Zapowiadany przez Hołownię panel obywatelski o mediach powinien przedstawić wnioski przed wakacjami. O ile oczywiście organizatorzy staną na głowie, bo to jest tempo wariackie. Przedsięwzięcie jest trudne, ale daje szansę na pomysły, na jakie władza sama nie wpadnie. I na obejście weta Dudy. Więc albo to, albo z reformą mediów czekamy do lata 2025 roku
17 stycznia 2024 marszałek Szymon Hołownia zapowiedział, że Sejm zorganizuje panel obywatelski w sprawie reformy mediów publicznych. To ma być sposób na zbudowanie mediów wolnych od politycznych wpływów: niech reprezentatywna i zaopatrzona w wiedzę ekspercką grupa obywateli przedyskutuje problem i powie, czego oczekuje.
Na tle praktyki ostatnich lat – nieorganizowania nawet takich konsultacji, w czasie których zainteresowani przesyłają tylko swoje uwagi, a nikt o nich publicznie nie rozmawiał ani nie brał ich pod uwagę – jest to przedsięwzięcie gigantyczne. Ale nie tylko Sejm, także rząd zapowiada zmianę podejścia i organizowanie narad, wysłuchań i paneli obywatelskich.
To dla aktywności obywatelskiej taka różnica jak w mediach zamiana telewizora na komputer. Czy uda nam się w relacjach społecznych wyjść z techniki analogowej?
“Jak Wam idzie?” – OKO.press zapytało 23 stycznia o organizację panelu obywatelskiego Darię Smolarek, która w Kancelarii Sejmu organizuje właśnie zespół ds. partycypacji obywatelskiej. “Otwieramy Sejm, bo musi być jakieś miejsce dla obywateli, by mogli się wypowiedzieć częściej i szerzej niż tylko raz na cztery lata, przy urnie wyborczej”.
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Kiedy spodziewacie się rekomendacji z panelu?
Daria Smolarek: Chcielibyśmy mieć je jeszcze przed wakacjami. Tak, żeby Ministerstwo Kultury mogło na tej podstawie wypracować założenia do dużej zmiany medialnej.
Tak szybko?
Tak, wiemy, że tempo jest ogromne. W normalnej sytuacji zrobilibyśmy wcześniej lokalne narady obywatelskie, które zebrałyby materiał do głównego panelu. Ale jest, jak jest. I temat mediów jest bardzo gorący.
Na jakim etapie teraz jesteście?
Zajmujemy się tym ledwie od miesiąca, a równocześnie w Sejmie dzieją się różne kryzysowe rzeczy. Decyzja, że pierwszy panel będzie dotyczył mediów publicznych, zapadła w zeszłym tygodniu.
Sama idea polega na zorganizowaniu miejsca dla obywateli, bezpiecznej przestrzeni, w której mogą wypowiedzieć się na tematy, które są dla nich ważne.
Tak, by mogły wybrzmieć różne głosy, które zostaną nie tylko wysłuchane, ale i zrozumiane, przemyślane.
Panel obywatelski w Sejmie ma być jednym z elementów tego procesu. Media jako takie interesują nas wszystkich, zaś media finansowane z pieniędzy publicznych interesują i dotyczą nas wszystkich, więc jest to jak najbardziej obywatelski temat.
Panel obywatelski polega na tym, że losowa, ale reprezentatywna, czyli dobrana jak do sondażu grupa np. stu obywatelek i obywateli spotyka się w ważnej sprawie. Wysłuchuje głosów ekspertów i dyskutuje ze sobą. A potem zgłasza rekomendacje. Jeśli następnie paneliści nad rekomendacjami zagłosują, to mamy wytyczne dla zmian. I władze pochodzące z wyboru mogą się na tym oprzeć.
Panel obywatelski nie jest w Polsce narzędziem nieznanym, ale realizowany na taką skalę w pewnym sensie pionierskim. Posługują się nim samorządy lokalne, zwłaszcza duże miasta. Mieliśmy też jeden panel ogólnopolski – zorganizowała go w 2022 roku Fundacja Stocznia.
Dotyczył kosztów energii i ubóstwa energetycznego. Wypracował mnóstwo ciekawych, nieoczywistych rozwiązań lokalnych i centralnych. O pokazał, że mamy w Polsce zgodę na transformację energetyczną i odchodzenie od węgla. Co polityków niezwykle zdumiało. Krzykliwa mniejszość przekonała ich najwyraźniej, że Polska węglem stoi.
Nasz panel tym będzie się różnił od tego robionego przez Stocznię, że po raz pierwszy będzie to panel ogólnopolski organizowany przez instytucję państwa. Instytucję, która publicznie zawiązuje kontrakt z obywatelami: pyta ich o zdanie i nie może zawieść.
Na zdjęciu u góry uczestnicy ogólnopolskiego panelu o kosztach energii. Fot. Wojtek Radwański / Fundacja Stocznia
Czyli macie już temat panelu. Jak zamierzacie wyłonić panelistów?
Nie da się tego zrobić szybko i pobieżnie. Najważniejsze w tym procesie jest to, by każdy, do kogo się zwrócimy, poczuł się potraktowany poważnie – niezależnie od tego, czy ostatecznie zostanie wylosowany do panelu, czy nie.
Jako instytucja publiczna moglibyśmy skorzystać z bazy PESEL, wybrać dużą reprezentatywną grupę, a potem zacząć dzwonić. Poza wiekiem i płcią liczy się tu też zawód, wykształcenie, miejsce zamieszkania. To decyduje o reprezentatywności panelu.
PESEL nie zawiera też danych o preferencjach politycznych, ale w panelu ludzie uczestniczą niezależnie od poglądów.
My w tych ankietach telefonicznych nie będziemy pytali o poglądy, bo one nie są tu ważne. Chodziłoby tylko o upewnienie się, czy osoba, do której dzwonimy, zechce wziąć udział w panelu, i zebrać dane pozwalające następnie na wylosowanie uczestników tak, by stanowili reprezentatywną grupę.
Fundacja Stocznia wykonała w 2022 r. 113 tysięcy telefonów, żeby wyłonić taką stuosobową grupę.
Sejmowi – jako instytucji państwa – najprawdopodobniej pójdzie łatwiej. I tu dochodzimy do wykorzystania drugiej potencjalnej metody komunikacji z obywatelami. Byłby nim apel marszałka Hołowni, by chętni po prostu się zgłaszali. Następnie do tych osób dzwoniliby nasi ankieterzy i zbierali dane pozwalające na wylosowanie finalnej setki.
Ankieterzy są niezwykle ważni. Musimy ich dobrze przygotować do tej pracy. Ludzie, do których będą dzwonić, naprawdę muszą czuć się potraktowani poważnie – inaczej to nie ma sensu.
Ludzie przyjadą do Sejmu z całej Polski. Trzeba będzie im zapewnić dojazd, diety i nocleg.
Są miejsca w Polsce, z których naprawdę trudno się dostać do Warszawy, bo mamy problem wykluczenia komunikacyjnego. I to w naszych pracach również musimy uwzględnić.
Przyjemne jest to, że uczestników panelu będziemy gościć na miejscu, w Sejmie. Tu będą mieli noclegi i wyżywienie. Wszystko we wsparciu organizacyjnym pracowników Kancelarii Sejmu. Swoją drogą to niesłychane, jak bardzo chcą się w ten proces zaangażować. Była tu już wigilia na 700 osób. Więc wiemy, że z tą ekipą damy radę.
Bo myśmy w Polsce dobrze rozpoznali cyniczne postawy obywatelskie. Ale altruizm i potrzebę działania dla wspólnego dobra zauważamy tylko w czasie kryzysów, a najlepiej powstań narodowych. A pamiętam uczestników panelu Stoczni, którzy wychodzili z czterech wspólnych dni prac z komentarzem: “Tego powinno być więcej, bo człowiek dobrze się czuje, kiedy może coś zrobić dla innych”. Mówili też “to było dla Polski”.
W Sejmie akurat mamy tego świadomość, cała instytucja to czuje. 21 stycznia organizowaliśmy Dzień Babci i Dziadka. Przyjechali do nas ludzie z całej Polski. Z Koszalina i Jeleniej Góry – po to, by wnukom pokazać Sejm. A potem wpisywali do księgi pamiątkowej życzenia dla wnuków. Większość wpisów była bardzo wzruszająca – by żyły w wolnej Polsce, by szanowały ludzi o innych poglądach, by mogły decydować o swoim życiu...
Naprawdę nie doceniamy tej społecznej potrzeby pracy dla wspólnego dobra. My nie jesteśmy społeczeństwem aż tak cynicznym.
Oprócz panelistów musicie też zebrać ekspertów. Ludzi, którzy pokażą panelistom problem mediów z różnych stron. Przedstawią rozwiązania znane na świecie i różne poglądy na to, co się w Polsce nie udało. Macie już mapę środowisk, do których należy się zwrócić?
Robimy to. Ale proszę pamiętać, my się dopiero organizujemy jako zespół.
Eksperci muszą być naprawdę dobrze dobrani, by nikt nie zarzucił, że wiodą panel na manowce.
Tak, ich dobór jest kluczowy. Jeśli mamy dać ludziom pełnię obrazu, to musimy im przedstawić każde spojrzenie na ten temat.
Uczestnik przychodzi na panel ze swoim punktem widzenia, a dzięki panelowi może poznać poglądy innych. A to, co wie, może zweryfikować z ekspertami.
Poza tym musimy ustalić reguły prowadzenia rozmowy. Myśleliśmy nawet, by jasno napisać, że agresywne zachowanie wyklucza z panelu, bo jego zasadą jest szanowanie zdania innych. Z drugiej strony doświadczenia pokazują, że kiedy panel pracuje w trybie world cafe – czyli przy stolikach na tyle małych, by każdy w grupie mógł zadać głos, to agresja słabnie. Bo ludzie krzyczą i są agresywni, kiedy nikt ich nie słucha.
Gdy chodzi o tematy trudne, kontrowersyjne, rzadko nie umiemy rozmawiać – po prostu tylko mówimy do siebie wszyscy na raz. W panelu każdy musi nie tylko zabrać głos, ale też zostać wysłuchany. Bo ludzie nie muszą zmieniać poglądów – ważne, by mogli zrozumieć poglądy innych. Od tego są moderatorzy siedzący przy każdym stoliku.
Bo to jest tak: paneliści najpierw słuchają ekspertów i zadają im pytania. Potem siadają przy stolikach i ze sobą dyskutują, przywołując ekspertów w razie wątpliwości. A na koniec zgłaszają rekomendacje.
Dlatego rola moderatorów jest też bardzo ważna. W metodologii ich doboru również będziemy mieć wsparcie Fundacji Stocznia.
A ile to wszystko ma trwać?
Panel Stoczni zajął dwa weekendy, które paneliści spędzili razem, potem odbyło się głosowanie nad rekomendacjami – ale już zdalne. Być może w przypadku dyskusji o mediach potrzebne będą np. trzy weekendy. To też teraz analizujemy.
Czy panel będzie publiczny? Będziemy go mogli oglądać?
Prezentację efektów prac – na pewno. Ale sama dyskusja pod okiem kamer może nie być najlepszym rozwiązaniem. Ludzie muszą mieć komfort pracy – nie powinni nawet przez chwilę myśleć, że są zawodnikami na arenie, na którą patrzy publiczność.
I je popcorn.
To nie jest rozrywka. To jest ważne zadanie obywatelskie. Dyskusja, poznawanie swoich poglądów, wspólne szukanie rozwiązań.
Jak mówi szef Fundacji Stocznia Jakub Wygnański, agora, a nie arena
Właśnie.
I co, gdzieś w kwietniu-maju, jeśli ominiecie wszystkie rafy, panel zasiądzie do pracy. Sto osób może spokojnie wypracować ponad sto różnych, a czasami podobnych, ale różnie sformułowanych rekomendacji. Ogarnięcie tego będzie ogromną pracą.
Stocznia, kiedy kończyła panel, została z tablicami zalepionymi różnokolorowymi karteczkami z postulatami i pomysłami. Kiedy to pogrupowali, wyszło im 130 rekomendacji, jak rozwiązać problemy energetyczne Polski. Paneliści w głosowaniu ustalili, co jest najważniejsze.
W sprawie mediów – podejrzewam – karteczek może być więcej.
I nad tym się też teraz zastanawiamy. Będziemy musieli wnioski pogrupować i zanalizować. Zobaczyć, co się powtarza. Zmapować kwestie, które są – z punktu widzenia obywateli – kluczowe.
Wiemy, że idealnie byłoby na tej podstawie móc napisać założenia do wielkiej ustawy medialnej. Być może jednak wcześniej rozwiązania, które ludzie zaproponują, trzeba będzie poddać analizie. Zrobić im ocenę skutków regulacji albo przynajmniej analizę wpływu – żeby było jasne, co jest do wdrożenia, a co nie. I żeby paneliści byli tego świadomi.
Pozostają jeszcze dwie wielkie przeszkody. Bo chyba już zdołałyśmy przekonać Czytelniczki i Czytelników OKO.press., że zorganizowanie panelu obywatelskiego w Sejmie to gigantyczne przedsięwzięcie.
Pierwsze – jak przekonacie do tego projektu opinię publiczną, a zwłaszcza media. Bo dziś o partycypacji obywatelskiej wiemy niewiele. Wielu ludzi uważa, że panel to zawracanie głowy, albo – wręcz przeciwnie – to sposób populistyczne na obejście demokratycznie wyłonionych ciał przedstawicielskich.
Tak, przekonanie opinii publicznej, wyjaśnienie jej, co robimy, po co i co chcemy osiągnąć, jest zadaniem do wykonania. Jest bardzo wysoko na naszej liście.
A druga przeszkoda?
Że Ministerstwo Kultury może np. w czerwcu powiedzieć, że bardzo pięknie, ale oni mają inne pomysły.
Mamy dopiero koniec stycznia i wiele może się do tego czasu wydarzyć. Jest oczywiście ryzyko, że proces polityczny po prostu przyspieszy. Z drugiej strony – wiedząc, że będzie panel, politycy mogą rozważyć wbudowanie go w całą ideę zmian w mediach.
Że np. najpierw szybki projekt, z zapowiedzą panelu – co z tym zrobi prezydent Duda, nie wiadomo. Ale tymczasem, kiedy prezydent będzie ogłaszał np. weto, głos zabierze panel i powstanie kolejny projekt, który dużo trudniej będzie zawetować.
Jako obywatelka chciałabym tak o tym myśleć. Jak wiadomo, najtrudniejsze w panelu jest to, by ludzie, którzy podjęli trud wspólnej debaty, nie poczuli się rozczarowani. Że to nic nie dało, że wyniki zostały zlekceważone.
Ale jeśli ten panel wyjdzie, jeśli media się tym zainteresują, to kolejne panele będzie nam łatwiej organizować. Marszałek Hołownia chciałby, żeby były co najmniej dwa w roku. I tego planu się trzymamy.
Media
Władza
Szymon Hołownia
Sejm X kadencji
Fundacja Stocznia
jakub wygnański
panel obywatelski
partycypacja
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Komentarze