Schodziłam coraz głębiej w „helskie podziemie” – tak mówią o sobie przeciwnicy aktualnej władzy. Dziś w mieście widać napisy #mireknierżnij, nawiązują do decyzji burmistrza o wycince 433 drzew na Cyplu.
Ktoś dobrze to zaplanował, ponumerował 433 drzewa do wycinki pomarańczową farbą, ale pod takim kątem, że trzeba wejść w las, by to zobaczyć.
Kiedy pod koniec czerwca trójmiejska „Wyborcza” napisała, że burmistrz Helu wydał zgodę na wycinkę drzew na Helskim Cyplu pod prywatną inwestycję, sprawą zainteresowała się jedna z mieszkanek, Małgorzata Ostaszewska.
- Nie uwierzyłam. Poszłam sprawdzić które to drzewa, ale ich nie znalazłam. Poszukałam działek na geoportalu. Wróciłam brudna, bo to teren na mokradłach i porośnięty krzakami. Ktoś cynicznie przemyślał te oznaczenia. Zaczynał się sezon, więc nikomu nie było potrzebne zainteresowanie turystów i mieszkańców.
Wkurzyła się i napisała post na Facebooku. Kiedy zobaczyła, że zbulwersowanych jest więcej, z ramienia Inicjatywy Społecznej Ratujmy Helski Cypel napisała petycję do burmistrza. Podpisało ją 674 helan i helanek. To 48 procent wszystkich, którzy wzięli udział w ostatnich wyborach samorządowych. Prosili burmistrza o wstrzymanie wycinki.
Wkurzyła się i napisała post na Facebooku. Kiedy zobaczyła, że zbulwersowanych jest więcej, z ramienia Inicjatywy Społecznej Ratujmy Helski Cypel napisała petycję do burmistrza. Podpisało ją 674 helan i helanek. To 48 procent wszystkich, którzy wzięli udział w ostatnich wyborach samorządowych. Prosili burmistrza o wstrzymanie wycinki.
- Byłam pewna, że na tym sprawa się zakończy, bo to przecież szczególnie chroniony teren, pod ochroną Nadmorskiego Parku Krajobrazowego. Jest częścią obszaru Natura 2000 i Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego „Helski Cypel” powołanego uchwałą Rady Miasta w 2008 roku – mówi Ostaszewska.
Ale w odpowiedzi na petycję burmistrz poprosił o „wyjaśnienie i doprecyzowanie” na jakiej podstawie prawnej sygnatariusze oczekują od niego działań. I że wszystko jest zgodne z prawem.
Słała więc pisma dalej. Do starosty w Pucku, który wydał zezwolenie na budowę. Do Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, pani wojewody i do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Do PAN, Uniwersytetu Gdańskiego, do NIK, Konserwatora Zabytków i Rzecznika Praw Obywatelskich. Słała też do Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, które w statucie ma ochronę dziedzictwa przyrodniczego regionu, ale nie doczekała się żadnej odpowiedzi. Słała w końcu do Ministerstwa Klimatu i Środowiska, prezydenta i premiera. Nic. Nikt nic nie może zrobić. Wszystko jest legalne.
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Stasia Budzisz, tłumaczka języka rosyjskiego i dziennikarka współpracująca z "Przekrojem" i "Krytyką Polityczną". Specjalizuje się w Europie Środkowo-Wschodniej. Jest autorką książki reporterskiej "Pokazucha. Na gruzińskich zasadach" (Wydawnictwo Poznańskie, 2019).
Komentarze