0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja GazetaJakub Orzechowski / ...

Liczba dziennych zakażeń – według prognozy grupy MOCOS, która zajmuje się analizami przebiegu epidemii w Polsce – będzie spadać wolniej przez decyzję rządu o poluzowaniu obostrzeń.

Przeczytaj także:

Dwa miesiące i wakacje byłyby bezpieczne

Naukowcy opracowali model przebiegu pandemii, który zakłada, że do 16 czerwca obostrzenia nie zostałyby zmienione.

„Gdyby żłobki, przedszkola i szkoły nie zostały otwarte, a restrykcje nie poluzowane, to na przełomie maja i czerwca wrócilibyśmy do dziennej liczby zakażeń koronawirusem z lutego 2021 roku”– mówi OKO.press dr inż. Piotr Szymański, członek grupy MOCOS.

„Przy założeniu, że społeczeństwo stosuje się do restrykcji, mielibyśmy wtedy ok. 5 tysięcy zakażeń koronawriusem dziennie, a nie tak, jak teraz kilkanaście. Ta liczba mogłaby być jeszcze mniejsza przy większym ograniczeniu kontaktów międzyludzkich”.

Spadek zakażeń w Polsce w pozytywnym scenariuszu nastąpiłby do 23 maja 2021 roku, a w negatywnym – do środy 2 czerwca 2021 roku.

„Zobaczylibyśmy pozytywne efekty obostrzeń. Ograniczenie kontaktów między ludźmi doprowadziłoby do zmniejszenia ilości aktywnych przypadków, a wzrost liczby szczepień dałby nam większą odporność populacyjną" - mówi Szymański.

"Pod koniec czerwca 2021 roku 40 proc. społeczeństwa będzie zaszczepione przynajmniej jedną dawką. Rząd mógłby wtedy bardziej bezpiecznie zdjąć obostrzenia na wakacje. Bylibyśmy w dobrym momencie pandemii”.

Ale aż tak dobrze nie będzie

Rząd otworzył żłobki i przedszkola w poniedziałek 19 kwietnia 2021 roku. A dwa dni później w środę 21 kwietnia podjął decyzję o otwarciu klas I-III szkół podstawowych.

Od poniedziałku 26 kwietnia 2021 roku szkoły mogą działać w systemie hybrydowym w 11 województwach o najmniejszej średniej liczbie zakażeń (dzienna liczba zakażeń na 100 tys. mieszkańców nie przekracza 35).

Dzieci pójdą do szkoły podstawowej w województwach:

  • podlaskim,
  • podkarpackim,
  • warmińsko-mazurskim,
  • lubelskim,
  • pomorskim,
  • lubuskim,
  • świętokrzyskim,
  • mazowieckim,
  • kujawsko-pomorskim,
  • zachodniopomorskim,
  • małopolskim.

Tam, gdzie średnia liczba zakażeń jest za wysoka, uczniowie będą kontynuować naukę zdalną. Chodzi o pięć województw:

  • śląskie,
  • dolnośląskie,
  • wielkopolskie,
  • łódzkie,
  • opolskie.

Już teraz naukowcy wiedzą, że otwarcie żłobków, przedszkoli i szkół jest ryzykowne.

"Nie możemy dokładnie sprawdzić w jakiej skali, bo Sanepid nie analizuje miejsc przenoszenia się COVID-19 tak, jak dzieje się to w innych krajach, chociażby w Wielkiej Brytanii. Wiemy jednak, że otwarcie szkół i przedszkoli wpływa na wzrost zakażeń koronawirusem” – mówi dr Szymański.

Wskaźnik reprodukcji wirusa wzrośnie

Grupa MOCOS opracowała symulację, która pokazuje jak otwarcie szkół i przedszkoli wpłynie na współczynnik reprodukcji wirusa.

Przypomnijmy. Współczynnik reprodukcji wirusa określa wskaźnik R. Pokazuje ile osób zdrowych może zarazić jeden chory ze stwierdzonym zakażeniem COVID-19 i na jakim etapie epidemii się znajdujemy.

Teraz wskaźnik reprodukcji wirusa R wynosi w Polsce 0,7 i w żadnym regionie nie przekracza 1. Oznacza to, że coraz mniej ludzi zaraża się od siebie, a pandemia zaczyna wygasać.

Otwarcie szkół i przedszkoli - według badań grupy MOCOS - podniesie wskaźnik R o 20 proc.

„Nie doprowadzi to do wzrostu dziennej liczby zakażeń, ale spowolni tempo ich spadku" - mówi nam dr Szymański. Według niego tempo spadku powinno być utrzymane na takim samym poziomie. "W sytuacji kiedy nowych zakażeń jest mało, sanepid zyskuje z powrotem możliwość skutecznego testowania i izolacji. A to pozwala unikać wprowadzania obostrzeń. To cel, który powinniśmy osiągnąć”.

Tłumaczy, że aby rząd mógł bezpiecznie otwierać żłobki, przedszkola i szkoły, immunizacja – czyli odporność społeczeństwa na wirusa – musiałaby wynosić 80 proc. "Tymczasem szacujemy, że teraz wynosi około 45 proc. To łączna odporność, jeśli chodzi o szczepionki i przebyte zakażenia. Odporność na poziomie 50-60 proc. osiągniemy prawdopodobnie w wakacje” – mówi ekspert.

Nauczyciele i nauczycielki bez drugiej dawki

Rząd nie sprecyzował wytycznych zgodnie z którymi mają działać żłobki i przedszkola. Wiadomo tylko, że w zakresie ustalania zasad i zakresu wznawiania działalności placówki te mają dostać wsparcie od lokalnych stacji sanitarno-epidemiologicznych.

Dr Szymański mówi OKO.press, że żłobki, przedszkola i szkoły powinny działać w zaostrzonym rygorze sanitarnym – zajęcia powinny odbywać się możliwie często na świeżym powietrzu, a sale powinny być wietrzone kilka razy dziennie. Liczba osób, które wchodzą do budynku, powinna zostać ograniczona, podobnie jak liczba dzieci przebywających jednocześnie w sali.

Na zmniejszenie transmisji koronawirusa wpływ miałyby też masowe szczepienia rodziców, opiekunek i opiekunów, a także pracowników administracji w przedszkolach. Bo dzieci często zakażają rodziców, babcie i dziadków, wujków i ciocie, a przede wszystkim niezaszczepionych jeszcze opiekunów i nauczycieli.

Tymczasem - jak informuje nas Związek Nauczycielstwa Polskiego - żadna nauczycielka wychowania przedszkolnego nie została jeszcze zaszczepiona drugą dawką.

„Otwarcie żłobków i przedszkoli bez zaostrzonego reżimu sanitarnego jest przedwczesne. Opiekunki mają obawy przed zakażeniem koronawirusem siebie i swoich dzieci” – mówi OKO.press Agnieszka Kaszulanis, rzeczniczka ZNP.

"Prosiliśmy Ministerstwo Zdrowia, aby nauczyciele, którzy nie skorzystali z pierwszej dawki, mieli taką możliwość. Nie dostaliśmy odpowiedzi. Teraz nadal muszą czekać na swoją kolej” - mówi Kaszulanis.

ZNP zwrócił się też do resortu zdrowia, aby priorytetowe szczepienia przeciwko COVID-19 zostały uruchomione dla pracowników administracji i obsługi przedszkolnej. Na razie nie otrzymał odpowiedzi.

„Apelujemy do Ministerstwa Zdrowia, aby zwiększyło zasady bezpieczeństwa w żłobkach i przedszkolach. Chcielibyśmy, aby w sali przebywało jednocześnie mniej niż 25. dzieci. Placówki powinny przyjmować dzieci z rodzin, w których nikt nie przebywa na kwarantannie” – mówi Kaszulanis.

To nadal zgony, których mogłoby nie być

„Otwarcie szkół, żłobków i przedszkoli jest ryzykowne i przyczyni się do nowych zakażeń koronawirusem. Nasze wyliczenia pokazują, że będzie ich wystarczająco mało, aby uniknąć wykładniczego wzrostu. Ale to ciągle będą nowe zakażenia i nowe zgony, których mogłoby nie być. Naszym celem nie powinno być tylko okresowe uciekanie od wykładniczego wzrostu, a stałe utrzymanie zakażeń na niskim poziomie” - mówi dr inż. Piotr Szymański.

Po otwarciu przedszkoli i szkół - jak wyjaśnia - rząd powinien poczekać minimum dwa tygodnie, zanim poluzuje kolejne restrykcje. "Aby nie ponosić nadmiernego ryzyka. Koszt opanowywania skutków nadmiernego optymizmu jest bowiem wysoki” - mówi dr Szymański z grupy MOCOS.

I dodaje: „Warto wzorować się tutaj choćby na Wielkiej Brytanii, która utrzymywała obostrzenia znacznie silniejsze niż te w Polsce do czasu, aż zaszczepiła ponad 40 proc. populacji pierwszą dawką. Ważne jest, żeby luzować obostrzenia kiedy mamy z jednej strony wysoką odporność, a z drugiej poziom zakażeń umożliwiający skuteczną działalność sanepidu.”

Minister zdrowia Adam Niedzielski w środę 21 kwietnia 2021 roku podczas konferencji prasowej wprowadzającej nowe restrykcje zaznaczał, że rząd bierze pod uwagę prognozy opracowywane przez naukowców.

„Modele matematyczne zwracają nam uwagę, jak wrażliwe jest otwieranie szkół. Uczymy się na tym, z czym mieliśmy do czynienia we wrześniu i po feriach zimowych (kiedy po powrocie dzieci zakażenia rosły). Otwieramy bardzo ostrożnie, ale wszyscy wiemy, że zamknięcie szkół to ograniczenie, które bardzo odbija się na potencjale rozwojowym dzieci” – mówił minister zdrowia Adam Niedzielski.

;
Na zdjęciu Julia Theus
Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze