0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. OSCAR DEL POZO / AFPFot. OSCAR DEL POZO ...

Podczas środowej wizyty w Warszawie prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski niemal na pewno odniesie się do kwestii pomocy wojskowej udzielanej walczącemu krajowi przez Polskę i inne kraje NATO. W ostatnim czasie Ukraina otrzymała od Polski pierwsze czołgi Leopard 2A4 i pierwsze myśliwce MiG-29. Zawarty też został kontrakt na zakup w Polsce dla Sił Zbrojnych Ukrainy 100 kołowych transporterów opancerzonych Rosomak – ma on zostać sfinansowany ze środków Unii Europejskiej.

Przyjrzyjmy się zbrojeniom Ukrainy w nieco szerszej skali, by zobaczyć, w jakim stopniu nowe dostawy sprzętu z Zachodu mogą realnie zwiększyć potencjał Sił Zbrojnych Ukrainy.

„Przekazanie przez Polskę myśliwców to pierwszy krok. To historyczny krok w przekazywaniu takiego rodzaju broni, jakim są samoloty myśliwskie. Mamy na razie pięć brygad takich samolotów: dwie brygady SU-27 i trzy brygady MIG-29” — ogłosił w poniedziałek Jurij Ihnat, rzecznik Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy.

Ihnat – zapewne z rozmysłem – użył określenia „brygady”, co skutkowało jego bardzo literalnym odbiorem przez część analityków i mediów. Prosta matematyka sugerowała tu, że skoro mowa brygadzie lotnictwa, to oznacza nie mniej niż 40 samolotów. Ukraina dysponowałaby wtedy nie mniej niż 200 myśliwcami – i takie doniesienia pojawiły się w części mediów.

Niestety, to nieprawda.

Sprzęt dla Ukrainy. Brygady, które są eskadrami

Do rzeczywistości zbliżymy się dopiero wtedy, gdy w miejsce „brygad” podstawimy „eskadry”, czyli jednostki organizacyjne składające się z kilku do kilkunastu samolotów (w zależności od typu organizacji sił zbrojnych). Dodatkowo musimy pamiętać, że w warunkach pełnoskalowego konfliktu wojennego najpewniej żadna z ukraińskich eskadr lotnictwa myśliwskiego nie ma już swego pełnego etatowego stanu. Liczą one obecnie od kilku do około 10 maszyn.

Przeczytaj także:

W tym kontekście samoloty MiG-29 przekazywane przez Polskę i Słowację są oczywiście bardzo istotnym wsparciem dla ukraińskiego lotnictwa wojskowego, jednak nie będą oznaczały jakościowego ani ilościowego przełomu w jego potencjale.

MiG-ów 29 przekazywanych Ukrainie przez Polskę i Słowację docelowo ma być w najlepszym wypadku łącznie 33. W najlepszym wypadku – bo o ile Słowacja zadeklarowała 13 maszyn, o tyle dokładna liczba MiG-ów, które jest w stanie przekazać Polska, pozostaje niewiadomą, a pojawiająca się w mediach liczba „około 20” jest jedynie szacunkiem. Z całą pewnością część posiadanych przez nasz kraj egzemplarzy MiG-ów została wycofana z użycia ze względu na zły stan techniczny. Nie ma zaś wiarygodnych danych na temat tego, ile z nich da się obecnie przywrócić do stanu używalności.

Dlatego też Ihnat mówiąc o „pięciu brygadach”, oburzał się jednocześnie, że w ukraińskich mediach pojawiają się nieprawdziwe informacje o łącznie 72 maszynach, które od Polski i Słowacji miałyby otrzymać ukraińskie siły powietrzne. Bardzo wyraźnie podkreślał też, że bez dostaw naprawdę nowoczesnych zachodnich myśliwców wielozadaniowych - takich jak F-16 - nie będzie mowy o szansach na zrównoważenie rosyjskiego potencjału w powietrzu.

Nie zmienia to jednak faktu, że po tym, jak Zachód na przełomie 2022 i 2023 roku ostatecznie „pękł” w kwestii dostaw dla Ukrainy nowoczesnych czołgów i bojowych wozów piechoty, ukraińska armia jest obecnie w trakcie otrzymywania sprzętu, o którym przez cały 2022 roku nawet nie mogła marzyć.

Przede wszystkim czołgi

Trzonem nowych dostaw jest około setki nowoczesnych zachodnich czołgów, które otrzymuje właśnie Ukraina. To przede wszystkim niemieckiej produkcji (a pochodzące m.in. z Polski i Niemiec) Leopardy 2 oraz brytyjskie Challengery 2 i być może (decyzja wciąż nie została ogłoszona) francuskie Leclercki. Z samych Leopardów 2 mają zostać sformowane co najmniej dwa ukraińskie bataliony pancerne (każdy po 31 czołgów). Jeden z nich zostanie stworzony z czołgów dostarczonych przez Polskę i inne kraje NATO, drugi w całości zamierzają sprezentować Ukraińcom Niemcy. Trzeci „zachodni” batalion pancerny w ukraińskiej armii może zostać sformowany w oparciu o czołgi Challenger 2 – zapewne uzupełnione innymi maszynami (Wielka Brytania zdecydowała się jak dotąd na przekazanie 14 Challengerów).

W późniejszym terminie mają trafić do Ukrainy amerykańskie Abramsy. Jest już niemal pewne, że Ukraińcy dostaną ich starsze wersje M1A1, za to tych czołgów może być więcej niż wstępnie deklarowana liczba 31.

A zatem powinno ich wystarczyć na dwa kolejne bardzo solidne bataliony pancerne.

Co najmniej jeszcze jeden batalion przyzwoitych jak na warunki tej wojny czołgów Ukraina otrzymuje również od Polski. Tym razem chodzi o około 40 maszyn PT-91 „Twardy”, będących dość głęboką modernizacją posowieckich T-72. Twarde powinny być godnymi rywalami dla rosyjskich czołgów z tej samej rodziny i starszych.

Jest też wreszcie 100 czołgów Leopard 1A5, które przekazują Ukrainie Niemcy. Choć to już przestarzała konstrukcja, wariant A5 jest naprawdę daleko idącą modernizacją Leopardów 1 wdrożoną dopiero pod koniec lat 80. W wersji A5 czołgi zostały wyposażone w automat ładowania niemal identyczny jak w Leopardach 2 i względnie nowoczesny (i również wywodzący się z wczesnych wersji Leopardów 2) system kierowania ogniem. Do tego Leopardy 1A5 mają wzmocniony pancerz i zmodernizowaną armatę pozwalającą na strzelanie skuteczną przeciw rosyjskim czołgom amunicją podkalibrową.

100 czołgów Leopard 1A5 starczy na sformowanie trzech batalionów pancernych. Teoretycznie można by z nich złożyć pełnoprawną brygadę pancerną w lekkim stylu retro, jednak zapewne bardziej prawdopodobne jest wykorzystanie ich jako komponentów pancernych dla trzech lżej wyposażonych brygad zmechanizowanych.

Od Francji Siły Zbrojne Ukrainy otrzymują uzbrojone w imponującą armatę 105 mm (przez co często niesłusznie nazywane „czołgami”) kołowe wozy rozpoznawcze AMX-10 RC. Ukraina ma ich dostać nie mniej niż 40. Można się spodziewać ich wykorzystania w roli solidnych pojazdów wsparcia dla ukraińskiej piechoty zmechanizowanej.

Bojowe wozy piechoty i transportery opancerzone

Sama piechota zmechanizowana również dostanie nowe pojazdy. 60 (a docelowo zapewne 90) gąsienicowych bojowych wozów piechoty M2 Bradley wysyłają Ukraińcom Stany Zjednoczone. Do tego dochodzi 90 kołowych transporterów Stryker, również amerykańskiej produkcji.

To już sprzęt dla pięciu batalionów zmechanizowanych.

Ale to nie koniec, bo do tego należy dodać jeszcze 40 niemieckich Marderów – czyli bojowych wozów piechoty, których z naddatkiem starczy na sformowanie kolejnego batalionu piechoty zmechanizowanej oraz nie mniej niż 50 szwedzkich BWP CV-90. W przyszłości na Ukrainę ma trafić jeszcze 100 polskich Rosomaków – czyli sprzęt dla pełnej (tzw. lekkiej, bo kołowej) brygady piechoty zmechanizowanej.

Cały ten zachodni sprzęt ciężki wystarczy Ukrainie do sformowania mniej więcej trzech, czterech „zachodnich” brygad piechoty zmechanizowanej wraz z ich pancernymi komponentami w postaci batalionów czołgów Leopard 1 i nawet 2 brygad pancernych (w tym jednej opartej na Leopardach 2). Do tego w lżejsze pojazdy (kilka różnych typów odpornych na miny MRAP-ów) może zostać wyposażonych do dwóch brygad strzelców ( jegrów)– jak w ukraińskiej nomenklaturze nazywa się takie jednostki.

Razem to siła, która wprawdzie nie da Ukraińcom znaczącej przewagi nad Rosjanami w skali całego konfliktu, ale realnie może odegrać przesądzającą rolę w kontrofensywie na jednym z kierunków operacyjnych.

Należy jednak pamiętać, że procesy zarówno samych dostaw sprzętu, jak i szkolenia ukraińskich żołnierzy w korzystaniu z niego wciąż nie zostały ukończone – a będzie można o tym mówić w maju lub czerwcu.

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze