0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys / OKO.pressIl. Mateusz Mirys / ...

Wstrząsający raport o traktowaniu pacjentów izby wytrzeźwień w Łodzi ogłosił Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur. To działająca przy Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich wyspecjalizowana komórka tropiąca ryzyko wystąpienia przemocy i poniżania osób pozbawionych wolności.

Raport KMPT dotyczy tylko tego jednego miejsca, ale okoliczności jego powstania mogą rzucić światło na to, jak się standardowo traktuje zatrutych alkoholem w Polsce.

Do izby wytrzeźwień nie trafi każdy i każda nadużywająca alkoholu, ale nie jest tak, że trafiają tam tylko „inni, nie tacy jak my”.

Przeczytaj także:

Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Ile Pan widział izb wytrzeźwień jako ekspert od przeciwdziałania przemocy?

Paweł Borkowski, Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur (KMPT): Niewiele, bo my je stosunkowo rzadko wizytujemy. Kilka rocznie. Izb wytrzeźwień jest zresztą mało.

Miejsc pozbawienia wolności w Polsce jest ponad 3000. To m.in. więzienia, policyjne izby zatrzymań, młodzieżowe ośrodki wychowawcze, szpitale psychiatryczne, DPS-y. W każdym istnieje ryzyko naruszenia praw zamkniętych tam ludzi, bo taka jest specyfika miejsc, których człowiek z własnej woli nie może opuścić.

My jesteśmy od tego, żeby do tych naruszeń nie dochodziło. Jesteśmy od prewencji.

Izby wytrzeźwień są specyficzne, bo tam trafia się na krótko, do 24 godzin. I w zasadzie wiadomo, co robić, żeby do naruszeń praw osób nietrzeźwych nie dochodziło. Z każdej wizytacji przekazujemy podobne zalecenia – one są publiczne i każda izba wytrzeźwień może z nich skorzystać.

Jest alkohol, musimy mieć izby wytrzeźwień

Do izby wytrzeźwień trafiają w nocy i po nocy pijani – tak?

Dokładnie – osoby, które są pod wpływem alkoholu lub substancji zmieniającej świadomość i sprawiają zagrożenie dla siebie albo otoczenia.

Albo są powodem zgorszenia.

Do izb wytrzeźwień mogą trafić „osoby w stanie nietrzeźwości, które swoim zachowaniem dają powód do zgorszenia w miejscu publicznym lub w zakładzie pracy, znajdują się w okolicznościach zagrażających ich życiu lub zdrowiu albo zagrażają życiu lub zdrowiu innych osób”.

Alkohol może potęgować kryzys psychiczny, może źle zadziałać z lekami, które człowiek przyjmuje. Tak więc jest to trochę bardziej skomplikowane.

Nam zależy, by takie izby istniały, żeby osób pod wpływem nie zatrzymywać w policyjnych pomieszczeniach dla osób zatrzymanych (PDOZ). Bo w izbie wytrzeźwień pracuje personel medyczny. Tam pomoc powinna być lepsza.

Takie są zasady. Ale pani chce mnie pytać o Izbę Wytrzeźwień w Łodzi. Bo o niej po naszym raporcie było ostatnio głośno.

Bardziej chciałabym Pana zapytać, w jakim stopniu to, co tam odkryliście, jest typowe dla polskiej kultury swobodnego dostępu do alkoholu. Na ile Wasz raport pokazuje ciemną stronę przyzwolenia na picie? Jak to dokładnie wyglądało?

To była sytuacja o tyle wyjątkowa, że tę izbę wytrzeźwień dwa lata wcześniej wizytowaliśmy i zostawiliśmy jej zalecenia. W 2025 roku przyjechaliśmy sprawdzić, jak jest z ich wdrożeniem. Nie robimy tego zbyt często.

Był ranek 3 marca, poniedziałek. O tej porze pacjentów nie bywa wielu. Rozmawialiśmy z nimi, z kierownictwem. Na koniec prosiliśmy o dokumentację i zapisy wideo z kilku wybranych dni, żeby się upewnić, że nasze zalecenia są realizowane, a to, co jest odnotowywane, pokrywa się z tym, co jest nagrane. Monitoring nadpisuje się po 30 dniach. Podałem więc kilka dat z tego zakresu. Dostaliśmy to.

Otworzyłem to już po powrocie do biura i…

Generalnie przeglądanie nagrań z miejsc pozbawienia wolności jest trudne. Ale po to jesteśmy, by wypatrywać nawet najmniejsze drobiazgi. Bo one mogą eskalować i doprowadzać do nieludzkiego, poniżającego traktowania albo tortur.

Ale to, co było na tym nagraniu, było naprawdę trudne.

Horror czy standard?

Zawołał Pan szefa?

Poinformowałem zespół, co jest na nagraniu. To było tak rażące, że wszystkich zszokowało. Bo to nagranie dotyczyło osoby umieszczonej nago w pasach i to w sposób, który ewidentnie sprawiał jej ból. Była przypięta do łóżka przez krocze. To trwało ponad 3 godziny.

Zapadła decyzja, że ściągamy wszystkie dostępne nagrania, jakie jeszcze się nie nadpisały. Naruszeń było dużo.

W raporcie wskazaliśmy trzy przypadki, które zdarzyły się w ciągu jednego miesiąca.

Ustalenia związane z monitoringiem oparliśmy na nagraniach z pięciu przypadków zastosowania przymusu bezpośredniego (oraz tego, co widoczne było w izbie poza samymi zatrzymanymi, wobec których przymus stosowano).

Oto fragmenty Raportu KMPT:

  1. Od momentu przyjęcia do Izby personel znęca się nad pacjentem fizycznie przez bicie, szarpanie, pchanie, zgniatanie oraz ciągnięcie za skórę twarzy. Przez cały czas zatrzymany nie przejawia żadnych widocznych oznak agresji, nie szarpał się.
  2. Pacjent został położony na łóżko w żaden sposób wyczyszczone ani zdezynfekowane po tym, jak jeszcze 28 sekund wcześniej zakończyło się stosowanie na nim unieruchomienia wobec innego zatrzymanego, który leżał na nim nago przez ponad 3 godziny.
  3. Najbardziej masywny z biorących udział w czynności członków personelu klęka z impetem lewym kolanem na brzuch leżącego na plecach zatrzymanego, dociskając również rękami jego lewą nogę oraz prawą rękę. (...) Przez kolejne 15 sekund, w czasie których pacjent nie dawał znaku życia, członek personelu wielokrotnie poruszał znajdującym się na jego brzuchu kolanem, co należy uznać za działanie mające na celu wyłącznie sprawienie mu jeszcze większego bólu.
  4. Sanitariusz chwyta głowę pacjenta i zaczyna wpychać mu kciuk w oczodół oraz chwyta z całej siły skórę z lewej strony jego twarzy. Następnie wciska głowę pacjenta w materac, szarpiąc i zgniatając ją.
  5. Personel Izby prowadzi przez korytarz nagiego pacjenta, a następnie rzuca go na materac w celu zapięcia go w pasy. O godz. 20:57:13 przez nagie krocze unieruchamianego zostaje przeciągnięty pas, którym personel wielokrotnie przesuwa, próbując go prawidłowo zaczepić. Każda z tych prób sprawia zatrzymanemu wyraźny ból. Przez ponad 3 godziny zapięcia w pasy nagi pacjent pozostaje całkowicie widoczny dla wszystkich osób przemieszczających się po korytarzu, w tym innych zatrzymanych oraz obecnych w placówce funkcjonariuszy Policji.

Rozbieranie i trzymanie w bieliźnie na oczach innych ludzi, bicie, ciągnięcie za twarz człowieka unieruchamianego. Wpis w dokumentacji, że chodziło o zapobieżenie samookaleczeniu, a na nagraniu widać, że człowiek wali głową w ścianę przez 2 minuty, a reakcja następuje po kwadransie.

Opis człowieka spiętego nago pasami zrobił wrażenie na mediach i sprawa stała się głośna. Ale tu chodzi także o to, że musiało to widzieć wiele osób. Kamery nagrywały wszystko, bo w pomieszczeniach, gdzie ludzie byli rozbierani, nie było żadnych przesłon, które zapewniałyby prywatność.

A sam podgląd monitoringu mógł być dostępny dla wielu osób. I nie tylko, bo niektórych ujęciach zdarzeń, które nas zaniepokoiły, sprawcy naruszeń (personel izby czy funkcjonariusze policji) mają świadków, którzy nie reagują.

To medycy.

Tak. A system prewencji przed przemocą opiera się również na nich. Bo jeśli coś złego zdarzy się w więzieniu, czy na policji, to właśnie członek personelu medycznego jest tą osobą, której można zgłosić, że padło się ofiarą niewłaściwego traktowania. Tu to nie zadziałało. Bo kto się poskarży, że się coraz gorzej czuje, jeśli wcześniej ten sam członek personelu medycznego, i to w obecności innych, człowieka potraktował brutalnie.

Miasto Łódź, kiedy raport KMPT został opublikowany, stwierdziło, że pracownicy izby wytrzeźwień reagowali adekwatnie do sytuacji. Z jednej strony mnie to nie dziwi, bo sprawa jest prokuratorska. Ale z drugiej strony – uznanie, że to wszystko, co pokazaliście w raporcie, jest w porządku, przeraża.

Nie trzeba przechodzić specjalistycznego szkolenia, by wiedzieć, jakie zapięcie pasami boli i poniża. To, czy na podstawie tego materiału prokuratura postawi zarzuty, nie unieważni informacji zawartych w raporcie.

KMPT i prokuratura badają dwie różne rzeczy. Dla nas najbardziej istotne jest wyeliminowanie zidentyfikowanych czynników ryzyka. To jest ważniejsze niż ukaranie osób odpowiedzialnych za nadużycia.

Dlaczego ostrzeżenia nie zadziałały?

To się jednak nie miało prawa zdarzyć, bo KPMT już w tej izbie wytrzeźwień było. Ale prewencja nie zadziałała. Dlaczego? Bo uznano, że się czepiacie i życia nie znacie?

Zdarza nam się dostawać odpowiedzi z wizytowanych placówek, że nie ma żadnego obowiązku stosowania się do naszych zaleceń. Może się zdawać, że skoro żaden przepis nie grozi karą, to można to zignorować.

Choć, jak wiem, KMPT powtarza: „Może to nie są zalecenia obowiązkowe, ale wdrożenie ich uchroni was przed prokuratorem”. Władze Łodzi bronią swojej placówki, że medycy musieli stosować przymus bezpośredni.

Ale to, co widać na nagraniu, to nie jest przymus bezpośredni, tylko przemoc. Mamy tu świadome zadawanie cierpienia w celu ukarania, zastraszenia. Czyli naruszenie zakazu stosowania tortur, poniżającego i nieludzkiego traktowania.

Rzecz w tym, że jednym z niezrealizowanych naszych zaleceń dla Łodzi były szkolenia. Z praw człowieka i humanitarnego traktowania pacjentów oraz ze sposobów radzenia sobie ze stresem i agresją.

Przymus bezpośredni stosuje się w izbie wytrzeźwień w legalnych ramach, po spełnieniu konkretnych przesłanek. A nie dlatego, że np. pacjent jest tam „agresywny”, „nie stosuje się do poleceń”, albo „dezorganizuje pracę oddziału”.

Jeśli się kogoś unieruchamia, to trzeba to robić w odpowiedni sposób. Szarpanie człowieka, które nie ma związku z zapinaniem pasami, to przemoc. Tak samo, jak ciągnięcie za twarz i wbijanie pięści w twarz człowieka unieruchomionego. Dociskanie kolanem leżącego może doprowadzić do bezdechu i śmierci.

Tak zginął Dmytro Nykyforenko...

... we wrocławskiej izbie wytrzeźwień.

Tak drastyczne naruszenia praw człowieka zawsze robią wrażenie, ale problem nie zaczyna się w momencie, kiedy człowiek przestaje oddychać. Doprowadza do tego ciąg łamanych zasad i procedur. One są po to, żeby człowiek był traktowany z poszanowaniem podstawowych gwarancji prewencji tortur.

Zabieranie ubrań, czyli jak pijany przestaje być człowiekiem

Istotnym poważnym uchybieniem był sam regulamin izby w Łodzi. Zakładał, że pacjentów „z zaburzeniami psychicznymi” trzyma się tu w samej bieliźnie. Zwróciliśmy na to uwagę przy pierwszej wizytacji. Pozbawianie ubrania prowadzi do odhumanizowania pacjentów. Wtedy o poniżające i nieludzkie traktowanie i o tortury łatwiej.

Przepisy są tu jasne: pacjentowi, który nie może pozostać w swoim ubraniu, bo je np. zabrudził wydzielinami fizjologicznymi, wydaje się ubranie zastępcze.

Ale ten zupełnie nagi człowiek z nagrania, które wszystkimi tak wstrząsnęło, sam zdjął slipki.

To jest bez znaczenia. Nie powinien być rozbierany, a jeśli jego ubranie nie nadawało się do użytku, powinien dostać zastępcze.

Zmianę odzieży, kontrolę osobistą – to wszystko można robić tak, by nie pozbawiać człowieka godności. Taka procedura jest może bardziej skomplikowana dla osób ją przeprowadzających, ale stanowi ważne zabezpieczenie przed nieludzkim i poniżającym traktowaniem.

A tu na nagraniu widzimy, że do tego nagiego i przypiętego pasami człowieka dwóch członków personelu medycznego podprowadza drugiego pacjenta. Uznaliśmy to jako przejaw zastraszania, choć monitoring nie rejestruje dźwięku.

Naga osoba jest w korytarzu, gdzie w każdej chwili może ktoś się pojawić.

Gdyby nie nagrania, nic by się nie wydało.

To, że te nagrania mamy, to zbieg okoliczności, bo przecież się kasują po 30 dniach. A kto uwierzy w opowieść nietrzeźwego, że był nieludzko traktowany? Bez tego nigdy się opinia publiczna tym nie zainteresowała.

Pił, ale na to nie zasłużył

Źródłem tego, co się stało, musi być powszechne przekonanie, że pijany zasługuje na takie traktowanie. To nie wygląda na fenomen Łodzi.

Mamy drugi raport z izby wytrzeźwień, tym razem z Poznania. Tam też doszło do przemocy wobec pacjenta, do bicia. Generalnie krajowe mechanizmy prewencji powoływane są w krajach, które ratyfikowały protokół dodatkowy OPCAT do Konwencji ONZ o zakazie tortur właśnie dlatego, że przemoc wobec pozbawionych wolności się zdarza. A to wynika także z przekonania, że ci ludzie zasłużyli na takie traktowanie.

W przypadku izb wytrzeźwień możemy więc mieć do czynienia z poglądem, że jak ktoś jest już pijany i do tego tak agresywny, że trafił do takiej placówki, to sobie zasłużył na to, że go tak traktują.

A my musimy powtarzać, że to nieprawda.

Nie ma powodu do prowadzenia takiego człowieka na bosaka, pozostawiania w samych majtkach na oczach innych, zmuszania do załatwiania potrzeb fizjologicznych na widoku.

Kiedy przestaje się myśleć o traktowaniu tych ludzi z godnością, to już nikt nie reaguje na sytuację, że nagi człowiek leży przypięty pasami do łóżka ileś godzin. A potem kładzie się na tym samym łóżku kolejną osobę, zupełnie nie dbając o standardy higieniczne.

Ale jak oczekiwać, że ktoś przetrze łóżko, kładąc tam pacjenta, skoro wcześniej dostał on pięścią w twarz?

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze