0:000:00

0:00

"Według Haidta, istnieje pięć systemów czy kodów moralnych: troska, sprawiedliwość, lojalność, autorytet i czystość, nazywana też czasem świętością. Z jednej strony kod czystości jest najmniej poznany, z drugiej – najbardziej różni konserwatystów i osoby o lewicowych poglądach. Czystość dotyczy moralizowania stosunku do własnego ciała: ludzie uważają, że jest jakiś odpowiedni sposób traktowania własnego ciała i jakiś nieodpowiedni. Z badań wynika, że zachowania naruszające kod czystości u osób o poglądach konserwatywnych wywołuje wstręt" - mówi dr Tomasz Jarmakowski-Kostrzanowski* w rozmowie z Katarzyną Sroczyńską.

Katarzyna Sroczyńska: Zna Pan ten fragment z podręcznika prof. Wojciecha Roszkowskiego do historii i teraźniejszości: „Wraz z postępem medycznym i ofensywą ideologii gender wiek XXI przyniósł dalszy rozkład instytucji rodziny. Lansowany obecnie inkluzywny model rodziny zakłada tworzenie dowolnych grup ludzi czasem o tej samej płci, którzy będą przywodzić dzieci na świat w oderwaniu od naturalnego związku mężczyzny i kobiety, najchętniej w laboratorium. Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci?”. Jak skomentuje go psycholog badający postawy moralne?

Tomasz Jarmakowski-Kostrzanowski: Mamy tu do czynienia z narracją konserwatywną. Trzeba w niej odróżnić dwie rzeczy. Po pierwsze, fakty. Elementy tej wypowiedzi można zakwestionować: na przykład nikt nie postuluje hodowania dzieci w laboratoriach.

Po drugie, narracje konserwatywne od lewicowych różnią się kładzeniem nacisku na inne rzeczy. To jest bezpośrednio związane z systemem wartości i systemem moralnym. I w tym fragmencie nacisk jest położony na wartość tradycyjnej rodziny. To częsty element poglądów konserwatywnych.

Konserwatyści odczuwają znacznie większy lęk przed zakłóceniem porządku społecznego niż osoby o poglądach lewicowych, przy czym mówimy tu o poglądach społecznych, a nie ekonomicznych. I jedni, i drudzy cenią porządek społeczny, bardzo niewiele osób chciałoby anarchii, ale konserwatyści znacznie bardziej obawiają się, że zostanie on zakłócony.

Prawdopodobnie jest to związane z innym poglądem na naturę ludzką. Konserwatyści są pesymistami, uważają – w większym stopniu niż osoby o poglądach lewicowych, że natura ludzka jest groźna, skłonna do niekonstruktywnych zachowań, dlatego trzeba ją trzymać w ryzach, w gorsecie norm. Obok norm, to właśnie tradycyjnie rozumiana rodzina ma, według konserwatystów, zapobiegać rozpadowi porządku społecznego.

Przeczytaj także:

Zdaniem brytyjskich konserwatystów rodzina jest tak ważną wartością, że w jej imię doprowadzili zalegalizowania związków homoseksualnych.

To, co nazywamy konserwatywnymi poglądami, jest relatywne. Poza tym poglądy zmieniają się w czasie. Mówi się czasem, że dzisiejsi konserwatyści stoją tam, gdzie dwadzieścia lat temu stali lewicowcy.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Co jest dobrem, a co złem

W jaki sposób w ogóle decydujemy, czy coś jest dobre, czy złe?

W zachodniej kulturze długo poszukiwaliśmy jednej reguły rządzącej ludzką moralnością. W amerykańskiej i europejskiej filozofii i nauce była tęsknota za złotą zasadą, do której da się sprowadzić moralność.

Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe.

To jest pewnie najczęściej przywoływana formuła. Jednym z pierwszych, po antropologu Richardzie Schwederze, którzy zerwali z tą zachodnią tradycją myślenia o moralności, był amerykański psycholog społeczny Jonathan Haidt.

Uważa on, że mamy kilka niezależnych systemów moralnych, nazywanych też fundamentami albo kodami. Zdaniem Haidta każdy z nich ma uwarunkowania ewolucyjne, powstał po to, by rozwiązać konkretne problemy adaptacyjne. Ludzie, którzy przestrzegali tych kodów moralnych i związanych z nimi reguł, a także grupy, w których ludzie się wzajemnie pilnowali, by tych norm przestrzegać, mieli większe szanse, by swoje geny przekazać dalej.

My, jako ich spadkobiercy, korzystamy z tych samych kodów moralnych.

Haidt mówi, że istnieje pięć systemów czy kodów moralnych, choć trzeba dodać, że jego propozycja nie jest zamknięta. Być może ostateczna lista będzie inna. Te pięć kodów to: troska, sprawiedliwość, lojalność, autorytet i czystość, nazywana też czasem świętością.

Na czym polegają te kody?

Zgodnie z kodem troski z jednej strony zakazuje się krzywdzenia innych, a z drugiej podziwiana jest postawa pomocy słabszym, bezbronnym. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, a dokładniej – w rozumieniu krzywdy. Krzywdą jest to, co wzbudza empatię. Na przykład jeśli ktoś uważa, że nie ma czegoś takiego jak przemoc psychiczna, emocjonalna, to nie będzie jej moralizować. Mimo że będzie deklarował – i to będzie prawda – że kod troski jest dla niego ważny.

Kod sprawiedliwości dotyczy najczęściej zasady proporcjonalności – to, ile dostajesz, zależy najczęściej od tego, ile włożyłeś. Ostatnio Haidt uzupełnił ten kod o jeszcze jeden wymiar – wzajemność: jeśli wyświadczyłem ci jakąś przysługę, to powinieneś mi się zrewanżować.

Tu często między konserwatystami i lewicowcami pojawia się spór, który reprezentuje ewangeliczna przypowieść o robotnikach ostatniej godziny. Czy rzeczywiście ci, którzy przyszli pracować tuż przed końcem dnia, powinni dostać taką samą zapłatę jak ci, którzy pracowali od rana?

Ten spór pojawia się, gdy mówimy o aspekcie ekonomicznym naszych poglądów politycznych. Ale gdy mówimy o poglądach w obszarze społecznym, światopoglądowym, to w gruncie rzeczy w wypadku tych dwóch pierwszych kodów: troski i sprawiedliwości, konserwatyści i lewicowcy nie bardzo się różnią. Spory dotyczą tego, kogo objąć troską.

Konserwatyści uważają, że węższą grupę, a lewicowcy – że szerszą. Generalnie jednak od średniowiecza – jak twierdzi filozof Peter Singer – grupa tych, których obejmujemy troską, stale się powiększa.

Głębsze różnice pojawiają się w wypadku trzech kolejnych kodów: czystości, autorytetu, który można by też nazwać szacunkiem wobec tradycji i hierarchii społecznej, ale nie hierarchii ekonomicznej, tylko choćby rodziców, oraz lojalności, która sprowadza się do bycia lojalnym wobec własnej grupy.

Możemy się jednak różnić w ocenie tego, czym jest nasza grupa, czy chodzi o narodową, etniczną czy religijną. Dziś ludzie najczęściej identyfikują się z grupą narodową.

Wszystkie te trzy kody moralne silniej akcentują osoby o poglądach konserwatywnych, lewicowcy są na nie mniej wrażliwi. Kiedy w badaniach pyta się na przykład ludzi o taką sytuację: córka, w obecności swoich koleżanek, krytykuje matkę za styl prowadzenia auta, lewicowcy oceniają ją neutralnie, konserwatyści jako moralnie naganną, bo naruszony zostaje kod autorytetu.

Co z tym kodem czystości?

A co z tym tajemniczym kodem czystości? Bo rozumiem, że z nim związane jest wyjątkowe wyczulenie na kwestie dotyczące seksualności. W podręczniku prof. Roszkowskiego często powraca temat rewolucji obyczajowej i seksualnej w XX wieku. Te zmiany oceniane są zdecydowanie negatywnie: piosenki Beatlesów, festiwal Woodstock, nowe kroje strojów kąpielowych czy nowe tańce. Dlaczego dla konserwatystów to takie ważne?

Z jednej strony kod czystości jest najmniej poznany, z drugiej – najbardziej różni konserwatystów i osoby o lewicowych poglądach.

Czystość dotyczy moralizowania stosunku do własnego ciała: ludzie uważają, że jest jakiś odpowiedni sposób traktowania własnego ciała i jakiś nieodpowiedni. Konserwatyści zwykle potępiają takie zachowania jak przypadkowy seks, homoseksualizm, nietypowe zachowania seksualne, ale także eutanazję.

Kwestii dotyczących seksu jest tu więc sporo, ale nie tylko o tę sferę życia chodzi, bo moralizuje się także nadużywanie alkoholu czy narkotyków, nawet jeżeli to nie uderza w inne osoby.

Z badań wynika, że zachowania naruszające kod czystości u osób o poglądach konserwatywnych wywołuje wstręt.

Ale skąd bierze się taka reakcja w kontekście stosunku do ciała?

Dobre pytanie bez dobrej odpowiedzi. Niektórzy, łącznie z Haidtem, sugerują, że wstręt jest elementem behawioralnego układu odpornościowego, czyli zbioru mechanizmów, których celem jest minimalizacja ryzyka infekcji patogenami. Tyle że związki między akceptacją kodu czystości a subiektywnym lękiem przed zakażeniem są dosyć słabe.

Po drugie, trudno wytłumaczyć, dlaczego na przykład sprzeciw wobec homoseksualizmu miałby być powiązany z patogenami. Czasami się tłumaczy, że chodzi w tym wypadku o intuicję związaną z dbaniem o własne ciało, żeby izolować je od wszystkiego, co może by zanieczyszczające i to się rozlało na wiele bodźców. Mnie ta argumentacja nie przekonuje.

Dlatego czystość to najbardziej tajemniczy fundament moralny. Ewidentnie widzimy, że jest coś takiego jak dobre i złe traktowanie swojego ciała i jest to związane ze wstrętem wobec czegoś, co może być zanieczyszczające. Ale dobrej odpowiedzi na to pytanie, dlaczego niektóre zachowania budzą u niektórych osób wstręt, na razie nie ma. To jest też jedno z tych zagadnień, nad którymi sporo osób teraz pracuje, więc może za jakiś czas będziemy wiedzieć więcej.

A jak stosunek do ciała moralizują lewicowcy? Czy nie koncentrują się dla odmiany na jedzeniu?

Haidt i niektórzy inni badacze widzą tu rzeczywiście podobieństwo: osoby o lewicowych poglądach uważają często, że jeśli ktoś nieodpowiednio się odżywia, to nie traktuje odpowiednio swojego ciała. Ja mam tu jednak wątpliwości. O ile konserwatysta raczej potępi sąsiadkę, która prowadzi swobodne życie seksualne, o tyle liberał raczej nie będzie jej potępiał dlatego, że nie gotuje ona zgodnie z zasadami pięciu przemian.

Ale to, że jada mięso albo awokado, podczas którego uprawy wykorzystuje się pracę niewolniczą i zużywa się ogromne ilości wody, już tak.

No tak, ale tu jesteśmy w zupełnie innym obszarze – to dotyczy raczej troski. Rozmawiamy o tym, czyja dieta wyrządza mniejszą krzywdę i komu. W wypadku wegetarianizmu argumentem w sporze moralnym jest po stronie lewicowej krzywda zwierząt. Konserwatyści argumentują, że dieta wegetariańska krzywdzi inaczej zwierzęta i ekosystem, chociażby wykorzystuje się olej palmowy.

Kod troski jest zresztą najczęściej wykorzystywany do oceny moralnej. Kiedy robiono badania, w czasie których rozdano ludziom telefony komórkowe i dzwoniono do nich z pytaniem, czy w ciągu ostatniej godziny spotkali się z jakimś niemoralnym czynem, to 70 proc. zgłaszanych niemoralnych zachowań dotyczyło obszaru troski. To zdecydowanie najczęściej aktywizowany kod.

Wola i intuicja

Myślę o tych odruchowych reakcjach wstrętem na niektóre sytuacje. Na ile nasze fundamenty moralne zależą od naszej woli, są naszym świadomym wyborem? Haidt podkreśla rolę emocji i intuicji w dokonywaniu ocen moralnych.

Jonathan Haidt mówi, że zmiany systemu moralnego są trudne i rzadkie. O tyle trzeba mu przyznać rację, że większość z nas nie zastanawia się nad swoimi codziennymi wyborami moralnymi, nie analizuje swoich ocen. Inni naukowcy mówią jednak, że rola świadomego, racjonalnego myślenia jest znacznie większa, niż sądzi Haidt.

Myślę, że prawda leży gdzieś pośrodku. W pewnych badaniach uczestnicy byli proszeni o ocenę następującego zachowania: siostra i brat podczas wakacji za granicą uprawiają ze sobą seks; są dorośli, zabezpieczeni przed zajściem w ciążę, doświadczenie dla obojga jest dobrowolne i przyjemne, ale postanawiają już nigdy go nie powtarzać.

U większości ludzi ta opowieść budzi silny sprzeciw moralny. Badanych proszono, by przyjrzeli się emocjom, które odczuwają, czytając tę historię, i postarali się od nich zdystansować. Dowiadywali się również, że tabu, jakim jest kazirodztwo, wiąże się z potępieniem moralnym. I okazywało się, że część osób w wyniku takiego procesu zmieniała swoja ocenę moralną. Warunkiem koniecznym zmiany był czas.

Można więc zmienić swoją ocenę moralną jakiegoś wydarzenia, ale nie tak, jakbyśmy to sobie wyobrażali: że siadamy i myślimy. To raczej coś, co robimy z naszymi emocjami.

Oczywiście myślenie o ocenach moralnych nie jest bezwartościowe, może sprawić, że emocje towarzyszące osądom moralnym będą słabnąć, aż w pewnym momencie okaże się, że nasza moralność się zmieniła.

Może to ryzykowne porównanie, ale czasem je stosuję: to jest trochę jak z terapią, w jej wyniku zmieniamy schematy interpretacyjne, które są oparte na emocjach. Podobnie jest z moralnością. Tak się może na przykład stać, kiedy mam kontakt z przedstawicielami innej grupy, dostrzegam podobieństwo i w pewnym momencie orientuję się, że kiedy widzę, że przedstawiciele tej grupy cierpią, to uruchamia mi się empatia, której wcześniej nie miałem.

Doświadczył Pan takiej zmiany?

Tak, moja moralność w stosunku do zwierząt zmieniła się dramatycznie. Dziś czuję empatię, widząc, jak ktoś źle traktuje psa czy kota. Jako dziecko patrzyłem na takie sytuacje i nie budziły we mnie emocji.

W wypadku zmiany oceny moralnej mamy do czynienia z dwoma mechanizmami. Pierwszy – to zarządzanie emocjami, to się dzieje tu i teraz. A drugi, bardziej długofalowy – to zmiana systemów interpretacyjnych.

A co wywołało w Panu tę przemianę w stosunku do zwierząt?

Najuczciwsza odpowiedź brzmi: nie mam pojęcia. Mógłbym teraz stworzyć zgrabną historię, wyciągnąć jakieś wydarzenie ze swojego życia i powiedzieć: o, to był punkt przełomowy, ale nie postawiłbym pieniędzy, że to rzeczywiście wtedy nastąpiła zmiana. Myślę, że to był raczej proces, ciąg doświadczeń i informacji.

Stykam się cały czas z wynikami badań, które pokazują, że zwierzęta są do nas bardziej podobne, niż nam się wcześniej wydawało. Że są empatyczne, że się o siebie troszczą, że troszczą się o niepełnosprawne inne zwierzęta.

Na pewno bezpośredni kontakt wiele też zmienia. Badania pokazują, że jesteśmy w wypadku stosunku do zwierząt strasznymi hipokrytami: przejmujemy się naszymi psami i kotami, ale mamy w głębokim poważaniu to, co się dzieje z krowami czy świniami w hodowli przemysłowej.

Badacze pytali dlaczego; badani odpowiadali: bo świnie nie są tak inteligentne jak psy. Przedstawiano im wyniki pokazujące, że to nieprawda, że świnie to bardzo inteligentne zwierzęta. I co? I nic, ocena moralna ich krzywdzenia się nie zmieniła.

Jak tworzy się nasza moralność

To, jak uzasadniamy swoje sądy moralne, niekoniecznie przystaje do rzeczywistości?

To chyba jedno z największych odkryć psychologii. Kiedy pytamy ludzi: dlaczego tak uważasz? dlaczego to zrobiłeś?, to do odpowiedzi, które podają, trzeba mieć duży dystans.

Co to znaczy, że część fundamentów czy intuicji moralnych jest wrodzona? Czy one zależą od naszego wyposażenia biologicznego?

Pula tego, co wiemy, jest znacznie mniejsza niż tego, czego nie wiemy. Ale pewne ramy można zarysować. Według Haidta wszyscy rodzimy się z predyspozycjami do tego, żeby rozwijać wszystkie pięć intuicji moralnych, czyli żeby wszystkie je akceptować. Ale już to, na ile je zaakceptujemy, zależy od socjalizacji, od grupy i środowiska, w których dorastamy.

Pewne indywidualne cechy predestynują nas do tego, byśmy byli bardziej lewicowi bądź bardziej konserwatywni, i tym samym przyjmowali taką lub inną moralność. Te cechy są w pewnym stopniu uwarunkowane genetycznie. Najlepszym przykładem jest poziom lęku. Osoby o konserwatywnych poglądach mają wyższy zgeneralizowany poziom lęku. A indywidualny poziom lęku jest częściowo uwarunkowany genetycznie.

Ale nie jesteśmy niewolnikami tych uwarunkowań. Rozmawiałem kiedyś z osobą, która nazywała siebie konserwatystą z natury, lewicowcem z przemyśleń. Przyznała, że widząc mężczyzn trzymających się za rękę, odczuwa wstręt, tylko radzi sobie z ta emocją i stara się, by nie wpływała na traktowanie innych osób.

W testach dostępnych na przykład na stronie ProjectImplicit.org można sprawdzić swoje odruchowe reakcje na takie pojęcia, jak stary – młody, szczupły – otyły, heteroseksualny – homoseksualny, czarny – biały.

Tak, chociaż te testy nie są wolne od kontrowersji. Bazują one na czasie reakcji: jeśli mam na przykład połączyć kategorię „czarnoskóry” z pozytywnymi słowami czy emocjami, a wymaga to ode mnie zwalczenia skłonności do kojarzenia jej raczej negatywnie, to ponieważ to zwalczanie zajmuje trochę czasu, to moje odpowiadanie na te pytania zajmie więcej czasu, niż gdybym tej skłonności nie miał. I to może być wskaźnik moich uprzedzeń.

Nie traktowałbym jednak tych testów jako indywidualnych testów diagnostycznych. Wolniejszy czas reakcji może być spowodowany bardzo różnymi rzeczami, niekoniecznie uprzedzeniami. Ten test nadaje się świetnie do pokazywania różnic między grupami.

A co z wolnością?

W „Prawym umyśle” Haidta jest jeszcze szósty fundament moralny: wolność.

Haidt i jego zespół ustanowili nawet nagrodę finansową dla osób, które wykażą, zgodnie z opracowanymi przez nich wytycznymi, że są inne kody moralne poza tymi pięcioma podstawowymi. Tak zrobiono w wypadku wolności.

Problem polega na tym, że wolność jest niejednoznacznym terminem: wolność osobista, wolność od wszelkich ograniczeń. Trudno określić, czym jest ta wolność. Jeśli przyjrzymy się pytaniom, które Haidt zadawał badanym, to tam pojawiają się elementy wolności ekonomicznej, np. czy uważasz, że rząd nie powinien ingerować w wolność gospodarczą.

Zdecydowana większość badań dotyczy więc pięciu podstawowych kodów. Trzeba też uczciwie powiedzieć, że teoria fundamentów moralnych Haidta nie jest jedyna. Na przykład Oliver Scott Curry proponuje inne intuicje moralne, które częściowo pokrywają się z koncepcją Haidta, ale nie całkowicie.

A która teoria jest Panu najbliższa?

Wziąłbym pewne elementy z Haidta i pewne z Curry’ego, który na przykład postuluje istnienie niezależnych intuicji moralnych dotyczących traktowania osób spokrewnionych i członków własnej grupy. Mówi też o intuicji związanej z własnością. To jest również sfera, którą moralizujemy.

Dr Tomasz Jarmakowski-Kostrzanowski psycholog społeczny z Katedry Psychologii Społecznej i Środowiskowej w Instytucie Psychologii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zajmuje się psychologią moralności i psychologią polityczną.

Komentarze