0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Od 10 października ataki na obiekty ukraińskiej infrastruktury energetycznej stały się systematyczne i celowe. Do 1 listopada za sprawą zmasowanych ataków przy pomocy rakiet i dronów wojska rosyjskie poważnie uszkodziły około 40 proc. całej infrastruktury energetycznej Ukrainy, w tym elektrociepłownie i elektrownie wodne, mówi prezydent Wołodymyr Zełenski.

Dlatego rząd Ukrainy zarządził od 20 października kilkugodzinne przerwy w dostawie prądu, żeby ułatwić elektrykom naprawianie zrujnowanych obiektów oraz żeby zrównoważyć cały system energetyczny. Mieszkańcy proszeni są też o ograniczenie korzystania z urządzeń elektrycznych, zwłaszcza w godzinach porannych i wieczornych.

Jakie są skutki rosyjskich ataków i jak radzi sobie z nimi ukraińska energetyka? Rozmawiamy z Ołeksandrem Charczenko, dyrektorem Centrum Badań nad Energetyką (EIR Center), firmy badawczej i konsultingowej z siedzibą w Kijowie.

To ataki terrorystyczne

Krystyna Garbicz, OKO.press: W jakim stanie jest ukraińska sieć energetyczna po atakach z ostatnich tygodni na koniec października?

Ołeksandr Charczenko: Najpierw wyjaśnijmy, ataki na krytyczną infrastrukturę energetyczną to ataki terrorystyczne, które nie mają nic wspólnego z prowadzeniem działań wojennych, są skierowane przeciwko cywilom, a nie przeciwko wojsku.

Rosja próbuje doprowadzić do tzw. blackoutu, wyłączenia sieci energetycznej. Atak został zaplanowany z udziałem specjalistów od energetyki. Ci energetycy powinni w przyszłości zasiąść na ławie oskarżonych w Hadze obok tych, którzy zaprogramowali te rakiety i je odpalili - bo doradzali jak najlepiej uszkodzić sieci przesyłowe, żeby pozbawić prądu jak największą część odbiorców.

Co dokładnie atakują Rosjanie?

Atakują transformatory, podstacje, urządzenia, przez które prąd trafia do sieci. Zniszczyć elektrownię nie jest łatwo. Jest to duży budynek pod osłoną obrony przeciwlotniczej. Natomiast sieć jest bardzo rozgałęziona i trudno jest ją całkowicie pokryć ochroną. Więc atakują podstacje transformatorowe.

Jak rozkładają się te ataki na terytorium Ukrainy, gdzie najwięcej problemów?

Rosjanie próbują odseparować regiony, gdzie są elektrownie, ale zbyt mało miejscowych odbiorców, by mogły pracować pełną mocą, od regionów, które nie mają elektrowni na miejscu, a z powodu uszkodzenia sieci przesyłowych nie mogą podłączyć się do działających elektrowni.

Przeczytaj także:

Jak wygląda naprawa sieci energetycznej, co można zrobić natychmiast, a czego się nie da. Jak szybko odbywa się naprawa?

Nasi energetycy przywracają zasilanie w ciągu 5-8 godzin maksymalnie, poprzez tymczasowe przekierowanie prądu przez czynne odcinki sieci.

Potem jest okres, który trwa od 2-3 dni do miesiąca, napraw z wykorzystaniem sprzętu i części zamiennych, które mamy w naszych magazynach, lub uzyskanego od naszych najbliższych sąsiadów. Jesteśmy wdzięczni Polsce i polskiemu operatorowi sieci przesyłowej, który bardzo pomaga ukraińskiej firmie Ukrenergo.

Niestety jest jeszcze trzecia część prac. Chodzi o transformatory wysokiego napięcia, które są bardzo drogie i ich produkcja trwa długo. Na wyprodukowanie takiego transformatora potrzeba od pół roku do 18 miesięcy, a czasem nawet więcej. Są one deficytowe, nigdy nie są produkowane na magazyn, ponieważ jest to urządzenie specjalnie zaprojektowane dla konkretnej sieci.

To duży problem. Teraz oczywiście je zamawiamy w dużych ilościach, ale produkcja trwa długo. Oprócz tego w Ukrainie korzystamy z sieci przesyłowych o napięciu do 750 kV, a w Europie dzisiaj nie ma więcej niż 400 kV. Potrzebujemy innych urządzeń, niż zwykle są stosowane w krajach europejskich.

Technicznie potrafimy dość długo radzić sobie bez tego sprzętu i robimy wszystko, żeby ukraińscy konsumenci nie doświadczali trudnych sytuacji. Niestety ze względu na to, że sprzęt jest naprawiany na szybko, albo elementy nie są tak mocne jak wcześniej, musimy od czasu do czasu wyłączyć część odbiorców na 2-4 godziny.

Pan mówi o nagłych przerwach w dostawach prądu? Są przecież też planowane, tzw. HAW, czyli harmonogram wyłączeń awaryjnych.

Mamy niestety też wyłączenia nagłe. Są związane z uszkodzeniami głównej linii przesyłowej regionu. Zastąpienie jej prowizorycznymi obejściami nie daje możliwości przesłania takiej samej mocy i konieczne jest odłączenie odbiorców w momencie, kiedy przeciążenie się zaczyna. Jeśli tego nie zrobimy, będą duże problemy z całą siecią.

Czyli dyspozytor, który tym wszystkim zarządza, mówi: widzę tu przeciążenie, trzeba to odłączyć. To nie są planowane przerwy w dostawie.

W mediach społecznościowych Ukraińcy piszą, że nie ma prądu nawet 6 godzin.

Pracujemy nad tym, aby te planowane przerwy były jak najmniej dotkliwe dla odbiorców. Szukamy sposobu, aby harmonogramy były dokładne, z wyjątkiem oczywiście sytuacji, gdy są nowe naloty i ataki, a one zdarzają się codziennie.

Wczoraj (czwartek, 27 października - red.) Rosjanie uderzyli w ważny obiekt, który przesyła dużą ilość energii elektrycznej do Kijowa i uszkodzili go. To spowodowało długie przerwy w dostawie prądu, dzisiaj przerw prawie nie było. Udało nam się naprawić główne jednostki, był sprzęt do wymiany, dzięki Bogu, dlatego dzisiaj znacznie zmniejszyliśmy liczbę tych wyłączeń.

Jak przerwy w dostawie energii wpłyną na gospodarkę?

Energetycy czują wsparcie Ukraińców i ich zrozumienie tego, że teraz jesteśmy w trybie przetrwania, a nie w trybie wygody. Przedsiębiorcy również rozumieją sytuację, dlatego starają się dostosować harmonogramy pracy. W nocy jest najniższe zużycie prądu, nie ma przeciążenia sieci, dlatego można pracować bezpieczniej z tymi branżami, które potrzebują więcej energii elektrycznej.

Rząd apeluje o ograniczanie zużycia energii. Na ile się to udaje?

Poziom redukcji zużycia w różnych regionach wynosi od 7 do 12-15 proc. i jest to dla nas bardzo odczuwalne. Jesteśmy wdzięczni, że ludzie zdają sobie sprawę, że muszą być odpowiedzialni.

Wspominał Pan o pomocy z Polski. Jakiej jeszcze pomocy potrzebuje teraz Ukraina od państw zachodnich?

Jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi kolegami z krajów europejskich, z wieloma firmami energetycznymi i producentami urządzeń elektroenergetycznych. Czasami są wzruszające momenty, kiedy obcokrajowcy biorą urlopy i przywożą nam sprzęt ze swoich firm, żeby szybciej go dostarczyć. Cieszymy się, że czujemy to wsparcie.

Wciąż potrzebujemy transformatorów i generatorów o różnych mocach, aby wyposażyć nasze szpitale, szkoły i inne budynki użyteczności publicznej, szczególnie w zimie. Kiedy będzie zimno, bardzo ważne jest posiadanie autonomicznej rezerwy mocy, aby stworzyć miejsca, gdzie ludzie będą mogli przyjść i przeczekać w cieple, mieć prąd na przynajmniej podstawowe potrzeby.

Niestety Moskwa atakuje też elektrociepłownie. Próbują zniszczyć dostawy ciepła, tak samo, jak energii elektrycznej. Na razie nie są one zbyt skuteczne, ale w wielu miastach i miasteczkach, które teraz wyzwoliliśmy, zwłaszcza w obwodzie charkowskim, w obwodzie chersońskim, Rosjanie zniszczyli prawie wszystko.

Brak ogrzewania jest bardziej niebezpieczny?

Absolutnie. Jeśli w temperaturze - 10 i niższej nie ma ciepła w blokach, woda w rurach zamarza i po prostu rozsadza te rury. Takie budynki będzie trudno odbudować.

Dlatego ataki na system grzewczy są bardzo niebezpieczne. Władze lokalne poświęcają obecnie wiele uwagi temu zagadnieniu, intensywnie pracując nad maksymalnym zabezpieczeniem takich obiektów, nad znalezieniem rozwiązań technicznych, które uczynią je mniej podatnymi na zagrożenia i zapewnią ludziom ciepło.

Ukraina wstrzymała eksport energii elektrycznej, czy będzie potrzebny pana zdaniem import?

Teraz w tej kondycji sieci przesyłowej nie możemy zagwarantować, że eksport będzie stabilny i będzie spełniać odpowiednie parametry. Ukraina może potrzebować importu z Europy, aby mieć rezerwę mocy. Taką możliwość mamy, choć do tej pory z niej nie korzystaliśmy. W Europie energia elektryczna jest dość droga, nasza generacja jest dużo tańsza i do tej pory korzystamy tylko z naszej.

Jak duża jest różnica w cenie?

W dwa-trzy razy.

Nie do końca rozumiem, czy zaporoska elektrownia atomowa jest całkowicie odłączona od ukraińskiej sieci energetycznej? Jak to wpływa na cały system? Z drugiej strony na wschodzie i południu kraju pod okupacją znalazły się wielkie kombinaty oraz zakłady przemysłowe, które zużywały dużo energii elektrycznej. Czy to jakoś zrównoważyło sytuację?

Przez okupację w całym kraju spadek zużycia wynosi 40-42 proc. Zaporoska elektrownia atomowa znajduje się obecnie w trybie tzw. zimnego wyłączenia, kiedy wszystkie reaktory nie pracują, ale dla podtrzymywania stacja zużywa 150 MW energii elektrycznej, czyli tak jak małe miasto liczące 60 tys. mieszkańców. Stacja pobiera tę energię z ukraińskiej sieci energetycznej.

Chcielibyśmy odzyskać ZEA jak najszybciej, ale nie jest krytycznie ważna, bez niej mamy wystarczająco dużo generacji, aby pokryć konsumpcję.

Rosjanie będą w stanie doprowadzić Ukrainę do kryzysu energetycznego?

Nie. Jesteśmy lepsi. Szybciej dokonujemy naprawy, niż oni wysyłają rakiety.

Ile czasu Ukraina będzie potrzebować, aby przywrócić zużycie energii do poziomu, jaki był przed wojną?

Aby konsumenci nie mieli żadnych problemów, potrzebujemy albo móc w pełni obronić się przed atakami, albo po prostu zwyciężyć. Dopiero po tym będziemy potrzebowali trzech lub czterech miesięcy, żeby nie było przerw w dostawie prądu dla większości mieszkańców.

Zmiany w tekście: w pierwszej wersji tekstu w zdaniu o sieciach przesyłowych błędnie posłużono się jednostkami mocy (W) zamiast napięcia (V). Niepoprawne tłumaczenie zostało poprawione.

;

Udostępnij:

Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze