Dla teatrów obecna sytuacja oznacza tyle, że nie sprzedają biletów, a artyści oczekują zapłaty przynajmniej część stawki. Dlatego też np. Związek Zawodowy Aktorów Polskich apelował do samorządów i ministra o zwiększenie dofinansowania placówek kulturalnych.

W przypadku tych instytucji, które minister kultury prowadzi albo współprowadzi (to np. warszawski Teatr Narodowy, Stary Teatr w Krakowie czy Teatr Wybrzeże w Gdańsku, a także część filharmonii) Gliński zapowiedział "specjalny tryb" pomocy. Chodzi - jak powiedział - właśnie o zwiększenie dotacji z ministerstwa, by pokryć straty wynikające z braku sprzedaży biletów.

Większość teatrów oraz innych instytucji kultury nie jest jednak prowadzona przez ministra, a przez samorządy. Jak im pomóc - zwłaszcza gdy PiS już wcześniej doprowadził do zubożenia lokalnych władz w Polsce, m.in. obniżką PIT? Wśród zapowiedzi Glińskiego jest nowy dotacyjny program ministerialny mający pomóc kulturze po epidemii. Taki, jak przyznawane dotychczas w konkursach granty na projekty artystyczne, prowadzenie czasopism czy digitalizację kultury.

Od razu nasuwają się tu liczne pytania, m.in. takie:

  1. Ile pieniędzy resort chce przeznaczyć na taki program?
  2. Czy z programu będą mogły skorzystać, oprócz instytucji publicznych, stowarzyszeń i fundacji, także prywatne firmy, które pełnią "misyjną" działalność"? Np. organizujące ambitne koncerty kluby, które właśnie znalazły się w finansowej próżni.
  3. Jakie będą kryteria oceniania tego, kto jest bardziej potrzebujący?

Czy definicje uratują kina?

Nieco bardziej konkretnie wyglądają zapowiedzi skierowane do branży filmowej. To m.in. przedłużenie terminów rozliczania wspieranych przez państwo projektów filmowych - bo przecież produkcja filmowa stanęła w czasie epidemii.

Pomóc filmowcom ma też zmiana definicji premiery filmowej. W ustawie o kinematografii z 2005 roku, film to utwór "przeznaczony do wyświetlania w kinie jako pierwszym polu eksploatacji". Teraz, jeśli Sejm zmieni to prawo, premiery filmowe będą mogły odbywać się też od razu w sieci - jeszcze przed kinami, które póki co, pozostają zamknięte.

To pomoże rozliczać np. wspierane przez państwo projekty zanim film trafi do kin. Finansowo może pomoże to dystrybutorom - jeśli faktycznie sporo osób do tej pory odwiedzających kina zdecyduje się płacić za filmy w sieci. Ale sieci kinowe z pewnością poniosą straty - pytanie, jak szybko odbije się to na ich pracownikach.

Koncert w sieci? Minister dopłaci

Póki co kulturalne placówki pozostaną zamknięte, a minister planuje dofinansowanie twórczości artystycznej udostępnianej w internecie. Ma temu służyć kolejny specjalny program. Pomysł sam w sobie jest dobry. Tu znowu jednak będą trudności i pytania: epidemia trwa właśnie teraz. Koncerty, spektakle czy projekcje w sieci odbywają się dziś, jutro, za tydzień. Ministerialne konkursy zawsze trwają, i to dość długo. Nabór wniosków, ich ocenianie przez ekspertów, ogłaszanie wyników - to zazwyczaj kilka miesięcy. Czy resort da radę zrobić to błyskawicznie? A może minister szykuje się na wiele miesięcy kultury głównie w internecie?

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Komentarze