0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Na zdjęciu: Ratownik ukraińskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych bierze udział w ćwiczeniach w mieście Zaporoże 17 sierpnia 2022 roku, na wypadek ewentualnego incydentu jądrowego w elektrowni atomowej w Zaporożu, znajdującej się w pobliżu miasta.

Gośćmi konferencji, która odbyła się w piątek, 30 września, w MSWiA byli: Prezes Polskiej Agencji Atomistyki dr Łukasz Młynarkiewicz i prof. dr hab. n. med. Wojciech Zgliczyński, mazowiecki wojewódzki konsultant w zakresie endokrynologii i kierownik Kliniki Endokrynologii w Szpitalu Bielańskim.

View post on Twitter

Wyjaśniali, co to jest jodek potasu i dlaczego podaje się go przy skażeniu promieniotwórczym. Ale dlaczego mówili o tym teraz?

Po co jodek?

Jodek potasu to substancja stosowana zapobiegawczo przy możliwym ryzyku skażenia promieniotwórczego, by chronić tarczycę. Powstające w niej hormony, tyroksyna i trójjodotyronina, zawierają atomy jodu. Naturalnie występujący jod ma liczbę masową (czyli liczbę protonów i neutronów w jądrze atomowym) 127 i jest trwały.

W wyniku reakcji rozpadu promieniotwórczego uranu i plutonu około trzy procent ich masy zamienia się w izotop jodu o liczbie masowej 131. Izotop ten jest nietrwały, cztery “nadmiarowe” neutrony w jądrze zamieniają się w protony i emitują promieniowanie gamma. To właśnie ono znacząco zwiększa ryzyko rozwoju nowotworu tarczycy.

Stąd pomysł podawania dodatkowej dawki zwykłego jodu. Podana zawczasu chroni tarczycę przed wchłonięciem szkodliwego promieniotwórczego izotopu tego pierwiastka.

Tabletki zamiast płynu Lugola

Starsi czytelnicy mogą pamiętać akcję podawania płynu Lugola (czyli wodnego roztworu jodku potasu i samego jodu) po katastrofie w Czarnobylu w kwietniu 1986 roku. Dziś stosuje się właśnie tabletki z jodkiem potasu.

Na konferencji tłumaczono, że rząd zamawiając tabletki z jodem zareagował na trudną sytuację wokół elektrowni atomowej w ukraińskim Zaporożu. Rosjanie zajęli ją w początkach marca. I od czasu do czasu ostrzeliwują jej okolice, oskarżając o to wojska ukraińskie.

To sytuacja, która zaalarmowała Międzynarodową Agencję Atomistyki. Jej przedstawiciele udali się nawet w pierwszych dniach września z misją do elektrowni, ale niewiele mogli zrobić. Sporządzili jedynie raport i wystosowali apel o objęcie elektrowni międzynarodową kontrolą. 11 września wyłączono jednak ostatni czynny jeszcze reaktor, by zmniejszyć zagrożenie.

Na konferencji przekonywano, że zagrożenie katastrofą jest znikome (to prawda). A jeśli katastrofa nastąpi będziemy mieć czas, by przyjąć dawki jodu z wyprzedzeniem (to także prawda).

Zaporoska elektrownia jest zagrożeniem głównie dla Rosji

Przedstawiciel Polskiej Agencji Atomistyki zapewnił, że gdyby doszło do katastrofy zaporoskiej elektrowni, wiedzielibyśmy o tym szybko dzięki detektorom w kraju. Dodał, że zaporoska elektrownia znajduje się 850 km od Polski, a ewentualne skażenie radioaktywne zagrażałoby Rosji (to ze względu na przeważający kierunek wiatrów).

Na rządowej konferencji zapewniono, że państwo przygotowane jest “na najgorsze scenariusze”. I dodano, że “takie scenariusze są obecnie wykluczane”, a “obywatele mogą czuć się bezpiecznie”. Poinformowano, że tabletek jodku potasu starczy dla wszystkich, bo mamy ponad 50 mln dawek.

Tu warto zauważyć, że napięta sytuacja w zaporoskiej elektrowni jądrowej trwa od marca. Przez wiele dni sierpnia masy (upalnego i wilgotnego) powietrza znad Morza Czarnego wędrowały nad centralną i wschodnią Polską. Gdyby wtedy doszło do katastrofy zaporoskiej elektrowni, radioaktywny jod mógłby do nas dotrzeć.

Teraz, gdy wiatry z Zaporoża wieją w stronę Rosji, mamy już zapas jodku potasu dla wszystkich. To trochę spóźniona zapobiegliwość. Choć trzeba przyznać, że zimą, rzeczywiście, czasem wieje w Polsce ze wschodu. Dzieje się tak, gdy rozbuduje się mroźny wyż. Podczas jesiennych szarug przeważają wiatry zachodnie.

A jeśli wcale nie chodzi o zaporoską elektrownię?

Pozostaje obawa, że są to przygotowania nie na wypadek katastrofy elektrowni jądrowej, lecz uderzenia broni jądrowej.

Wiele spekuluje się na temat takiego ruchu Putina. Również w piątek, 30 września, na Kremlu ogłoszono “aneksję” okupowanych przez rosyjskie wojska ukraińskich obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego:

Przeczytaj także:

Ogłoszono ją na podstawie wyników naprędce prowadzonych “referendów”, które polegały na tym, że do drzwi mieszkańców okupowanych terytoriów pukały uzbrojone patrole.

Nikt na świecie nie zamierza wyników tak przeprowadzonego “głosowania” uznać. Formalna aneksja tych ukraińskich terytoriów otwiera to jednak Rosji drogę do twierdzenia, że wojska walczące o wyzwolenie okupowanych terytoriów Ukrainy prowadzą działania zbrojne na terytorium Rosji. A jej doktryna wojenna nie wyklucza “ograniczonego użycia broni jądrowej” w celu obrony terytorium kraju.

Trudno stwierdzić, na ile poważne jest to ryzyko.

Ale wykluczyć go całkiem nie można.

Gdzie będą tabletki? Wskażą wojewodowie

Według zapewnień rządu w przypadku zagrożenia to wojewodowie będą informować o tym, gdzie można otrzymać tabletki. Będzie mógł dostać je każdy. Dorośli powinny wtedy przyjąć dwie tabletki (50 mg), dzieci zaś odpowiednio jedną (w wieku do 12 lat), połowę (do 3. roku życia), a niemowlęta (do 12 miesięcy) ćwierć tabletki.

Światowa Organizacja Zdrowia rekomenduje jednak podawanie jodku potasu w sytuacji skażenia promieniotwórczego osobom powyżej 40. roku życia tylko jeśli przewidywana dawka ewentualnego promieniowania osiągnie 5 grejów. To bardzo wysoka dawka, która występuje blisko źródła promieniowania (na tyle wysoka, że przeżywa statystycznie zaledwie połowa osób, która ją przyjęła). Zalecenie to wynika z tego, że skutki uboczne jodku potasu nasilają się wraz z wiekiem i mogą przeważyć nad dobroczynnymi.

Jodu nie należy przyjmować na własną rękę. Możemy doprowadzić bowiem do nadczynności tarczycy lub ją uszkodzić (i doprowadzić do niedoczynności). W odpowiedniej ilości, by zapobiec jego niedoborom, jod dodawany jest do soli kuchennej. Zawierają go też ryby, owoce morza i wodorosty, czy (choć mniej) nabiał i jaja.

A na marginesie - poziom hormonów tarczycy raz na jakiś czas warto sobie zbadać.

;
Na zdjęciu Michał Rolecki
Michał Rolecki

Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press

Komentarze