Bicie kablem, pałką, poniżanie, używanie paralizatora, brak dostępu do obrońcy. To tylko niektóre z nieprawidłowości w postępowaniu funkcjonariuszy policji opisane w raporcie Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Tego samego, który interweniował w sprawie zatrzymania Jakuba A., co wywołało atak na RPO. Jak w Polsce łamie się prawa człowieka? Przeczytaj
”To w ogóle nie jest człowiek” – usłyszeli w sierpniu 2018 roku eksperci Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, gdy wizytowali komisariat policji w Rykach. Ich uwagę zwrócił jeden z zatrzymanych, który na twarzy miał świeże obrażenia na twarzy. Mężczyzna miał 70 lat, był chory na serce, a policja odmówiła sprowadzenia karetki.
Historia z Ryk to tylko jedna z wielu zebranych przez KMPT, zespół funkcjonujący w ramach Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Działa od 2008 roku, powołany na mocy Protokołu Fakultatywnego do Konwencji ONZ w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania (tzw. OPCAT).
Głośno o KMPT zrobiło się, gdy 19 czerwca 2019 wydał krytyczne oświadczenie o zatrzymaniu Jakuba A., podejrzanego o zamordowanie dziesięciolatki, uznając, że doszło do poniżającego traktowania, które jest bezwzględnie zabronione zarówno przez Konstytucję (art. 40), jak i umowy międzynarodowe.
„Użyte przez policję środki wydają się nieproporcjonalne i mają charakter pokazowy, stanowiąc przykład manifestacji siły państwa wobec jednostki, do którego nie powinno dojść w demokratycznym państwie prawa” - napisał KMPT. Oświadczenie podpisał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Oświadczenie wywołało gwałtowny atak polityków i mediów prawicowych na Adama Bodnara.
Do zadań Krajowego Mechanizmu Prewencji należy:
Podstawową metodą pracy KMPT to wizytacje. Są niezapowiedziane i trwają zazwyczaj 1-3 dni. W tym czasie pracownicy KMPT rozmawiają z personelem, kierownictwem, z osobami osadzonymi, czy pacjentami w przypadku szpitali psychiatrycznych, analizują dokumentację, monitoring. Następnie formułują rekomendacje dla placówki.
W poniedziałek 24 czerwca zespół opublikował raport ze swojej działalności za 2018 rok. To podsumowanie ponad 80 wizytacji różnych rodzajów zakładów. Są tam zarówno przykłady dobrych praktyk, jak i postępowania służb mundurowych, które narusza polskie prawo i międzynarodowe konwencje.
Najczęściej powtarzającymi się naruszeniami w przypadku komisariatów i pomieszczeń zatrzymań policji są:
Zdarzały się pobicia, przetrzymywanie w aresztach i przesłuchiwanie w bieliźnie. Eksperci odkryli również, że w niektórych jednostkach rutynowo stosuje się kontrolę osobistą, polegającą na wymuszeniu rozbierania się do naga przez zatrzymanych w monitorowanym pomieszczeniu i robieniu przysiadu.
Sytuacje, na które zwracają w swoim raporcie uwagę eksperci KMPT, były też przyczyną wydania 19 czerwca oświadczenia w sprawie zatrzymania mężczyzny oskarżonego o zabójstwo 10-letniej Kristiny w Mrowinach. W wyniku tego wystąpienia prawica rozpętała przeciwko Rzecznikowi Praw Obywatelskich piekło. Pisaliśmy o tym w tekstach:
„Film, który zobaczyliśmy w telewizji, pokazał nam po prostu to, o czym niejednokrotnie słyszeliśmy w rozmowach z osobami pozbawionymi wolności podczas wizytacji. To nie jest sytuacja jednostkowa” - opowiada OKO.press Marcin Kusy, jeden z ekspertów KMPT.
„Bardzo często, gdy w raportach z wizytacji zwracamy uwagę, że doszło do nieproporcjonalnego wykorzystania środków przymusu, dostajemy odpowiedzi, że to jeden z dostępnych środków wymienionych w ustawie i policja może go użyć w każdym przypadku, a na pewno prewencyjnie. Że skoro jest w katalogu, to policja może go użyć w każdym przypadku. Wydaje mi się, że nie biorą pod uwagę tego, że trzeba je dostosowywać do konkretnej sytuacji.
Często chwytają od razu za ten najbardziej represyjny środek i uważają, że to norma".
Jak wynika z raportu, wiele uchybień bierze się z niedoinformowania personelu zakładów. Potrzeba szkoleń, przypomnienia procedur, poprawienia organizacji pracy. Ale nie tylko.
KMPT rekomenduje, by do programów szkoleń policyjnych włączyć zagadnienia związane z:
Wszystkie te czynniki składają się na złe traktowanie zatrzymanych i osadzonych.
Niemal co roku przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu zapadają wyroki przeciwko Polsce w sprawie naruszenia art. 3 Europejskiej Konwencji o Prawach Człowieka, czyli zakazu tortur. Ostatni taki wyrok pochodzi z 23 maja 2019. Sprawa Kanciał przeciwko Polsce dotyczyła właśnie kwestii nieproporcjonalnego stosowania środków przymusu bezpośredniego.
Trybunał uznał, że funkcjonariusze policji niepotrzebnie użyli siły w stosunku do skarżącego po jego unieruchomieniu, a zastosowanie takich środków przymusu bezpośredniego jak paralizator nie było w tym przypadku konieczne.
Po ocenie obrażeń doznanych przez skarżącego stwierdzono, że mężczyzna został poddany nieludzkiemu i poniżającemu traktowaniu.
Nieprawidłowe postępowanie z paralizatorami to również jedna z rzeczy, na którą zwracają uwagę eksperci KMPT. Problemy z ewidencjonowaniem ich na komendach policji to tylko wierzchołek góry lodowej.
Przede wszystkim paralizatory elektryczne mogą być stosowane wyłącznie w przypadku rzeczywistego i bezpośredniego zagrożenia dla życia funkcjonariusza lub innej osoby, lub ryzyka poważnych obrażeń. Powinno się ich używać tylko zgodnie z zasadami konieczności, proporcjonalności, ostrożności i wcześniejszego ostrzegania.
Tymczasem na wielu komendach po taką broń funkcjonariusze sięgają tylko po to, by dyscyplinować zatrzymanych, co jest niedopuszczalne. Tak właśnie było w przypadku Igora Stachowiaka, który zginął w 2016 roku na komisariacie po tym, jak kilkukrotnie rażono go paralizatorem w trakcie przesłuchania, w dodatku w łazience komisariatu, pomieszczeniu niemonitorowanym. Trzech policjantów, którzy brali udział w zatrzymaniu i przesłuchaniach, zostali skazani w czerwcu 2019.
„Jedna z osób opowiadała, że w radiowozie policyjnym została uderzona ręką w tył głowy. W momencie tzw. rozpytywania obecni przy zatrzymaniu funkcjonariusze wraz z jeszcze jednym policjantem z komendy poinformowali tę osobę, że w pomieszczeniu znajdują się dwie pałki - gumowa i drewniana oraz kabel owinięty taśmą.
Słowa te, które można uznać za groźby, powtórzono parokrotnie. Po czym osobę tę przewrócono na podłogę, ściągnięto jej buty i bito w stopy wspomnianym wcześniej kablem i pałką. Tortury te trwały prawie 10 minut. Miały na celu wymuszenie przyznania się do winy oraz zdobycie informacji o lokalnym dilerze narkotyków. Po tych zdarzeniach osoba zatrzymana otrzymała dokument do podpisu. W czasie rozpytywania nie było ani rodzica, ani prawnika”.
To jedna z historii z Policyjnej Izby Dziecka opisywana w raporcie. A takich spraw są tysiące, bo z jednej strony przyzwyczailiśmy się do brutalnego obchodzenia się z zatrzymanymi. Z drugiej - luki w prawie.
„W Polsce wciąż jest jeden główny problem z torturami. To po prostu brak ich penalizacji. A zgodnie z postanowieniem konwencji w sprawie zakazu stosowania tortur, powinniśmy mieć kary za takie przestępstwo. Brak takiego rozwiązania zarzucają nam organizacje międzynarodowe” - wyjaśnia Marcin Kusy.
„RPO i KMPT wielokrotnie występowali w tej sprawie do Ministra Sprawiedliwości, przedstawialiśmy nawet opinię OBWE w tym zakresie. Ale Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że obecne rozwiązania prawne są wystarczające".
Trudno się dziwić, jeśli wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki jeszcze w 2017 roku o sprawcach gwałtu na Polce we włoskim Rimini pisał w ten sposób:
"Dla tych bydlaków powinna być kara śmierci. Choć dla tego konkretnego przypadku przywrócił bym również tortury".
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze