0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

Nikogo chyba nie dziwi, że konserwatyzm reprodukuje przeszłość. Czasem jednak powrót ideologicznych klisz znanych z historii jest tak dosłowny, że aż fascynujący. Od dawna celował w tym premier Mateusz Morawiecki, który wielokrotnie przekonywał, że „cały świat wierzy w nasz model gospodarczy” i głosił, że w czasach pandemii „liderzy innych państw nam zazdroszczą” - pisze Jan Sowa, autor demaskatorskiej interpretacji historii Polski od końca XVI w. jako "fantomu i urojenia" na peryferiach kształtującej się nowoczesnej Europy ("Fantomowe ciało króla", 2011).

Nie do końca wiadomo, co ów „nasz model” ma oznaczać, bo ustrój społeczno-gospodarczy panujący w Polsce to po prostu kapitalizm z pewnymi elementami polityki społecznej (nota bene, o wiele słabszymi niż w wielu innych krajach Europy), podczas pandemii Polska wprowadza zaś rozwiązania podobne do tych wdrażanych gdzie indziej. Ale mniejsza o to.

Ciekawsza ze społeczno-kulturowego punktu widzenia jest reprodukcja w wypowiedziach premiera ideologii polskiej wyższości, która od wieków stanowi nieodłączny element światopoglądu apologetów polskości.

Przeczytaj także:

Polska niezrównaną ojczyzną wolności i szczęśliwości (XVI-XVIII w.)

W czasach powstania listopadowego Józefat Ostrowski, publicysta „Nowej Polski”, pisał: „Ojczyzną politycznej wolności jest nasza ziemia, jest Polska (...), zasadami i instytucjami liberalnymi uprzedziliśmy wszystkie narody Europy. (...) Nic nam nie trzeba naśladować”.

Przekonanie o cywilizacyjnej wyższości Polski było też od dawna obecne w naszym stosunku do wschodnich sąsiadów. Tak na przykład w wieku XVI Stanisław Orzechowski pisał: „W jarzmie ty, Litwinie, przyrodzonym jako wół chodzisz albo jakby zniewolona munsztukiem szkapa pana przyrodzonego na grzbiecie swym nosisz, a ja Polak, jako orzeł bez pętlic, na swej przyrodzonej pod królem swym bujam swobodzie”.

Wiek później w podobnym tonie wypowiadał się Wacław Kunicki w "Obrazie szlachcica polskiego" wydanym w 1645 roku: „Wszystkie Rzeczypospolite objedźmy kołem, żadna Polakowi nie zrównała ani zrówna, abo na wtórym, abo na trzecim od niego usiędzie stopniu”.

Wiek później wtórował mu Wacław Rzewuski: „Nie masz pod słońcem narodu, który by z nami w szczęściu się zrównał. (...) Cała Europa i wszyscy sąsiedzi nasi niedawno krwią się zbroczyli, wojska stotysięczne nie ubezpieczyli im pokoju. (...) U nas lubo wojsko nieliczne, rady sejmowe niesforne, skarb niebogaty, ale że Bóg na nas łaskawy, a król o nas starowny, dlatego my tylko sami niby szczęścia jedynacy, swobodni, spokojni, ocaleni, bezpieczni w pośrzodku burzących się wzajem narodów zostaliśmy”.

Ta ostatnia opinia jest zaiście kuriozalna, Rzewuski wygłosił ją bowiem w roku 1756, kiedy Rzeczpospolita była już de facto rosyjskim protektoratem, a w ciągu kilku dekad miała w ogóle zniknąć z mapy. Widzimy więc kompletne oderwanie owych ideologicznych fikcji od jakiejkolwiek politycznej rzeczywistości.

Jaki o Polsce: polskość katolicka i tradycyjna

Ostatnio popis podobnej ślepoty dał europoseł Patryk Jaki, gdy w czasie debaty na forum Parlamentu Europejskiego mówił o „nowej inżynierii społecznej pod tytułem »róbta, co chceta«” na zachodzie Europy, którą kontrastował z obroną „w Polsce zasad konserwatywnych, opartych na chrześcijaństwie, filozofii greckiej. ... Polska stawia tamę tej całej ideologii gender i tworzeniu nowego człowieka".

Nie wiadomo, do jakiej „filozofii greckiej” odwołuje się poseł Jaki, bez wątpienia jednak jego kolega z europarlamentu Ryszard Legutko, znawca starożytnej filozofii, nigdy nie podsunął mu "Uczty Platona", którą otwiera mowa Fajdrosa wychwalająca miłość homoseksualną, a cała sytuacja w owym dialogu opisana, to po prostu poliseksualna orgia z silnym elementem homoseksualnym, co dobrze ilustrują malowidła z epoki.

Jak wiadomo, zgodnie z konserwatywną mądrością w chrześcijańskim kraju homoseksualne orgie powinny zostać ograniczone do seminariów duchownych.

Ale znów: mniejsza o to, istotniejsze i ciekawsze jest urojone odniesienie do polskich tradycji, na którym zbudowana jest retoryka Jakiego.

Polska jednonarodowa i katolicka to dziecko Hitlera i Stalina

Otóż różne rzeczy można mówić o „tradycyjnej Polsce” (przez którą prawica rozumie, jak mi się wydaje, wszystko, co wydarzyło się przed PRL), jednak nie to, że była ona homogenicznie narodowa, biała i chrześcijańska, a taką właśnie polskość forsują dzisiaj obrońcy naszej narodowej tożsamości.

Pod koniec lat 30. XX wieku zaledwie 2/3 obywateli i obywatelek Rzeczpospolitej była etnicznie polska i wyznawała katolicyzm. Resztę stanowiły najróżniejszego rodzaju mniejszości narodowe i religijne.

To znacznie więcej niż we współczesnej Europie Zachodniej, gdzie zgodnie z narracją polskiej prawicy panuje szariat, a białemu człowiekowi grozi wymarcie. Tak na przykład mniejszości etniczne stanowią obecnie ok. 15 proc. populacji Francji. W Niemczech wskaźnik ten jest nawet niższy i wynosi tylko ok. 10 proc.

Skąd więc wzięła się Polska jednonarodowa, biała i katolicka, którą jak ikonę czczą prawicowi politycy i publicyści? Cóż, jest ona produktem dramatycznych wydarzeń połowy XX wieku: najpierw Holocaustu, który zlikwidował w znacznej mierze mniejszości etniczne, a później celowych działań Stalina przemieszczających na Zachód znakomitą większość polskiej populacji z tzw. Kresów.

Logika Stalina była dokładnie taka jak rozumowanie polskiej prawicy: w jednym państwie powinien mieszkać jeden naród, bo inaczej dochodzi zawsze do konfliktów kulturowych i etnicznych.

Biały, katolicki kwadrat

Tak właśnie powstała współczesna Polska: biały, katolicki kwadrat. Nie wiem, czy Jarosław Kaczyński i jego świta zdają sobie sprawę, że otaczają kultem Polskę, która nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek historycznymi tradycjami Rzeczypospolitej i jest w zasadzie dziełem Hitlera oraz Stalina.

Chyba nie, ale nawet gdyby to wiedzieli, pewnie by się tym nie przejęli – ideologiczne wynurzenia prawicowych polityków i publicystów wielokrotnie pokazały, że to, co się dla nich liczy, to konkretny polityczny interes, jaki ma do ugrania prawica, a nie jakakolwiek historyczna prawda.

Jan Sowa autorem takich książek jak "Ciesz się późny wnuku. Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna" (2007), "Fantomowe ciało króla" (2011), "Inna Rzeczpospolita jest możliwa. Widma przeszłości, wizje przyszłości" (2015). Studiował polonistykę, psychologię i filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz na Université de Paris VIII Vincennes Saint Denis. Od 2006 doktor socjologii, od 2012 doktor habilitowany kulturoznawstwa. Pracuje w Katedrze Teorii Kultury warszawskiej ASP.

;

Udostępnij:

Jan Sowa

Dialektyczno-materialistyczny teoretyk i badacz społeczny. Studiował polonistykę, filozofię i psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz na Université Paris 8 w Saint-Denis. Doktor socjologii, habilitował się z kulturoznawstwa. Prowadził badania i wykładał na uczelniach w Polsce i za granicą (ostatnio m.in. na Uniwersytecie São Paulo w Brazylii oraz na Akademie der Künste der Welt w Kolonii). Był współtwórcą wydawnictwa Ha!art oraz Spółdzielni Goldex Poldex. Pracował też jako dziennikarz w Polskim Radiu i kurator w galerii Bunkier Sztuki w Krakowie. Członek Komitetu Nauk o Kulturze Polskiej Akademii Nauk, związany z Wolnym Uniwersytetem Warszawy. Jan Sowa jest autorem oraz redaktorem kilkunastu książek, w tym Sezon w teatrze lalek i inne eseje (2004), Ciesz się, późny wnuku! Kolonializm, globalizacja i demokracja radykalna (2007), Fantomowe ciało króla (2012), Inna Rzeczpospolita jest możliwa (2015) oraz – wspólnie z Krzysztofem Wolańskim – Sport nie istnieje. Igrzyska w społeczeństwie spektaklu (2017). Opublikował też wiele artykułów w m.in. w Polsce, Francji, Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Niemczech, Czechach i na Węgrzech.

Komentarze