0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka JędrzejczykFot. Agnieszka Jędrz...

Projekt założeń – 51-stronnicowy dokument został przedyskutowany 26 lutego w czasie bardzo licznej i żywej debaty w Fundacji Batorego (na zdjęciu u góry). Przeważały w niej jednak osoby, które doskonale pamiętają, jak powstawała obecna ustawa medialna, z 1992 roku, a oglądanie telewizji jest dla nich najbardziej naturalnym sposobem korzystania z mediów. Dyskusja dotyczyła więc głównie telewizji, a czasem radia. Choć w projekcie założeń trochę jest też o świecie internetu.

Ale prezes Fundacji Batorego Edwin Bendyk podkreślał, że to nie jest koniec, ale intensyfikacja debat o mediach publicznych. Bo bez debaty żadna zmiana nie ma szans

Co jest w projekcie?

  • Likwidacja Rady Mediów Narodowych – niekonstytucyjnego ciała politycznego, które wybierało za czasów PiS władze mediów publicznych, z pominięciem Krajowej Rady Radiofonii i telewizji.
  • Zmiana sposobu wybierania członków KRRiT – musieliby wykazać się kompetencjami i polityczną abstynencją (5 lat przerwy w pełnieniu funkcji politycznych przed wyborem do KRRiT).
  • Ograniczenie kompetencji KRRiT do nadzorowania poprawności wyboru władz mediów – te wybierane byłyby przez rady powiernicze spółek medialnych wyłaniane w uspołecznionym procesie.
  • Zwiększenie niezależności dziennikarskiej. Projekt zakłada m.in. "zakaz wydawania przez władze mediów publicznych poleceń dotyczący treści prezentowanych w ramach usługi medialne”.
  • Połączenie publicznego radia i telewizji w jedno i tworzenie lokalnych spółek medialnych – centrów kultury i tożsamości. Jednocześnie centralna spółka medialna i spółki lokalne byłyby ze sobą związane zasobami cyfrowymi pozostającymi w ich dyspozycji i Portalem Mediów Publicznych. W ten sposób media publiczne stałyby się ważnym dostawcą wielu wartościowych, wyważonych i sprawdzonych treści.
  • Finansowane to byłoby opłatą audiowizualną ściąganą wraz z podatkami osobistymi. Zwolnienia dotyczyłyby nie tylko seniorów, ale i osób o niskich dochodach.
  • Formą organizacyjną mediów byłaby – tak ja teraz – jednoosobowa spółka skarbu państwa.
na ekranie napis MEDIA OBYWATELSKIE. Sześć osób dyskutuje w panelu
Panel o projekcie. Od lewej: Jan Dworak, prof. Tadeusz Kowalski, mec. Paulina Maślak-Stępnikowska, red. Dorota Nygren, poseł Bogdan Zdrojewski, senator Jerzy Fedorowicz, mec. Dominika Bychawska. Fot. Agnieszka Jędrzejczyk

Tekst Założeń do Ustawy napisał r. pr. Karol Kościński. Nad nowym modelem mediów publicznych pracował zespół ekspertów: Jan Dworak, prof. Stanisław Jędrzejewski, prof. Monika Kaczmarek-Śliwińska, Karol Kościński, prof. Tadeusz Kowalski i Jacek Weksler. Tekst był także konsultowany z przedstawicielami Stowarzyszenia Dziennikarzy i Twórców Radia Publicznego (Wojciech Dorosz, Dorota Nygren, Bartosz Panek, Ernest Zozuń) i Towarzystwa Dziennikarskiego.

Finanse telewizji w rękach referendarza z Rzeszowa

W dyskusji o projekcie padły przede wszystkim uwagi o dramatycznej obecnej sytuacji publicznych telewizji i radia.

Tymczasowe rozwiązania podjęte przez ekipę ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza będą prawdopodobnie obowiązywały długo, bo aż do wyborów prezydenckich w 2025 roku. Sposób ich wprowadzenia ma przełomie 2023 i 2024 roku będzie tymczasem doskonałą zachętą dla sił autorytarnych, by podobny ruch powtórzyć, kiedy tylko nadarzy się dla nich okazja. Czyli odbić media tym samym sposobem (Wedle Jacka Snopkiewicza raport Jacka Kurskiego dla prezesa Kaczyńskiego o TVP i o tym, jak telewizją można zarządzać opinią publiczną, jest dowodem, że są do tej bitwy gotowi).

Tymczasem takiej telewizji, jak obecna, nie będzie komu bronić: liczba widzów “odbitej” telewizji wyraźnie spada. Wygląda na to, że nie jest ona dobrze robiona (współautor projektu prof. Tadeusz Kowalski).

Publiczne media mają jednocześnie bardzo trudną sytuację finansową, bo obecna, obsadzona w większości przez PiS KRRiT odmawia przekazania im pieniędzy z abonamentu

Dobra wiadomość jest jednak taka – powiedział prof. Tadeusz Kowalski – że referendarz sądu w Rzeszowie właśnie odmówił KRRiT, by wpisać pieniądze z abonamentu na depozyt sądowy.

“Jeśli inni referendarze pójdą tą drogą, to KRRiT nie będzie mogła wykorzystywać tego tricku i być może w końcu pieniądze przekaże".

O tym, że świat mediów nie ogranicza się do telewizji i radia, wspominali nieliczni (Jacek Żakowski, prof. Małgorzata Kozak z Uniwersytetu w Utrechcie). Ale ich głosy pokazywały, że sytuacja jest jeszcze bardziej poważna: świat mediów się zmienił, a Polska zalega z wdrażaniem dwóch cyfrowych dyrektyw – i zaraz skończy się to karami nakładanymi przez TSUE (mówił o tym też prof. Kowalski).

Więc ustawa potrzebna jest pilnie.

Od OKO.press (za Fundacją Batorego) możemy dodać, że zwiększenie niezależności mediów publicznych oraz zapewnienie uczciwych procedur przyznawania licencji mediom prywatnym (czym zajmuje się KRRiT) jest jednym z elementów przywracania praworządności, na który patrzy Komisja Europejska.

Przeczytaj także:

Czy to się da uchwalić i kiedy

Według uczestniczących w debacie polityków: przewodniczącego sejmowej komisji Kultury i Środków Przekazu posła Bogdana Zdrojewskiego przewodniczącego senackiej Komisja Kultury i Środków Przekazu senatora Jerzego Fedorowicza, obecna ekipa rządząca widzi potrzebę nowej ustawy. Być może wykorzysta projekt społeczny.

“Marzy mi się jednak, by w końcu przestać o tym dyskutować, bo dyskutujemy od lat” – powiedział z goryczą Zdrojewski.

Pomysł min. Sienkiewicza polega jednak na tym, by w resorcie kultury przygotować “wkład” do ustawy i przekazać go stronie społecznej do opracowania. I ten wkład zdaniem posła Zdrojewskiego może być gotowy w połowie roku.

Proces polityczny jest jednak bezwzględny – mówili uczestnicy dyskusji. Politycy nie pozwolą na odcięcie ich od mediów, bo to dla nich zbyt ważne. A to oni będą mieli ostateczny wpływ na kształt ustawy. (To, że coś w tym jest na rzeczy i że chodzi też o głęboką ludzką potrzebę, pokazali sami uczestnicy debaty. Do samego końca dwugodzinnej dyskusji spierali się nie tylko o projekt, ale i o to, kto ma jeszcze prawo przechwycić mikrofon, zabrać głos. Przedstawić swoje uwagi i swoją historię).

Można oczywiście dyskutować o przepisach gwarantujących niezależność dziennikarzom mediów publicznych (zdaniem Doroty Nygren ze Stowarzyszenia Dziennikarzy i Twórców Radia Publicznego przepisy te w projekcie są za słabe, ale senator Fedorowicz tłumaczy, że więcej nie da się do ustawy wpisać).

Ale tak naprawdę tylko rozliczenie i ukaranie tych, którzy złamali Konstytucję w sprawie mediów, może zabezpieczyć nas przed recydywą (poseł Zdrojewski).

Przedmiotem sporu było także to, czy robić jedną ustawę (bo jeśli podzielimy ja na części, przejdzie tylko pierwsza – mówił Juliusz Braun, sprawozdawca ustawy medialnej z 1992 roku), czy podzielić ją na część najpilniejszą i resztę (mec. Paulina Maślak-Stępnikowska, dziennikarka Agnieszka Kwiatkowska: nie można czekać do końca kadencji Dudy z naprawianiem sytuacji).

A może jednak inaczej?

Dopiero na koniec, kiedy prowadząca debatę Dominika Bychawska odebrała dyskutującym z pasją mikrofony, z “ogłoszeniem parafialnym” wystąpił prezes Fundacji Stocznia Jakub Wygnański:

W Sejmie organizowany jest panel obywatelski: dyskusja reprezentatywnej grupy obywateli nad tym, jak rozwiązać sprawę mediów. To nie jest tak, że tylko eksperci mogą wypowiadać się w takich sprawach. Ten sposób debaty zajmuje czas, ale jest sposobem na zawarcie społecznego kontraktu.

“Do idei panelu mamy entuzjastyczne stanowisko władz Sejmu. To jedyna szansa na uruchomienie procesu przed wyborami prezydenckimi i zapytanie o zdanie tych, których sprawa mediów jak najbardziej dotyczy. A poza tym – na rozmowę o factcheckingowej roli mediów, o tym, jaki wpływ na nie będzie miała sztuczna inteligencja. A także o tym, jaka ma być ich struktura własnościowa” – powiedział Wygnański.

Bo czy spółka prawa handlowego to naprawdę najlepsze rozwiązanie, jakie zna świat?

OKO.press pisało o pomyśle panelu obywatelskiego o mediach w Sejmie.

Problem w tym, że marszałek Szymon Hołownia zapowiedział go na przełomie roku w dwóch tweetach. Od tego czasu zapadła cisza.

Jak ustaliło teraz OKO.press – prace organizacyjne trwają i panel być może zbierze się we wrześniu (na termin czerwcowy nie ma już szans). Niestety jednak o pomyśle tym nie wiedzą nawet osoby najbardziej zaangażowane w zmianę prawa o mediach. W tym dziennikarze.

Jakby politykom na tym zależało?
;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze