0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

„To dobry dzień dla Europy. Gratulacje dla prezydenta Ukrainy, prezydent Mołdawii oraz premiera Gruzji. Wasze państwa należą do europejskiej rodziny. Dzisiejsza decyzja unijnych przywódców to potwierdza” – napisała tuż po zakończeniu obrad szefowa Komisja Europejskiej Ursula von der Leyen na Twitterze.

"Historyczny moment. Dzisiejszy dzień oznacza kluczowy krok na waszej drodze do UE" – także na Twitterze napisał Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej.

Decyzja o przyznaniu statusu państw kandydujących dla Ukrainy i Mołdawii została podjęta jednogłośnie przez wszystkie państwa członkowskie podczas posiedzenia Rady Europejskiej 23 czerwca 2022 roku. Ponadto przywódcy państw unijnych zdecydowali też uznać europejską perspektywę Gruzji.

Zgodnie z oczekiwaniami, w opublikowanej tuż po szczycie konkluzji, „Rada Europejska uznaje europejskie aspiracje Ukrainy, Republiki Mołdawii oraz Gruzji (…) oraz zdecydowała o przyznaniu statusu państw kandydujących Ukrainie i Republice Mołdawii”.

Dokument stwierdza także, że w kolejnym kroku Komisja Europejska ma poinformować Radę o spełnieniu przez państwa wnioskujące wszystkich warunków przedstawionych im w opublikowanej 17 czerwca opinii Komisji, które stanowią pierwsze wytyczne co do kluczowych i najbardziej priorytetowych reform.

Państwa członkowskie podkreślają także, że “progres każdego z państw kandydujących będzie zależał tylko i wyłącznie od spełnienia przez nie kryteriów przystąpienia”, a ostateczna możliwość rozszerzenia Unii od „zdolności państw członkowskich do przyjęcia nowych członków”.

Przeczytaj także:

Zjednoczeni wobec zagrożeń, nieustraszeni wobec Rosji

Jak przyznała szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen podczas konferencji prasowej po posiedzeniu Rady, „decyzja ta wzmacnia Ukrainę, Mołdawię oraz Gruzję w obliczu rosyjskiego imperializmu (…). Wzmacnia też samą Unię, ponieważ po raz kolejny pokazujemy światu, że jesteśmy zjednoczeni wobec zewnętrznych zagrożeń” – dodała.

Von der Leyen podkreśliła też, że wierzy, iż zarówno Mołdawia, Ukraina, jak i Gruzja będą kontynuować pracę, by szybko zrobić dalsze postępy. „Wiedzą, że to kluczowe dla ich demokracji, gospodarek i obywateli” – dodała.

Demonstranci gromadzą się przed główną siedzibą Unii Europejskiej, protestując na rzecz poparcia wniosku Ukrainy o przyznanie jej statusu kandydata do UE podczas spotkania przywódców państw UE i Bałkanów Zachodnich w Brukseli 23 czerwca 2022 r.
Demonstranci gromadzą się przed główną siedzibą Unii Europejskiej. Domagają się poparcia wniosku Ukrainy o przyznanie jej statusu kandydata do UE podczas spotkania przywódców państw UE i Bałkanów Zachodnich w Brukseli 23 czerwca 2022 r. Fot. Kenzo TRIBOUILLARD / AFP)

Prezydent Rady Europejskiej Charles Michel podkreślił, że jasną perspektywę unijną dostaje też Gruzja.

„Gruzja otrzyma status państwa kandydującego niezwłocznie po tym, jak zrobi postęp w kwestiach priorytetowych (…). Przyszłość Gruzji także leży w UE” – zapewnił.

Satysfakcji nie krył też prezydent Francji Emmanuel Macron: „Tydzień temu w Kijowie założyliśmy obietnicę, że będziemy pracować do skutku, by przyznać Ukrainie status państwa kandydującego do Unii Europejskiej. Oto jesteśmy dziś. Otwieramy nowy rozdział dla Ukrainy, dla Mołdawii, dla Europy. To historyczny moment”.

Decyzję państw unijnych zdążył już skomentować prezydent Wołodymyr Zełenski, który napisał w mediach społecznościowych, że „szczerze pochwala decyzję przywódców UE”. Podkreślił, że to "wyjątkowy i historyczny moment" w relacjach jego kraju z Unią.

"Jestem wdzięczny przewodniczącemu Rady Europejskiej Charles'owi Michelowi i przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen za wsparcie. Przyszłość Ukrainy jest w UE" - napisał Zełenski w mediach społecznościowych.

Radość z tej decyzji wyraziła też Maia Sandu, prezydent Mołdawii, która napisała w mediach społecznościowych, że „to historyczny dzień dla Mołdawii! (…) oraz niepodważalny i bardzo mocny sygnał wsparcia dla naszych obywateli i ich europejskiej przyszłości”. Sandu podkreśliła, że Mołdawia jest wdzięczna i bardzo mocno nastawiona na postęp na ścieżce reform.

Co status kandydata daje Ukrainie i Mołdawii?

Decyzja Rady Europejskiej o przyznaniu Ukrainie statusu państwa kandydującego do UE to na pewno wsparcie dla morale ukraińskiego społeczeństwa i żołnierzy walczących z rosyjskim najeźdźcą, ale dla Ukrainy bardzo istotna dziś jest pomoc praktyczna – militarna i gospodarcza.

W związku z toczącą się już cztery miesiące wojną Ukraina wciąż domaga się szybkiego dostarczania broni, by być w stanie skutecznie przeciwstawiać się rosyjskiej agresji. Ponadto kraj potrzebuje natychmiastowej pomocy ekonomicznej, która pozwoli ukraińskiej gospodarce przetrwać.

Dlatego też przywódcy państw unijnych podjęli decyzję o kolejnej transzy wsparcia makrofinansowego w celu odbudowy Ukrainy w wysokości 9 miliardów euro, która ma popłynąć do Kijowa jeszcze w tym roku.

Rada Europejska poleciła Komisji jak najszybsze opracowanie planu przekazania tej pomocy.

Przywódcy państw UE nie podjęli decyzji o kolejnym pakiecie sankcji wobec Rosji, ale wezwali wszystkie państwa członkowskie – oraz państwa kandydujące – do przestrzegania i wdrażania tych już istniejących. Nie padły też żadne konkrety w kwestii zapewnienia kolejnych dostaw broni dla Ukrainy. W dokumencie podkreślono tylko, że „Unia Europejska pozostaje mocno zaangażowana w udzielanie Ukrainie dalszego wsparcia wojskowego” oraz że „Rada Europejska wzywa UE do szybkich prac nad dalszym zwiększeniem wsparcia wojskowego”.

UE powinna dotrzymać dotychczasowych obietnic, zanim złoży nowe

Wielkim rozczarowaniem zakończył się natomiast poranny szczyt UE – Bałkany Zachodnie. Pomimo nadziei, że rosyjska wojna na Ukrainie nada nową dynamikę ciągnącym się od niemal dwóch dekad procesom akcesyjnym państw Bałkanów Zachodnich, przywódcy sześciu państw regionu, którzy pojawili się w Brukseli, wyjechali z niczym.

Wciąż nie udało się przełamać weta Bułgarii, która ze względu na spory historyczne i językowe od ponad dwóch lat blokuje otwarcie negocjacji akcesyjnych z Macedonią Północną oraz Albanią, a Bośnia i Hercegowina, pomimo rozważań, nie otrzymała statusu państwa kandydującego i wciąż pozostaje „potencjalnym" kandydatem – podobnie jak Kosowo.

„Powiem szczerze. Ta sytuacja to wielki problem dla wiarygodności Unii Europejskiej" – powiedział po spotkaniu wyraźnie wzburzony premier Macedonii Północnej Dimitar Kowaczewski.

Pomimo wcześniejszych zapowiedzi „ze względu na ścisłe ograniczenia czasowe” w konferencji nie wzięła udziału ani Ursula von der Leyen ani przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Pojawili się na niej tylko liderzy Albanii – premier Edi Rama, premier Macedonii Północnej Dimitar Kowaczewski oraz prezydent Serbii Aleksander Vucic.

Jak wynika z wypowiedzi Dimitara Kowaczewskiego, Bułgaria nie była w stanie cofnąć się ani o krok w swoich postulatach, na które Macedonia nie jest w stanie się zgodzić. „Propozycja konkluzji była nie do zaakceptowania dla mnie, mojego rządu, ani obywateli Macedonii Północnej (…). Teraz ruch znowu należy do UE” – powiedział Kowaczewski.

W próby rozwiązania bułgarsko-macedońskiego sporu jeszcze przed szczytem zaangażował się francuski prezydent Emmanuel Macron, licząc na to, że przełamanie bułgarskiej blokady będzie spektakularnym zwieńczeniem dość trudnej francuskiej prezydencji w Radzie w pierwszej połowie roku.

Na kilka dni przed rozpoczęciem szczytu 18 czerwca zaproponował rozwiązanie problematycznych kwestii, przedstawiając szkic deklaracji, którą miały podpisać oba kraje. Dokument wyrażał gotowość Macedonii Północnej do zmiany konstytucji i podkreślenia w niej znaczenia ochrony praw mniejszości narodowych zamieszkujących Macedonię – coś, czego domaga się Bułgaria, twierdząc, że mieszkający na terenie Macedonii Bułgarzy są dyskryminowani. Dodatkowo francuska propozycja zachęcała oba kraje do uzgodnienia stanowiska w sprawie statusu języka macedońskiego – Macedończycy uważają go za odrębny od bułgarskiego swój język narodowy, zaś Bułgarzy tę odrębność kwestionują.

Konflikt między Macedonią a Bułgarią tli się od lat, a zasadza się głównie na niezgodzie Bułgarii wobec sposobu definiowania przez Macedonię swojej odrębności narodowej oraz zawłaszczania – zdaniem Bułgarów – ich dorobku narodowego.

Dla Kowaczewskiego niedopuszczalnym jest, by spory historyczne i językowe były elementem negocjacji akcesyjnych. Macedonia Północna w związku z tym domaga się:

  • gwarancji uznania języka macedońskiego za język narodowy Macedonii Północnej,
  • bezwzględnego uznania odrębnej tożsamości narodowej Macedończyków,
  • gwarancji, że rozbieżności historyczne nie będą przedmiotem negocjacji unijnych,
  • rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych, zanim Macedonia Północna zdecyduje się wprowadzić zmiany do preambuły swojej konstytucji, gwarantujące prawa żyjących na jej terytorium mniejszości — chorwackiej, czarnogórskiej i bułgarskiej.

Macedonia chce też gwarancji, że w toku procesu akcesyjnego Bułgaria nie postawi kolejnych wymogów w kwestiach historycznych, językowych i kulturowych.

Brak jedności nawet w obliczu rosyjskiej agresji

Swojej dezaprobaty wobec postawy państw unijnych nie krył także premier Albanii Edi Rama, którego kraj w sporze macedońsko-bułgarskim dostaje trochę rykoszetem. Weto Bułgarii ws. Macedonii stoi na drodze Albanii do rozpoczęcia rozmów negocjacyjnych, ponieważ postęp negocjacyjny tych krajów rozpatrywany jest wspólnie.

“Postawa Bułgarii to hańba. Zresztą, nie tylko Bułgarii” – powiedział po spotkaniu i podkreślił, że jego zdaniem przyczyna tej sytuacji leży w nieuczciwym podejściu całej wspólnoty do kwestii rozszerzenia.

„Ze wspólnej wizji całej wspólnoty idea rozszerzenia UE stała się ideą, której realizację może zasabotować jedno państwo członkowskie”. Jego zdaniem pokazuje to “impotencję” Unii, a oczekiwanie na dołączenie do bloku to jak czekanie na Godota.

Spośród państw bałkańskich, Macedonia Północna ma status państwa kandydującego najdłużej, już od 2005 roku, ale nie doszła do etapu otwarcia negocjacji akcesyjnych. Czarnogóra rozpoczęła negocjacje z UE w 2012 roku zaś Serbia w 2014. W tym samym czasie status państwa kandydującego otrzymała Albania, ale podobnie jak Macedonia Północna, nie doszła do etapu otwarcia negocjacji członkowskich ze względu na weto Bułgarii. Ponadto Kosowo oraz Bośnia i Hercegowina mają status “potencjalnych kandydatów” i w tej kwestii – ku rozczarowaniu wszystkich też nic się nie zmienia.

Pomimo długotrwałego zaangażowania w proces akcesyjny żadne z państw Bałkanów Zachodnich nie może się jeszcze pochwalić osiągnięciem statusu państw w pełni wolnych wg. klasyfikacji Freedom House Democracy Index – wszystkie uznawane są za reżimy hybrydowe, przy czym nie zawsze tak było – jeszcze w 2018 roku Serbia była uznawana za pełną demokrację, lecz zaliczyła spadek w rankingu.

Dzisiejsze szanse na przełamanie impasu uniemożliwiły też wydarzenia w samej Bułgarii – 22 czerwca rząd premiera Kiryła Petkowa przegrał głosowanie o wotum nieufności. Jego powodem był rozpad jeszcze w grudniu 2021 koalicji rządzącej oraz gotowość premiera Petkowa do zniesienia bułgarskiego weta w sprawie rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Macedonią Północną i Albanią właśnie podczas dzisiejszego szczytu w Brukseli.

W związku z tymi wydarzeniami Petkow zapowiedział dziś podczas szczytu, że decyzję w sprawie bułgarskiej blokady procesu akcesyjnego zostawia bułgarskiemu parlamentowi, jako że jest to obecnie instytucja najpełniej reprezentująca wolę bułgarskiego społeczeństwa. „Obiecałem Bułgarom, że tę decyzję podejmie parlament i dotrzymam słowa (…)”.

Zapewnił, że już niebawem odbędzie się dyskusja w parlamencie na ten temat, w związku z czym zwłoka nie będzie długa.

Mark Rutte, premier Holandii powiedział zgromadzonym w budynku Europa dziennikarzom, że “istnieje 50-60 proc. szans, że decyzja zostanie podjęta już w przyszłym tygodniu”.

Premier Macedonii Północnej Kowaczewski dodał także, że „rosyjska agresja na Ukrainie jest zagrożeniem dla wszystkich państw regionu i w tym kontekście rozszerzenie Unii Europejskiej na Bałkany Zachodnie powinno być postrzegane jako niezbędna inwestycja w bezpieczeństwo UE”.

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze