W nocy Miejska Komisja Wyborcza poinformowała, że Konrad Fijołek uzyskał 56,5 proc. i wygrał wybory w Rzeszowie w I turze. Przewidywaną wygraną Fijołka ostro skomentował Jarosław Gowin: "Brak szacunku dla koalicjantów to utorowanie drogi do przejęcia władzy przez opozycję"
Ok. 02:30 14 czerwca Miejska Komisja Wyborcza w Rzeszowie podała wyniki wyborów ze wszystkich obwodowych komisji wyborczych. Wybory na prezydenta Rzeszowa wygrał w I turze Konrad Fijołek (kandydat KO, Lewicy, PSL i Polska 2050 Szymona Hołowni), uzyskując wynik 56,51 proc. Drugie miejsce zdobyła wojewoda Ewa Leniart popierana rzez PiS z wynikiem 23,62 proc. Wiceminister Sprawiedliwości Marcin Warchoł popierany przez Solidarną Polskę zajął trzecie miejsce z wynikiem 10,72 proc. Najmniej głosów zebrał Grzegorz Braun z Konfederacji - 9,15 proc.
Frekwencja wyniosła 54 proc.
Jak zaznaczył przewodniczący MKW, wyniki musi zatwierdzić komisarz wyborczy i to on poda oficjalny wynik wyborów.
Wygrana Konrada Fijołka była pewna niemal od pierwszej chwili - tuż po 21:00 podano wyniki sondażowe exit poll (realizowane przez Instytutu Badań Samorządowych), które dawały Fijołkowi 55,8 proc. Czyli bezpieczną nadwyżkę.
Jak na prawie pewną wygraną Fijołka już w I turze zareagowali politycy Zjednoczonej Prawicy i opozycji?
Politycy i polityczki opozycji składali Konradowi Fijołkowi gratulacje już w pierwszych minutach po zamknięciu lokali wyborczych.
"Kapitalny wynik po świetnej kampanii najlepszego kandydata w stawce. Dobry wybór dla Rzeszowa i ważny sygnał dla całej Polski!", "Wynik @FijoKonrad pokazuje, że kiedy opozycja jest razem - wspierana przez cały samorząd - tylko wtedy ma szansę na wygraną" - pisał na Twitterze Rafał Trzaskowski.
"Jeśli jego wygrana w I turze się potwierdzi, będzie to tez przełomowy wynik dla całej opozycji o skutkach krajowych" - komentował senator KO Marcin Bosacki.
Borys Budka, szef PO, osobiście stawił się w Rzeszowie, by gratulować Konradowi Fijołkowi. "Jestem dumny, że KO dołożyła swoją cegiełkę do zwycięstwa Konrada Fijołka w Rzeszowie. Jestem człowiekiem wielkiej wiary, że współpraca w Rzeszowie będzie promieniować. Udowodniliśmy, że wspólnie działanie opozycji to jest klucz do sukcesu" - mówił dziennikarzom. "Najważniejsza bitwa o przyszłość Polski przy urnach wyborczych do parlamentu musi się odbywać przy współpracy. Kiedy po raz pierwszy rozmawialiśmy, bardzo spodobała mu się Koalicja 276 i mówił o współpracy opozycji, chciał być przykładem. Powiedział mi wtedy: "Zróbmy wszystko, żebym był tym, który potwierdzi, że współpraca opozycji to jest klucz do sukcesu".
W studiu TVN24 wyniki komentował Bartosz Arłukowicz (KO): "Buzia mi się śmieje od ucha do ucha. Konrad, ściskamy się wszyscy, cała demokratyczna Polska. I jeszcze dwa słowa do mieszkanek i mieszkańców Rzeszowa. Cała Polska wam zazdrości, że udało wam się pokazać miejsce skrajnie upartyjnionej pani Leniart, brunatnemu Braunowi i kompletnie niesamodzielnemu, infantylnemu Marcinowi Warchołowi, który uczepił się nogawki byłego prezydenta...".
W tym momencie prowadząca wieczór Diana Rudnik przerwała Arłukowiczowi, prosząc o powściągnięcie języka. W dalszej części rozmowy Arłukowicz podkreślał, tak jak i inni politycy opozycji, że jedność jest kluczem do sukcesu: "Dał nam przykład Fijołek jak zwyciężać mamy (...) Jeśli naprawdę chce się zwyciężać, to nie ma miejsca na egocentryzmu, to musi być praca zespołowa, praca wspólna".
Nie zabrakło jednak też wypominania Lewicy kwestii głosowania nad Funduszem Odbudowy:
"Część opozycji podjęła aktywność, która nie jest słuszna. To nie są wyścigi, kto jest ładniejszy, to nie jest wybór mistera Polonia. Opozycja to walka o wspólną sprawę. Najważniejsza jest sprawa. A sprawą jest odsunąć od władzy tych, którzy niszczą kraj" - mówił Arłukowicz.
Na jego słowa zareagowała Joanna Scheuring-Wielgus:
"Traktujmy się po partnersku, Bartosz. A nie, że ten jest lepszy albo gorszy, ten ma mniej do powiedzenia, ten więcej. Niech ten wieczór będzie początkiem czegoś dobrego, ale ze wzajemnym zaufaniem i szacunkiem".
Wątek współpracy i kłótni na opozycji pojawił się także w programie "Strefa starcia" na antenie TVP Info. "Czasem się spieramy, nawet w kluczowych sprawach. Ale to pokazuje, że jak przychodzi co do czego, to możemy współpracować. I wynik Konrada Fijołka pokazuje, że ta współpraca ma sens" - mówił Maciej Gdula, poseł Lewicy. Prowadzący dopytywał, jak ma wyglądać ta współpraca, skoro liberałowie "hejtowali Lewicę" za głosowanie w sprawie Funduszu Odbudowy.
"Spokojnie patrzymy na hejt ze strony liberalnej, bo wiemy, że są ważniejsze rzeczy. Że jak przyjdą wybory, to będziemy w stanie się dogadać, bez zbędnych kłótni. W jakimś sensie Fijołek pokazuje nam jak wygrywać. Jak współpracować, przekonywać do siebie, robić kampanię bezpośrednią. Ten wynik jest moim zdaniem fenomenalny" - mówił Gdula.
W studiu wyborczym TVN24 PiS reprezentował senator Jan Maria Jackowski, który na wstępie pogratulował zwycięstwa Fijołkowi. "Te wybory nie były zwykłymi wyborami w ważnym mieście wojewódzkim, ale pewnym poligonem. W tej kampanii brali udział przedstawiciele wszystkich ważnych ugrupowań. To jest czerwona lampka dla obozu Zjednoczonej Prawicy. A Podkarpacie uchodzi za bastion prawicy, gdzie PiS zdobywa 60, 70 proc. Oczywiście z wyłączeniem Rzeszowa, bo tu w drugiej turze prezydent Andrzej Duda niewiele wygrał z Rafałem Trzaskowskim" - mówił Jackowski. I dodał, że opozycja, do której zaliczył i Konrada Fijołka i Grzegorza Brauna, zdobyła 65 proc. głosów.
Senator pokusił się także o diagnozę: "Ludzie mają już dosyć tych podziałów politycznych. Chcieliby odtworzenia wspólnoty, zwłaszcza po okresie pandemii, gdy mają w związku z nią kłopoty zdrowotne, materialne. I nie chcą już eskalowania konfliktu. Czas się zmienia. Obozowi prawicy potrzebny jest dialog, lepsza polityka personalna".
Głos zabrał także Jan Strzeżek z Porozumienia, które udzieliło poparcia Marcinowi Warchołowi: "Te wyniki nie są dobre. To już nie jest czerwona lampka, ale bicie w dzwon. Podzieleni nie będziemy wygrywać". Dodał też, że Zjednoczona Prawica musi potraktować rzeszowskie wybory jako nauczkę. "To samo widzimy przecież na arenie ogólnopolskiej" - ostrzegał. "Musimy wrócić do formuły, która przez 7 lat zapewniała nam zwycięstwa"
Najmocniejsze słowa padły jednak ze strony Jarosława Gowina.
"Atak na klasę średnią, podwyższanie podatków, centralizm zamiast samorządności i brak szacunku dla koalicjantów to utorowanie drogi do przejęcia władzy przez opozycję"
- napisał szef Porozumienia na Twitterze.
Za największego przegranego wyborów uchodzi Marcin Warchoł. Kandydat Solidarnej Polski startował z poparciem wieloletniego prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, w kampanii wykorzystywał środki z Funduszu Sprawiedliwości. Nieoficjalne wyniki, które pojawiły się po północy dawały mu trzecie miejsce i 10 proc. poparcia. Ale jeszcze według wyników exit poll było to 9,3 proc. głosów, co dawało mu czwarte miejsce, za Grzegorzem Braunem.
I z takiego wyniku zadowolony był sam kandydat, jak i reszta polityków SP.
"Ten wynik oceniam jako sukces. Wywodząc się z małego ugrupowania, otrzymałem wyższy wynik niż nasze poparcie" - mówił Warchoł w rozmowie z dziennikarzem TVN. "Małemu zawsze wiatr wieje w oczy. Nie stały za mną wielkie domy medialne, machiny, które stały za resztą kandydatów (...) Z pokorą podchodzę do wyborów mieszkańców. Takie są reguły demokracji. Dla mnie to jest tylko zachęta. Za dwa lata są kolejne wybory".
Wiceminister sprawiedliwości zapytany został, co dalej z dotacjami z Funduszu Sprawiedliwości dla Rzeszowian, skoro wybory już się skończyły.
"Jako poseł z Rzeszowa nie odmawiam pomocy nikomu, kto jej potrzebuje. Pomagam mieszkańcom. Tym, którzy potrzebują pomocy w szpitalach, wspieram ofiary wypadków poprzez przekazywanie strażakom sprzętu".
W rozmowie z WP Warchoł tłumaczył się także, dlaczego w jego sztabie podczas ogłoszenia wyników nie pojawił się Tadeusz Ferenc. Spotkanie było tylko dla najbliższej rodziny i przyjaciół.
Przyznał też, że "na pewno jest to nauczka dla Zjednoczonej Prawicy, by wystawiać jednego kandydata. Podziały do niczego nie prowadzą". Ale też stwierdził, że przegrana to wynik tego, że "wybory okazały się wyborami partyjnymi, a nie samorządowymi". "I to jest nauczka, że trzeba łączyć, a nie dzielić" - dodawał.
Ten sam przekaz na antenie TVP Info w programie "Strefa starcia" powtarzał Michał Woś: "Te wybory zweryfikowały tezę politologów o tym, że nie ma premii za zjednoczenie. To jest nauka dla nas wszystkich na Zjednoczonej Prawicy. Ale wynik Marcina Warchoła jest jednak gigantyczny. Przecież najlepsze sondaże pokazywały ok. 5 proc. dla Solidarnej Polski.
"Słowa »Bóg zapłać« wszystkim, którzy pracowali, na tę kampanię, którzy się w nią zaangażowali jako członkowie sztabu, współpracownicy, wolontariusze, no i wreszcie ci, którzy swoje zaangażowanie przejawili, oddając dzisiaj głos na moją kandydaturę" - mówił podczas wieczoru wyborczego Grzegorz Braun, kandydat Konfederacji.
W studiu wyborczym TVN24 jego wynik komentował poseł Artur Dziambor, mówiąc, że kampania Brauna okazała się sukcesem na wielu płaszczyznach. "Pierwszy, to że znalazł się na podium i prześcignął Marcina Warchoła, który prowadził kampanię na wnuczka. Był wspierany przez byłego prezydenta i próbował przekupić wyborców z Rzeszowa" - mówił poseł, odnosząc się jeszcze do wyników exit poll, podanych po godz. 21:00.
Poza tym, zdaniem Dziambora, kampania Brauna była "przyjemna, kolorowa, pomysłowa". "Grzegorz Braun odniósł sukces ważny dla nas jako Konfederacji. Do Sejmu wchodziliśmy z wynikiem 6,8 proc. Krzysztof Bosak w wyborach prezydenckich zrobił wynik 7 proc.".
W tym samym tonie wypowiadali się pozostali posłowie koła.
"Sondażowe 10% w Rzeszowie dla @GrzegorzBraun_ w bardzo trudnej kampanii to zwiastun przebijania się Konfederacji na dwucyfrowe wyniki w kraju" - pisał na Twitterze Robert Winnicki.
"To, że dla wielu 3. miejsce i 10% dla kandydata @KONFEDERACJA_ nie jest satysfakcjonujące, tylko pokazuje, jak duży progres uczyniło nasze środowisko w ostatnich latach!" - oceniał Konrad Berkowicz.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze