0:00
0:00

0:00

11 listopada w tym roku będzie szczególnym dniem i nie dlatego, że mija jakaś okrągła rocznica. W świecie, w którym agresywny, ekspansyjny reżim Putina napada na wolny kraj, zabijając przy tym tysiące cywilów, a irański reżim w odpowiedzi na falę protestów zapowiada stosowanie kary śmierci, obchody niepodległości nabierają nowego znaczenia, a polskiemu społeczeństwo bardziej niż kiedykolwiek zależy na upomnieniu się o „wolność Waszą i naszą”.

Solidarność przez małe „s"

W ostatnim, fatalnym roku nasz kraj stał się domem tysięcy osób szukających schronienia przed wojną, a polskie społeczeństwo gremialnie rozpoczęło udzielanie pomocy. Jednocześnie rządzący nami politycy przymykali oczy na tragedię uchodźców na polsko-białoruskiej granicy, świadcząc pomoc humanitarną jedynie wybiórczo.

Dlatego właśnie Święto Niepodległości powinniśmy uczynić dniem solidarności, zarówno z uciskanymi narodami, jak i tej realizowanej codziennie: w pomocy wzajemnej, upominaniu się o wartości, a także radości połączonej z troską.

Z takiego założenia wyszły środowiska antyfaszystowskie, realizując już po raz kolejny marsz w konwencji street party. Osoby wywodzące się z niezależnych ruchów anarchistycznych i wolnościowych do występu na marszu zaprosiły znakomitych artystów, a do współorganizacji włączyły m.in. diasporę ukraińską, białoruską, wolnorosyjską i kurdyjską, nadając praktyczny wymiar haśle imprezy Historycznie „Za wolność waszą i naszą” dotyczyło walki z despotyzmem carskim. Dziś pozostaje zatem całkowicie aktualne. Na marszu będzie również Akcja Demokracja, która upomni się o prawa dyskryminowanych grup, rozdając tysiące materiałów rozpoczynających się właśnie słowami “Za wolność…” (z różnymi wariantami zakończenia).

Przeczytaj także:

Inne świętowanie 11 listopada jest możliwe!

„Antyfaszystowskie street-party” to po latach dominacji Marszu Niepodległości, medialnych obrazach z burd w stolicy i wznoszonych haseł, które nawoływały do nienawiści, inkluzywna odpowiedź, a przy tym skierowana do warszawiaków propozycja innego świętowania 11 listopada. Propozycja, która spotyka się z pozytywnym odbiorem. Już rok temu w towarzystwie zaprojektowanych przez artystów, na czele z Joanną Rajkowską, błyszczących flag wykonanych z ratujących życie koców termicznych szli obok siebie amatorzy Wixapolonii, fani Siksy, queerowa młodzież oraz osoby, którym bliżej do KOD-u i Obywateli RP. Razem, ponad podziałami, zjednoczeni pod sztandarem Polski jako bezpiecznego domu dla wszystkich.

To, że skrajnej prawicy przez lata udawało się zohydzić 11 listopada to paradoks w progresywnej stolicy kraju, w którym za prawami człowieka opowiada się zdecydowana większość społeczeństwa. Pokazują to nawet badania zrealizowane na zlecenie prawicowych mediów: dziś “Gazeta Polska Codziennie” poinformowała, że 70 proc. osób popiera przyjmowanie uchodźców z Ukrainy, a aż 77 proc. deklaruje, że udzieliło pomocy. W innych tematach jest podobnie: prawie 70 proc. z nas negatywnie ocenia decyzję Trybunału Julii Przyłębskiej ws. aborcji. 64 proc. chce co najmniej wprowadzenia związków partnerskich, coraz częściej uważamy, że religia powinna zostać wycofana ze szkół, a Kościół katolicki – po fatalnych wypowiedziach Franciszka na temat wojny, doniesieniach o kolejnych skandalach, których ofiarą padali najmłodsi i zbrataniu z władzą – traci autorytet oraz poparcie.

Polki i Polacy nie chcą Marszu Niepodległości

W kontekście przytoczonych badań formuła świętowania zaproponowana przez narodowców, łącząca wizję monokulturowej, jednolitej etnicznie Polski z fundamentalizmem religijnym i agresywną postawą pseudokibiców masowo zjeżdżających do Warszawy nie jest formułą, która może być dłużej akceptowana przez Polaków, niezależnie od tego, czy zyskuje formalny patronat władzy, czy jest przede wszystkim politycznym przedłużeniem opozycyjnych narodowców.

Według sondażu United Survey dla WP.pl sprzed kilku dni prawie połowa Polek i Polaków sprzeciwia się przemarszowi Marszu przez ulice Warszawy[6], choć przyznać trzeba, że 40 proc. ma do niego pozytywny stosunek. Zapewne kierowana przez Roberta Bąkiewicza demonstracja, coraz bardziej pompowanego finansowo przez Prawo i Sprawiedliwość, wypadłaby pewnie jeszcze gorzej, gdyby zbadano nastroje w Warszawie. A to przecież ulicami tego miasta przejdzie ten nieszczęsny marsz!

A mówimy tu o roku, gdy już coraz mniej osób pamięta atak na squat Przychodnia, obrzucony koktajlami Mołotowa, skopaniu i pobiciu grupy Kobiet z Mostu czy udział włoskich neofaszystów z całej Europy, w tym Roberta Fiore, byłego europosła skazanego za za działalność w ugrupowaniu o charakterze terrorystycznym przy okazji śledztwa wokół zamachu w Bolonii, w którym zginęło 85 osób.

Alternatywa zamiast konfrontacji

Po latach blokad i konfrontacji z Marszem Niepodległości wydaje się, że najsensowniejszą odpowiedzią na ksenofobiczny przemarsz narodowców, który nie ma nic wspólnego z otwartym i zdrowym patriotyzmem, jest zaproponowanie sensownej alternatywy. Takiej, która trafi również do osób młodych. Nie zrobią tego władze państwowe rozdarte między flirtem z Bąkiewiczem a skostniałymi obchodami opartymi na oddawaniu hołdu Piłsudskiemu i Dmowskiemu – ojcom niepodległości” o antysemickich poglądach (Dmowski) czy z krwią na rękach (Marszałek Piłsudski). Nie zrobił tego Bronisław Komorowski, choć przyznać trzeba, że jego kotyliony sprawdziły się lepiej niż czekoladowy orzeł. Zrobią to obywatele i obywatelki, a może szerzej mieszkanki i mieszkańcy Polski, którzy każdego dnia udowadniają, że jesteśmy w stanie tworzyć zgodne, solidarne, pomagające sobie społeczeństwo.

Warszawska formuła street party to nie jedyna warta uwagi propozycja. Poznaniacy od lat radośnie świętują spożywając tony rogali świętomarcińskich i śpiewając pieśni z epoki. Lewica w różnych miejscach w Polsce przypomina, że poza Dmowskim i Piłsudskim był jeszcze postępowy rząd Daszyńskiego, który upomniał się m.in. o prawa wyborcze dla kobiet i progresywny wówczas ośmiogodzinny dzień pracy. Każda z tych inicjatyw pokazuje nam, że jeszcze możemy odzyskać 11 listopada, tak jak możemy uczynić Polskę przyjaznym i bezpiecznym domem dla wszystkich!

Antyfaszystowskie street-party „Za wolność Waszą i naszą” startuje z placu Unii Lubelskiej w Warszawie o godz. 14:00.

;
Bogumił Kolmasiak

[ur. 1987] – od 19 lat działacz społeczny i polityczny, z doskoku publicysta i trener kampaniowania. Od 2015 roku pracuje w Akcji Demokracji, obecnie jako kierownik zespołu kampanijnego, wcześniej związany z organizacjami i ruchami demokratycznymi oraz ekopolitycznymi. Absolwent socjologii i stosunków międzynarodowych.

Komentarze