0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sylwia Penc / Agencja Wyborcza.plFot. Sylwia Penc / A...

„Mama miała odrąbane palce, piętę, u taty były odrąbane pięty, w szyję był włożony drut. Na ciele ojca znajdowały się liczne rany postrzałowe. Jego ciało stało się niczym sito.

[...]

Mówią, że to stało się na podwórku u naszych sąsiadów. Po deokupacji, kiedy przyjechaliśmy, znalazłam tam dwie czapki. To były czapki moich rodziców. I na ścianie sąsiedzkiego domu znalazłam fragment skalpu mojej matki. Jeszcze były kałuże krwi. Dopiero pół roku później znalazłem ich ciała” – opowiada portalowi Slidstvo.info Tetiana, córka Lidii oraz Serhija Sydorenków, mieszkańców Buczy. Pod koniec marca 2022 roku rosyjscy żołnierze znęcali się nad małżeństwem emerytów, zabili, a żeby ukryć ślady zbrodni – podpalili ciała. Ukraińscy żołnierze, którzy wkroczyli do miasta, najpierw myśleli, że to trupy rosyjskich wojskowych. Nie wyobrażali nawet sobie, że to mogą być cywile.

Slidstvo.info opublikowało dziś śledztwo, gdzie próbuje identyfikować imiona Rosjan winnych zbrodni.

„W 2014 roku Lidiia i Serhii Sydorenkowie byli uczestnikami Rewolucji Godności” – czytam. Tetiana opowiada dziennikarzom, że

jej rodzice nie byli obojętni na to, co odbywa się w ich kraju.

„Moja matka była w życiu wielką optymistką. Nie pamiętam, żeby była smutna, miała jakieś negatywne myśli czy płakała. A kiedy nasze miasto było już okupowane, moja matka jako pierwsza poszła do rosyjskiego wojska na negocjacje. Potem ojciec bardzo ją beształ za to”.

Czytam o tym w Krakowie, gdzie mieszkam przez 1/3 swojego życia. Jestem Ukrainką o polskich korzeniach. Od dwóch lat piszę o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie i o losach Ukraińców w Polsce. Jestem z pokolenia Ukraińców, którzy poszli do szkoły w chwili Pomarańczowej Rewolucji, a ją skończyli – z Rewolucją Godności. I mam kilka rzeczy do powiedzenia.

W rocznicę

Zapowiedź śledztwa Slidstvo.info zobaczyłam wczoraj, 15 października. W tym dniu ukraińskie media cytowały też wywiad wicepremiera, ministra obrony narodowej Polski Władysława Kosiniaka-Kamysza, udzielony Interii.

Wejście do Unii to nie jest być albo nie być dla Ukrainy, to jest możliwość rozwoju, wyższego wzrostu PKB, to jest ich szansa. Rozwój możemy warunkować i obok warunków stawianych przez Unię postawić nasz warunek etyczno-historyczny dotyczący Wołynia” – mówił wicepremier.

Przypomnijmy, wcześniej wicepremier Kosiniak-Kamysz oraz premier Donald Tusk ogłosili, że Ukraina nie wejdzie do Unii Europejskiej, jeśli nie zostanie rozwiązana „sprawa Wołynia”. Takie stanowisko skrytykował prezydent Andrzej Duda.

Po wczorajszym wywiadzie Ukraińcy mogą (albo już doszli) dojść do wniosku, że

Polska nie postrzega przystąpienia Ukrainy do UE jako ważnej kwestii. Kwestii przetrwania kraju.

Ukraina rzeczywiście nigdy nie ukrywała, że dołączenie do europejskiej wspólnoty jest szansą.

Natomiast w ciągu ponad dwóch i pół roku wojny pełnoskalowej Ukraina, jej eksperci, zwykli obywatele niejednokrotnie podkreślali, że jedyną szansą przetrwania, przeżycia narodu, który Rosja chce zniszczyć, jest przystąpienie Ukrainy do Unii Europejskiej i NATO.

I chociaż do NATO będąc w stanie wojny nie może dołączyć (ale liczy na gwarancje bezpieczeństwa), to stara się o w miarę szybką akcesję do UE.

Przeczytaj także:

Od tego się zaczęło

Trochę więcej niż za miesiąc będzie 11. rocznica dnia, gdy Ukraińcy wyszli na główny plac w Kijowie, żeby zademonstrować, w jakim kierunku ma iść ich kraj. Społeczeństwo wybrało wartości europejskie, wartości cywilizowanego świata, demokrację. Ten wybór wiązał się i wiąże się z ofiarami.

Jedenasty rok Ukraina jest w stanie wojny o być albo nie być. Międzynarodowa opinia publiczna zauważyła to być może dopiero po 24 lutego 2022 roku.

Przykro mi, że do tej pory wielu nie rozumie, że nie chodzi tu o dobrze brzmiące hasła, a faktyczny stan rzeczy.

Ukraina nie chce być w strefie wpływów Rosji. Jeśli Ukrainie i jej partnerom, w tym Polsce (bo Ukraina nie ma sojuszników), nie uda się wygrać tej bitwy, to rola, którą pełni dziś Ukraina, przypadnie Polsce. Popatrzmy na to jak na nasz wspólny interes.

„Uważam, że postawienie akurat tej sprawy, tak ważnej dla Polaków, w kontekście wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej jest najbardziej uczciwym podejściem, jakie można zaprezentować. Bo nie stawiamy tej sprawy jako warunku wsparcia humanitarnego czy militarnego. Pomagaliśmy i pomagamy bezwarunkowo tam, gdzie idzie o życie ludzie i tam, gdzie uważamy, że możemy przyczynić się do tego, by Rosja wojnę przegrała” – mówi Kosiniak-Kamysz. Tylko że to nie jest to samo, co bycie w Unii.

Z ostatnich doniesień wynika, że żołnierze Korei Północnej wkrótce mogą być załączeni do działań wojennych. A ten kraj dostarcza Rosji pociski balistyczne i amunicję.

Wejście do UE jest naszym być albo nie być. To nadzieja, że wtedy przestaną odbywać się rzeczy, które miały miejsce w Buczy, Mariupolu czy Chersoniu.

„Jest to kwestia cynicznej polityki z obu stron”

W Ukrainie pojawiają się dyskusje w sprawie rozwiązywania sprawy Wołynia. Ukrainie zależy na dobrych relacjach z Polską. Dobry sąsiad lepszy niż daleki krewny. 4 października w ramach Lviv Book Forum podczas panelu „Nowa Ukraina w nowej Europie: specjalna rozmowa z okazji 70. rocznicy powstania Radia Swoboda” Jarosław Hrycak, ukraiński historyk i intelektualista, mówił, że obu stronom brakuje politycznej woli na rozwiązanie tej sprawy. W Polsce ten temat jest bardziej upolityczniony i wykorzystywany politycznie.

Według Hrycaka wyjściem jest uprawianie uczciwej polityki. To znaczy, że Ukraina powinna nieść odpowiedzialność moralną za te wydarzenia. „Ta odpowiedzialność ma być wyrazem naszej siły i dojrzałości” – mówi Hrycak. Ważne, że „przyznanie się do tego nie może być wyrazem naszego poniżenia. Polacy powinni przyjąć to jako wyraz naszej siły, dlatego powinni zrobić wszystko, żebyśmy nie stracili swojej twarzy. A to oznacza kolejną umowę – żeby Polacy zrobili coś podobnego.

Jeśli Ukraińcy mają zaakceptować odpowiedzialność za Wołyń, to Polacy powinni przyjąć odpowiedzialność za politykę, która doprowadziła do Wołynia.

To jest bardzo ważna formuła. To jest klasyczna formuła w Europie (my prosimy przebaczenia i wam przebaczamy)” – wyjaśniał profesor, dodając, że ta formuła zadziałała w przypadku Cmentarza Orląt we Lwowie. O tym konflikcie teraz już nikt nie pamięta.

Hrycak utrzymuje, że

„szansa na takie pojednanie zwiększa się dziesiątki, jeśli nie setki razy, jeśli Ukraina staje się członkiem UE. UE stwarza klimat, że takie pojednania nie tylko są możliwe. Są fundamentem tego pojednania. Francusko-niemieckie, niemiecko-polskie…”.

Według historyka teza polskich polityków o blokowaniu wejścia Ukrainy do Unii, póki nie przyzna się do Wołynia, jest „kontrproduktywna. Tak naprawdę jest na odwrót: jeśli wpuścimy Ukraińców, to będzie o wiele łatwiej pojednać się co do Wołynia”.

Nie pamiętamy, czy nie chcemy pamiętać?

Ale też nie udawajmy, że takich prób nie było. Chociażby na początku czerwca 2016 roku, jak pisze „Historyczna Prawda”, „ukraińscy politycy, przywódcy religijni i wybitni intelektualiści zwrócili się do polskiego społeczeństwa z listem otwartym potępiającym konflikt polsko-ukraiński i proszącym o przebaczenie za zbrodnie popełnione podczas tych wydarzeń”.

„Nie ma usprawiedliwienia dla zabijania niewinnych ludzi.

Prośba o przebaczenie za popełnione zbrodnie i krzywdy jest naszym głównym motywem.

Prosimy o przebaczenie i tak samo przebaczamy zbrodnie i krzywdy popełnione przeciwko nam

– to jedyna duchowa formuła, która powinna być motywem każdego ukraińskiego i polskiego serca, które szuka pokoju i porozumienia” – pisali Ukraińcy w liście otwartym.

I dalej:

„Dopóki żyją nasze narody, rany historii będą nas boleć. Ale nasze narody będą żyć tylko wtedy, gdy pomimo przeszłości nauczymy się traktować siebie nawzajem jak równych braci. Największym złem w naszych stosunkach była nierówność wynikająca z bezpaństwowości Ukrainy. Katastrofa państwowości ukraińskiej doprowadziła do ruiny państwowość polską. Ten schemat jest tragicznym aksjomatem stosunków między Ukrainą a Polską”.

Pod listem podpisali się m.in. prezydenci Ukrainy Leonid Krawczuk i Wiktor Juszczenko.

Po miesiącu, na początku lipca 2016 roku, Ukraina otrzymała odpowiedź od Polski.

„Dziękujemy za Wasz list i prosimy o wybaczenie krzywd zadanych naszym braciom Ukraińcom polskimi rękoma”

czytamy.

„Wina wymaga zadośćuczynienia, którym w relacjach między naszymi narodami jest wykuwanie prawdziwego braterstwa. Na przekór polskiej i ukraińskiej małoduszności, w dobrych, ale też w złych czasach, które, być może, nadchodzą na naszą wspólną Europę, zagrożoną nacjonalizmami i rosyjskim imperializmem.

Zagrożenia łatwiej przetrwać razem.

Zachowujemy dla was podziw i solidarność w walce z agresorem, który od ponad dwóch lat okupuje część ukraińskiej ziemi, nie chcąc dopuścić do spełnienia się waszego marzenia o życiu w zjednoczonej Europie”.

Pod listem podpisali się m.in. trzech prezydentów Rzeczypospolitej Polskiej: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski oraz działacze społeczni, intelektualiści.

Obecnie znowu jesteśmy na stracie i nie pamiętamy uzdrawiającej relacje polsko-ukraińskie formuły. We wspomnianym wywiadzie wicepremier mówi tak:

„Kwestia ekshumacji to nie jest sprawa polskich rodzin wobec Ukrainy, to jest sprawa działań państwa ukraińskiego wobec państwa polskiego”. Nie ma tu nic o wzajemności.

Za mało podziękowań. I wszystko sprowadza się znowu do...

Kolejne nietrafione słowa polskiego ministra obrony: o niewystarczającej wdzięczności strony ukraińskiej za polską pomoc.

„Daliśmy Ukrainie sprzęt wojskowy o wartości ponad 15 miliardów złotych i daliśmy to jako pierwsi, gdy inni zastanawiali się, czy mogą cokolwiek wysłać. Gdybyśmy wtedy jako Polska nie przekazali tych wszystkich czołgów, samolotów czy innej broni, to dzisiaj nie byłoby już komu pomagać” – mówił min. Kosiniak-Kamysz Interii.

„I mam poczucie, że nie ma po stronie ukraińskiej pamięci o tym, nie ma świadomości, że gdyby nie ta polska pomoc, to nie doszliby do etapu, w którym są dzisiaj. To jest nie w porządku. Ktoś powie, że nigdy nie ma i nie będzie dobrego momentu, by się upomnieć o swoje sprawy. Dziwię się, że przez ponad dwa lata nie wykonano dobrego gestu ze strony ukraińskiej. Wierzyłem, że ta wojna może przynieść przełom w relacjach polsko-ukraińskich, ale bez załatwienia sprawy Wołynia to wszystko będzie nietrwałe” – uważa wicepremier.

Ciekawa jestem, co myśli ukraiński żołnierz, żołnierka o podziękowaniach ze strony Europejczyków za to, że ich bronią. Czy wystarczająco dużo razy usłyszeli „dziękuję”, żeby to ich motywowało do dalszej walki? Polska/partnerzy Ukrainy oddają sprzęt wojskowy, a on/ona swoje – życie.

Ukraina nie lekceważy uczuć Polaków i Polek, których bliscy zostali zamordowani, trzeba zorganizować godny pochowek, pamięć ofiar powinna być uszanowana.

Gorzko od pomocy

Dyskusja o niewdzięczność Ukrainy w nieskończonej jeszcze wojnie przekreśla znaczenie tej ogromnej pomocy państwa i obywateli Polski, którą dostała Ukraina, ukraińscy uchodźcy. Od ponad dwóch lat dziesiątki, jeśli nie setki razy podczas rozmów z ukraińskimi ekspertami, uchodźcami słyszałam:

„Polska tak bardzo nam pomogła. Zapamiętamy to na zawsze”.

Słyszałam historie ludzkiej dobroci, sąsiadów z bloku, które „ubrali nas z nóg do głowy, bo przyjechaliśmy w strojach sportowych, a był marzec”. Jak wolontariusze wyciągają pieniądze z własnej kieszeni, aby kupić niezbędne rzeczy dla ludzi, ratujących się od wojny. Słyszałam, jacy są w Polsce czujni i wspaniali lekarze i pielęgniarki...

Cieszyłam się, że mieszkam obok takich wspaniałych ludzi, zdolnych do bezinteresownej pomocy. Jednak ostatnio jest mi gorzko.

Ciągle powtarzanie przez polskich polityków o niewystarczającej wdzięczności jest szkodliwe dla relacji polsko-ukraińskich. Mimo że i prezydent Ukrainy, ukraińscy politycy, obywatele dziękują. Jaki format podziękowania będzie wystarczający, akceptowalny?

Przerażające dla mnie były wnioski raportu Centrum Edukacji Obywatelskiej oraz UNICEF-u o tym, jak się odnajdują ukraińskie dzieci uchodźcze w polskich szkołach. Otóż jak zaznaczają badacze „praktycznie w każdej rozmowie z polskimi respondentami pojawiają się oczekiwania wdzięczności ze strony osób z Ukrainy”. Za otwarte domy, pomoc humanitarną, wsparcie finansowe i militarne dla ich kraju. I chociaż „dar w teorii jest bezinteresowny; w praktyce jednak dając, oczekujemy wzajemności”. Chociaż wydaje się, że Ukraina daje Polsce ogromny dar – bezpieczeństwo.

Wśród polskich respondentów byli nauczyciele, dyrektorzy, dzieci. Może dziecko i nie zastanawiałoby się, czy jego kraj wystarczająco pomógł, ale mogło taką opinię usłyszeć od rodziców, albo z telewizora. To jest mały, ale dający do myślenia przykład, jak wypowiedzi zatruwają debatę publiczną i stwarzają uprzedzenia, hodują wrogość. A nienawiść prowadzi do wydarzeń takich, jakie miały miejsce na Wołyniu ponad 80 lat temu.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze