0:00
0:00

0:00

Wystarczyło dwadzieścia dni monitoringu Facebooka, by zobaczyć, jak działa czołowy podszczuwacz polskiej prawicy. W tej roli – Dariusz Matecki, szef Solidarnej Polski na Pomorzu Zachodnim, współpracownik ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro.

Przez 20 dni, od 20 lutego do 11 marca 2021, monitorowałam prawicową część Facebooka, aby pokazać rzeczywistość informacyjną, z jaką w tym czasie stykał się przeciętny użytkownik FB o zdeklarowanych, prawicowych poglądach, sympatyzujący z rządzącą Zjednoczoną Prawicą - oraz porównać ją z informacjami z mainstreamowych mediów.

Okazało się, że do zwolenników ZP oraz środowiska prodemokratycznego każdego dnia docierają inne informacje lub ich interpretacje, które wywołują inne emocje. Obie te grupy funkcjonują w odmiennych światach, a każdy kolejny miesiąc oddziela je od siebie coraz bardziej.

O wynikach monitoringu przeczytasz tutaj:

Przeczytaj także:

Jak działa podszczuwacz

Jedną z kluczowych ról w procesie społecznej polaryzacji odgrywają osoby, które teoretyk tego procesu, holenderski filozof Bart Brandsma, nazywa prowokatorami. To ludzie, którzy ustawiają się na przeciwległych biegunach każdej ze spolaryzowanych tożsamości i usiłują pogłębić podziały. Nie dążą do dialogu, chcą jedynie wpływać na innych.

W polskiej, prawicowej bańce informacyjnej na Facebooku taką rolę odgrywa Dariusz Matecki, szczeciński radny oraz prezes Solidarnej Polski na Pomorzu Zachodnim i współpracownik ministra Zbigniewa Ziobry (kilkukrotnie zatrudniany na zewnętrzną umowę w Ministerstwie Sprawiedliwości, zajmował się tam właśnie mediami społecznościowymi).

To na przykładzie jego wpisów pokażę, jakimi narzędziami posługują się osoby, których celem pogłębianie podziałów społecznych.

Ponieważ w języku polskim słowo używane przez Brandsma – prowokator – ma w definicji namawianie do czynów zabronionych, a nie o takie tutaj chodzi, osoby pełniące tego rodzaju funkcje w procesie polaryzacji będę nazywać inaczej - znanym ze staropolszczyzny wyrazem „podszczuwacz”. Słownikowo to ktoś, która podburza innych. Spójrzmy, jak działa ktoś taki.

Manipulacja nr 1: Zbezczeszczony pomnik „Inki”

21 lutego wieczorem na fanpage'u Ośrodka Monitorowania Antypolonizmu (związanego z Dariuszem Mateckim) zostaje opublikowane zdjęcie zniszczonego, oblanego czerwoną farbą pomnika Danuty Siedzikówny „Inki”.

Inka była sanitariuszką oddziału jednego z najbardziej kontrowersyjnych Żołnierzy Wyklętych, Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Obok zdjęcia monumentu komentarz: „Pojawia się jedno pytanie: czy Polak może posunąć się do takiego czynu znając historię tej dziewczyny?”. Odbiorcy są oburzeni, czemu dają wyraz w dyskusji. Dziesięć godzin po publikacji pod postem jest tysiąc reakcji, a zdjęcie udostępniono 383 razy.

Następnego dnia na grupie „Popieram Zbigniewa Ziobrę” ten sam post udostępnia Dariusz Matecki. Pod wpisami mnożą się komentarze. Tylko nieliczni internauci zauważają, że udostępnione zdjęcie pochodzi z 2013 roku – wtedy oblano farbą widoczny na fotografii pomnik „Inki” w Parku Jordana w Krakowie.

Post nie zawiera więc newsa, lecz informację sprzed ośmiu lat. W lutowych postach o odległej dacie zdarzenia nie ma jednak ani słowa.

To jeden z klasycznych rodzajów manipulacji: dawną informację publikuje się w bieżącym wątku, bez wskazania rzeczywistej daty, tworząc wrażenie, że odbiorca czyta o najnowszym wydarzeniu. Tego dnia nie było uzasadnienia, by przywoływać incydent sprzed ośmiu lat – poza chęcią wzbudzenia silnych, negatywnych społecznych emocji.

Podburza - i robi zasięgi

Zniekształcanie informacji, wyolbrzymianie incydentów, stosowanie skrajnych porównań – wszystkie te sposoby deformowania przekazu zaobserwowałam u Mateckiego w ciągu zaledwie 20 dni monitoringu prawicowej bańki na Facebooku. Kiedy porównamy jego działania do definicji polaryzacji społecznej Barta Brandsma, okaże się, że Matecki realizuje każdy jej element.

Brandsma podkreśla, że w procesie tym wykorzystuje się manipulację, niektóre incydenty lub konflikty, tożsamościowe osądzanie oraz silne emocje.

Wystarczy śledzić profil Mateckiego, by to zaobserwować. Przy czym polityk ma realne możliwości szerokiego oddziaływania na internautów - administruje lub moderuje kilkudziesięcioma fanpage`ami oraz grupami na Facebooku, zarówno stronami Solidarnej Polski, własnymi kontami, fanpage`em Ośrodka Monitorowania Antypolonizmu i wieloma innymi.

Ostatnio Matecki sam przyznał, że kupował gotowe fanpage'e – proceder opisał portal „Trybuna Śląska”.

Polityk SP zareagował: „Od lat otwarcie mówię, że prowadzę w mediach społecznościowych dziesiątki grup, fanpage'y, stron, kanałów – w tym od wielu lat pomagam w prowadzeniu kont polityków, organizacji pozarządowych, politycznych, kościelnych. Za darmo prowadzę kursy dla osób, które sam z siebie chcę wspierać, aby mieli większe zasięgi w sieci i docierali do szerszej grupy ludzi”.

Matecki jest bardzo aktywny. Kiedy w 2019 roku badałam jego aktywność w sieci, pisałam o spamowaniu przez niego grup, do których należy i fanpage'y, na których ma uprawienia administrowania lub redagowania.

Już wtedy działał jak podszczuwacz. Sugerował na przykład, że w obronie przed lewicą „pora na uzbrojenie polskich katolików konserwatystów”, bo „lepiej, aby katolicy mieli przy boku właśnie taki pistolet (na ilustracji był pistolet vis).

13 lutego 2019, po decyzji szwedzkiego sądu, że ten nie wyda Polsce Stefana Michnika, proponował na Twitterze: „Może warto zaspamować w sieci profile szwedzkich instytucji i polityków zdjęciami ofiar i komunistów?”.

Wśród swoich autorytetów wymieniał kontrowersyjnego księdza, nacjonalistę Romana Kneblewskiego oraz skrajnego narodowca, byłego księdza Jacka Międlara. Pisałam o tym w OKO.press:

Manipulacja nr 2: „Zaciemniłem fragment lewicowego bełkotu”

24 lutego Matecki, tym razem bezpośrednio na swoim fanpage'u, zamieszcza screen postu Grupy Stonewall (to organizatorzy poznańskiego Marszu Równości i Poznań Pride Week), o skazaniu 17-letniej Małgorzaty za zorganizowanie Strajku Kobiet w Limanowej.

Na screenie niektóre linijki oryginalnego wpisu są jednak zamazane. W komentarzu Matecki pisze o „lamencie skrajnie lewicowej organizacji, która jest zdziwiona tym, że sąd skazał kogoś za łamanie powszechnie obowiązującego prawa”.

W ostatnim zdaniu informuje: „Zaciemniłem fragment lewicowego bełkotu”. Czyli co?

Sprawdzam oryginalny wpis. Okazuje się, że polityk Solidarnej Polski usunął zdania: „Do tej pory sądy orzekały na korzyść obywateli i obywatelek. Przypomnijmy, że niedawno odmówiono ścigania wysokich polityków PiS, którzy pojawili się na Wawelu w rocznicę smoleńską”.

Potem jest widoczna u Mateckiego informacja, że sędzia wyjaśniała, że nie można karać za złamanie obostrzeń niemających podstawy prawnej. A następnie kolejne zaciemnione zdanie: „Najwyraźniej nie dotyczy to jednak nastolatek z małych miejscowości”.

Matecki usunął fragmenty, które w niekorzystnym świetle stawiały polityków PiS oraz wskazywały na inne wyroki, korzystne dla obywateli.

To manipulacja żywcem z akademickiej definicji tego pojęcia: zniekształcanie czyjegoś przekazu w taki sposób, by dopasować go do własnych celów.

Zaskakuje tylko jego jawność – manipulujący zazwyczaj chcą ukryć swoje działania przed odbiorcami, bo ci nie lubią czuć, że są sterowani przez kogoś z zewnątrz. Czyżbyśmy byli w Polsce już na tym etapie, kiedy zdeformowany przekaz jest akceptowany tylko dlatego, że pochodzi z grupy przeciwnika ideologicznego?

To byłby smutny wniosek – oznaczałby bowiem, iż polaryzacja jest już tak głęboka, że ogranicza funkcje poznawcze. Założona odgórnie dezawuacja „wrogich” autorów przekazu jest wtedy silniejsza niż sam przekaz, co pozwala odbiorcom na pominięcie informacji, która nie pasuje do ich poglądów. Widzą wtedy informację – ale jej nie zapamiętują.

Z tej perspektywy patrząc można powiedzieć, że

Matecki zaciemniając niepasujące linijki tekstu zrobił to samo, co jego odbiorcy – tyle że oni w swoich głowach, a on w internetowej publikacji. Zostało tylko to, co da się wpasować w zideologizowany obraz świata.

Manipulacja nr 3: Hitler realizujący postulat Strajku Kobiet

9 marca Matecki opublikował na FB wpis dotyczący aborcji. To jeden z najbardziej polaryzujących dziś tematów w Polsce. Emocje są ogromne, typowa narracja prawicy to nazywanie kobiet walczących o prawo do aborcji morderczyniami.

Nastrojów naprawdę nie trzeba więc podgrzewać. A jednak polityk SP właśnie to zrobił - porównał dzisiejszą walkę o prawo do aborcji do decyzji Adolfa Hitlera. Najpierw opisał prawo aborcyjne, ustalone przez tego przywódcę III Rzeszy, a potem odniósł się do sytuacji współczesnej: „Dziś środowiska posługujące się podobną do Hitlera symboliką chcą wprowadzenia w Polsce aborcji »na żądanie«, a największa partia opozycyjna oficjalnie idzie w kierunku liberalizacji dostępu do zabijania dzieci – no tak, »po co nam polskie dzieci, skoro rodzą się w Berlinie«”.

To samo porównanie Matecki wykorzystał następnego dnia w kolejnym poście: „9 marca 1943 r. Hitler wprowadza aborcję na terenach Polski, czyli zrealizował obecny postulat Strajku Kobiet, które domagają się prawa do zabijania nawet 9-miesięcznych dzieci… - Co trzeba mieć w głowie, aby czegoś takiego żądać?”.

W dwóch zdaniach mamy nie tylko zrównanie protestujących kobiet i Hitlera, ale także przekłamanie i manipulację. Rozłóżmy to na czynniki pierwsze:

- „Hitler (…) zrealizował obecny postulat Strajku Kobiet” – to pełne odwrócenie chronologii. Hitler nie mógł w 1943 roku zrealizować postulatu Strajku Kobiet, skoro w 1943 roku Strajk Kobiet nie istniał.

- „domagają się prawa do zabijania 9-miesięcznych dzieci”: Po pierwsze - dziewięciomiesięczne dzieci to dzieci urodzone, które są na świecie od dziewięciu miesięcy. Domyślam się, że politykowi chodziło o donoszone płody, tuż przed narodzinami – ale jednak napisał zupełnie coś innego. Po drugie - Strajk Kobiet nie domaga się prawa do zabijania dziewięciomiesięcznych dzieci ani też dziewięciomiesięcznych płodów: donoszone płody kobiety rodzą i nikt ich nie zabija. Matecki w ten sposób zniekształcił postulat Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet, który dotyczy zniesienia ograniczeń prawnych aborcji.

Chodzi o to, by aborcja była procedurą medyczną, nieregulowaną prawem aborcyjnym, tylko decyzjami ciężarnej i lekarza. (Tak funkcjonuje aborcja w Kanadzie - pisała o tym w OKO.press Maria Pankowska: "Piekło Kobiet? Nie w Kanadzie. Tu aborcja dostępna jest na każdym etapie ciąży i za darmo")

Jak mówiły przedstawicielki Rady Konsultacyjnej zaraz po ogłoszeniu tego postulatu, zależało im, by „usunąć temat aborcji z prawa, dostosować je do tego, co uznajemy za prawo naturalne, czyli prawo do odmowy donoszenia ciąży przez osobę, która w tę ciążę zajdzie”.

To jednak dość skomplikowany przekaz. „Prawo do zabijania 9-miesięcznych dzieci” – znacznie prostszy. Dariusz Matecki zadbał o to, by ten prostszy, czyli jego własny, rozszedł się szeroko: opublikował na ten temat filmik na kanale You Tube, na Twitterze, na Facebooku i na kilku mniejszych portalach. „Aborcja do 9 miesiąca ciąży? To zwykłe morderstwo! A pada jako rzeczywisty postulat Rady Konsultacyjnej przy Ogólnopolskim Strajku Kobiet: »Nie chcemy żadnych ograniczeń czasowych, warunków i konieczności uzyskiwania zgody na aborcję« - mówią w propozycji” – mówił tam polityk SP.

Wyolbrzymienie: kontrowersyjne nagranie na You Tube

6 marca Dariusz Matecki znalazł na You Tube filmik: „Podcieranie pupci flagą RP przez działacza LGBT”. Opublikował o tym post, pokazał w nim kadr z nagrania i poinformował, że zawiadomi o sprawie prokuraturę. „To ten sam człowiek, który dwukrotnie palił polską flagę” – alarmował.

Na tym sprawa się nie skończyła. Następnego dnia o zawiadomieniu prokuratury przez Mateckiego napisały TVP Info i wpolityce.pl, informację udostępnił między innymi europoseł Solidarnej Polski Patryk Jaki, zrobiła się niewielka afera.

Szukam źródła filmu. Na You Tube odkrywam niszowy kanał Sławomira K., który rzeczywiście określa się mianem „działacza LGBT”, nagrywa kontrowersyjne filmiki i wrzuca je do Internetu. Główne kontrowersje dotyczą polskiej flagi – wcześniej ją palił, z tego powodu przynajmniej dwukrotnie o jego nagraniach zawiadamiano prokuraturę. Raz – o czym poinformował sam Sławomir K. – zrobił to prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Dotychczas mężczyzna nie został jednak ukarany.

Ostatnio wypróbował nową metodę przyciągania widzów: spuścił spodnie i… na filmie niewiele widać, strategiczne miejsca są zasłonięte, ale można uznać, że rzeczywiście wytarł flagą tylną część swego ciała. Metoda nie sprawdziła się jednak – dwie godziny po alarmie wszczętym przez Mateckiego materiał miał zaledwie 78 wyświetleń. Tak jak zresztą i inne filmy na tym kanale. Sławomir K. ma też swój fanpage, ale pod publikowanymi tam postami nie ma prawie żadnych reakcji.

Jak wielu skandalizujących youtuberów, Sławomir K. nagrywa tego rodzaju filmiki, by zdobyć zainteresowanie. Są oburzające – i takie mają być. Nikt dotychczas nie skategoryzował tego rodzaju aktywności, ale śmiało można je dołączyć do grupy patologicznych zachowań internetowych.

Inne z tego grona to kanały tzw. patostreamerów, którzy transmitują patologiczne sytuacje z własnych rodzin, by zdobyć popularność – i pieniądze. Tego rodzaju treści nie powinno się szerzyć (chociaż prokuraturę zawiadamiać warto, a już na pewno warto zawiadamiać platformę, na której są one publikowane). Posty pełne oburzenia oraz publikacje w mediach zachęcają tego rodzaju internautów do zamieszczania kolejnych kontrowersyjnych filmów.

Trudno uwierzyć, iż Matecki, jako człowiek doświadczony w mediach społecznościowych, nie wiedział o tej zasadzie. Dlaczego więc opublikował kadr z filmu i nagłośnił całą sprawę? Dlaczego prawicowe media o niej napisały?

Cóż, Sławomir K. przedstawia się jako „działacz LGBT”. Właśnie to określenie wybrzmiewa i z postów, i z artykułów, chociaż organizacje LGBT już rok temu opublikowały oświadczenie, w którym odcięły się od youtubera i potępiły jego zachowania.

Znalezienie oświadczenia w sieci zajmuje minutę. A jednak nie ma o nim ani słowa w postach, artykule na portalu wpolityce.pl czy tvp.info. Wpolityce.pl dodaje za to taki komentarz: „Należy sobie zadać pytanie, jak długo jeszcze lewicowi aktywiści będą opluwali ważne dla Polaków wartości. Po ostatnim wyroku Sądu Rejonowego w Płocku w sprawie Matki Bożej Częstochowskiej z tęczową aureolą, podobne ataki mogą się niestety nasilić”.

Szczucie wpisane w system

Polaryzowanie ludzi to typowe narzędzie, którego używają ugrupowania populistyczne. Ułatwia im utrzymanie władzy, kontrolowanie przestrzeni informacyjnej. Podzielone społeczeństwa nie stanowią wspólnoty, nie są więc w stanie wygenerować dużego sprzeciwu wobec rządzących, każdy ich protest jest tylko działaniem ograniczonej grupy, która nie jest w stanie porozumieć się z innym środowiskiem.

Jak pisał wspomniany już filozof Brandsma, polaryzacja umiera, kiedy nikt nie podtrzymuje sztucznych tożsamościowych podziałów, a negatywne emocje opadają. Aby trwała, niezbędni są tacy ludzie jak podszczuwacze.

Podburzają innych, aktywizują niechęć, nienawiść, złość – bo takimi uczuciami karmi się ten społeczny proces.

Podszczuwaczy w Polsce jest wielu, opisany tu Dariusz Matecki to tylko jeden z nich. Co istotne, działają oni po obu stronach komunikacyjnego muru – znajdziemy ich więc wśród aktywistów i prawicy, i lewicy. Polaryzacja bowiem nigdy nie dzieje się jednobiegunowo.

Działalność Mateckiego jest jednak wyjątkowo wyrazista, do tego obudowana silnym wsparciem państwowym – jego partyjny szef to lider koalicyjnego ugrupowania oraz minister sprawiedliwości. Matecki realizuje swoją rolę, wpisując się niemal w państwowy system. Szczucie stało się elementem ustroju państwa.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze