Jarosław Jakimowicz, aktor i prezenter, znany z pisowskiej TVP, pojechał na reżimową Białoruś i szerzy białoruską propagandę w mediach społecznościowych. Zachwyca się wszystkim – od białoruskich pomników po hotelowy bar pełen alkoholu. Zdążył już nawet postrzelać na strzelnicy
Jarosław Jakimowicz, była gwiazda pisowskiej TVP, właśnie zwiedza Białoruś. Celebryta od czterech dni przebywa u naszego wschodniego sąsiada, w państwie rządzonym przez dyktatora Aleksandra Łukaszenkę, blisko współpracującego z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
Jakimowicz zamieszcza w mediach społecznościowych relacje ze swojego wyjazdu – wszystkie są entuzjastyczne. Zapewnia w nich, że kraj jest wspaniały i apeluje, by już „nikt mu nie opowiadał bredni o Białorusi”.
„Aż trudno uwierzyć, że niektórzy dobrowolnie wpisują się w działania wrogich służb”
– komentuje dla OKO.press Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy Ministra Koordynatora Służb Specjalnych.
Jakimowicz prawdopodobnie dał się namówić do wzięcia udziału w propagandowej akcji, którą ostatnio Białoruś wykorzystuje dość często. Zaprasza zachodnich influencerów i pokazuje swoje państwo, a ci w zamian wychwalają Białoruś w mediach społecznościowych.
Ostatnio w ten sposób Białoruś pokazało w sieci już kilku Polaków. Jednak Jakimowicz jest wśród nich najbardziej znany. Nie tak dawno temu (lata 2019-2023) prowadził najważniejsze programy w pisowskiej TVP. Był jednym z gospodarzy cyklu „Pytanie na śniadanie Extra”, współprowadził program polityczny „W kontrze”, regularnie gościł w programie publicystycznym „Jedziemy”.
W połowie 2023 roku Jakimowicz został jednak zwolniony z TVP, po licznych skargach od pracowników. Skargi miały dotyczyć jego nieprzyzwoitego zachowania wobec kobiet. Nie wytrzymywały z nim partnerki, z którymi współprowadził programy.
W odpowiedzi Jakimowicz wydał oświadczenie, w którym napisał między innymi: „Moją domeną była zawsze szczerość. Nigdy nikt nie przekonywał mnie do jakichkolwiek wypowiedzi, one zawsze płynęły z mojego serca, przekonań i chęci walki o wartości chrześcijańskie".
Prawdopodobnie teraz też jest szczery, gdy zachwyca się reżimową Białorusią. Oczywiście zachwyty dotyczą tego, co widać na pierwszy rzut oka po wjeździe do kraju.
Podoba mu się, że jest czysto, a bar w hotelu ma ogromny wybór alkoholi. Ulicami jeżdżą nowoczesne samochody, a w hotelowym foyer siedzą dobrze ubrani ludzie.
„Zwróćcie uwagę na ta olbrzymią różnicę w drogach tych ich Białoruskich i naszych (pis. oryg.). Pierwsza, obrzydliwa różnica jest taka, że oni wybudowali te drogi za swoje pieniądze i taniej. My za badziewie wielokrotnie droższe musimy spłacać kredyt i przypłacać suwerennością. Nie ma żadnej innej różnicy. Tu jest jeszcze do tego czyściej, czyli co dała nam Unia Europejska? Potężny dług i nic więcej”.
Tak przejazd białoruskimi drogami Jakimowicz skomentował na Instagramie. Do komentarza dołączył film, na którym widać asfaltową dwupasmówkę prowadzącą przez las.
To wypowiedź zgodna z białoruską propagandą i wyłącznie tak trzeba ją traktować.
Jakimowicz uważa, iż Polska za członkostwo w UE „zapłaciła suwerennością”, ale umyka mu fakt, że Białoruś od dawna nie jest państwem suwerennym, lecz głęboko uzależnionym od Rosji. I niekoniecznie jest to zależność dobrowolna.
Jakimowicz wjechał na Białoruś cztery dni temu, przez przejście graniczne w okolicach Brześcia. Odwiedził już Brześć, Grodno i Mińsk. Był też w Starych Wasyliszkach – miejscu urodzenia Czesława Niemena.
W Mińsku zachwycił go główny plac miejski, który jest najlepszym przykładem typowej postradzieckiej architektonicznej gigantomanii. Tym razem na materiale wideo celebryty, poza wielkimi budynkami, mogliśmy zobaczyć także ogromne stojaki z białoruskimi flagami.
W Brześciu pozował pod drogowskazem na Moskwę. Sfotografował się również przy monumentalnym, nowoczesnym wejściu do historycznej Twierdzy Brzeskiej. Ów monument to pęknięta pięcioramienna gwiazda. Spodobał mu się prawdopodobnie także znajdujący się nieopodal monumentalny pomnik „Męstwo”, idealnie odpowiadający wymogom socrealistycznej estetyki. Jakimowicz opublikował zdjęcie głowy wyrzeźbionego herosa.
Ciekawe, czy celebryta wiedział, że to właśnie w tym miejscu, w Twierdzy Brzeskiej, w 2008 roku Łukaszenko spotkał się z Dmitrijem Miedwiediewem, ówczesnym prezydentem Rosji? O Łukaszence Jakimowicz jakoś nie chce rozmawiać, chociaż pytają go o niego internauci.
„Co robisz albo co robiłeś u dyktatora?” – zapytała jedna z użytkowniczek Instagrama. „Jakiego dyktatora?” zdziwił się Jakimowicz.
I dodał: „Pisze o zwykłych ludziach i miejscach. Nie spotkałem jego to nie wiem jaki jest, a ile w tym bredni powtarzanych przez debili”.
Nie chciał też odpowiedzieć na pytanie, czy planuje spotkanie z sędzią Tomaszem Szmydtem. Pytającą o to osobę obraził („Zamknij japę prostaku”). Tymczasem Tomasz Szmydt, sędzia, który w maju uciekł na Białoruś (w Polsce jest obecnie oskarżony o szpiegostwo na rzecz Białorusi), podobnie jak on objeżdżał Białoruś w pierwszych tygodniach swego pobytu. I podobnie jak on zachwycał się tym państwem, a niemal o każdym zachwycie informował w mediach społecznościowych.
Jakimowicz odwiedził także strzelnicę w Mińsku. Pozując do zdjęcia z długą bronią w ręku, napisał „Reżim i bida w tej Białorusi. Nic nie ma dla ludzi”. Załączył też filmiki, na których strzela. To jedna z jego najobfitszych relacji białoruskich.
Zapytaliśmy Jakimowicza, ile czasu planuje przebywać na Białorusi, kto go tam zaprosił i kto sfinansował jego pobyt. Czekamy na odpowiedzi.
O komentarz do jego białoruskich relacji poprosiliśmy też Jacka Dobrzyńskiego, rzecznika prasowego ministra koordynatora służb specjalnych w Polsce.
„Od długiego czasu przestrzegam, że białoruskie służby robią wszystko, żeby do swojej propagandy pozyskać polskich obywateli. Aż trudno uwierzyć, że niektórzy w działania wrogich służb wpisują się dobrowolnie” – powiedział nam Dobrzyński.
Osoby, które przyjmują ofertę takich propagandowych wyjazdów na Białoruś, zazwyczaj otrzymują noclegi w najdroższych hotelach, są wożone po okolicy, pokazywane są im najładniejsze fragmenty kraju. Mogą cieszyć się luksusem. Ale dostają też opiekuna, który nie dopuszcza do tego, by gość mógł szczerze porozmawiać z mieszkańcami, odwiedzić sklepy, w których kupują normalni ludzie, a nie elity. Gość pilnowany przez opiekuna nie jest w stanie w ogóle zauważyć czegokolwiek poza widokami przewidzianymi w programie.
Wszystko po to, by przekaz pasował do propagandowego wizerunku państwa. Jest on jedynie powierzchownym oglądem fragmentów państwa, którego problem nie leży przecież w stanie dróg czy braku dobrych hoteli.
Problemem Białorusi jest system władzy, który nie cofa się przed zabijaniem nieprzychylnych mu ludzi oraz karaniem wieloletnim więzieniem opozycjonistów i dziennikarzy. Ponadto na Zachodzie Białoruś coraz częściej uważana jest za swego rodzaju „kolonię” Rosji. Jakimowicz najwyraźniej woli o tym nie pamiętać.
Propaganda
Świat
Alaksandr Łukaszenka
Białoruś
Jakimowicz
Łukaszenko
propaganda białoruska
reżim
wyjazd na Białoruś
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze