0:000:00

0:00

Prezes Jacek Kurski po objęciu władzy na Woronicza miał – jak mówiła członkini Rady Mediów Narodowych, Joanna Lichocka – „przywrócić pluralizm”. Wiadomo, jak wyglądał on w programach informacyjnych TVP – jak uznała KRRiTV zmieniły się one w stronnicze narzędzia wspierania władzy i atakowania opozycji.

Nie lepiej wygląda to w przypadku publicystyki. Na najważniejszych antenach TVP nie ma dziś żadnego programu publicystycznego, który prowadziłby ktoś o wyrazistych poglądach innych niż wyznawane przez obóz władzy. Takiej sytuacji na Woronicza nie było co najmniej od 2004 roku. Katarzyna Matuszewska – dziennikarka i aktywistka związana ze środowiskami lewicy społecznej – współprowadziła program „Studio Polska” w TVP1. Teraz będzie go prowadzić na zmianę z Magdaleną Ogórek. Na włosku wisi ostatni listek figowy skrywający całkowity brak pluralizmu w produkowanych przez telewizję publiczną audycjach.

Listek figowy…

Program „Studio Polska” prowadzili wspólnie Matuszewska i Maciej Pawlicki, producent i scenarzystą „Smoleńska”.

Jego formuła u wielu budziła wątpliwości. Do studia mógł przyjść w zasadzie każdy, prowadzący rozmawiali z tłumem gości. W założeniach miało to tworzyć niewykluczającą nikogo, prawdziwie demokratyczną formułę. W praktyce często prowadziło do chaosu w studio, wzajemnego przekrzykiwania się gości, nikt nie miał czasu, by powiedzieć więcej niż dwa zdania. Obok wartościowych głosów pojawiały się mocno ekscentryczne, marginalne czy takie, których „racji” telewizja publiczna w żadnym wypadku nie powinna w ogóle na poważnie rozważać – do jednego z programów zaproszono np. zwolenników ruchów antyszczepionkowych.

Przy wszystkich swoich wadach „Studio Polska” było jedynym programem w TVP Kurskiego współprowadzonym przez lewicę,

gdzie wystąpić mogły swobodnie takie osoby jak Piotr Ikonowicz, przedstawiciele ruchów lokatorskich czy warszawscy skłotersi. W swoim segmencie (publicystyka telewizyjna) miał też bardzo dobrą oglądalność – średnio pół miliona widzów, co w paśmie nadawania czyniło go liderem programów newsowych.

Przeczytaj także:

Czarne chmury zebrały się nad programem po audycji z 28 stycznia poświęconej dezinformacji. Zaczęła się od podanej przez Pawlickiego informacji o zatrzymaniu pod zarzutami szpiegostwa posła Ryszarda P. Po czołówce Pawlicki wyjaśnił, że jego news był przykładem postprawdy.

Zabieg ten wywołał oburzenie także wśród dziennikarzy kojarzonych raczej z prawicą. Pawlicki został odsunięty od prowadzenia programu. Choć z pewnością przekroczył granice, trudno oprzeć się wrażeniu, że władze TVP wykorzystały to jako pretekst, by ograniczyć pluralistyczny charakter programu.

…zastępuje Ogórek

Pawlickiego w programie nie ma, a obecność Matuszewskiej została ograniczona - jak piszą oboje na swoich profilach społecznościowych*, Katarzyna Matuszewska będzie współprowadzić program na zmianę z Magdaleną Ogórek. W przeciwieństwie do Matuszewskiej, kandydatkę SLD na urząd prezydenta trudno uznać za wiarygodny głos lewicy na Woronicza.

Już w trakcie kampanii wyborczej Ogórek głosiła hasła, która sytuowałyby ją raczej w gronie wolnorynkowych konserwatywnych liberałek niż socjaldemokratek. Sam Janusz Korwin-Mikke przyznał zresztą, że chętnie widziałby ją w swojej partii. Po wygranych przez PiS wyborach media donosiły o próbach zbliżenia się Ogórek do rządzącego obozu. Ogórek atakowała KOD, zapewniała, że kobietom do niczego nie są potrzebne parytety, zachwalała „aktywną” prezydenturę Andrzeja Dudy – wszystko zgodnie z linią nowej władzy.

We wrześniu zeszłego roku Ogórek została felietonistką bliskiego kręgom rządowym tygodnika „Do Rzeczy”. W listopadzie jedną ze współprowadzących program „W tyle wizji” TVP Info – odpowiedź mediów Kurskiego na „Szkło kontaktowe” TVN. Swój występ w programie z dnia 9 lutego Ogórek zakończyła apelem, by „dać rządowi rządzić”.

Ogórek „Studio Polska” poprowadzi wspólnie z Jackiem Łęskim, dziennikarzem związanym ze środowiskiem „pampersów” – młodych, sympatyzujących z prawicą dziennikarzy, którzy karierę zaczynali w TVP kierowanej przez Wiesława Walendziaka. Odsunięcie Matuszewskiej od połowy programów znacząco ograniczy pluralizm. Alternatywne środowiska, które ufały Matuszewskiej do programu prowadzonego przez Ogórek i Łęskiego najpewniej nie przyjmą zaproszenia – co zapowiedział już zresztą Piotr Ikonowicz.

Desant z „mediów niepokornych”

Zniknięcie Matuszewskiej z programu kończy proces usuwania nie dość entuzjastycznych PiS-owi dziennikarzy z TVP.

Od „odzyskania” Woronicza przez rząd z telewizji odeszło wielu popularnych dziennikarzy: Piotr Kraśko, Beata Tadla, Tomasz Lis, Marek Czyż, Jerzy Kisielewski, Karolina Lewicka. Usunięcia trojga pierwszych domagać się mieli podobno od PiS wyborcy. Lewicka odeszła po tym, gdy przełożeni zawiesili ją na tydzień po wywiadzie z wicepremierem Glińskim, którym ten poczuł się urażony. Z wcześniejszej publicystki TVP ostały się tylko programy o tematyce międzynarodowej: „Sąsiedzi” i „Studio Wschód”.

Na miejsce dawnych gwiazd nastąpił desant dziennikarzy z mediów stanowiących zaplecze PiS z czasów opozycji. Główną twarzą publicystyki TVP został Michał Rachoń – były członek PiS i rzecznik prasowy tej partii w Sopocie, rzecznik i członek gabinetu politycznego pisowskiego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka. Swoje programy dostali: Bronisław Wildstein i Anita Gargas – wicenaczelna Telewizji Republika, autorka filmów o katastrofie smoleńskiej.

Prawicowi publicyści – m. in. Marcin Wolski, Rafał A. Ziemkiewicz, Łukasz Warzecha – prowadzą codzienny program TVP2 „W tyle wizji”. Sztandarowy, codzienny program publicystyczny TVP Info „Cztery strony” prowadzą czterej dziennikarze z bliskich PiS mediów: Wojciech Mucha („Gazeta Polska”), Marcin Wikło („wSieci”), Krzysztof Świątek („Tygodnik Solidarność”) i Weronika Zaguła – dziennikarka Radia Plus i youtuberka znana ze sprzeciwu wobec dostępności przerywania ciąży i wywiadów, w których zachwala „piękno patriarchatu”.

Nieudane próby pluralizmu

W przypadku „Czterech stron” TVP Kurskiego eksperymentowała początkowo z pluralizmem. Jednym z czterech prowadzących był związany z liberalnym magazynem „Liberté” Marcin Celiński.

Został jednak zwolniony po tym, gdy w czerwcu do programu zaprosił dziennikarza Tomasza Piątka, piszącego o związkach ministra Macierewicza ze współpracownikiem SB, Robertem Luśnią. TVP odmówiło emisji programu, twierdząc, że tematem dnia nie jest Macierewicz i Luśnia, ale Brexit. Następnego tygodnia Celiński stracił pracę. Jak podaje „Press”, oficjalnym powodem miały być „złe emocje” towarzyszące prowadzonym przez niego odcinkom.

Celińskiego zastąpił Łukasz Mężyk, założyciel portalu „300 Polityka”, były asystent Leszka Balcerowicza. Wytrzymał w TVP Info niecałe pół roku. Odszedł w grudniu, jako powód podając to, że TVP stała się „zbyt jednostronna”.

Także program „W tyle wizji” próbował robić koncesje na rzecz pluralizm w postaci Krzysztofa Skiby – uczestnika marszów KOD – jako współprowadzącego. Ze Skibą pożegnano się jednak w listopadzie ze względu na – jak twierdzi estradowiec – wierszyk ostro krytykujący pomysł ekshumacji smoleńskich, jego autorstwa.

Kwestia skali

TVP zawsze miała problem z pluralizmem. Politycy traktowali stację jako łup, publicystyczne programy obecne na antenie rzadko prezentowały cały przekrój obecnych w społeczeństwie poglądów. Jednak ze stanem, z jakim mamy do czynienia dziś – gdy w całym TVP nie ma publicystycznego, politycznego programu, gdzie gospodarzem byłby ktoś otwarcie niesympatyzujący z obozem władzy – nie miała miejsca od dawna.

Za Juliusza Brauna programy w telewizji mieli i Tomasz Lis, i związany ze środowiskiem Krytyki Politycznej Maciej Gdula, i Jan Pospieszalski. Ten ostatni trafił do TVP z „Warto rozmawiać” w czasie prezesury związanego z PO Jana Dworaka w 2004 roku.

Przez ponad 13 lat Pospieszalski – niezależnie od zmieniających się prezesów – jest w jakiejś formie obecny na Woronicza.

Mimo że jego programy krytykowane był przez wiele środowisk za manipulacje, stronniczość, i przedstawianie ważnych problemów społecznych w sposób niespełniających standardów mediów publicznych.

Trudno wyobrazić sobie, by TVP Kurskiego dopuściło dziś program podobnie niechętny rządowi, jak niechętny rządom PO był program Pospieszalskiego. Pluralizm w mediach publicznych nie polega na tym, że jeden przeciwnik rządu mierzyć się musi w studio z niechętnym mu prowadzącym i czterema gośćmi tej samej opcji. Prawdziwy pluralizm wymagałby, aby także liberałowie i lewica mieli w TVP programy, gdzie występowaliby jako gospodarze.

W czasach, gdy PiS nie rządził w TVP doskonale to rozumiał i walczył o każdy program bliskiego im światopoglądowo dziennikarza. Dziś, gdy sam kontroluje telewizję publiczną, odbierając program Matuszewskiej, kończy z ostatnimi pozorami faktycznego pluralizmu.

[*wersja tekstu zaktualizowana 12 lutego po godz. 21 - wersja wcześniejsza nie zawierała tej informacji]

;

Udostępnij:

Jakub Majmurek

Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) “Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.

Komentarze