Dlaczego większość z nas nie wierzyła, że wybuchnie wojna w Ukrainie? Dlaczego tak łatwo zająć nam stanowisko w sprawie katastrofy klimatycznej? Kto odpowiada za wypadek? Dlaczego tak trudno nam uwierzyć w losowość zdarzeń?
„Nigdy nie sądziłam, że coś takiego może się wydarzyć” – powiedziała dr. Ericowi Haseltinowi, specjaliście w dziedzinie neuronauki, Dasza, dwudziestokilkuletnia informatyczka z Kijowa. Rozmawiali kilka tygodni temu w Krakowie, gdzie dziewczyna schroniła się przed wojną.
Odpowiadała na pytanie: „Czy spodziewałaś się, że Rosjanie zaatakują?”.
„W końcu jest XXI wiek. Kiedy więc 24 lutego w Kijowie o piątej rano obudziły mnie eksplozje, podbiegłam do okna pewna, że to wypadek drogowy lub coś podobnego” – tak słowa Ukrainki relacjonuje na portalu „Psychology Today” Haseltin.
I zastanawia się, jak to możliwe, że tak wielu Ukraińców – podobnie jak Dasza – do ostatniej chwili nie wierzyło, że wojska rosyjskie wkroczą do ich kraju, mimo że zaledwie osiem lat wcześniej Rosja zajęła Krym i wywołała wojnę w Donbasie, a pod koniec 2021 roku media alarmowały o rosyjskich przygotowaniach do ataku na Ukrainę.
Zdaniem Haseltina Ukraińcy ulegli skrzywieniu poznawczemu, nazywanemu normalcy bias. Jesteśmy skłonni sądzić, że to, co uważamy za oczywiste, nigdy się nie zmieni. Wbrew faktom i ostrzeżeniom nie dostrzegamy ryzyka, zakładając, że niebezpieczeństwo właśnie nas ominie, albo go nie doceniamy.
Badacze z uniwersytetu w Tel Awiwie uważają, że takiego złudzenia doświadcza około 70 proc. ludzi, których dotykają traumatyczne wydarzenia.
Nowa propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. W cyklu „Sobota prawdę ci powie” znajdziecie fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Nieracjonalne wzorce postrzegania rzeczywistości, takie jak normalcy bias, na co dzień zwykle ułatwiają nam życie, chronią nas przed ponoszeniem nadmiernych kosztów emocjonalnych albo poznawczych.
Powstają w wyniku stosowania heurystyk, czyli myślowych operacji upraszczających. „Na ogół heurystyki – generowane przez szybkie myślenie intuicyjne, zwane też myśleniem systemu 1 – są całkiem przydatne i przynoszą właściwe odpowiedzi. Jednak czasami prowadzą do systematycznych i przewidywalnych błędów w osądach, które nazywamy błędami poznawczymi” – tłumaczy Daniel Kahneman, psycholog, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, badacz procesów poznawczych, zwłaszcza tych dotyczących podejmowania decyzji i błędów poznawczych, w swojej najnowszej książce „Szum”.
Kahneman opisuje dwa działające w naszym umyśle systemy: pierwszy – intuicyjny, i drugi – analityczny.
„To, co laureat Nagrody Nobla nazywa systemem 1, jest cechą heurystyki. To pilot automatyczny. Myślimy kiepsko, ale szybko; będąc pod wpływem emocji, wykorzystujemy maksymalnie to, co mamy przed nosem, i przechodzimy do innych spraw. Kategoryzujemy świat brutalnie, karykaturujemy, kończymy... Bardzo często ten sposób się sprawdza, ale czasami nie działa. I wtedy przerzucamy się na system 2: potężny, precyzyjny, subtelny, zdolny do imponujących wyczynów. Nie poganiamy go – nie znosi drogi na skróty. Przykłada się, choćby miał wykonać mrówczą pracę. Ma jednak pewną wadę: jest leniwy.
Podczas gdy narwany system 1 prowadził łódź po wzburzonych falach, kluczył pośród zdarzeń, system 2 woli płynąć z nurtem. Wiatr się wzmaga, a on nie chce chwycić za ster. Ale monopolizuje uwagę, zużywa dużo energii. Za jakość trzeba zapłacić! Jednym słowem – dzięki systemowi 2 możemy rozumować trafnie, kiedy tego chcemy. Mimo to wcale nie chcemy” – pisze francuski psycholog Jean-François Marmion w książce „Głupota. Nieoficjalna biografia”.
Więcej o systemie intuicyjnym i analitycznym pisałam tu:
Wysiłku, którego zazwyczaj nie chcemy podejmować, wymagają odpowiedzi na trudne pytania, na przykład wymagające oszacowania prawdopodobieństwa albo wykonania innych skomplikowanych obliczeń. Co wtedy robi nasz umysł?
Spróbujcie doświadczyć procesu heurystycznego – zachęca Kahneman. Oto jedno z najsłynniejszych zadań, wykorzystywanych przez niego i Amosa Tversky’ego w badaniach:
„Linda ma 31 lat, jest niezamężna, wygadana i bardzo inteligentna. Skończyła filozofię. Na studiach bardzo się angażowała w zwalczanie dyskryminacji i promowanie sprawiedliwości społecznej, a także brała udział w demonstracjach przeciwko energii jądrowej”.
Co dziś robi Linda? - badani zostali poproszeni o uszeregowanie odpowiedzi na to pytanie od najbardziej do najmniej prawdopodobnych:
Odpowiedzieli już państwo? Choć zadanie pochodzi sprzed kilkudziesięciu lat, nadal praca w banku czy ubezpieczalni w wypadku Lindy wydaje się większości ludzi najmniej prawdopodobna.
Kahneman i Tversky poprosili jednak o oszacowanie jeszcze jednej wartości: co jest bardziej prawdopodobne – to, że Linda jest kasjerką w banku, czy to, że jest kasjerką w banku i działa w ruchu feministycznym?
Tym razem większość badanych wybierała (i zapewne nadal wybiera) drugą opcję. Choć z matematycznego punktu widzenia taka odpowiedź pozbawiona jest logiki! Zbiór kasjerek -feministycznych aktywistek zawiera się w większym zbiorze kasjerek, więc prawdopodobieństwo bycia kasjerką feministką jest mniejsze niż kasjerką.
Tyle że opis „kasjerka feministka” bardziej pasuje do Lindy niż „kasjerka”. Można powiedzieć, że większość z nas stosuje heurystykę reprezentatywności – Linda pasuje nam do pewnej kategorii, wybieramy więc odpowiedź zgodną z reprezentacją tej kategorii, nie zaprzątając sobie głowy liczeniem prawdopodobieństwa.
Można też ująć to inaczej: zamiast odpowiadać na trudne pytanie o prawdopodobieństwo, nasz umysł odpowiedział na łatwiejsze pytanie o podobieństwo, niezauważenie zastępując tym drugim to pierwsze.
Zajęcie stanowiska w takich kwestiach jak katastrofa klimatyczna, przyszłość energetyki jądrowej, ograniczenie sprzedaży aut spalinowych czy walka z inflacją, wymaga odpowiedzi na bardzo trudne pytania i wiąże się nie tylko z analizą mnóstwa danych, ale często również z wykonywaniem skomplikowanych obliczeń.
A przecież wyrabiamy sobie w tych sprawach opinię stosunkowo szybko. Jak to robimy?
Zdaniem Kahnemana, zastępujemy trudne pytania łatwiejszymi. Zamiast odpowiadać na pytanie, czy wierzę w zmiany klimatyczne, znajdujemy odpowiedź na pytanie, czy ufam ludziom, którzy twierdzą, że klimat się zmienia?
Zamiast rozważać, czy jakiś polityk jest kompetentny, oceniamy, czy wypowiada się kompetentnie i z pewnością siebie.
Zamiast zastanawiać się, czy elektrownie atomowe są niezbędne, sprawdzamy, czy przechodzi nas dreszcz na dźwięk słowa „atomowe”. Tak jest zresztą nie tylko w kwestiach dotyczących życia społecznego. Większość z nas zapytana o ocenę swojego zadowolenia z życia czy poczucia szczęścia odpowiada, oceniając w rzeczywistości swój chwilowy nastrój.
„Staranne rozumowanie ma swoją heurystyczną alternatywę, która czasami całkiem nieźle się sprawdza, a czasami prowadzi do poważnych błędów. (…) Oczywiście system 2 może taką odpowiedź intuicyjną odrzucić albo ją zmodyfikować, uzupełniając o inne informacje. Jednak leniwy system 2 często idzie po linii najmniejszego oporu i akceptuje odpowiedź heurystyczną, nie zastanawiając się za bardzo, czy będzie właściwa. Pytanie nie zbija cię z tropu, nie musisz angażować umysłowego wysiłku – być może nawet sobie nie uświadomisz, że odpowiadasz na inne pytanie, niż zostało zadane” – komentuje Daniel Kahneman w „Pułapkach myślenia”.
Intuicja statystyczna większości ludzi, nawet profesjonalnie zajmujących się statystyką, jest słaba – zauważyli Kahneman i Tversky. Wcale nie chodzi jednak o to, że przeprowadzanie obliczeń leży poza naszym intelektualnym zasięgiem.
„Od wielu lat prowadzone są badania nad number sense, czyli naszym zmysłem matematycznym, naturalną umiejętnością do szacowania, liczenia. Prowadzi się je na ludziach z różnych kręgów kulturowych, w różnym wieku, różnej płci. Nawet na zwierzętach! Dobra wiadomość jest taka, że okazuje się, że ten number sense jest w nas obecny od zawsze i od urodzenia. Co więcej – jest niezależny od rozwoju języka, bo badania pokazały, że takie podstawowe zdolności liczenia przedstawiają nawet dzieci, które jeszcze nie potrafią mówić” – przekonywała w rozmowie z Miładą Jędrysik statystyczka Janina Bąk.
Problemy między innymi z szacowaniem prawdopodobieństwa mogą wynikać nie tyle z braku umiejętności liczenia, ile ze skłonności do tego, by w ogóle nie zabierać się do tej czynności.
Zamiast tego nasz umysł woli się skupić na przykład na wyszukiwaniu związków przyczynowo-skutkowych. Załóżmy, że trafiliśmy szóstkę w totka. Jakie jest prawdopodobieństwo, że trafimy ją powtórnie? Większość z nas sądzi, że znacznie mniejsze, niż za pierwszym razem. Tymczasem jest takie samo.
Popełniamy błąd poznawczy nazywany paradoksem hazardzisty. Uznanie czystej losowości zdarzeń przychodzi nam z trudem. Szukamy raczej odpowiedzi na pytanie, jak mogłoby dojść do podwójnej wygranej.
Oczywiście w perspektywie ewolucyjnej myślenie przyczynowe oddaje nam wielkie korzyści, ułatwiając choćby dbanie o bezpieczeństwo. To część odziedziczonej po przodkach czujności. Ale w ocenie zdarzeń losowych prowadzi do błędów.
Kahneman został w 1973 roku poproszony przez izraelskie wojsko o pomoc w rozwiązaniu zagadki, która pojawiła się w czasie wojny Jom Kippur. Egipskie pociski ziemia-powietrze okazały się skuteczniejsze, niż się spodziewano i lotnictwo izraelskie ponosiło duże straty.
Niepokój dowództwa wzbudziło jednak przede wszystkim to, że te straty były nierówno rozłożone: jedne eskadry traciły połowę samolotów, inne – żadnych. Wszczęto dochodzenie, przyglądano się nawet temu, jak często żołnierze odwiedzają na przepustce rodziny, byle tylko dojść do tego, co prowadzi do nierównych strat.
Kahneman przyjrzał się sytuacji. „Poradziłem dowództwu, żeby się pogodziło z faktem, że różnice w poniesionych stratach są wynikiem ślepego trafu, i zaprzestało przesłuchań pilotów. Rozumowałem, że najbardziej prawdopodobną odpowiedzią jest zwykły pech, więc losowe poszukiwanie nieoczywistych przyczyn będzie skazane na niepowodzenie, a ostatnia rzeczą, jakiej potrzeba pilotom ze zdziesiątkowanej eskadry, jest obarczanie ich poczuciem, że wina leży po stronie ich samych i poległych kolegów” – wspomina naukowiec.
Innym błędem, który popełniamy w kontekście analizowania statystyk jest nadmierne zaufanie do małych prób. Koncentrujemy się na tym, co powiedzieli respondenci i wyciągamy wnioski z ich odpowiedzi, a często zupełnie ignorujemy to, ilu było respondentów i czy wyniki badania w ogóle są miarodajne.
Czytając komunikat: w telefonicznym badaniu opinii publicznej przeprowadzonej na próbie 300 osób w wieku emerytalnym, 60 proc. ankietowanych poparło prezydenta (przykład wbrew pozorom za Kahnemanem, a nie z porannej polskiej gazety), wyciągamy wniosek, że osoby starsze popierają prezydenta.
Tak samo odebralibyśmy tę informację, gdyby ankietowanych było 100 czy 1500. Dopiero komentarz, że badania są stronnicze albo nierzetelne, może nas skłonić do zmiany interpretacji. Dotyczy to zresztą nie tylko laików, ale i specjalistów. Psychologom na przykład często zdarza się wybierać do badań próby tak małe, że ryzyko niepotwierdzenia prawdziwej hipotezy wynosi aż 50 proc.
„Nasza silna skłonność do przyjmowania na wiarę, że małe próbki będą ściśle przypominać większe populacje, z których pochodzą, sama w sobie również jest częścią większej opowieści: otóż mamy skłonność do postrzegania rzeczywistości w sposób przesadnie spójny i uładzony. Przesadna wiara badaczy, że kilka obserwacji może dostarczyć wartościowej wiedzy, jest blisko spokrewniona z efektem halo, czyli często spotykanym wrażeniem, że świetnie znamy i rozumiemy osobę, o której w rzeczywistości wiemy bardzo niewiele” – tłumaczy Kahneman w „Pułapkach myślenia”.
Co wiąże te różne skrzywienia poznawcze: od nadmiernego przywiązania do normalności po trudności z szacowaniem prawdopodobieństwa?
Wśród opisanych dotychczas ponad 200 heurystyk i błędów poznawczych, te wynikają z naszej skłonności do niedoceniania złożoności zjawisk, których kształt "może być wyznaczony przez duży zbiór czynników, których dokładnej liczby i hierarchii ważności nie tylko człowiek z ulicy, ale również profesjonalny badacz nie jest w stanie określić” - pisze prof. Maria Lewicka w eseju „Czy człowiek jest racjonalny”.
„Zapobiec pochopnym i uproszczonym wnioskom może zastosowanie rachunku prawdopodobieństwa, umożliwiające ocenę względnego udziału hipotetycznego czynnika w przewidywanym przez nas zjawisku. Nie tyle zatem nieuzasadniona skłonność do deterministycznej interpretacji zdarzeń przyczynia się do nieracjonalności stosowanych schematów wnioskowania, ile nieuzasadniona preferencja analizy przyczyn owych zdarzeń w kategoriach pojedynczych, wykluczających się wzajem czynników” – dodaje prof. Lewicka.
Skłonności do niedoceniania złożoności zdarzeń, tego, że jedno i to samo następstwo może mieć więcej niż jedną przyczynę, przejawia się też w błędzie zwanym pewnością wsteczną. Chodzi o te sytuacje, które kwitujemy triumfalnym: a nie mówiłam!
Zdaniem psychologa Barucha Fischhoffa, który analizował pewność wsteczną, zakładamy, że jeśli jakaś przyczyna zadziałała, to zadziałać musiała, a inne nie odgrywały roli.
Coraz powszechniejsze jest wśród nas przekonanie, że od dawna wiedzieliśmy, że do wojny w Ukrainie dojdzie. Paradoksalnie więc zarówno normalsy bias, jak i błąd pewności wstecznej, przejawiające się w odmiennych zachowaniach: do końca nie wierzymy, że coś nastąpi, ale jeśli już nastąpiło, to zaczynamy wierzyć, że zawsze nastąpić musiało, mają wspólne korzenie.
Komentarze