0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Nie było na to żadnego dokumentu, żadnej podstawy prawnej. W ten sposób byli szefowie Poczty Polskiej wywalili w powietrze całą obronę PiS przed komisją śledczą. Że wybory kopertowe organizowane były tylko po to, by dotrzymać konstytucyjnego terminu wyborów – 10 maja.

Ale to nie wszystko. Zeznania szefów Poczty podważyły też linię obrony Jacka Sasina i Artura Sobonia, którzy próbowali przekonać wcześniej komisję, że z procederem organizowania wyborów przez Pocztę nie mieli nic wspólnego.

Co ciekawe, Poczta przygotowywała się do organizacji tylko jednej tury wyborów. Tak jakby wtedy miało zapaść rozstrzygnięcie i dogrywka w ogóle nie była brana pod uwagę.

Przeczytaj także:

To był Sasin i Soboń, ale nie tylko

Szefowie Poczty z czasów wyborów kopertowych zeznali przed komisją śledczą 20 lutego, że osobą wydającą polecenia był rzeczywiście wicepremier Jacek Sasin. Choć postarał się on, by nie zostawić po tym śladu na piśmie. I prawie się mu to udało. Za to osobą operacyjną był wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.

Oprócz tego komisji udało się ujawnić niejasne powiązania biznesowe – dotyczące i tego, kto dostał kontrakty (i zarobił) na przygotowanie pakietów wyborczych, i tego, kto zasugerował, jak te wybory zrobić (był to pracownik Orlenu!).

Wszystko, co wyszło na jaw, wyglądało tak, jakby wiosną 2020 roku funkcjonariusze urzędów i firm podległych PiS konkurowali ze sobą o to, kto najlepiej zrealizuje polecenie władzy zwierzchniej, by wbrew wszystkiemu zorganizować wybory korespondencyjne.

Wybory przy zakazie wychodzenia z domu

Wiosną 2020 roku PiS postanowił przeprowadzić wybory prezydenckie mimo trwającej pandemii. To był czas pełnego lockdownu, kampania prezydencka była ogłoszona, ale nie wolno było organizować wieców, obowiązywał – niekonstytucyjny zresztą – zakaz zgromadzeń publicznych, zamknięte były szkoły, a wychodzenie z domu możliwe było tylko w czterech przypadkach:

  1. wykonywania czynności zawodowych lub zadań służbowych, lub pozarolniczej działalności gospodarczej, lub prowadzenia działalności rolniczej albo prac w gospodarstwie rolnym, oraz zakupu towarów i usług z tym związanych;
  2. zaspokajania niezbędnych potrzeb związanych z bieżącymi sprawami życia codziennego;
  3. wykonywania ochotniczo i bez wynagrodzenia świadczeń na rzecz przeciwdziałania skutkom COVID-19, w tym w ramach wolontariatu;
  4. sprawowania lub uczestniczenia w sprawowaniu kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych.

Policja polowała – i karała mandatami – tych, którzy bez tych powodów wychodzili z domu.

Zakazy władza wprowadzała rozporządzeniami, choć dotyczyły konstytucyjnych praw i wolności. Nie chciała bowiem skorzystać z narzędzi przygotowywanych na taką okoliczność:

ustaw o stanie nadzwyczajnym.

W takim wypadku nie można by było bowiem zorganizować wyborów. PiS obawiał się, że kiedy pandemia ujawni problemy państwa, Andrzej Duda nie zostanie już wybrany na prezydenta w wyborach powszechnych.

To nie ja

Stąd wziął się pomysł na wybory kopertowe, organizowane przez Pocztę Polską, z pominięciem Państwowej Komisji Wyborczej – a więc przez władzę wykonawczą, której na konkretnym wyniku wyborów zależy.

Zmiany prawa nocą uchwalał Sejm, nie weszły jednak w życie, kiedy premier Mateusz Morawiecki polecił organizację wyborów kopertowych. Kosztowały one podatników 70 mln zł, ale ostatecznie się nie odbyły – po buncie Jarosława Gowina zostały odwołane. Potem zaś PiS porozumiał się z opozycją o organizacji wyborów w innym, niekonstytucyjnym już terminie – w czerwcu 2020 roku Andrzej Duda wygrał je o włos.

Komisja śledcza od stycznia 2024 roku próbuje ustalić, kto wydawał decyzje bez podstawy prawnej (ustawy) i zmarnował publiczne pieniądze. Gowin zeznał, że za wyborami kopertowymi stał Jarosław Kaczyński. Wicepremier Sasin twierdził, że nie podpisał umowy z Pocztą Polską, gdyż miał co do niej wątpliwości, a szef KPRM Michał Dworczyk – że decyzja Morawieckiego nie była jeszcze podstawą do wydawania publicznych pieniędzy, więc nie Morawiecki za to odpowiada. Zaś Artur Soboń w “swobodnej wypowiedzi” wyjaśnił komisji, że nie nadzorował Poczty Polskiej. Następnie na wszystkie pytania komisji odpowiadał

“wszystko, co miałem do powiedzenia, zawarłem w swobodnej części wypowiedzi".

Państwo polskie jak prywatny folwark

20 lutego 2024 przed sejmową komisją śledczą zeznawali dwaj szefowie Poczty Polskiej z tego czasu. Przemysław Sypniewski, który podał się do dymisji 3 kwietnia 2020 roku po tym, jak się dowiedział, że ma organizować wybory (jego następca, Tomasz Zdzikot miał mu powiedzieć, że “nie zabiegał o moje stanowisko, nie marzył o tym, aby być prezesem Poczty, ale że podjął się zadania z powodów patriotycznych, aby wykonać obowiązek, które państwo polskie nakłada na Pocztę Polską”) i jego zastępca Grzegorz Kurdziel (który też myślał o dymisji, ale ostatecznie postanowił nie zostawiać swojej firmy w takiej sytuacji).

No i okazało się m.in., że w owym czasie państwo funkcjonowało w trybie całkowicie nieformalnym.

Decyzje podejmowali nie ci, co mieli do tego prawo, a wola polityczna była ważniejsza niż prawo.

  • Projekt wyborów korespondencyjnych wyszedł ze skrzynki ówczesnego dyrektora biura prawnego Orlenu Krystiana Szostaka. Sypniewski: „Opracowanie przyniósł mi prezes Kurdziel, opracowanie było wydrukiem z maila”.
„Grzegorz Kurdziel powiedział mi, że sprawdził, z jakich skrzynek mailowych to opracowanie wyszło, opracowanie to przygotował Krystian Szostak, który był wówczas dyrektorem biura prawnego Orlenu”

– zeznał Sypniewski. Wcześniej – jak dodał – Szostak był członkiem zarządu głównej konkurencyjnej wobec Poczty Polskiej firmy – InPost. Z wyjaśnienia Szostaka przesłanego do OKO.press 19 marca 2024 r. wiemy jednak, że Szostak nie pracował wtedy w Orlenie.

19 marca 2024 r. Krystian Szostak przysyła do OKO.press wyjaśnienie: Dyrektorem Biura Prawnego Orlenu byłem od lipca 2017 do lutego 2018 r. Rozstałem się z tą firmą zaraz na początku lutego 2018 r., na prośbę Prezesa Obajtka, zgłoszoną przez niego w pierwszym jego dniu pracy w charakterze Prezesa Zarządu Orlen S.A. Od tamtego czasu nie pracowałem w żadnym charakterze (w tym nie świadczyłem usług) dla tej spółki, jak również żadnej innej spółki Skarbu Państwa (jedyna spółka Skarbu Państwa, dla której kiedykolwiek pracowałem, to Orlen w ww. okresie lipiec 2017-luty 2018). Tym samym twierdzenia z Pani artykułu (Jak również wcześniejszych artykułów) nie są prawdziwe i uprzejmie proszę o ich usunięcie.

  • Pomysł zakładał, że Poczta załatwi sprawę, bo ma własne drukarnie. Pomysłodawca (autor projektu?) nie wiedział, że nie ma – i że trzeba będzie szukać podwykonawców na rynku.
  • Dzień przed wydaniem przez Morawieckiego decyzji o organizowaniu wyborów kopertowych (16 kwietnia 2020 – mimo braku ustawy) odbyła się telekonferencja z udziałem szefów Poczty Polskiej, urzędników i przedstawicieli prywatnych firm.
  • Organizował ją wiceminister Artur Soboń, który co prawda jako wiceminister nie nadzorował Poczty (bo był wiceministrem aktywów państwowych, a Pocztę nadzorował resort infrastruktury), miał jednak z jej szefami “dobre kontakty” i “prosił go o to Sasin”.
“Tylko w tej sprawie powiedział mi, że prosił go o to, żeby się zorientował w sprawie pan premier Sasin, dlatego ze mną rozmawiał”

– zeznał Sypniewski.

  • O decyzji, że wybory będą korespondencyjne, poinformował Sypniewskiego dyrektor z Ministerstwa Aktywów Państwowych (był to resort Sasina, któremu jako wicepremierowi Poczta już podlegała). Ale powołał się na Sasina. Powiedział, że
“przyjechał w imieniu wicepremiera Sasina i poinformował o tym, że zapadła decyzja o tym, aby przeprowadzić wybory w trybie korespondencyjnym i że ta decyzja dotyczy całości wyborów".
  • Sypniewski: „jeśli przyjąć za prawdziwy mail, który minister Soboń wysłał do ministra Dworczyka, to te zastrzeżenia, które minister Soboń przekazał ministrowi Dworczykowi, w części pokrywają się z tym, co powiedziałem mu na spotkaniu 14 kwietnia”.
  • Prezes Poczty nie był w stanie dostać się z wątpliwościami do Jacka Sasina („wicepremier Sasin przez cały okres nadzoru, który pełnił nad Pocztą wtedy, kiedy ja byłem prezesem, nie kontaktował się ze mną”). Według prezesa wybory dałoby się zorganizować, ale „zabrakło jednak wspólnego spotkania wszystkich zainteresowanych”. Zamiast tego ”była próba narzucania pewnych rozwiązań, które były niemożliwe do zrealizowania". Co pokazuje poziom zarządzania w państwie PiS.
  • Zdaniem prezesa Sypniewskiego „sposób, w jaki zaproponowano mu przeprowadzenie wyborów »był katastrofalny«”. Na przygotowanie takich wyborów Poczta potrzebowała 6-8 tygodni, których po prostu nie było. I nie było żadnej szansy, żeby w dwa tygodnie przygotować II turę wyborów.
  • W telekonferencji organizowanej przed Sobonia 15 kwietnia 2020 roku, jeszcze przed decyzją Morawieckiego, brały już udział prywatne firmy, które miały wyprodukować pakiety wyborcze i na tym zarobić. Spotkanie to miało charakter “dialogu technicznego”, czyli zbierania danych do podpisania zamówienia.
  • Wszystko było robione w trybie nadzwyczajnym, żeby zdążyć – jakiekolwiek względy szacunku do publicznych pieniędzy nie były brane pod uwagę. Wiceprezes Kurdziel zapewniał, że umowy z podwykonawcami, na które poszły publiczne pieniądze, były negocjowane. Ale dopytywany o konkretne firmy nie był w stanie tego potwierdzić, gdyż firmy te były w gestii innego wiceprezesa.
  • Kurdziel pokazał Komisji maila, w którym Poczta informuje wicepremiera Sasina, iż zadanie wymaga wydawania pieniędzy “do końca tygodnia”. Na co Sasin odpisał (świadek zachował tego maila), że jest gotowy podpisać umowę, która będzie podstawą do wydawania pieniędzy.
  • Jednak ostatecznie Sasin tej umowy nie podpisał (jak zeznawał wcześniej przed Komisją, miał wątpliwości – wbrew oświadczeniu z maila). Jednak Poczta wydała pieniądze i tak – kierując się “doświadczeniem biznesowym”. Klient – czyli Sasin – był na tyle “wiarygodny”, że szefowie Poczty zakładali, że wydane 50 mln zł państwo jej wróci. I tak się stało.
“Klient zapłacił, ale w inny sposób”

– za czynności wykonane przez Pocztę Polską w kwietniu i maju 2020 roku zapłaciło Krajowe Biuro Wyborcze. A pieniądze publiczne zostały zmarnowane, bo wyborów nie było – ale to nie jest problemem Poczty. Kurdziel powiedział, że gdyby wiedział, że „klient” uchyli się od podpisania umowy, to zalecałby szukanie „innych rozwiązań”.

  • Zdaniem Kurdziela całą operację prowadzili wiceminister Soboń i pracownicy Ministerstwa Aktywów Państwowych. A dyrektor Szostak z Orlenu „słabo orientował się” w działaniu Poczty, ale najwyraźniej “miał dojście do kogoś decyzyjnego”. Kiedy Poczta zaczęła zgłaszać uwagi, koncepcje, jak zorganizować wybory, zaczęły się zmieniać. I trwało to przez cały tydzień – od 7 do 14 kwietnia 2020, czyli przed telekonferencją u Sobonia. I na mniej niż miesiąc przed terminem nie było nie tylko ustawy pozwalającej na przeprowadzenie wyborów w sposób korespondencyjny, ale także wyobrażenia, jak to zrobić.
  • W procesie decyzyjnym – jak wynikało z tych zeznań – nie analizowano, czy są podstawy prawne do wydawania tych publicznych pieniędzy. Przeważyło podejście “biznesowe”, w którym strony podejmują decyzje na podstawie wzajemnego zaufania, bo angażują swoje prywatne środki i nimi ryzykują.
  • Nikt nie brał też pod uwagę, że nie chodzi tu o biznesowy kontrakt, ale o przeprowadzenie powszechnych, równych, bezpośrednich i tajnych wyborów.
  • Poczta Polska miała jednak świadomość, że w tym całym chaosie nie ma prawa organizować wyborów, więc zeznający świadkowie podkreślali, że nie ma tu mowy o organizacji, ale najwyżej o wsparciu. Jednak komisja ma maile (do Sasina), w których prezesi Poczty Polskiej piszą o „organizacji wyborów”.
  • Wiceprezes Kurdziel nie ma pojęcia, skąd Poczta Polska wzięła dane teleadresowe wyborców. Czyli wrażliwe dane osobowe chronione w Polsce przez Konstytucję i prawo UE. – “To są duże szczegóły, to było z pionem teleinformatyki i komunikacji, z tego, co wiem, były próby, czy to dojdzie do wszystkich samorządowców, ale zarząd miał zapewnienia pracowników, że wszystko jest dobrze”.
  • Proces dostarczania pakietów do rąk wyborców i potwierdzenia tego doprowadził organizatorów do wniosku, że...
wybory zrobi się 17 maja.

Choć nie ma na to żadnej podstawy prawnej: wybory marszałkini Sejmu rozpisała na 10 maja i tylko ogłoszenie stanu nadzwyczajnego mogło to zmienić. Jednak organizatorom “wyborów kopertowych” wystarczyło, że termin 17 maja rzucił wiceminister Soboń.

O tym, że wyborów kopertowych w ogóle nie będzie, Poczta dowiedziała się „przed 7 maja”, co „pozwoliło oszczędzić pewne wydatki”. 7 maja 2020 roku o odwołaniu wyborów poinformowali Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin. Na konferencji prasowej.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze