0:00
0:00

0:00

Owsiak, który o przyznanej nagrodzie wiedział wcześniej, zaplanował, że będzie mówił głównie o Orkiestrze: "Miałem przygotowaną taką feerię tych wszystkich opowieści [o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy". Ale zmienił zdanie, bo zobaczył na telewizyjnym pasku wiadomość o spaleniu książek przez księdza w Gdańsku:

"Do samego końca myślałem, że te trzy postacie, które były na pierwszym planie, po prostu wynajęły sobie te ubrania. I zrobiły coś, żeby nas zdenerwować, żeby może więcej książek sprzedać, może jakiś ruch… To była prawda, szanowni państwo. To była najbardziej okrutna prawda".

"Ta wiadomość okrążyła trzy razy kulę ziemską" - ubolewał Owsiak. Zakończył jednak apelem do zebranych: "Nie napędzajmy się. Nauczmy ich czytać. Nauczmy ich jakieś odczucia brać ze świata. Uczmy się tego, bo istotnie idziemy w kierunku szalonym (...)

Czytajmy książki, właśnie bądźmy pełni wrażliwości na tych, co są obok nas i czyńmy Polskę — tak jak do tej pory piękną. Nami — nami! — piękną! Tych z fochem jest naprawdę tyciu, tyciu. Uwierzcie: tyciu, tyciu. Nie czytają tych książek, stąd się to wszystko bierze".

Nagroda główna dla Wolnych Sądów

Nagrodę Radia Tok FM im. Anny Laszuk za rok 2018 otrzymała inicjatywa Wolne Sądy (czytaj w Alfabecie buntu) w składzie: Maria Ejchart-Dubois, Sylwia Gregorczyk-Abram, Paulina Kieszkowska-Knapik, Michał Wawrykiewicz.

"Tę nagrodę traktujemy, jako nagrodę dla całego społeczeństwa obywatelskiego. My byliśmy przekaźnikiem. Staraliśmy się przekładać to na język przystępny dla obywateli. Dedykujemy tę nagrodę społeczeństwu obywatelskiemu i polskim sędziom. Wszyscy jesteśmy już czasami bardzo zmęczeni tą walką o praworządność, ale musimy stać po stronie prawdy. Bo ona jest niezmienna" - dziękowali.

Oprócz Wolnych Sądów nominowani byli:

  • Komitet Protestacyjny Rodziców Osób Niepełnosprawnych;
  • Marek Lisiński, szef Fundacji "Nie lękajcie się" (czytaj w Alfabecie buntu);
  • policjant CBŚ Remigiusz Korejwo, prokuratorzy Dariusz Sobieski i Robert Tomankiewicz, którzy doprowadzili do uwolnienia Tomasza Komendy.

Nagroda, która upamiętnia zmarłą dziennikarkę Tok FM Annę Laszuk, jest przyznawana od 2011.

Poniżej publikujemy całe przemówienie Jurka Owsiaka. Śródtytuły od redakcji.

Jurek Owsiak: Niech was nie ciągnie do focha

27 lat temu nawet nie myśleliśmy, że takie rzeczy będą się działy z naszym udziałem. Bo bierzemy siebie za przeciętnych Kowalskich, takich którzy żyją, którzy chcą to życie przeżyć jak najfajniej ze swoimi przyjaciółmi, bliskimi. A tu nagle okazało się, że happening, najprostszy happening, szalony happening z telewizji publicznej, normalnej, bez żadnych tam dodatków „narodowa”. Normalna telewizja: włączyć, wyłączyć, abonamencik i tak dalej.

Takie były czasy. Publiczna telewizja, która zrobiła fantastycznie z nami całe finały, bawiliśmy się w rytm „Róbta, co chceta” i był to absolutny rytm monty pythonowski, czyli chcieliśmy się śmiać z rzeczywistości, a przy okazji powiedzieć: „A teraz się skupmy i zróbmy coś chociaż na chwilę pięknego”.

Okazało się, że przez pierwsze dwa, trzy lata dalej czuliśmy, że jest to happening

i nagle zobaczyliśmy, że my, Polacy, robimy wspaniałą rzecz, której nam zazdroszczą wszyscy na całym świecie.

Fiesta w środku polskiej zimy

Kiedy pytają mnie na świecie, zwłaszcza Amerykanie: „Kto wpadł na ten genialny pomysł, żeby to robić w środku zimy?” Ten genialny pomysł polegał na tym, że Nina Terentiew i Maciek Domański, którzy wtedy byli w drugim programie Telewizji Polskiej, tak się przerazili, że chcemy robić to w lato, że powiedzieli: „Do 2048 wszystkie wozy są zajęte. W lato nie można tego robić”. „A kiedy są wolne” „W zimę” „To bierzemy zimę”. I myśmy tak tłumaczyli Amerykanom, żeby to zrobić w zimę, komputer był wielkości klatki schodowej i liczył, liczył, ja trzymałem ręce w lodówce, żeby coś z tego zebrać, potem ubrać…

Kochani, zupełny przypadek. Polska żyje tak z wielu przypadków, potem się coś rodzi. Coś wspaniałego się rodzi. Kabarety się rodziły w PRL-u, które nas podtrzymywały na duchu.

I nagle Orkiestra, która ruszyła przez cały kraj, od wielu lat gra na całym świecie. To nie są nasze biura. To nie są nasze etaty, które gdzieś tam ktoś ma. To nie są nasze konsulaty. To są Polacy na całym świecie, którzy robią świetną robotę. Pracują z rodzinami, są tam i nagle muszą poświęcić czas, ale robią to z chęcią. Ten jeden dzień w roku zamienia się na niesamowitą fiestę, którą łatwo zrobić w środku lata w Rio de Janeiro, ale trudniej jest zrobić w zimę w Polsce. I my to robimy. I zapamiętajcie sobie: tacy właśnie jesteśmy. Zapamiętajcie sobie: z wygranych meczów, z wygranych spotkań, z finału — tacy właśnie jesteśmy.

Niech was nie ciągnie do focha, niech was ciągnie w te miejsca, gdzie się coś dzieje, gdzie jest ruch.

Jeżeli się pali książki, to jakaś groza wisi nad nami

I miałem przygotowaną taką feerię tych wszystkich opowieści, kiedy wczoraj prowadząc program w Antyradiu nagle — przepraszam, że wspomniałem inną stację, nie denerwujcie się, nie ma tylu słuchaczy co wy, spokojni bądźcie. Ale gramy tam rock and rolla. I nagle spojrzałem na TVN24 na pasek i okazało się, że historia z Gdańska, gdzie paru palaczy w Gdańsku poszło, aby sobie zrobić ognisko - nie było to ognisko domowe - to jest prawda. To nie jest prima aprilis.

Do samego końca myślałem, że te trzy postacie, które były na pierwszym planie, po prostu wynajęły sobie te ubrania. I zrobiły coś, żeby nas zdenerwować, żeby może więcej książek sprzedać, może jakiś ruch… To była prawda, szanowni państwo. To była najbardziej okrutna prawda. I chętnie bym oddał to miejsce, bo jeszcze może mam minutę, komuś, kto na tej sali usprawiedliwi to, co się stało w Gdańsku.

Czy jest ktoś taki na sali i może tu przyjść i przekonać mnie, może ja tego nie rozumiem, może gdzieś w innym świecie żyję. Chociaż wychowałem się w PRL-u, gdzie o pewnych symbolach mówiło się nam przez głowę do serca, cały organizm wiedział, że jeżeli się pali książki, a nie są to książki po lekcjach, których byśmy być może nie lubili, to dzieje się jakaś groza wisi nad nami. Czy jest tutaj ktoś na tej sali, kto może to usprawiedliwić? Proszę, ręka do góry.

[Głos: nie z tej sali!]

No właśnie, nie z tej sali. Więc zapamiętajcie to sobie: jak pójdziecie do domu, to wyraźcie sprzeciw. Napiszcie gdziekolwiek. Na moim Facebooku dzisiaj troszeczkę prowokacyjnie napisałem, że ten sms z nieba — bo tak się nazywa ta fundacja — obyście tego smsa nie dostali, bo może być bardzo groźny. W sobotę byliśmy na spotkaniu, na 19. dniach księdza Józefa Tischnera, gdzie spotkaliśmy się z tak wspaniałym przyjęciem mądrych ludzi, że pomyślałem sobie tak trochę na wyrost, w drugą stronę: dajcie im nagrodę, tym właśnie z Gdańska, po to tylko, żeby przyjechali do Krakowa, posłuchali ludzi mądrych, żeby popytali ich, jakie książki czytali w dzieciństwie.

Może nie czytali. Może mylą coś z czymś. Może mylą „Mein Kampf” z czymś. Może w ogóle nie czytają, bo zamykają się teraz na opór, nie będą chcieli z nikim rozmawiać.

Nauczmy ich czytać. Nauczmy ich jakieś odczucia brać ze świata

Ta wiadomość okrążyła trzy razy kulę ziemską. W Manili o tym mówią. Nie mówią o tym, że jesteśmy krajem, który wygląda coraz piękniej pracą ludzkich rąk, że robimy piękną Orkiestrę, że Patrycja potrafiła ostatnią skarbonkę zapełnić w wysokości 16 baniek. A mówią o trzech szaleńcach, bo tylu ich widziałem na fotografiach, niestety dwoje dzieci, którzy palą książki w Gdańsku na skwerze.

Mówiąc krótko: gdyby ktoś to zrobił na moim podwórku na ulicy Czerniakowskiej, dostałby po prostu po ryju. Nie pali się książek. Nie pali się książek zwłaszcza przygodowych, fajnych, które ja czytam moim wnuczkom i które były czytane przez moje córki. Nie pali się takich książek. Ktoś by spalił Brzechwę? Ktoś by spalił Tuwima? No proszę was! To jest po prostu grzech.

Ostatnio idę i na śmietniku siedzi misio. No i tak patrzy. Myślę sobie: co za sukinsyn wrzucił misia?! No leży u mnie w pokoju. Drugi już. Nie wiem, co ludzie biją po głowie, żeby zostawić misia na śmietniku.

Nie pali się książek! Hej, tam w Gdańsku, nie pali się książek!

Ale moi drodzy w tym miejscu trzy dni temu mówiliśmy o mowie nienawiści. Nie napędzajmy się. Nauczmy ich czytać. Nauczmy ich jakieś odczucia brać ze świata. Uczmy się tego, bo istotnie idziemy w kierunku szalonym. My będziemy robili swoje, obiecuję, że do końca świata i o jeden dzień dłużej będziemy grali, tak jak graliśmy przez te 27 lat z radością w sercu. A na naszym najpiękniejszym festiwalu świata, spytajcie rodziców, żeby was puścili, jak przyjedziecie na nasz festiwal, będziemy dalej mówili o tym, że jesteśmy wspaniałym narodem, że nas ciągnie do rzeczy, które są piękne, ładne, cudowne i zostawmy to sobie w sercu.

Bądźmy tacy, wyjdźmy stąd, z tego pięknego miejsca i dalej mówmy ludziom: Czytajmy książki, właśnie bądźmy pełni wrażliwości na tych, co są obok nas i czyńmy Polskę — tak jak do tej pory piękną. Nami — nami! — piękną!

Tych z fochem jest naprawdę tyciu, tyciu. Uwierzcie: tyciu, tyciu. Nie czytają tych książek, stąd się to wszystko bierze. Mówił do was Jurek Owsiak. Dziękuję bardzo.

O spaleniu książek pisaliśmy w tekstach:

;
Na zdjęciu Agata Szczęśniak
Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze